Marka Elipson istnieje już od 1951 roku (firma założycielska jest jeszcze starsza), a największą sławę w latach 60. i 70. przyniosły jej zespoły głośnikowe w kształcie kul. Elipson od 2008 r. jest w nowych rękach, obecny właściciel postanowił wyraźnie zmienić profil, odnaleźć się w nowej sytuacji i aktualnych trendach.
Obecnie Elipson produkuje więc głośniki bezprzewodowe, nawiązujące jednak do motywu kul, a niedawno dołączyły do nich gramofony. Do wyboru są trzy bazowe modele - Alpha 50, Alpha 100 oraz Omega 100 - przy czym dwa ostatnie występują aż w trzech wersjach: podstawowej i dwóch rozszerzonych, z wbudowanym przedwzmacniaczem gramofonowym i modułem Bluetooth.
W zakresie od 2000 zł do 2600 zł mieszczą się wszystkie trzy wersje najlepszego modelu Elipson Omega 100. Do testu dotarła wersja podstawowa, po dopłaceniu 300 zł można już mieć przedwzmacniacz gramofonowy, a kolejnych 300 zł - również moduł Bluetooth.
Opakowanie jest bardzo duże, choć niezbyt ciężkie (Omega 100 waży ok. 6 kg). Tajemnica pokaźnego opakowania wiąże się ze sposobem zabezpieczenia gramofonu przygotowanego do niemal natychmiastowego użytku.
Prawie wszystko jest na swoim miejscu - talerz, wkładka, a nawet przeciwwaga! Trzeba tylko założyć pasek napędowy.
Gramofon Elipson Omega 100 jest dostępny w trzech wariantach kolorystycznych (lakierowanie górnego blatu): białym, czarnym oraz czerwonym. Omega ma dość grube chassis, którego dolna część zbiega do środka i ma czarny, matowy kolor.
Eksponowana jest przez to górna plinta polakierowana na wysoki połysk. Dwie przedręcznie nie nóżki są właściwie gumowymi absorberami, a tylne to mniejsze "kołeczki" z regulacją wysokości.
Czytaj również: Jakie rodzaje napędów występują w gramofonach?
Panel przyłączeniowy umieszczono w lekkim zagłębieniu, pod plintą, wyjścia RCA umożliwiają stosowanie dowolnych interkonektów, jest też trzpień masy. Elipson zastosował konstrukcję bez elementów pośrednich, płaski pasek napędowy poprowadzono na zewnątrz dużego, głównego talerza.
Elipson Omega 100 - talerz
Do górnej plinty zainstalowano większość elementów, talerz został wykonany ze stalowej wytłoczki i przykręcony śrubami na stałe do łożyska. Płaski pasek napędowy oplata bezpośrednio zewnętrzną krawędź talerza; z tej okazji dodano instrukcję dotyczącą tego, jak zainstalować pasek, by go nie rozciągnąć i nie zagiąć.
Talerz (o średnicy mniejszej niż płyta - 27,5 cm) jest dość szczupły i ma zaokrągloną górną krawędź, przez co pojawia się tendencja do ześlizgiwania się paska - ale jedynie w trakcie jego montażu. Matę przygotowano z miękkiego, cienkiego filcu.
Regulacja prędkości jest elektroniczna i zespolona z głównym wyłącznikiem (umieszczony na górze srebrny hebelek), ciekawa jest sama praca układu; silnik startuje z wyraźnym opóźnieniem (1-2 s), a wiąże się to z zaawansowanym obwodem elektronicznym kontrolującym napięcie i obroty - napięcie podaje wewnętrzny generator, co ma zapewnić stabilność pracy.
Czytaj również: Jakie wyróżniamy kształty ramion gramofonowych?
Elektroniczny układ wyboru prędkości uprościł konstrukcję napędu, silnik ma tylko jedno koło pasowe.
Elipson Omega 100 - ramię
Ramię gramofonu Elipson Omga 100 wykonano z prostej rurki, na której umieszczono napis "Carbon Tonearm" - Elipson podąża za panującą modą. Główka jest już wykonana z tworzywa i na stałe zespolona z główną rurką.
Mocowanie ramienia mogłoby być sztywniejsze, w konstrukcji brakuje też mechanizmu opuszczania igły, trzeba to robić przedręcznie (i bardzo uważnie) trzymając tylko za niewielką rączkę (połączoną z główką).
Nietypowe rozwiązanie znalazło się również w zakresie regulacji antiskatingu, do czego ma służyć małe pokrętło na szczycie zewnętrznej tulejki zawieszenia. Problem w tym, że pokrętło w testowanym egzemplarzu nie chciało nawet drgnąć, brakuje na nim również skali.
Pozostaje zaufać precyzji fabrycznego montażu; wszystko powinno być przecież skalibrowane (tak obiecuje producent) i jestem skłonny dać temu wiarę widząc, jak poradzono sobie z przeciwwagą.
Mechanizm działa na typowej zasadzie wkręcenia krążka, nie ma tutaj żadnej skali (w instrukcji przygotowano tylko szablony z zaznaczoną, rekomendowaną dla fabrycznej wkładki odległością od oporowej tulejki).
Sprawdziłem więc za pomocą elektronicznej wagi - ustawienie było idealne (zgadzało się ze specyfikacją wkładki), gramofonowi nie zaszkodził długi transport z fabryki.
Elipson Omega 100 - wkładka
Wkładka to popularny Ortofon OM10 z charakterystyczną, szczupłą obudową - MM z dość wysokim napięciem wyjściowym (4 mV). Cała dokumentacja, przygotowana w formie czarno-białej książeczki o formacie zeszytu jest bardzo staranna, jest w niej nawet instrukcja pakowania gramofonu (z powrotem do kartonu).
Obawiam się tylko o trwałość delikatnych przegubów mechanizmów mocujących górną pokrywę, która jest dość ciężka.
Odsłuch
Elipson Omega 100 dostarcza masywne, a jednocześnie dość jasne, nieco szeleszczące brzmienie. Od początku uwagę zwraca bardzo mocny, obszerny bas.
Nisko rozciągnięty, soczysty, plastyczny, nie jest tak dynamiczny jak z Regi, ale może się podobać, jest wymodelowany "pod ucho", a nie obiektywnie najdokładniejszy. Stopa perkusji i gitara basowa prezentują się jednak bardzo wiarygodnie; robią to, co do nich należy - dają zarówno rytm, jak i podstawę.
Podłączając Omegę 100 do wzmacniacza i kolumn o zrównoważonej charakterystyce, możemy spodziewać się wyraźnego, ale i przyjemnego wyeksponowania, więc gramofon jest też doskonałym uzupełnieniem systemów, którym basu zwyczajnie trochę brakuje.
Mało kto komponuje system wyłącznie pod kątem pracy gramofonu, jednak Elipson Omega 100 potrafi odnaleźć się, a raczej pochwalić basowymi możliwościami, praktycznie w każdej sytuacji.
W każdym systemie będzie więc opcją tego źródła, które daje basu więcej niż pozostałe. Wielu tego właśnie się po analogu spodziewa. Inna sprawa, że nie wszyscy oczekują tak mocnej i nie zawsze gładkiej góry pasma. W sumie dzięki niej całe brzmienie nie jest zdecydowanie przesunięte ku niskim rejestrom, ale ogólnie zrównoważone, chociaż obniżenia na średnicy trudno nie zauważyć.
Wysokie tony są bezpretensjonalne, komunikatywne, niewyrafinowane, w barwie trochę jednostajne, jakby utwardzone, ale się nie zlewają. Poszczególne dźwięki są dobrze separowane.
Tak jasno i zdecydowanie brzmiące wysokie tony stoją, a raczej działają w opozycji do wyobrażeń i stereotypów o cieple i miękkości (inaczej niż niskie tony), mogą się wręcz kojarzyć z dźwiękiem cyfrowym, ale tylko na podstawie lektury tej recenzji - podczas słuchania całości nie mamy jednak wątpliwości, że jest odtwarzana płyta winylowa, tyle że w nieco innym wydaniu.
Wokale są przesunięte ku górze, żeńskie z delikatnych robią się czasami agresywne, ale jest w tym spójność, nawet gdy nie ma wyrównania i tonalnej neutralności.
Elipson Omega 100 pokazuje, że analog jest formatem bardzo pojemnym, jeśli chodzi o brzmieniowe sygnatury, i mając wybór, trzeba dopasować konkretne urządzenie do konkretnych potrzeb i gustów.