Miała wystąpić z progresywną formacją Mike`a Westbrooka na warszawskim Jazz Jamboree `71, ale, niestety, na scenie się nie pojawiła. Jak zabrzmiałby jej głos na tle jazz-rockowej formuły sekstetu - już się nie dowiemy, ale ponieważ późniejsze nagrania z jej udziałem zachwycały nie raz, z pewnością straciliśmy okazję przeżycia co najmniej ciekawego doświadczenia.
W tamtym okresie młoda Norma Winston traktowała swój głos najczęściej jak instrument i rzadko wykonywała piosenki, co po części mogło wynikać z faktu, że kończyła klasę fortepianu i organów w londyńskim konserwatorium Trinity.
Już w drugiej połowie lat 60., a i potem, współpracowała z czołówką kreatywnych muzyków angielskich (Michael Garrick, John Surman, Michael Gibbs, Ian Carr, Kenny Wheeler, John Taylor, Collin Towns) i - co ciekawe - w gronie krajan pozostała przez większość swej działalności, mimo że echa jej talentu docierały także za Ocean. Istotnym wyjątkiem w tym względzie było zasilenie przez Winstone międzynarodowej formacji Vocal Summit śpiewającej a capella, w której udzielała się również Urszula Dudziak.
Norma Winston rozpoczęła działalność w roli lidera bardzo ambitnie, bowiem zorganizowała big-band składający się ze znanych muzyków angielskich, którzy towarzyszyli jej w sesjach nagraniowych przy powstawaniu legendarnego tytułu "Edge of Time" (1970 r.). Pod koniec lat 70. współtworzyła wysoko oceniane i niezwykle oryginalne trio Azimuth (śpiew, fortepian i trąbka).
Z czasem wokalistka wróciła do śpiewania tekstów, a nawet pokusiła się o pisanie poezji do muzyki, jak to wyśmienicie uczyniła ze zbiorem kompozycji Steve`a Swallowa i Jimmy`ego Rowlesa. Opatrzyła też własnymi tekstami, utrzymanymi w aurze melancholii, kilka piosenek na niniejszej płycie; nawet ułożyła własny wiersz do południowoamerykańskiego przeboju "Cucurrucucu Paloma".
Wprawdzie w ciągu ostatnich dwóch dekad grupa Azimuth nie nagrała nowego materiału, to na jej miejsce zawiązała się podobna formacja z udziałem włoskiego pianisty Glauco Veniera i niemieckiego klarnecisty Klausa Gesinga. Nie są to muzycy cieszący się wielką popularnością, ale niniejszy (już trzeci) tytuł nagrany wraz z Winstone dla wydawnictwa ECM, utwierdza w przekonaniu, że ich talent był do tej pory absolutnie niedoceniony.
We właściwie minimalistycznej aurze każdy z członków grupy wywiązuje się perfekcyjnie ze swojego zadania. Wokalistka nadal czaruje nas ciepłym, dziewczęcym i pełnym świeżości mezzosopranem, nigdy piskliwym, a aksamitnie gładkim. Jej pełna finezji technika wokalna została doprowadzona do perfekcji. Forma śpiewu, bez cienia kokieterii, ma charakter narracyjny, tak jakby Winstone śpiewała bajki dla dorosłych i dla dzieci. Wejścia klarnetu basowego lub saksofonu sopranowego Gesinga kapitalnie komplementują linie wokalne, a akordy fortepianu zawsze celnie podtrzymują nastrój wybranego utworu.
Płyta "Dance Without Answer" zaskakuje doborem repertuaru, bo oprócz stonowanych kompozycji Veniera i Gesinga ze słowami Winston, znalazły się interpretacje popularnych piosenek napisanych przez Dave`a Grusina, Nicka Drake`a, Toma Waitsa, Freda Neila czy z repertuaru Madonny. Jednakże to wszystko, tak różne w oryginałach, udało się zespołowi pokazowo zintegrować. Wspólnym mianownikiem dla niemal całości jest wolno kołyszące metrum, subtelna forma interpretacji i nasycenie melodią.
Utwory są tak przedstawione, że ich melodie trudno natychmiast rozpoznać. Na przykład we wspomnianej wersji "Cucurrucucu Paloma" wokalistka buduje w kolejnych zwrotkach dramatyczną aurę i dopiero w tęsknym zawodzeniu refrenu identyfikujemy słynny przebój sprzed lat.
"Dance Without Answer" otwiera melodia tytułowa, która jakby wyznaczała melancholijny charakter całości. Po instrumentalnym wstępie szkicującym wątek melodyczny, który można kojarzyć z klimatami pielęgnowanymi przez Krzysztofa Komedę, rzewny głos artystki pięknie wypełnia środek sceny muzycznej. Nastrój ten przenosi się na kolejne utwory. Norma Winstone kontynuuje opowieści i wydawać by się mogło, że brak kontrastów w środkach wyrazu spowoduje doznanie znużenia, tymczasem mistrzowsko snute przez nią opowieści tak silnie wciągają w klimat, że czekamy kolejnej miniaturki.
Trudno nawet te utwory nazwać piosenkami, pieśniami też nie są, bo nie mają odpowiedniej dozy patosu tak charakterystycznego dla muzyki klasycznej. Ponadto w głosie Winstone wyczuwamy kołysanie spokrewnione z jazzowym idiomem swingu, choć improwizuje ona głosem rzadko. Jej partie wokalne przeplatają solówki instrumentalne, które mieszczą się w wyciszonej formule jazzowej. Utwory "Gust da Essi Viva" i "A Tor a Tor" do muzyki Veniera wokalistka wykonała w oryginalnym dialekcie friuliańskim używanym w północno- wschodnich Włoszech, co nadało zbiorowi dodatkowego kolorytu.
Często wydaje się nam, że niektórych popularnych piosenek nie można zaprezentować diametralnie odmiennie. Tymczasem nawiedzone dobrym duchem trio przekonuje nas ewidentnie, że wcale tak być nie musi. Muzyka na kompakcie brzmi niezwykle czysto, lecz nie sterylnie, co zawdzięczamy przede wszystkim ciepłemu i pełnemu finezji głosowi Winstone, miejscami nawet ognistemu wtórowaniu Gesinga i zawsze subtelnemu harmonizowaniu ich wysiłków przez Veniera. Dla wrażliwych melomanów i audiofilów "Dance Without Answer" - ta absolutnie wyrównana pod każdym względem pozycja - jest godna rekomendacji - to z pewnością najlepszy album formacji.
Cezary Gumiński
ECM / Universal