W tym czasie zmieniło się tak wiele... Właściciele marki, jej konstruktorzy, fabryki... I koniec końców, za śmieszne pieniądze mamy znowu urządzania Cambridge Audio - firmy z rodowodem.
Cambridge Audio ma konkurencję, występującą zresztą w tym teście, której nie może lekceważyć. Jednak pewien splendor, jaki dotyczy właśnie marki brytyjskiej, marki z najlepszymi tradycjami, na pewno daje kilka dodatkowych punktów w tej rywalizacji.
Cambridge Audio ma w ofercie dwie linie wzmacniaczy - droższą Azur i tańszą Topaz. W tej drugiej znajdziemy dwa modele - AM10 oraz właśnie najtańszy AM5.
Cambridge Audio Topaz AM5 - wzornictwo i wyposażenie
Urządzenie jest zaprojektowane w klasyczny sposób, dostępne w jednej, czarnej wersji kolorystycznej (modele serii Azur - również w kolorze srebrnym), obudowa ma standardową szerokość 43 cm i jest dość niska - 8 cm. Warto zaznaczyć, że jest niemal cała metalowa (także front!), zgodnie z konsekwentnym firmowym stylem.
Wyposażenie nie jest skrajnie minimalistyczne, co jednak też nie będzie zaskoczeniem dla nikogo, kto zna Cambridge Audio. Znajdziemy regulację barwy dźwięku, zrównoważenia kanałów, a także podręczne wejście analogowe (mini-jack) dla sprzętu przenośnego.
Pokrętło głośności działa w typowo "analogowy" sposób, wzmacniacz Cambridge Audio Topaz AM5 nie ma zdalnego sterowania. Nie ma tutaj żadnych fajerwerków.
Czytaj również: Co to znaczy zmostkować wzmacniacz?
Tak przygotowany wzmacniacz mógłby się pojawić na rynku i dwadzieścia lat temu, nie wzbudzając żadnej sensacji. Ale to nie jest powód do zmartwienia, bo zasadnicza funkcja wzmacniacza nie zmieniła się w tym czasie, doposażanie go w wejścia cyfrowe nie jest obowiązkowe na żadnym pułapie cenowym.
Niezależnie od wejścia podręcznego na froncie, dostajemy do dyspozycji cztery wejścia liniowe, w tym jedną pętlę dla rejestratorów. Producent dopuszcza podłączanie impedancji w zakresie 4-8 omów, praktycznie nie ma więc ograniczeń.
Materiały firmowe donoszą o mocy 25 W na kanał przy 8 omach, nie wiadomo, czego spodziewać się przy 4 omach, ale sprawdzimy to w laboratorium.
Czytaj również: Co to jest współczynnik tłumienia wzmacniacza?
Cambridge Audio Topaz AM5 - wnętrze
Niewielka przecież obudowa Cambridge Audio Topaz AM5 jest wewnątrz w sporej części niezagospodarowana. Przy gniazdach wejściowych zainstalowano miniaturową płytkę drukowaną tylko po to, aby przylutować do niej złącza RCA i wielopinową kostką wyprowadzić sygnał, który płynie przewodem w okolice przedniej ścianki.
Tam znajduje się cały wzmacniacz, jego główny druk zajmuje ledwie jedną trzecią głębokości skrzynki. Selektor wejść jest mechanicznym przełącznikiem, regulację barwy załatwiają scalaki, otwarty potencjometr wzmocnienia to też żadne cudo (chociaż na pocieszenie można przypomnieć, że Naim przez jakiś czas również taki stosował - w starszych generacjach integry Nait).
Zasilacz opiera się na niewielkim, rdzeniowym transformatorze, kondensatory zasilacza przeniesiono już na płytkę główną.
Czytaj również: Co to jest konstrukcja dual-mono, jakie są jej wady i zalety?
Radiator nie jest specjalnie wyrośnięty, ale być taki nie musi, przecież Cambridge Audio Topaz AM5 nie ma wysokiej mocy wyjściowej. Końcówkę mocy oparto na dwukanałowym układzie scalonym. Z zewnątrz wygląda skromnie, w środku skromniutko.
Nic w jego wyglądzie, wyposażeniu i konstrukcji nie zaostrza apetytu, jednak nic go nie kompromituje, i droga do przynajmniej przyzwoitych parametrów oraz brzmienia pozostaje otwarta.
Odsłuch
Patrząc na skromny układ elektroniczny wewnątrz obudowy Cambridge Audio Topaz AM5, można się zaniepokoić, żeby nie powiedzieć - przestraszyć. Albo... ucieszyć i dobrze usposobić, chociaż wymaga to pewnej "nadinterpretacji".
Ograniczenie elementów i uproszczenie ścieżki sygnałowej jest przecież jednym z postulatów względem urządzeń audiofilskich, a z praktyki wiadomo, że nawet scalone końcówki mocy mogą przynosić dobre rezultaty (tak brzmieniowe, jak i pomiarowe).
Cambridge Audio Topaz AM5 gra - jak na swoją cenę i aparycję - nawet zaskakująco dziarsko i zwinnie. Oczywiście nie jest to brzmienie dosłownie potężne ani w żadnym aspekcie bezkompromisowe, lecz różnicowanie jest co najmniej dobre, lekkie swawolenie, nie oznacza tutaj bałaganu i przerabiania wszystkiego "na jedno kopyto".
Cambridge Audio Topaz AM5 dysponuje szeroką paletą barw, chociaż najsłabiej idzie mu z "klimatami", nie wykazuje tendencji do ocieplania i zmiękczania.
Pioneer A-10 jest jeszcze bardziej otwarty i jaśniejszy, balans Topaza jest ustawiony nieco niżej, jednak nie buduje on dźwięku na wyeksponowanym ani tłustawym basie, potężnym czy obfitym.
Faktem jest, że niskie tony nie są tutaj fundamentem brzmienia, kończą się wcześniej niż w innych wzmacniaczach, mimo to brzmienie nie jest słabowite, ma spójność i dobre nasycenie.
Ostatecznie nie jest to brzmienie z bardzo wyrazistym charakterem, nie wywołuje żadnych zachwytów, ani niesmaku, i właśnie uzyskanie poprawności i uniknięcie wpadek w tym zakresie ceny z pewnością daje "zaliczenie".
Radosław Łabanowski