Często wyobrażamy sobie młodych jazzmanów jako swego rodzaju ortodoksów, którzy może czasem złamią się na słuchanie muzyki poważnej, ale przenigdy… popularnej. Gdy zaś są w wieku dojrzałym, przyznają się, że wielu popowych artystów i hitów zwróciło ich uwagę, a niekiedy utkwiło w pamięci na resztę życia.
Ppłyta "Silent Ways" jest tego doskonałym przykładem. Biorący w tych nagraniach muzycy, a w szczególności śpiewająca autorka płyty, udowodnili, że nie tylko świetnie odczytali siłę muzycznego oddziaływania wybranych rockowych przebojów, ale też potrafili niezwykle oryginalnie zaprezentować ich drugie oblicza.
Caecilie Norby, wybitnej duńskiej wokalistki, nie należy chyba przedstawiać, bo zaskarbiła już sobie sympatię naszych fanów podczas licznych występów w Polsce. Nagrała osiem albumów autorskich, w tym cztery w amerykańskim prestiżowym wydawnictwie Blue Note. Współpracowała z wieloma jazzmanami o światowej renomie, otrzymała szereg znaczących nagród oraz zyskała wiele nominacji do Grammy.
Do nagrania na najnowszej płycie Caecilie Norby wybrała dziesięć popularnych piosenek o znacznym rozrzucie stylistycznym, oryginalnych wersji, powstałych w różnym czasie. Dodała do tego dwa własne utwory i dzięki wspaniałym umiejętnościom aranżacyjnym jej samej, Larsa Danielssona i Leszka Możdżera powstała wspaniale zintegrowana całość.
Nie mamy nigdy trudności z odgadnięciem melodii piosenki i choć niekiedy wykonania zaskakują intrygującą prezentacją, to jednakże ich forma nigdy nie szokuje, tylko wciąga magicznym nastrojem. Kalejdoskop rozpoczyna nastrojowo dość młody przebój "Stepping Stone" z repertuaru Aimee Duffy.
W oryginale dziewczęce wynurzenia Caecilie Norby potraktowała niczym dojrzała kobieta. Pięknie ozdobił jej głos (w lekkim pogłosie) Możdżer kilkoma wysmakowanymi nutami fortepianu, a nastrój zbudowała romantyczna linia wiolonczeli i powłóczyście brzmiący kontrabas Danielssona.
W kolejnym utworze Norby przypomniała wczesny przebój Leonarda Cohena "Winter Lady". Tę interpretację łączy z oryginałem przede wszystkim tajemniczy nastrój, gdyż eteryczna gitara Nguyena Le i perlista wyrazistość fortepianu przeniosły utwór zdecydowanie we współczesność do tego stopnia, że z kolei bardziej współczesna kompozycja Cohena "In My Secret Life" wydała się w aktualnej interpretacji Norby i zespołu mieć znacznie dłuższą historię.
Funkowy przebój "Papa Was a Rolling Stone" w oryginalnym wykonaniu Temptations, czy późniejszym Georga Michaela, miał olbrzymią siłę rażenia w szczególności na parkietach, właściwie nie do przełożenia na jazzową konwencję.
Celująco wybrano więc tempo szybkie, narracyjną formę partii wokalnej, dodano błyskotliwą solówkę fortepianową, a z pierwowzoru pozostawiono tylko charakterystyczny akord basowy - powtarzany co kilka taktów. Również niemożliwym było przebicie ekspresji pijackiego głosu Toma Waitsa w jego popisowym utworze "Diamonds and Gold", więc w rytmie walca z cyrkowymi akcentami Norby zręcznie rozśpiewała utwór przy wtórowaniu chórku.
Orientalny charakter, za sprawą gitary Le, preparowanego fortepianu Możdżera i skocznego tamburynu, przybrał evergreen Boba Dylana "Like a Rolling Stone", a dla kontrastu alt Norby spokojnym tonem opowiadał refleksyjny tekst niczym bajkę dla dorosłych.
Bodaj najtrudniejszym zadaniem było zaprezentowanie poruszającego utworu "Hurt" Trenta Reznora, gdy po ekstremalnie desperackich wersjach Nine Inch Nails (także z udziałem Davida Bowiego) czy Johny’ego Casha, nikt nie byłby już w stanie zdobyć się na większą dozę ekspresji. Caecilie Norby podeszła więc do tematu refleksyjnie, w czym dopomogły jej lekko dramatyczny ton fortepianu oraz elektroniczne preparacje w tle.
Prostszym zadaniem było zaśpiewanie "Hearts and Bones" Paula Simona, w podobnie pogodnej aurze co oryginał, z pięknymi wtrętami saksofonu Mariusa Neseta. Dwoma własnymi utworami "Silent Ways" i "Hymnem", utrzymanymi w wyciszającym nastroju, Norby pokazała, że poradziłaby sobie również na scenie muzyki rozrywkowej.
Z energetycznego przeboju Creedence Clearwater Revival "Have You Ever Seen a Rain" pozostała właściwie chwytliwa melodia, a Norby przybrała ton jakby nostalgiczny (prywatkowe wspomnienia?). Wydaje się, że wykonaniem "Black Hole Sun" sam zespół Soundgarden byłby mile zaskoczony, bo nie dość że wątek melodyczny rozegrał się w pięknej dramaturgii wokalnej Norby, to muzycy nadali mu iście hipnotyczną oprawę instrumentalną.
Do nobilitacji albumu "Silent Ways" przyczynił się jeszcze subtelną grą turecki perkusista Robert Ikiz. I tak suma umiejętności i wzajemnej empatii przy tworzeniu tej kolekcji przełożyła się na bezwzględny sukces.
Cezary Gumiński
ACT / GIGI