Odsłuch
Kiedy ok. rok temu w jednym teście porównywałem Serafino Sonusa z Soprą 3 Focala, można było usłyszeć dowodnie, jak wielką ewolucję przeszły brzmienia obydwu firm. Niewiele brakowało, a można by nawet stwierdzić, że "zamieniły się rolami"; Sopry 3 były bliższe tradycji Sonusa, a Serafino - dawnemu profilowi Focala. Trudno podobnie twierdzić w odniesieniu do Sonetto i Ashkelona, bo nie mamy podstaw, aby Adam Voxa nawet posądzać o jakąkolwiek ewolucję swojego stylu, ale można aktualną sytuację ująć inaczej - tym razem Adam Vox gra jak stary Sonus, a Sonus jak... nowy, ale już dobrze znany Sonus.
Zmiana, jaka nastąpiła w ogólnym schemacie brzmienia Sonusów, została już chyba definitywnie utrwalona. Jej początki wiążę z pierwszymi Venere, gdzie jeszcze poczytywałem ją za wyjście naprzeciw spodziewanym gustom znacznie większej grupy odbiorców.
Czy chodziło więc o brzmienie "tanie", "masowe", komercyjne, niewyrafinowane? To nie zachęcałoby audiofilów szukających nie tylko brzmień "dojrzałych", ale też... relacji i świadectw, że takimi są. Ale zmierzmy się z tym...
Venere odstąpiły od wcześniejszej "kultury i spokoju" Sonusów, ale zrobiły to w momencie, gdy wśród droższych kolumn Sonusa brzmienie takie stało się wręcz suche i nudne, być może nawet dla wyrobionych słuchaczy. A przecież trzeba było założyć, że mniej cierpliwe uszy i konfrontacja z wieloma konkurentami na rynku tańszych modeli postawiłyby takie brzmienie na straconej pozycji.
Dokonano więc nie tyle modyfikacji, co rewolucji. Ale wiązała się ona z czymś jeszcze - w projektach Venere nie było budżetu na najlepsze przetworniki, zatem "wykonanie" nowego pomysłu brzmieniowego było obarczone większymi kompromisami.
Odróżnijmy dwie płaszczyzny kompromisu:
a. Pierwsza wynika z tego, że modelując charakterystykę, konstruktor musi pogodzić różne koncepcje i wyobrażenia o oczekiwaniach klientów. Może kolumnę zestroić "bezkompromisowo" liniowo (a przynajmniej do tego dążyć), może pójść w przeciwnym kierunku i wyeksponować skraje pasma.
b. Druga płaszczyzna określona jest przez budżet i wielkość konstrukcji. To są przecież założenia początkowe - firma "musi" mieć w ofercie, i to w danej serii, np. podstawkowy monitor i będzie on miał potencjał ograniczony głównie jakością przetworników i kubaturą obudowy.
Konstruktor może układ zestroić na różne sposoby, ale pewnych rzeczy nie przeskoczy. Nawet monitor może mieć wyeksponowany bas, lecz wtedy nie będzie to bas sięgający nisko. Tania kolumna wolnostojąca może mieć bas nawet potężny, ale nie będzie on miał dobrej odpowiedzi impulsowej (to kosztuje najwięcej).
Głośnik wysokotonowy z magnesem neodymowym, ale bez dodatkowej komory wytłumiającej. Projektant nie starał się też przysunąć go do średniotonowego, wybierając walory estetyczne ozdobnej ramki, a mimo to charakterystyki kierunkowe są bardzo dobre. Dobra zwrotnica potrafi zdziałać cuda...
Każda niskobudżetowa konstrukcja może mieć wyeksponowane wysokie tony, ale nie będą one pochodzić z dobrej klasy tweetera - będą "zanieczyszczone". Jedna płaszczyzna z drugą gdzieś się przecinają, tzn. konstruktor ustalający strojenie zwykle bierze pod uwagę, czy przy określonej jakości i charakterze przetworników warto iść bardziej w stronę brzmienia liniowego, czy jakiegoś innego; ale tu znowu będą decydować indywidualne wybory i subiektywne sądy.
Na przykład umiarkowana rozdzielczość wysokotonowego może skłaniać zarówno do utemperowania góry pasma (żeby nie razić uszu byle czym), jak i do jej wyeksponowania (aby "wyciągnąć" detal, który przy charakterystyce liniowej nie chce błysnąć).
Wreszcie początkowe założenia - np. stroimy liniowo, bo jesteśmy konsekwentni i tylko stąd może dla nas (i naszych klientów) wynikać przynajmniej poprawne brzmienie - może być dla konstruktora imperatywem. Albo - wzmacniamy skraje pasma, nawet jeżeli wysokie tony będą przybrudzone, a bas przydudniony, bo mamy przekonanie, że to uczyni brzmienie bardziej atrakcyjnym w odbiorze tych klientów, do których startujemy.
Sonus faber jest jednak mistrzem kompromisu (tak jak każdy producent, który deklaruje "bezkompromisowość"), i chociaż z Venere poszedł dość daleko, w stronę wcześniej przez siebie nieuczęszczaną, to oczywiście nie doszedł do skrajności i ekstrawagancji.
Musiał też jednak "pogodzić się", że zastosowane przetworniki wnoszą niechciane zniekształcenia i zaburzenia charakterystyki, chociaż i one nie były dotkliwe, a jakoś mieściły się w ogólnie "luźniejszym" profilu. Najlepiej radziły sobie z tym Venere Signature - nawet nie dlatego, że były największe, ale zastosowano tam już trochę inne, udoskonalone rozwiązania i przetworniki. Wciąż były to jednak kolumny "obarczone" pewnymi problemami.
Pierwszymi projektami, które zaznaczyły nowy sposób strojenia z wysokiej klasy przetwornikami i innymi komponentami, czyli mówiąc w skrócie - połączyły nietradycyjne brzmienie z tradycyjną jakością Sonusa - były Olympiki. One jednak jeszcze nie przesądziły, w którą stronę zmierza Sonus, a zrobiły to, według mnie, zeszłoroczne modele serii, nomen omen - Tradition.
Jeżeli tak grają kolumny, które mają największe zobowiązanie do trzymania się blisko tradycji, to znaczy że elementy brzmienia, które zostały tutaj odsunięte na bok, zostały w zasadzie przekreślone. Testowaliśmy tylko Serafino, ale koncepcja była tak oczywista i wyrazista, że trudno poważnie podejrzewać, iż pozostałe dwa (modele tej serii) są wyraźnie inne, i na przykład wracają wprost do dawnych klimatów.
Tym bardziej teraz, gdy widać konsekwencję - również Sonus faber Sonetto VIII zapisują się do "nowej szkoły" brzmienia Sonusa, tylko pytanie... do której klasy? Nawet jeżeli nie do tej samej, co modele Tradition, to na pewno do znacznie wyższej niż Venere.
Sonetto otwierają nową opcję, chociaż też nie jest ona najlepsza dla każdego... Kto tęskni za "pradawnym" Sonusem, niech rozgląda się na aukcjach. W aktualnej ofercie Sonusa już chyba nic nie znajdzie.
Ale to nie Sonneto ograniczają wybór do "nowych brzmień" Sonusa, bo one tylko i aż zastępują Venere - i robią to w sposób, który może już tylko wszystkich cieszyć. Postawione obok Serafino, pewnie sprawiłyby im spory kłopot, gdyby te drugie miały "udowodnić" samym brzmieniem, że warto za nie zapłacić ponad trzy razy więcej. I z łatwością pokonałyby Venere Signature, będąc od nich droższe tylko o ok. 30 procent.
Jak wynika z wielu przesłanek, wręcz deklasującą przewagę powinny mieć pozostałe, mniejsze Sonetto nad swoimi odpowiednikami z serii Venere - Venere Signature były w swojej serii zdecydowanie najlepsze, natomiast konstrukcje Sonetto są bardziej "wyrównane". Kogo wcześniej Venere nie zachęciły, niech nie sądzi, że Sonetto to tylko ich lekka modyfikacja! To raczej propozycja dla tych, którym spodobały się np. Serafino, ale cena bliska 100 tysięcy jest przecież dla większości "zaporowa".
Jest lepiej
Wyniki pomiarów Sonetto VIII możemy z łatwością i wiarygodnie porównać z wynikami Venere S - obydwie konstrukcje mierzyliśmy w takich samych warunkach, tymi samymi metodami. Charakterystyki Sonetto VIII są w kilku miejscach wyraźnie poprawione. Już na głównym rysunku (charakterystyka w całym pasmie) widać lepsze rozciągnięcie niskich częstotliwości i stąd bardzo niską dolną częstotliwość graniczną, wyznaczoną przez spadek -6 dB. Jednak mogłoby to zostać okupione gorszą odpowiedzią impulsową.
Pomiary źródeł niskich częstotliwości w polu bliskim uspokajają i wskazują, że zastosowane głośniki niskotonowe mają lepsze parametry również pod tym względem - teraz charakterystyka ciśnienia z otworu bas-refleks ma wyraźnie zaznaczony pojedynczy szczyt (przy ok. 30 Hz), determinujący właśnie dobre rozciągnięcie charakterystyki do tego punktu (sama częstotliwość rezonansowa obudowy jest nieco wyższa - 32 Hz wyznaczone przez odciążenie na charakterystyce głośników niskotonowych), podczas gdy w Venere S charakterystyka z otworu była "dwugarbna" (co wskazuje na zbyt wysoką wartość parametru Qts głośników, związaną ze słabszym układem magnetycznym).
Tak jak poprzednio, integracja sekcji niskotonowej ze średniotonową jest idealna, zgranie fazowe pełne, skoro charakterystyka wypadkowa biegnie 6 dB ponad przecięciem charakterystyk poszczególnych sekcji (ok. 280 Hz). Głośnik średniotonowy jest podłączony przez łagodny filtr, prawie na pewno 1. rzędu, z dodatkiem równoległego filtra przynajmniej częściowo wyrównującego impedancję w zakresie rezonansu, lub przez prostszy obwód RL, dzięki czemu w zakresie 60-100 Hz występuje tylko lekkie "kolano", a nie gwałtowniejszy wzrost napięcia i poziomu, jaki spowodowałby skok impedancji (podnoszący stałą RC).
W zakresie średnio-wysokotonowym Sonetto VIII prezentuje charakterystykę lepiej wyrównaną, bez wyraźnego obniżenia w zakresie 1-3 kHz (tylko minimalne przy ok. 2,5 kHz) i podbicia przy 4-5 kHz, jakie wprowadzał Venere S.
Jeszcze wyżej też jest lepiej, usunięte zostaje wąskopasmowe osłabienie przy 7 kHz, za to w najwyższej oktawie charakterystyka biegnie równiej (na wyższym poziomie) aż do 20 kHz. Te pozytywne zmiany należy wiązać z lepszym przetwornikiem wysokotonowym lub jego akustycznym sąsiedztwem (krawędzie obudowy). Również maskownica jest teraz delikatniejsza w swoim oddziaływaniu na charakterystykę.