W sferze sprzętu audiofilskiego mamy najwyższą kategorię high-end, a czy ma to jakiś odpowiednik w sferze nośników dźwięku? A i owszem. Bo jeśli chodzi o źródła, to płyty winylowe mogą być standardowe i audiofilskie; kiedyś były też superwytłoczone kwadrofoniczne.
Obecnie strumieniowanie ma też kilka kategorii jakości, a kompakty bywają w wersjach CD, SACD i pozłacanych z Mobile Fidelity. Jeśli zaś chodzi o świat melomanów, to rozpiętość nakładów danego wydawnictwa bywa ogromna, co przekłada się na ceny nowości oraz rynku wtórnego.
Często tak zwane pierwsze tłoczenia osiągają monstrualne notowania. Nierzadko kolejne różnią się techniczną jakością. Rarytasami pozostają wydawnictwa wielopłytowe i właśnie z takim melomańskim "high-endem" mamy do czynienia w tym wypadku.
Opisywany tu dziesięciopłytowy boks nagrań analogowych został oryginalnie wydany w 1978 r. jako setna (!) pozycja katalogowa wydawnictwa ECM. Jego wersja kompaktowa w postaci sześciu krążków ukazała się w 1989 r.
Nagrania te powstały podczas tournee Keitha Jarretta po Japonii w listopadzie 1976 r. Geniusz fortepianu występował tam solo w słynnych audytoriach koncertowych wielkich miast.
Na płytach i kompaktach opublikowano pięć z ośmiu koncertów trasy. Firma ECM postanowiła wznowić analogowy boks, który ukazał się teraz w nakładzie tylko 2000 ponumerowanych egzemplarzy.
Zadbano o odwzorowanie pierwotnej edycji z 1978 r., z opakowaniem ręcznie wyprodukowanym na specjalnie dedykowanym papierze. Tłoczenia płyt dokonano z oryginalnych materiałów analogowych. Cena jest więc adekwatna do unikalności tego ekstremalnego wydawnictwa.
Jak wiadomo, Keith Jarrett ma obecnie niesprawną lewą rękę i nie zanosi na powstanie jego nowych nagrań czy występów. Musimy więc zadowolić się przypomnieniami z jego wyjątkowo bogatego dorobku, którego fragmenty będą najprawdopodobniej ukazywać się jeszcze w przyszłości.
Niniejszy boks nie należał ani w wersji analogowej ani cyfrowej do tytułów popularnych w dyskografii tego wyjątkowego pianisty i ten stosunkowo niewielki nakład chyba tego nie zmieni.
Dociekliwi nie-audiofile mogą oczywiście ściągnąć z sieci ekwiwalentne pliki MP3, ale pełnych doznań audiofi lskich czy melomańskich może jedynie doznać posiadacz boksu.
Brzmienie fortepianu, jak na nagrania powstałe na koncertach, jest doskonałe. Jeśli wziąć jako punkt odniesienia najpopularniejszy zarejestrowany koncert solo Jarretta w Köln w 1975 r., to niniejsza seria japońskich występów ponad rok później jawi się jako punkt zwrotny w sensie estetycznym.
O ile kolońskie wypowiedzi pianisty były nasycone bluesem, jazzem, new age i dynamicznymi elementami ludowymi, o tyle pokaźne części japońskich prezentacji zbliżały się wyraźnie do minimalistycznej muzyki klasycznej czy współczesnej, wkraczając momentami w obszary abstrakcji, arytmiczności i atonalności.
Nie oznacza to jednak, że koncerty w Kraju Wiśni były wolne od ulubionych przez słuchaczy barwnych bloków ostinato, form tanecznych, pełnych temperamentu i wyrazistości. Był to nadal ten unikalny styl Keitha Jarretta, który jednak ewoluował w nowych kierunkach. Każdy z koncertów japońskich miał odmienny przebieg dramaturgii i wypełniały go utwory o wyraźnie autonomicznej strukturze melodycznej.
Artysta nadal tworzył dwa półgodzinne bloki z przeplatających się motywów, powstałych w trakcie trwania występu, bo chyba nawet nie byłby w stanie skomponować nowego repertuaru, gdy koncerty na trasie odbywały się co jeden, dwa dni.
Taką unikalną cechę tworzenia posiadają jedynie nieliczni geniusze jazzu, do których Jarrett bezwzględnie należy. Choć wydanie naraz dziesięciu płyt przeczy regułom marketingu, to właśnie taka forma prezentacji stanowi niezbity dowód unikalnej kreatywności Jarretta.
Ten kwiecisty ton prawej dłoni, ten mocny fundament dłoni lewej są unikalne; cały wachlarz technicznych umiejętności charakterystycznych dla klasycznych pianistów jest jak dotąd nie do przebicia. Odsłuch ponad sześciu godzin nietuzinkowej muzyki fortepianowej może wypełnić kilka romantycznych wieczorów melomana.
Cezary Gumiński
ECM/UNIVERSAL