Już się wydawało, że niemal osiemdziesięcioletni angielski saksofonista wybrał zasłużoną emeryturę, tymczasem po 5-letniej przerwie nagraniowej zabrał ważny głos w jazzowej materii. Surman udzielający się na saksofonach barytonowym i sopranowym oraz klarnecie basowym ma na koncie 40 albumów autorskich i dwa razy tyle najrozmaitszych kooperacji z muzykami nie tylko europejskimi, ale też z czołówki amerykańskiej. Najważniejszym dokonaniem na tej liście jest arcydzieło "Extrapolation" (1969 r.) uznawane przez krytyków za europejski album wszech czasów, wprawdzie firmowany przez Johna McLaughlina, ale z kapitalnym wkładem Surmana.
Paleta dokonań Johna Surmana jest niezwykle bogata. Tworzył solo, w duetach aż po duże składy orkiestrowe. Niezwykle charakterystyczne brzmienie saksofonów i klarnetu wzbogacał wypracowanym przez siebie niekonwencjonalnym użyciem syntezatorów i samplerów.
Choć w stylu jego wypowiedzi można doszukać się lekkiego wpływu wielkich muzyków zza Oceanu, to – podobnie jak Jan Garbarek – John Surman posiada absolutnie indywidualny ton instrumentów i sposób formułowania fraz.
Imponujące jest też spektrum wątków muzycznych, które potrafi finezyjnie zintegrować w homogenną całość. W swej twórczości ze smakiem łączy jazz nowoczesny, elementy muzyki sakralnej i klasycznej, folklor (i to nie tylko angielski), jazz-rock czy misterną balladę.
Najnowszy album mistrza powstał we współpracy z wyraźnie młodszymi kolegami: amerykańskim wibrafonistą Robem Waringiem, norweskim perkusistą Thomasem Strønenem oraz bardzo młodym angielskim gitarzystą Robertem Luftem, co absolutnie nie przeszkodziło we wspaniałej integracji poczynań kwartetu.
Cały materiał na płytę napisał John Surman, który zwierza się, że chciał stworzyć jedynie zarys materiału, będący potem kolektywnie intepretowany przez wszystkich muzyków. Jednakże, jak przyszło co do czego, podczas popisów solowych wibrafonisty czy gitarzysty lider nie mógł się powstrzymać od licznych saksofonowych dopowiedzeń w tle. Nie wpłynęło to absolutnie na efekt finalny sesji nagraniowej, którą należy uznać za wyjątkowo udaną.
Forma niniejszego albumu może wywoływać w naszej wyobraźni szereg skojarzeń niezwykle plastycznie zasugerowanych obrazami muzycznymi. W klimat wprowadza nas otwierający temat "Pebble Dance", gdy odnosimy wrażenie, że wraz z kamykiem wędrujemy po górskich krainach Europy, a towarzyszy nam tamtejszy folklor. Wraz z prezentacją tematu tytułowego płyty przenosimy się w bajkową krainę fiordów.
Pewnym dopowiedzeniem wrażeń jest utwór "Precipice", w którym nasycamy się pięknym widokiem stojąc nad przepaścią, a odgłos bębnów, fantastycznie imitujących spadek kamienia w otchłań, oddaje niezbicie grozę takiego miejsca. Znalazły się również na płycie dwie kompozycje związane z tańcem ("Gaviola" i "Onich Ceilidh"), a dla kontrastu – dramatyczny obraz polowania jastrzębia na wrzosowisku ("Hawksmoor").
Cezary Gumiński
ECM/UNIVERSAL