Mimo posiadania w dystrybucji wielu firm głośnikowych, a jednocześnie dzięki wiedzy i kontaktom, jakie zdobył poprzez dystrybucję, Horn postanowił uzupełnić ofertę o jeszcze jedną, już własną markę głośnikową. W wewnętrznym konkursie na jej nazwę zwyciężył pomysł "odmrożenia" Wilsona.
Nieco perwersyjny - już w kontekście tanich odtwarzaczy DVD, Wilson brzmiał dość pretensjonalnie, a dla tanich kolumn... zakrawa to na bezczelność, jako że amerykański Wilson Audio od dawien dawna znany jest z kolumn high-endowych. Najwyraźniej z protestów i pozwów (jeżeli takie były) nic nie wynikło, bo polski Wilson działa w najlepsze.
I nabiera pewności siebie. W ofercie Horna miał początkowo uzupełnić sektor niskobudżetowy, którym takie tuzy, jak Canton, Dali czy Sonus, zajmują się słabo. Na początku roku 2017 pojawiła się seria Raptor, z kolumnami wolnostojącymi w okolicy 2000 zł za parę. Odniosła sukces, a że apetyt rośnie w miarę jedzenia (a może taki był plan od początku?)... wkrótce przyłożono się do ambitniejszych projektów - serii Exclusive.
Kolumny Wilson Exclusive Line EL-8 długo przeleżały w naszym podręcznym magazynku, zanim wreszcie doczekały się testu. Dostarczone już na początku roku, zaraz po pierwszych zapowiedziach o ich wprowadzeniu, miały wystąpić już w pierwszym odcinku cyklu, a więc w grupie 3000-4000 zł - wówczas ich zapowiadana cena była nieco niższa od 4000 zł.
W "ostatniej chwili" wstrzymaliśmy ich pojawienie się w tej grupie, bowiem producent podniósł cenę do okrągłych 5000 zł. Dlatego nie znalazły się nawet w drugim odcinku (4000–4500 zł), a dopiero w trzecim, w stawce cenowo bardzo wyrównanej.
Oczywiście taki "awans" był dla mnie zaskoczeniem i nie powiem, że przyjemnym - skomplikował plany (trzeba było szybko szukać piątej kolumny do pierwszego odcinka) i trochę osłabił entuzjazm do kolumn Wilson EL-8 - w klasie choćby 4000 zł błyszczałyby swoim piano blackiem i brzmieniem jeszcze bardziej niż w klasie 5000 zł, wśród z założenia mocniejszych rywali. Byłem więc od tego momentu już trochę "uczulony", nie mogąc zapomnieć, że mam do czynienia z kolumnami, które mogły (?) kosztować znacznie mniej. Czy to widać, czy to słychać?
Wilson Exclusive Line EL-8 - design
Na relację z brzmienia trzeba poczekać, a co do samego wyglądu – nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Razem z mniejszymi Elarami 05 Wilson EL-8 są reprezentantami może już nieobowiązującego, ale wciąż ważnego i atrakcyjnego dla wielu klientów stylu "luksus w piano blacku".
A że są większe od Elary 05, więc i piano blacku jest więcej, co na pewno pomaga usprawiedliwić cenę. Głośniki są elegancko oprawione w pierścienie maskujące ich mocowania, z subtelnymi błyszczącymi wstawkami.
Maskownica trzymana jest przez magnesy. Jest cokół, wychodzący poza obrys obudowy o ok. 1 cm w każdą stronę i komplet kolców. Nie ma tutaj jednak takiego "wsadu materiałowego", który kazałby składać hołdy i obwieszczać, że Wilson zmasakrował konkurencję. To korekta początkowych założeń - o ile Raptory rozwalały rywali, o tyle EL-8 musi teraz zmierzyć się konkurentami znacznie mocniejszymi i na pierwszy rzut oka nie jest faworytem.
Jest nawet pewne rozczarowanie - Wilson EL-8 waży niespełna 14 kg, podobnie jak mniejsze Principie 5 i Elary 05, podczas gdy podobnej kubatury QX-4 i Ruby 25 ważą wyraźnie więcej (ok. 20 kg). To od razu czuć, gdy się je przenosi - są zaskakująco, jak na swoją wielkość, lekkie. Nie demonizuję znaczenia grubości ścianek, ale przy obudowie tej wielkości są one pewnie "dość" cienkie...
Magnesy głośników też pewnie nie są potężne. Biorąc wszystko (wygląd, technikę, brzmienie) pod uwagę, można sobie wyobrazić taką kolej rzeczy: przygotowano budżet i projekt dla kolumny mającej kosztować między 3 a 4 tys. zł za parę, ale kiedy zobaczono i usłyszano końcowy efekt, zdecydowano, że jest on wart więcej.
W komplecie dostajemy zatyczkę otworu bas-refleks (wyprowadzonego z tyłu, nad gniazdem). Na pochwałę zasługuje też fakt, że tunel bas-refleks został wyprofilowany na obydwu końcach. Obydwa głośniki pracują więc w jednej komorze zajmującej całą obudowę.
Wilson Exclusive Line EL-8 - głośniki
Konfiguracja kolumn Wilson EL-8 sugeruje układ dwuipółdrożny, ale nie jest to nigdy pewne tylko na podstawie "oględzin", często zdarza się (zwłaszcza w tańszych konstrukcjach, ale nie tylko), że obydwa nisko-średniotonowe, czy to ze względu na oszczędności (zwrotnica zawiera mniej filtrów), czy zgodnie z przekonaniami konstruktora (o wyższości takiego rozwiązania), są filtrowane tak samo, a więc z głośnikiem wysokotonowym tworzą układ dwudrożny.
Z informacji producenta wynikałoby, że mamy tu do czynienia z takim właśnie przypadkiem: podana jest tylko jedna częstotliwość podziału - 2,4 kHz, a obydwie 17-ki są nazwane nisko-średniotonowymi. Jednak nasze pomiary ostatecznie wyjaśniają, że układ jest dwuipółdrożny.
Na temat samych przetworników producent-dystrybutor pisze niewiele, wysokotonowy to klasyczna, 25-mm kopułka tekstylna, której front jest lekko "tubowo" wyprofilowany (pozwala to "wyregulować" charakterystykę kierunkową, trochę zawężając ją w dolnym podzakresie, aby zbliżyła się do charakterystyki nisko-średniotonowego).
17-ki mają 11-cm membrany celulozowe, powlekane, z korektorami fazy w centrum (zamiast nakładek przeciwpyłowych), co jest głównym wątkiem w fi rmowym opisie. Dowodzi on nawet o związku korektora fazy z... muzyczną uniwersalnością kolumny, której służyć ma większa wydajność, wynikająca z efektywniejszego chłodzenia cewki przepływającym wokół niej powietrzem.
Membrana jest lżejsza i pozwala osiągnąć szersze pasmo... No dobrze, ale można by napisać tyle samo dobrego o membranach z nakładką przeciwpyłową. Trzeba jednak o czymś pisać... i w materiałach prasowych, i w testach. "Seria" Exclusive składa się (tymczasem) tylko z dwóch modeli - testowanego Wilson EL-8 i podstawkowego EL-4. Ten drugi ma (typowo) jeden nisko-średniotonowy, ale jest on mniejszy niż w EL-8 – ma średnicę 14-cm.
Tym razem przed 25-mm kopułką tekstylną uformowano płytki, szybko rozszerzający się profil frontu, kształtujący optymalną charakterystykę kierunkową.
Odsłuch
Koniec wieńczy dzieło, a w tym przypadku - dzieło kończy test. Może określanie kolumn Wilson EL-8 mianem dzieła jest trochę na wyrost, bo to ani żadne mistrzostwo, ani brzmienie o niezwykłych właściwościach, ani nawet bezwzględny zwycięzca tej konfrontacji. Takiego tutaj nie ma, mimo to test spinają dwie propozycje, które gwarantują brzmienie kompletne i bezpieczne.
Pozostałe mają mocne atuty, ale wymagają pewnej ostrożności i pełnej świadomości, czego chcemy i co dostajemy - Pylony grają dynamicznie, żywiołowo, barwnie, ale nie są dla purystów. Sonusy grają lekko, jasno, nadają się do małych pomieszczeń; Triangle - ciepło i elegancko, kompozycyjnie pięknie, ale z ograniczeniem dynamiki; natomiast Mission i Wilson nie boją się dużych głośności i w takich ramach są gotowe dostarczać dźwięk dobrze zrównoważony, czysty, "dojrzały". Teraz pora na różnice, które też nie są śladowe.
W samym charakterze, równowadze tonalnej, podobne do siebie pozostają Mission i Triangle, natomiast żywy, bezpośredni dźwięk z EL-8, przypomina o Pylonach... Ale na tym koniec analogii: Ruby 25 szarżują z basem, środek wypychają, a górą trochę iskrzą; w sumie żadne kolumny w tym teście nie są bardziej ekspresyjne. EL-8 też mają mocny bas, ale nie aż tak...
Przy pracującym bas-refleksie wyraźnie "pompuje", ale nie dudni i nie dominuje, a kto ustawi kolumny przy ścianie, może bas-refleks zamknąć zatyczkami (w komplecie); w dużym pomieszczeniu i dość daleko od ścian (w teście) na pewno nie było to konieczne, ani nawet wskazane.
Tym razem przeciwwagą dla soczystego basu jest cały, dobrze wyrównany zakres średnio-wysokotonowy, a to oznacza, że nie cofnięto "wyższej średnicy", co w mniejszym lub większym stopniu przeprowadzono w innych kolumnach tego testu.
Inną drogą, inną tonacją, niż w Ruby 25, pojawia się bliski, czytelny, emocjonujący wokal. Nie jest agresywny i rozjaśniony, lecz dobitnie artykułowany; średnica jest stuprocentowo bezpośrednia i komunikatywna, a gdyby była na sto dziesięć procent, to już o te dziesięć procent byłoby jej za dużo... W tym zakresie, jakże eleganckie Elary 5 grają tylko odrobinę delikatniej.
Głośniki nisko-średniotnowe (EL-8 to układ dwudrożny) mają celulozowe membrany i korektory fazy, które wedle wyjaśnień producenta zapewniają... muzyczną wszechstronność.
Z kolei QX-4 robią w tym miejscu krok w tył, czemu zawdzięczają swoją powagę, płacąc pewną cenę w dynamice np. uderzeń werbla, które z Wilsonów EL-8 wychodzi najlepiej - szybko, zadziornie i wcale nie za "wysoko", bardzo naturalnie, a tutaj naturalność nie skłania do zaokrąglania.
Góra jest trzymana "w linii", wkomponowana bezbłędnie, ale jej odważne, błyszczące szczegóły dobrze pasują do witalności średnicy i pulsacji basu, a zarazem nie eksponują sybilantów. Jeżeli więc chcemy coś cieplejszego, potężniejszego - bierzemy Missiony; jeżeli bardziej dynamicznego, wyrazistego - Wilsony. Te pierwsze mają największy potencjał do "nasycenia" basem dużych pomieszczeń; te drugie - do zagrania z przytupem i rozmachem.
"Nie należą do demonów dynamiki" - to cytat z jakiegoś testu. W testach takim zdaniem przekazuje się myśl, że "dynamikę mają do d...". Tymczasem EL-8 to drugie najdynamiczniejsze kolumny w tym teście, a może i pierwsze, bo swobodę i żywość Ruby 25 można różnie interpretować, a Wilson EL-8 grają równo i ekspresyjnie w całym pasmie. Chociaż sama technika EL-8 jest "lekka" pod każdym względem, to najważniejsze, że została umiejętnie zastosowana, co pozwoliło osiągnąć brzmienie tak dobre, jak wygląd. Czyli bardzo dobre.