Węgrzy swój metalcore też mają i choć Bridge to Solace odeszło już w niepamięć, a Insane nie cieszy się wielką popularnością na zachodzie, nowy materiał The Sharon Tate jest w stanie tą sytuację zmienić.
Choćby z racji na to, że muzycznie zespół pod wodzą Roberta Borbasa (grafika: Grind Esign) kasuje oba powyższe jakością nagrania, pomysłami (mocno wykraczającymi poza typowy metalcore) czy wreszcie, nieszablonową strukturą utworów. Chcesz dubstepowych woobli? To je masz. Chcesz wysokich rejestrów wokali? Growli? Fry screamu? Masz. Melodii i harmonii rodem z płyt amerykańskich artystów? Go for it tiger.
Blast? Breakdowny? Solówki? Niekoniecznie. Za to mamy potężną dawkę groove i niepokojącego klimatu (intro z horroru niższej klasy zobowiązuje). W odniesieniu do poprzedniej epki Węgrów wyraźnie słychać potężny progres, co tyczy się również samego Roberta, który urozmaica swoje partie sporą ilością przejść i umiarkowanie agresywnego łojenia rzadko dokładając do pieca na przykład blastami ("Dead Man`s Blood").
Jeśli znudziła się Wam nasza scena, a Rosjanie grają dla Was zbyt brutalnie, Niemcy zbyt topornie, a Brytyjczycy zbyt emocjonalnie - The Sharon Tate jest dla Was.
Grzegorz "Chain" Pindor