Jestem przedstawicielem pokolenia, które nie pamięta świetności Illusion. Co więcej, moja generacja słuchaczy metalu czy ciężkiego grania w ogóle, szybko znalazła sobie innych idoli - głównie zza Oceanu. Czy to dobrze? Nie wiem.
Jestem za to przekonany, że w pewnym sensie coś mnie ominęło, a do czego teraz - w zalewie płyt i mimo wszystko - ciekawszej muzyki - do nagrań zespołu Tomka Lipnickiego nie wracam. Przyznam jednak, że Illusion nie jest dla mnie zespołem kompletnie obcym, wręcz przeciwnie. W związku z ciągłą fascynacją Lipą & co. przez moich znajomych, prędzej czy później do kolekcji moich płyt musiała dołączyć choćby ostatnia "6".
Przyczyny rozejścia się muzyków nie są dla mnie specjalnie istotne. Reunion, nieważne czy podyktowany pieniędzmi, czy po prostu chęcią wyrażenia się po raz kolejny pod tym szyldem, zelektryzował dziesiątki tysięcy słuchaczy w Polsce. Wyprzedane koncerty, DVD i występy na największych polskich imprezach rockowych utwierdziły (mnie) w przekonaniu, że Polska jest głodna Illusion. A młodzież?
Niekoniecznie, ale spróbować warto. Dlatego właśnie "Opowieści" mogą stać się ciekawym kąskiem dla tych, którzy wcześniej Illusion nie znali, a dla reszty najbardziej zagorzałych fanów i niedzielnych piewców "Noża" mają szansę być materiałem, który spokojnie można postawić zaraz po wspomnianej "6".
Przerwa, jaka dzieli oba te krążki, jest ogromna i nie sposób nie mieć obaw co do zawartości tego albumu. Uspokajam jednak - Illusion robi swoje. Panowie nie oglądają się na bieżące trendy (za wyjątkiem jednego, ale o tym na końcu). Ba! Właściwie to (świadomie?) zatrzymali się w czasie. Serwują dźwięki nieprzesadnie skomplikowane, oparte na mocnym rytmie, niskim stroju gitar i mocno uwypuklonym basie, który gra tutaj pierwsze skrzypce.
Dawno nie słyszałem polskiego albumu, który tak bardzo eksponuje ten instrument. Ostatnie krążki Behemoth czy Blindead to oczywiście inna liga i inne gatunki, ale nawet w tych dwóch przypadkach, gdzie przecież dzieje się niemało, bas nie "buczy" tak miło jak tutaj. Nieistotne, czy to zasługa samych muzyków, czy realizatora i producenta albumu - grunt, że to, co dzieje się tutaj w niskich rejestrach na dobrym sprzęcie, po prostu miażdży szczenę.
Czysto muzycznie "Opowieści" są dość spójnym, ocierającym się o bluesa kawałkiem dobrego, gitarowego grania. Niewymęczonego, miejscami leniwego, niepokojącego, ale - wbrew temu co można by sądzić - szczerego i stworzonego z pasji.
Czy Illusion na "Opowieściach" dorobiło się kolejnego hitu? Nie. Dziewięć premierowych utworów łyka się w całości. Od początku do końca słuchacz słyszy, ale i czuje, że jest to równy materiał, który mimo że tekstowo opowiada zupełnie różne historie, pod względem samej muzyki jest nierozerwalną niemal pięćdziesięciominutową nostalgiczną wędrówką po latach 90. Innymi słowy, jest dobrze, a to, o czym opowiada Lipa, pozostawiam do własnej interpretacji.
Co z minusami? Są dwa, a właściwie jeden konkretny. Drugi to pytanie. Pierwszy, to czy aby na pewno mastering musiał być robiony w Stanach, bo nawet go nie słychać (nie na moim sprzęcie), Druga sprawa, to czy "moda" na saksofon musiała dotknąć również Illusion?
Grzegorz "Chain" Pindor