Niegdyś Kraków był polską stolicą metalu. Co rusz wypluwał na świat nowe zespoły - death metalowe, hardcore czy punk. Po prostu w grodzie kraka działo się zarówno pod względem twórczym, jak i koncertowym więcej niż w innych częściach Polski. Wtedy powołano do życia m.in. Thy Disease, formację, która choć nigdy do pierwszej ligi nie należała, nigdy też nie zbłaźniła się złym albumem. A z całą pewnością, kiepskim koncertem.
Panowie zarzekają się, że grają industrialny metal. Prawdę mówiąc, zwał jak zwał, na koncertach wychodzą na jaw wszystkie tłamszone przez lata doświadczenia w death metalowych kapelach. Poza tym, nie oszukujmy się, niezależnie od składu zasilającego ten band oraz od zmieniających się trendów Thy Disease to wciąż ekstremalny metal tyle że ubrany w elektronikę (fragmentarycznie przypominającą Blood Stained Child niż jakikolwiek industrial), która choć obecna, a czasem wysuwająca się na pierwszy plan, tylko przesłania bezlitośnie precyzyjne i napędzane naprzemiennie podwójną stopą i blastem danie główne.
Koledzy z innych redakcji doszukują się w nowej pozycji Thy Disease nawet wpływów djentu czy prog metalu. Ja nie podzielam ich opinii. "Costumes of Technocracy" to zbyt intensywne granie, aby wplatać tu ambietnowe przestrzenie i polirytmię, której nijak sobie w krakowskiej formacji nie wyobrażam. Bynajmniej nie ze względu na braki w umiejętnościach poszczególnych muzyków, bo rzemieślnicy to co najmniej zacni, lecz z racji tego, co powinno robić największe wrażenie - wściekłości wylewającej się z głośników i pokazania słuchaczowi, że Thy Disease nie bawi się w lukrowanie muzyki.
Nie wątpię, że gdyby panowie dali sobie więcej czasu, pewnie pograliby djencior na death metalowych podwalinach (Vildhjarta, anyone?), ale nie o to krakusom chodzi. Sekstet ma przede wszystkim chłostać słuchacza selektywnym, mało dynamicznym, ale odpowiadającym charakterowi muzyki brzmieniem i zaskakiwać technicznymi popisami.
Największy atut? Tradycyjnie, jak to w polskiej szkole metalu - perkusista. Największa wada? Mało innowacyjne podejście do death metalu (z nielicznymi wyjątkami jak choćby "Psycho Parasites") i jednostajna barwa growli Siriusa. Czy wpływa to na ogólny odbiór "Costume of Technocracy"? W żadnym wypadku, aczkolwiek nie zachęca do kompulsywnego bratania się z Thy Disease za dnia i nocy.
Grzegorz "Chain" Pindor