Amerykański saksofonista Wayne Shorter skończy w sierpniu 80 lat, ale nie zamierza zwolnić twórczego tempa. Dowodem jest nowy album koncertowy jego kwartetu "Without A Net", nagrany podczas europejskiego tournée w 2011 r. Tylko jeden utwór, 23-minutowy "Pegasus" zarejestrowano 8 grudnia 2010 r. w Walt Disney Concert Hall w Los Angeles, a jazzmanom towarzyszy kwintet The Imani Winds.
Wayne Shorter należy do najwybitniejszych saksofonistów i kompozytorów w historii jazzu. Jego karierę można podzielić na pięć etapów: grupa Jazz Messengers Arta Blakeya, w której był dyrektorem artystycznym (1959–64), kwintet Milesa Davisa (1964–70), grupa Weather Report, którą założył razem z Joe Zawinulem (1970–85), solowe nagrania i współpracę z grupą V.S.O- .P. i Herbie Hancockiem. Od 2000 r. stoi na czele kwartetu uznawanego, obok tria Keitha Jarretta, za najlepszą grupę akustyczną współczesnego jazzu. Jest laureatem dziewięciu nagród Grammy.
Po 43 latach Wayne Shorter powrócił do wytwórni Blue Note Records. Pierwszy z dziesięciu albumów dla tej prestiżowej, zasłużonej dla historii jazzu firmy "Night Dreamer" nagrał w 1964 r. Był już wówczas członkiem kwintetu Milesa Davisa, co nie przeszkadzało mu w realizacji autorskich projektów. "Night Dreamer" był już czwartym albumem Shortera w roli lidera, a nagrany został w gwiazdorskiej obsadzie.
Saksofonista cieszył się wówczas sławą zdolnego kompozytora i utalentowanego saksofonisty. Co godne podkreślenia, na swoich płytach eksperymentował odważniej niż u boku Milesa. Znaczące w historii jazzu są albumy "JuJu" i "Speak No Evil". Skomplikowana struktura saksofonowych improwizacji stała się charakterystyczną cechą jego stylu. Shorter był wziętym sidemanem, ulubionym saksofonistą Joni Mitchell, po jego kompozycje sięgali wszyscy ambitni jazzmani. W 1977 r. zagrał genialną solówkę w tytułowym temacie albumu "Aja" zespołu Steely Dan.
W grupie Weather Report pozostawał w cieniu Joe Zawinula, który forsował własne kompozycje i miał większy wpływ na brzmienie zespołu. Ale to również dzięki jego solówkom muzyka WR oparła się próbie czasu. Po 1985 r. jego solowa kariera nie rozwijała się tak, jak by oczekiwali tego miłośnicy jazzu. Grał z Carlosem Santaną, nagrał muzykę do filmu "Ścigany" z Harrisonem Fordem.
Po śmierci Davisa razem z innymi gwiazdami jazzu wystąpił w koncercie ku jego pamięci, z którego ukazał się album. Dopiero wydany w 1995 r. przez wytwórnię Verve album "High Life", nagrodzony Grammy, odmienił jego karierę na lepsze. Uhonorowano także jego duet z Herbie Hancockiem "1+1". W 2000 r. utworzył działający do dziś zespół.
- Ten kwartet mówi o konieczności odzyskiwania spokoju i cierpliwości, o jednej rzeczy, która trwa w Ameryce zbyt długo: nastawieniu na natychmiastowe spełnienie - powiedział kiedyś saksofonista.
Tworzą go znakomici improwizatorzy: pianista Danilo Perez, basista John Patitucci i perkusista Brian Blade. Na co dzień są liderami własnych zespołów, ale tylko występując z tak charyzmatycznym artystą jak Wayne Shorter przekraczają wszelkie ograniczenia i wspinają się na szczyty jazzu.
Jest to muzyka wymagająca od słuchaczy skupienia i puszczenia wodzy wyobraźni. Kombinacja dźwięków i harmonii zagranych tu i teraz staje się jedyna we Wszechświecie. Nie mamy wątpliwości, że słuchamy najlepszego jazzu, jaki powstaje na tej planecie. Kwartet Shortera tworzy rodzaj misterium improwizacji. Niewiele zespołów potrafi pokonywać każdego wieczoru granice, które już dzień wcześniej przesunęli w niezbadane wcześniej rejony.
- Muzyka jest kroplą w oceanie życia. Ocean to życie wokół mnie. Ja, moja muzyka to maleńka jego część. Każde życie, nie tylko ludzkie, jest częścią tego oceanu. Ale człowiek ma w nim szczególną rolę. Myśli i ma wyobraźnię, jest odpowiedzialny nie tylko za siebie, ale i za innych. W tym tkwi istota postępu. Ci, którzy myślą tylko o sobie, są ignorantami - powiedział mi kiedyś w rozmowie.
Co ważne, Wayne Shorter realizuje swoją filozofię, wynikającą z buddyzmu. Jest trochę mistykiem, wieży w UFO, dlatego jeden z utworów zatytułował "(The Notes) Unidentified Flying Objects". To grupowa improwizacja, która przenosi nas w kosmos. Cały album "Without A Net" jest nieziemski. Muzycy grają niezwykle odważnie i na dodatek "bez zabezpieczającej siatki", jak głosi tytuł płyty. Ale zawsze lądują bezpiecznie, razem z wiernymi (wierzącymi im) słuchaczami.
Grzegorz Dusza
BLUE NOTE /EMI