Żaden z jego dwóch modułów nie może pracować bez drugiego. "Na siłę" można wykorzystać moduł ze źródłami i przedwzmacniaczem, wysyłając sygnał przez gniazda dla subwoofera, ale nie jest on sprzedawany oddzielnie. System odtwarza płyty CD oraz pliki komputerowe.
Te ostatnie albo z pendrajwa lub dysku twardego (przez gniazdo USB), albo z dysku sieciowego (NAS). Z instrukcji wynika, że z pendrajwa i dysku odtworzymy tylko pliki mp3. Próby to, niestety, potwierdziły, z jednym wyjątkiem: płyty CD zgrane jako tzw. "obraz płyty" były bez problemu odtwarzane; podzielone na utwory i zakodowane w WAV lub FLAC - już nie.
Możemy przesłać doń sygnał bezprzewodowo, zarówno przez Wi-Fi (WLAN), jak i przez łącze Bluetooth apt-X. Posłuchamy także analogowego radia FM lub radia internetowego.
Advance korzysta z modułu cyfrowego odtwarzacza firmy Reciva, dzięki czemu możemy zarejestrować się do Reciva Portal i uzyskać dostęp do wyselekcjonowanych, sprawdzonych radiostacji. Podłączymy do niego także dwa zewnętrzne źródła analogowe (liniowe).
Moduł ze źródłami sygnału wygląda podobnie jak systemy all-in-one pozostałych producentów. Pośrodku mamy wąską szufl adę na płyty CD, a nad nią niebieski, ciekłokrystaliczny wyświetlacz (jego kolor nawiązuje do podświetlenia wskaźników mocy w drugim module).
Wskazania pokazywane są też na klasycznym, alfanumerycznym wyświetlaczu LED, obok którego znajduje się pokrętło wzmocnienia, zaś pod nim gałka zmieniająca wejścia; to wybrane wskazywane jest przez diodę.
Poniżej umieszczono wejście liniowe typu mini-jack (3,5 mm) i aż dwa wyjścia słuchawkowe - 3,5 mm i 6,3 mm. Mamy też wejście USB dla zewnętrznego nośnika pamięci. Boki obydwu segmentów wykonano z tworzywa imitującego drewniane panele.
W pierwszej obudowie umieszczono odtwarzacz CD, odtwarzacz plików, radio FM i przedwzmacniacz. Z rzadziej spotykanych, choć coraz bardziej popularnych systemów, mamy również Bluetooth apt-X, kompatybilny z systemem AirBlue, pozwalający na bezprzewodowy przesył plików dźwiękowych ze smartfona, tabletu, iPoda i komputera. Do drugiej obudowy zapakowano zasilacz i końcówki mocy.
Z tyłu są dwie pary wejść liniowych i stereofoniczne wyjście z przedwzmacniacza. Są też dwa wyjścia cyfrowe, ale nie ma żadnych wejść. Przez gniazdo Ethernet łączymy Advance Acoustic EZY-80 z siecią domową. Umieszczone z boku gniazdo RS232 służy nie do sterowania systemem, lecz do podłączenia napięcia i wysłania sygnału liniowego do końcówki mocy.
Na jej froncie znajdują się tylko duże wskaźniki mocy, ale wystarczająco efektowne, aby skusić wielu potencjalnych klientów; nadają całości "zaawansowany" wygląd, nawiązujący do poważnego sprzętu, mimo że gabaryty oczywiście zdradzają, że z wielkimi mocami raczej tutaj nie będziemy mieli do czynienia. Na tylnej ściance mamy pojedyncze gniazda głośnikowe, solidne i złocone, gniazdo sieciowe IEC z mechanicznym wyłącznikiem oraz gniazdo RS232.
Moduły łączymy krótkim kablem. Możemy je postawić obok siebie albo jeden na drugim. Teoretycznie, ze względu na lepszą separację, ten pierwszy sposób jest lepszy, ale pewnie ze względów funkcjonalnych wygra "wieża"; wtedy polecam na górze postawić wzmacniacz, chociaż to też nie będzie takie oczywiste z powodów wizualnych.
Moduł ze źródłami dźwięku zawiera także DAC. Jest to układ Wolfson Microelectronics WM8725, dekodujący sygnały do 24/96, charakteryzujący się dynamiką 99 dB, z napięciowym wyjściem. To ostatnie pozwoliło znacząco uprościć układ wyjściowy. Odtwarzacz plików i radia internetowego wpięto na osobnej płytce. Oddzielną płytkę zajmuje też moduł odbiornika radiowego FM, bez metalowego ekranu.
Sekcja ze wzmacniaczem jest zaskakująco ciężka. To klasyczny wzmacniacz pracujący w klasie AB, w trybie push-pull, z bipolarnymi tranzystorami Toshiby w stopniu wyjściowym (2SA1947+2SC5198). Przykręcono je do sporego radiatora. Duży transformator toroidalny przeznaczono dla końcówki mocy; zasilacze (dwa) dla modułu ze źródłami znajdują się obok.
Advance Acoustic EZY-80 zbudowano tak, jakby w ostatnich kilku latach nic się nie wydarzyło. To i źle, i dobrze. Źle - ponieważ udawanie, że to "odtwarzacz plików" (nowoczesny) nie ma już sensu; także sterowanie nie jest tak łatwe, jak w innych urządzeniach tego typu. Dobrze - bo sekcja wzmocnienia jest solidna i zapowiada porządne brzmienie.
Odsłuch
Jeżeli ktoś szukałby systemu, który możliwie najbardziej przypominałby mu "pełnowymiarowe" urządzenia danego producenta, poleciłbym mu właśnie Advance Acoustic EZY-80. Zdecydowanie pozytywnym aspektem tego podobieństwa jest dojrzały dźwięk. Ale to dźwięk o wyraźnym charakterze.
System ma ustawioną barwę tak, aby najładniej, najbardziej plastycznie i pierwszoplanowo grał środek pasma. Niby proste, ale nie prymitywne; skraje pasma nie są dosłownie cofnięte i stłumione, lecz zmiękczone. Bas schodzi nisko, lecz nie dominuje; wysokie tony pozostają raczej "w służbie", niż działają na własną rękę.
Instrumenty mają dużo "ciała", więc i ogólny wolumen nagrań jest obszerny, a przez to naturalny. Brzmienie jest nasycone i bogate, ale nie na poziomie szczegółów, lecz barwy. Przekonująco zostaną oddane zarówno małe, jak i duże składy instrumentów, co dobrze świadczy o dynamice.
Siła średnich tonów nie w każdym nagraniu zrobi najlepsze pierwsze wrażenie, ale bezpośrednio z pilota można to zmienić, podbijając skraje pasma... co najpierw zelektryzuje, bo dźwięk stanie się subiektywnie bardziej energiczny i wyrazisty, ale po jakimś czasie chyba zmęczy; nie tędy droga, Advance Acoustic bez korekcji brzmi spokojnie i ciepło, ale na swój sposób prawdziwie i wiarygodnie. Na uderzenie też się doczekamy.
Opis ten dotyczy przede wszystkim płyt CD, lecz w dużym stopniu również radia FM, które można pochwalić za selektywność i czułość.
System Advance Acoustic EZY-80 gra po prostu ładnie. Obsługa nie jest bardzo wygodna, niezależnie od tego, że system nie odtwarza plików wysokiej rozdzielczości. Sekcja odtwarzaczaplików i radia internetowego jest mniej znaczącym dodatkiem. Jeżeli jednak płyta CD i radio FM wciąż są naszymi najlepszymi muzycznymi przyjaciółmi, to trudno będzie za te pieniądze znaleźć coś równie atrakcyjnego.
Wojciech Pacuła