Zjednoczone Królestwo, a konkretnie Anglia, jest szczególnym miejscem na muzycznej mapie Europy. Bezdyskusyjnie, właśnie tam działa od dziesięcioleci najsilniejsza scena rockowa i wokół-rockowa. W latach sześćdziesiątych właśnie tam ogniskował się najmocniej na naszym kontynencie ośrodek jazzu tradycyjnego, zaś w kolejnej dekadzie - jazz-rocka.
Muzycy angielscy wnieśli też niemały wkład w rozwój europejskiej sceny free-jazzowej. Choć w ostatnich dwóch dekadach Skandynawowie najprężniej lansowali nowe formy wyrazu w jazzie europejskim, to również w Anglii powstało szereg młodych formacji jak: Neil Cowley Trio, Empirical, Kairos 4tet, Sons of Kemet czy TrioVD, które kreatywnie poszerzyły jazzową stylistykę. Tak się składa, że wszystkie wymienione zespoły nagrywają dla audiofilskiego wydawcy, jakim jest prestiżowa firma Naim. Nie są to grupy włączające się w główny nurt jazzu, w którym właściwie tylko wirtuoz (bo nowych koncepcji brak) ma szansę zaistnienia w szerszym kontekście.
W tym nowatorskim gronie znalazł się również kwartet Get The Blessing, który w Polsce gościł dwa lata temu i ponownie całkiem niedawno. Formacja powstała kilkanaście lat temu w Bristolu, lecz ich pierwsza płyta ukazała się dopiero w 2008 r. i ten debiut zdobył prestiżową nagrodę BBC Jazz Award. Muzycy kwartetu posiadają opanowane do perfekcji obycie sceniczne, bo większość z nich muzykowała z progresywną grupą Portishead i innymi gwiazdami rocka. Z zespołem Get The Blessing współpracowało wielu znakomitych solistów, a jego stały skład to: Jake McMurchie - saksofony, Pete Judge - trąbka, Jim Barr - bas i Clive Deamer - perkusja (czasem śpiew).
Muzycy mają znaczne poczucie humoru, co ujawnia się szczególnie na występach, ale też w tytułach poszczególnych utworów i płyt (jak tej). To poczucie humoru wymagane jest również u słuchacza, gdyż warstwa muzyczna produkcji Get The Blessing jest intensywnie "zakręcona". Niniejszy album otwiera rozkołysany temat "Quiet" osadzony na ostinatowej linii basu, z delikatnie pływającym tonem saksofonu i celnymi wtrąceniami trąbki z tłumikiem. W kolejnym temacie "Little Ease" zaiskrzyło skutkiem przyspieszenia rytmu, a w silnie oddziałującym polu grawitacji saksofonu barytonowego trąbka jakby rozpaczliwie próbowała zaznaczyć swą obecność.
Przebieg skocznego "Corniche" wniósł pewną lekkość, a gładka solówka trąbki (coś a`la Ian Carr) zdradza, że musi ją grać Anglik. W "Antilope" nasycimy ucho krótką, lecz soczystą solówką na basie i ulotnym tonem tłumionej trąbki. W introdukcji do krótkiego "Luposcope" powiało abstrakcją, ale potem zaserwowano asocjacje efektów elektronicznych wprowadzających nastrój niepokoju.
W "Viking Death Moped" zespół wykreował katastroficzną aurę ( choć z przymrużeniem oka) splatając linię basu z preparacjami instrumentów dętych. Ociepliła nastrój pogodna melodyjka "Hope", lecz kolejny temat "Trope" przybrał formę jakby lamentu. Rytmika "Lope" wniosła lekko afrykańską aurę, a solo trąbki przywołało echa Milesa Davisa z okresu elektrycznego. Wyciszyła aurę zamykająca kompozycja "Numbers" przypominając brzmieniem legendarną formację Nucleus, ale żeby nie było zbyt konwencjonalnie, zespół zakończył w skocznym rytmie.
Oryginalne i pełne świeżości pomysły Get The Blessing nie są kierowane do jazzowych ortodoksów, ale do fanów oczekujących nowych doznań estetycznych z ambitnej sceny progresywnej zawartej między jazzem a rockiem.
Cezary Gumiński