Skąd wzięło się Cello?
Sześć lat temu pojawił się na horyzoncie Magellan. Przypłynął z daleka - wcześniej firma nie miała w swojej ofercie niczego w tym stylu, ani pod względem wielkości, ani ceny. Flagowiec za około 150 tysięcy złotych pokazał nowe ambicje firmy, która nie chciała już pozostawać w cieniu nawet największych tuzów głośnikowego rynku.
Klasa i cena najdroższej konstrukcji w dużym stopniu określa wizerunek każdej firmy, stąd ma również wpływ na decyzje klientów zainteresowanych znacznie tańszymi propozycjami. Magellan udał się więc w podróż dookoła świata, w towarzystwie oficera prasowego.
Pierwsza para, która dotarła do Polski, była prezentowana dziennikarzom przez emisariusza firmy w ramach szeroko zakrojonej i starannie przygotowanej akcji uświadamiającej o nowych możliwościach Triangle.
W ramach dalekosiężnej strategii Magellan nie mógł być tylko pojedynczym wyskokiem w sferę ekstremalnego hi-endu. Firma przedstawiła wówczas ponadto kilka nowych lub odnowionych serii, systematyzując całą ofertę i nadając jej hierarchię podobną do stosowanej w katalogach najmocniejszych konkurentów.
Jednak dość szybko Magellan odpłynął..., aby pojawić się w drugiej wersji - Magellan Grand Concert SW2. Niedługo potem przedstawiono też nieco mniejszą konstrukcję Concerto, a następnie modele Quatuor, Cello i podstawkowe Duetto. W ten sposób powstała cała seria Magellan, w której Triangle Magellan Cello jest najmniejszym modelem wolnostojącym.
Konstelacja Magellan, rozpostarta wysoko i szeroko, przypomina więc referencyjne serie B&W (800) i Focala (Utopia), z którymi Triangle najwyraźniej chce się zmierzyć, a nie znacznie skromniejszą - na tym tle - serię Platinum MA.
Triangle Magellan Cello - układ głośnikowy
Już najmniejsze wolnostojące Triangle Magellan Cello okazują się w pełni rozwiniętym układem trójdrożnym z dwoma wooferami; jak więc wygląda ewolucja konstrukcji w kolejnych modelach? Quatuor jest jeszcze wyższy, ponieważ ma trzeci głośnik niskotonowy; ma także drugi głośnik wysokotonowy, zainstalowany z tyłu.
Tu potrzebny jest dodatkowy komentarz: Triangle przyłącza się do nielicznej grupy producentów stosujących podobne rozwiązania, ale na ograniczoną skalę - dopiero w trzech najdroższych modelach (nasz Triangle Magellan Cello jeszcze do tej grupy nie należy) i nie nadaje temu rangi prawdziwego promieniowania bipolarnego.
Do tyłu emitowana jest umiarkowana energia, jednak w modelach Magellan Concerto i Grand Concert jest tam już zdublowana cała sekcja średnio-wysokotonowa.
Czytaj również: Jakie kopułki wysokotonowe są lepsze - metalowe czy tekstylne?
W porównaniu do Quatuorów, Concerto mają większe (też trzy) głośniki niskotonowe (20-cm zamiast 18-cm), i w związku z tym jeszcze większą obudowę. Wskutek takiej baterii głośników, sam przetwornik wysokotonowy ląduje w Concerto na wysokości prawie półtora metra - znacznie wyżej niż typowa oś odsłuchu.
W takiej sytuacji wielu konstruktorów odwróciłoby sekcję średniowysokotonową (umieszczając wysokotonowy poniżej średniotonowego), jednak z jakichś względów Triangle tego nie robi (może chodziło o konsekwencję, bowiem w topowych Grand Concert, gdzie są już w użyciu cztery 20-cm głośniki niskotonowe, dzięki ich podzieleniu między dwa jednakowe moduły, znajdujące się poniżej i powyżej modułu sekcji średniowysokotonowej, tweeter znowu znajduje się trochę niżej).
Tylko Grand Concert ma budowę modułową, układem głośników bardzo przypomina flagowca Dynaudio - Evidence (tam mamy pełną symetrię dzięki parze średniotonowych w układzie d'Appolito, ale bez żadnych głośników z tyłu).
Triangle rozbudowuje swoje układy głównie wzwyż, przechodzi tylko z głośników niskotonowych 18-cm na 20-cm i to tylko w dwóch największych Magellanach, dzięki czemu nawet największe konstrukcje nie stają się zwaliste, lecz zachowują tak pożądaną dzisiaj szczupłość.
To również przypomina styl Dynaudio a jest odmienne od kształtów najlepszych kolumn Bowers & Wilkins i Focala, gdzie pojawiają się głośniki nawet 15-calowe. Kto ma wątpliwości, czy 20-cm niskotonowe, nawet w dużej liczbie, potrafią z "pałerem" przetwarzać najniższe częstotliwości, będzie mógł niedługo dokupić subwoofer z serii Magellan, wyposażony w głośniki 15-calowe.
To chyba najlepszy sposób na postawienie kropki nad "i" w sprawie basu, chociaż to, co zademonstrowały w teście Triangle Magellan Cello, pokazuje, że i para "osiemnastek" swoje potrafi.
Głośniki niskotonowe są w Concerto i Grand Concert nieco większe niż w Triangle Magellan Cello, ale o analogicznej konstrukcji; głośniki średniotonowe i wysokotonowe to już te same typy.
Monitor Audio ma swoje zasługi i technologie, wynikające głównie z pionierskich działań na polu membran aluminiowych (z których dopiero później "wyrosły" membrany C-CAM), ale firma Triangle ma chyba jeszcze więcej charakteru. Po części wynika on z jej pochodzenia - producenci francuscy są największymi indywidualistami, co odzwierciedla się zarówno w technice, jak i w brzmieniu.
Czytaj również: Czy kolumny trzeba ustawiać na kolcach?
Współczesne Triangle trochę się uspokoiły, być może dlatego, że wkroczyły na arenę międzynarodową, lecz nadal zachowały zachowały dostatecznie dużo własnych rysów, dzięki czemu są łatwo rozpoznawalne. Jest też w nich konieczna do osiągnięcia tego celu konsekwencja, od najtańszej do najdroższej serii spotykamy "stałe fragmenty gry", oczywiście bardziej wyrafinowane w droższych konstrukcjach.
Nisko, średnio i wysoko
Najważniejszy jest głośnik wysokotonowy - w Trianglach zawsze i wszędzie tubowy. Nie jakaś kopułka a`la tuba, jak kurczak a`la flaczki, ale prawdziwe flaki wołowe, i to bardzo dobre i świetnie przyprawione - jednak to zawsze coś dla amatora. Właśnie tak, jak tubowy głośnik wysokotonowy.
W Magellanach występuje najlepsza wersja TZ2900, z magnesem o średnicy aż 10 cm (dla głośnika wysokotonowego to bardzo dużo), z tytanową membraną oraz wyraźnie nietypowym profilem samej tuby - w pierwszej części jest ona bardzo wąska, dopiero niedaleko wylotu szybko się rozszerza.
Być może jest to profil hiperboliczny, jak pokazują pomiary udało się osiągnąć wybitne - jak na tubę - rozpraszanie aż do samej granicy przetwarzania, która jest bardzo bliska 20 kHz (to też dla tuby wynik wyśmienity).
Mniej agresywny w charakterze, ale bardzo rasowy jest głośnik średniotonowy. Podobnie jak wysokotonowy, ma on znamiona pierwotnej, oryginalnej techniki, z której firma wyrosła. Membrana od razu nie zdradza materiału, z jakiego jest zrobiona, gdyż została powleczona; obserwacja od tylnej strony zdradza, że to celuloza, z zewnątrz impregnowana lateksem.
Z centrum wyłania się "pocisk", przypominający korektor fazy. Nie jest on jednak przymocowany do układu magnetycznego, to integralna, ruchoma część membrany. Górne zawieszenie ma postać małej tekstylnej fałdy.
Dzisiaj takie zawieszenia wracają do łask w głośnikach średniotonowych, ale kilkanaście lat temu, gdy Triangle stosowało je na szeroką skalę, wydawały się trochę przestarzałe... tak to w technice głośnikowej bardzo często "wraca nowe".
Dzisiaj Triangle zrezygnowało z takich zawieszeń w głośnikach nisko-średniotonowych, tym samym pozwalając im na pracę z większymi amplitudami, które nie są potrzebne głośnikowi średniotonowemu; z kolei zaletą zawieszenia "materiałowego" jest mniejsze tłumienie i stąd lepsza mikrodynamika, ponadto dzięki płaskiemu profilowi nie przeszkadza on promieniowaniu, tak jak wystający resor gumowy.
Czytaj również: Prąd i siła. Głośniki niskotonowe
Dawniej tego typu głośniki Triangle nazywał szerokopasmowymi, ale - oczywiście - stosował w układach wielodrożnych, jako średniotonowe, tyle że w specyficzny sposób - nie filtrował ich lub filtrował "minimalistycznie", pozwalając przetwarzać bardzo szerokie pasmo.
Obecnie filtrowanie i sekcji średniotonowej, i pozostałych nie jest już tak niekonwencjonalne, chociaż nie jest wcale banalne - zwrotnica jest bardzo rozbudowana i ma nietypową topologię, zwłaszcza w obrębie filtra dla głośnika wysokotonowego.
Producent deklaruje zbocza 12 dB/okt. przy pierwszej częstotliwości podziału (400 Hz) i 24 dB/okt. przy drugiej (2,8 kHz), ale liczba elementów w zwrotnicy znacznie przekracza standardową specyfikację, nawet dla tak zdefiniowanych filtrów. Mimo to zwrotnicę udało się zmieścić z tyłu terminala przyłączeniowego, a dokładnie na dwóch przymocowanych do niego płytkach.
To jednak, na szczęście, efekt nie bardzo małych wymiarów znajdujących się tam elementów, lecz zasługa ponadprzeciętnie dużej "puszki" terminala, solidnej i efektownej, wykonanej z aluminium.
Dzięki temu same zaciski, z dużymi nakrętkami, akceptujące wszystkie rodzaje zakończeń przewodów, są również rozstawione szeroko, wygodnie (ale blaszane zworki, choć ładnie wygięte, wypada zastąpić odcinkami przewodów).
Membrany głośników niskotonowych są zupełnie inne, to przykład rozwiązań nowej generacji - główna stożkowa część membrany składa się z dwóch warstw plecionki z włókna szklanego, połączonych komórkową strukturą z... celulozy - kto więc lubi membrany celulozowe (tak jak ja), a jednocześnie docenia wysoką sztywność membran sandwiczowych, ma tutaj połączenie przyjemnego z pożytecznym.
Do tego dochodzi bardzo duża, wypukła nakładka aluminiowa, która tym bardziej usztywnia całą strukturę.
Taka membrana nie jest bardzo lekka, ale w głośnikach niskotonowych minimalizacja masy drgającej wcale nie jest ważna ani nawet pożądana. Zawieszenie głośników niskotonowych jest "odwrócone", gumę bardzo solidnie przyklejono i do membrany, i do kosza.
Kosze wszystkich głośników mają wyjątkowo solidną konstrukcję - napisać że są "odlewane" to za mało; ramiona obejmują układ magnetyczny, który wcześniej został zamknięty w ekranie, a z tyłu dokręcono jeszcze elementy transmitujące na zewnątrz ciepło z układu magnetycznego do kosza, co nazwano systemem LHS2.
Trochę to wygląda jak w car-audio, łącznie z masywnymi terminalami samych głośników, ale na pewno nie zaszkodzi.
Głośnik średniotonowy ma taką samą średnicę jak głośniki niskotonowe, wszystkie trzy ustawiono bezpośrednio jeden nad drugim i wygląda to schludnie, a nawet nowocześniej niż w PL300 - małe, ale jare głośniki niskotonowe są przecież znakiem naszych czasów.
Czytaj również: Czy 50-watowym wzmacniaczem można uszkodzić 200-watowe kolumny?
W dziedzinie głośników średniotonowych wielu konstruktorów skłania ku jednostkom relatywnie dużym (oczywiście nie większym niż niskotonowe) ze względu na ich uniwersalność, wytrzymałość i stąd możliwość ustalania niskiej częstotliwości podziału z sekcją basową.
Możliwości tej nie należy jednak forsować, co dobrze pokazuje Cello - firma chwali głośnik średniotonowy za ładną charakterystykę w zakresie 70Hz - 4 kHz, ale przecież filtruje już przy 400 Hz, aby nie obciążyć go termicznie i nie spowodować kompresji.
Triangle Magellan Cello- obudowa
Przednia ścianka została całkowicie zagospodarowana. Jedyne miejsce wolne od głośników i otworu bas-refleks zajęła potężna (ale jak pięknie wykonana!) tabliczka z logo firmy.
Maskownica trzymana jest przez magnesy, które tym razem nie zostały ukryte pod powierzchnią przedniej ścianki, lecz demonstracyjnie wyeksponowane jako kolejne dekoracje, świadomie wprowadzone na oblicze Cello. Wracając na moment do designu, warto zauważyć odważne łączenie kolorów złotego i srebrnego.
Dłuższe obcowanie z całością szybko przekonuje, że nic złego w tym nie ma - pod warunkiem, że wszystkie elementy są idealnie wykonane z pierwszorzędnych materiałów - tak jak w dobrej biżuterii, tak jak w Cello.
W pierwszym wrażeniu dominuje srebro (pierścienie głośników, tuba, bas-refleks), więc złoto wydaje się intruzem, zwłaszcza w postaci masywnych nakrętek na cokole. Szybko jednak odnajdujemy kolejne złote elementy - stożek w głośniku tubowym, tuleje magnesów łapiących maskownice, talerzyk i kontrę głównego, przedniego kolca, a z tyłu tabliczkę na terminalu przyłączeniowym.
Może ta tabliczka to już przesada, zwłaszcza że powyżej jest kolejna, z numerem seryjnym (ten sam noszą obydwie kolumny danej pary).
Zewnętrzna forma i konstrukcja wewnętrzna obudowy Triangle Magellan Cello nie są tak nowatorskie jak w PL300, ale kształt Cello, choć mniej monumentalny, jest bardziej uniwersalny i nieco wygodniejszy przy ustawianiu, choćby ze względu na bas-refleks z przodu obudowy.
Obudowa sprawia wrażenie wąskiej, dzięki umiarkowanej szerokości przedniej ścianki, a jednak na skutek wygiętych boków w najszerszym miejscu ma 25 cm; nie jest jednak wcale głęboka - sam korpus ma tylko 34 cm.
Uzbrojenie w wewnętrzne wzmocnienia jest bardzo solidne, składa się z jednego pionowego i wielu poziomych wieńców. Komora głośnika średniotonowego, utworzona przez centralne, pionowe wzmocnienie i poziomą przegrodę bezpośrednio poniżej, jest komfortowo duża.
Obydwa głośniki niskotonowe współpracują w z jednym otworem o dość dużej średnicy - 7-cm. Ma on przy wylocie duże wyprofilowanie (ale tylko na jednym końcu) z bruzdami - czy mają one podobne znaczenie jak w HiVe Monitora, czy to tylko kolejne posunięcie estetyczne?
Czytaj również: Jak zależy ustawić zespoły głośnikowe względem miejsca odsłuchowego?
Firma nie chwali się tu żadnym patentem. Można chyba przyznać jej nagrodę za najbardziej bajerancki cokół na świecie. Połączono w nim doskonały efekt wizualny i teorię o korzyściach akustycznych płynących z takiej właśnie konstrukcji.
Idea polega na tym, aby całą energię wibracji skierować w jeden punkt - podobnie jak na jednym punkcie podparty jest kontrabas czy wiolonczela, dzięki czemu uzyskuje najlepsze wybrzmienie. Ale instrument uzyskuje stabilność dzięki trzymającemu go muzykowi, natomiast trudno trzymać kolumny, zwłaszcza dwie naraz...
Tę rolę pełni właśnie cokół, który jest izolowany od właściwej obudowy za pomocą polimerowej przekładki o wysokiej stratności, a od dołu zakończony czterema nóżkami z twardej gumy.
Chociaż na cokole i jego czterech nóżkach opiera się trzy-czwarte masy kolumny, to ponoć wszystkie wibracje wędrują do potężnego, regulowanego stożka-kolca, małą śrubą 'elastycznie' połączonego z talerzykiem - i słusznie, bo gdyby nie to pomysłowe rozwiązanie, to wiele par Magellanów mogłoby nie zostać sprzedanych; tutaj kolca atakującego parkiet nie da się przecież wyeliminować, ale można go przynajmniej zneutralizować.
W komplecie znajdują się jeszcze długie kolce i potężne nakrętki, którymi można zastąpić gumowe nóżki, gdy kolumna stoi na grubym dywanie i traci stabilność. Z koncepcji przekierowania wibracji do głównego stożka wynika jednak, że nie jest to wcale rekomendowane przy ustawieniu kolumn na twardym podłożu.
Odsłuch
Taki charakter brzmienia, jaki proponuje Triangle wyraźnie zyskuje, gdy poprawiamy klasę elementów, z których jest złożony. Nie jest to takie oczywiste w przypadku wszystkich innych firm i produktów, gdzie modele droższe też grają lepiej, bo polega to na wzbogaceniu brzmienia, szlifowaniu niuansów, a nie usuwaniu ewidentnych problemów.
Przechodzę do konkretu: W przypadku Triangle wciąż przewija się profil brzmieniowy, w którym dużą rolę grają niskie, a jeszcze większą - wysokie tony. Niezależnie od innych cech i zalet, co do takiego postawienia sprawy nie ma się chyba co spierać.
Wejdźmy w szczegóły: dla uzyskania dynamicznego (mówiąc w skrócie) charakteru wysokich tonów Triangle wszędzie stosuje tuby. I teraz jest punkt kluczowy - jeżeli tuba jest taka sobie, to pojawiają się problemy, na które jestem wyczulony (i nie tylko ja), chociaż równocześnie wyrazisty tubowy styl może innym te problemy z nawiązką rekompensować.
Kiedy tuba jest wysokiej klasy, a do tego umiejętnie dostrojona, pozytywy tubowego stylu pozostają, a wady zostają zminimalizowane i nawet osobnik taki jak ja, wychowany na jedwabnych kopułkach, potrafi to brzmienie nie tylko docenić, ale korzystać z niego, słuchać z przyjemnością, przechodzącą nawet w fascynację.
Czytaj również: Czy maskownica słyszalnie obniża jakość dźwięku?
Tanim tubom brakuje subtelności, powietrza, eteryczności, co wynika głównie z ograniczenia pasma (nawet w Cello charakterystyka zaczyna szybko opadać jeszcze przed 20 kHz, ale już bardzo niedaleko do tej granicy) i z zawężonego rozpraszania.
Przeciętne tuby wysokotonowe dokuczają mi w podobnym stopniu jak słabsze typy kopułek metalowych, a kiedy do tego dołożą swoje głośne granie w niższym podzakresie, brzmienie całkowicie traci wyrafinowanie.
Z Triangle Magellan Cello muzyka odżywa i nabiera rumieńców. nie jest pierwszą kolumną Triangle, w której wysokich tonów da się słuchać - karta odwróciła się już w teście Luny kilka lat temu, lecz tym razem efekt jest na pewno najlepszy.
I taki miał być, bo to przecież kolumna serii Magellan, z najlepszym tweeterem firmy. Żeby nie było niedomówień - góra pasma Cello pozostaje z tubowym wybrzmieniem, nie ma w niej łagodności, miękkości, aksamitności emitowanej z najlepszych kopułek czy wstęgowego w PL300.
Chwilami jest ostro, zawsze jest szybko i wyraziście. Rozdzielczość jest wyśmienita, ale to też specjalna jej odmiana - można powiedzieć, że nie ma tu dzielenia włosa na czworo.
Wydobywając detale, niuanse i smaczki, głośnik nie traci impetu, nie pochyla się nad nimi czule, nie głaszcze ich zbyt długo - wydaje się, jakby najcichsze elementy zostały lekko wzmocnione i wycięte z tła, aby pojawiły się bez żadnych niedomówień. Są tu też podbarwienia, ale po części dzięki nim każdy dźwięk jest konkretny, każdy drobiazg ma śmiałość.
W jakimś stopniu wynika to też z dość oczywistego wyeksponowania wysokich tonów. Wydaje mi się, że gdyby było ich odrobinę mniej - powiedzmy jeden decybel - to, niewiele tracąc z wigoru, mielibyśmy jeszcze lepszą równowagę i uniwersalność.
Piszę 'jeszcze', bo tak jak jest, jest dobrze, chociaż z pewnymi skłonnościami. Najwyraźniej zostały one nastrojone tak, aby przy każdej płycie, przy każdym nagraniu wysokich tonów nie brakował - a czasami teoretycznie powinno...
Triangle Magellan Cello nie rozjaśniają jednak dobrych realizacji w sposób nagminny- te najlepsze tylko zyskują na wyrazistości, przejrzystości, detaliczności, nie stają się jednak agresywne, gdyż mocna góra nie jest połączona z równie mocnym "górnym środkiem".
Żeńskie wokale nie stają drażniąco piskliwe, tylko syczące spółgłoski są trochę wyodrębnione i podkreślone, ale nic pasożytniczo nie gwiżdże i nie dzwoni. Instrumenty perkusyjne są wyśmienite - zdynamizowane, zróżnicowane, selektywne, a przy tym wcale nie przesycone w barwach - potrafią zachować powściągliwość i gdy trzeba naturalną suchość.
Średnica wyważona w kierunku niższych tonów, przez co jej dźwięki są duże, soczyste, czasami głośne lecz nie krzykliwe. Bywa ona tak nasycona i żywa - głównie za sprawą wokali, bo np. dęciaki aż tak jej nie pobudzają - że aktywnością dorównuje wysokim tonom i wówczas w ogóle pomysł, aby górę utemperować, dezaktualizuje się.
Jednocześnie średnie tony nie są przyciężkie ani przymulone - swoją doskonałą artykulacją, bogatą fakturą, brakiem zmiękczenia też dobrze pasują do wysokich tonów i... fantastycznego basu. Tu nie ma już miejsca na żadne wątpliwości - to jest najlepszy bas w tym zakresie ceny, a cena nie jest przecież umiarkowana.
Czytaj również: Prawidłowe ustawienie zespołów głośnikowych
Przypominają mi się też Von Schweikerty VR-5SE, ale właśnie dlatego, że tam do absolutnie referencyjnej jakości zakresu średnio-wysokotonowego bas trochę nie pasował charakterem.
W Triangle Magellan Cello niskie tony są idealnie splecione ze średnicą, z rytmem, z akcją, a przy tym mają niesamowite - jak na taką dynamikę - rozciągnięcie. Połączenie pełnej kontroli i pięknej konturowości z substancją najniższych rejestrów, znane tylko z nielicznych, najdroższych kolumn.
Triangle Magellan Cello nie mają jeszcze ich potęgi, ale zasadniczy charakter już tak. Wprowadzają najniższy bas nie za pomocą pomruków, smug, łun itp., lecz uderzeń i wibracji. Nie ma więc specjalnego "mięcha", znowu są konkretne, energetyczne dźwięki. I jaki atak! Bas nie jest przegrzany, jednak swoją dynamiką świetnie nawiązuje do szybkości i wyrazistości wysokich tonów.
Całe brzmienie, mimo że tonalnie, trochę odstępuje od neutralności w wyższych rejestrach, które nazwijmy "podrasowanymi", zachowuje dzięki temu spójność, rytm, emocje. Wspomniałem, że dobre nagrania Triangle Magellan Cello odtwarza bardzo efektownie, podkreśla ich czystość, bogate struktury, eksponuje detal, zachowuje klarowność basu.
Ze słabszymi nagraniami bywa różnie, ale wcale nie zawsze przykro. Stare, chropowate czy matowe realizacje brzmią dobrze, nie zostają bezmyślnie wyczyszczone, nabierają życia i blasku, tylko nagrania już "same z siebie" lekkie stają się wyraźnie zbyt jasne. Fortepian praktycznie zawsze zyskuje na czystości i dźwięczności.
Powyższe wynika z podłączenia Triangle Magellan Cello do różnych wzmacniaczy tranzystorowych (Yamaha A-S2000, NAD S300, końcówka Anthem P2). Mają one różne charaktery, lecz nie przesadzajmy - zresztą rezultaty były podobne. Być może ostatni szlif powinien pochodzić od bardzo dobrego wzmacniacza lampowego.
Bywa tak, że mając kolumny najwyższej klasy, przebieramy wśród płyt, przebieramy... i jakoś nie mamy ochoty niczego włączyć, bo znając brzmienie sprzętu, już wyobrażamy sobie, jak nieciekawie to zabrzmi. Sprzęt mamy niby super, tylko muzyka okazuje się byle jaka... Z Triangle Magellan Cello muzyka odżywa i nabiera rumieńców.
Andrzej Kisiel