Deathstars to zespół, który należy do puli kapel "na kogo wypadnie, na tego bęc". Przeglądając czeluści MySpace'a, można poznać wiele podobnych do siebie wykonawców, ale tylko jeden, raz na jakiś czas, wybija się, trafia w ręce poważnej wytwórni, producenta oraz reszty ekipy marketingowej. Efektu ponadczasowego trudno jest w takiej sytuacji wymagać. Takie kapele często nagrywają albumy mieszczące się gdzieś pomiędzy poziomem słaby a przeciętny, czasem lekko zwyżkując. Szwedzka grupa nieśmiało zalicza się do tej drugiej kategorii.
Członkowie Deathstars to jednak nie amatorzy. Wcześniej grali w rewelacyjnym, black metalowym Dissection i mniej rewelacyjnym, ale również ciekawym Ophthalamia. Poza tym grupa jest efektem metamorfozy Swordmastera, który wcześniej nagrywał albumy death metalowe. Po przeobrażeniu mamy do czynienia z industrial metalem dla początkujących. Jest więc lżej, zimniej, bardziej elektronicznie i mechanicznie. Nie są to cechy negatywne, wręcz przeciwnie, nadają grupie pewnego charakteru. Niestety nie jest to charakter odkrywczy, bardziej mieszanka patentów muzyczno-wizerunkowych różnych grup: Sisters Of Mercy, Cradle Of Filth, Type O Negative czy HIMa. Wychodzi z tego twór, który jest absolutnie nieoryginalny, ale dobrze się go słucha. Najlepiej jest gdy melodia szybko wpada w ucho. Aspekt rozrywkowy wydaje się być najważniejszy nie tylko na płycie "Night Electric Night", ale i w całej dyskografii Deathstars. Gorzej, gdy Whiplasher i jego koledzy starają się nagrać coś mądrzejszego, ponad ich siły. Takie podejście jest kompletnie zbędne.
Deathstars najlepiej odnajduje się w harmonijnie brzmiących aranżacjach z nałożoną warstwą dźwięków klawiszowych w symfonicznym duchu. Riffy o średniej ciężkości są proste, solówek nie ma tu praktycznie w ogóle. Całość prowadzą niskie wokalizy lidera zespołu. Do maniery głosu pasującej do utworów sludge metalowych zaskakująco pasują szybsze melodie. Mieszanka dziwna, ale dająca najlepsze rezultaty.
Cóż, źródeł brzmienia Deathstars nie ma powodu szukać daleko. Część "Night Electric Night" została nagrana w Nowym Jorku, część w Sztokholmie i tak właśnie doprowadzono do fuzji melodyjnego i bardziej alternatywnego brzmienia, co sprawiło, że materiał jest specyficzny, ale niekoniecznie działa odpowiednio na każdym polu. "Night Electric Night" ma w sobie "to coś", na co wpływ miał niewątpliwie producent, grający na gitarze w zespole Emil Nödtveidt, jednak to za mało by móc wróżyć Szwedom przejście w przyszłości do pierwszej ligi tego typu grania.
M. Kubicki
Nuclear Blast