Najwyraźniej kilku dobrych projektantów od niej odeszło, bo Fyne Audio ma się czym pochwalić. Hasło witające zainteresowanych na stronie producenta brzmi: "Ponad 200 lat doświadczenia". Historia głośników i całego audio nie jest tak długa, ale to zręczny i sugestywny chwyt, bowiem łączny staż konstruktorów Fyne Audio w tej branży przekroczył już dwie setki.
Związki z Tannoyem nie są oficjalnie deklarowane, ale nic dziwnego – byłoby to już robienie reklamy konkurencji, Tannoy też się nie chwali, że grupa jego byłych projektantów odnosi sukcesy pod inną marką.
Pokrewieństwo jednak widać nazbyt wyraźnie, aby temu zaprzeczać, obydwie firmy łączy nie tylko Szkocja, ale też bardzo konkretne i charakterystyczne rozwiązanie techniczne – współosiowy moduł przetworników nisko-średniotonowego i wysokotonowego. Fyne Audio nadało mu nazwę IsoFlare, lecz ogólna budowa i zasada działania jest taka sama, jak w Dual Concentric, a jednocześnie nieco inna niż we współosiowych układach KEF-a czy Elaca.
Czytaj również: Czy kolumny trzeba ustawiać na kolcach?
Fyne Audio dodało do tego kilka kolejnych elementów, tworząc kompozycje dostatecznie oryginalne, chociaż "zakorzenione" w szkockiej tradycji... To jednak jeszcze bardziej podkreśla ich egzotykę, niż ją osłabia, gdyż tego typu układy współosiowe, są rzadkie.
Trzeba też przyznać, że udało się przygotować atrakcyjne, niebanalne wzornictwo a jakość wykonania obudów na przykładzie modelu Fyne Audio F501 przekracza standard tego zakresu cenowego.
Oceniając sam wygląd i technikę, nie zdziwiłbym się, gdyby Fyne Audio F501 kosztowały znacznie więcej, tym bardziej że niewielkie brytyjskie manufaktury często nie mają skrupułów i za śmiesznie proste konstrukcje, tyle że poparte renomą kraju pochodzenia, żądają kwot zdecydowanie za wysokich.
Oferta przygotowana jest z konsekwencją uwzględniającą hierarchię kilku serii. W najtańszej 300 nie ma modułu IsoFlare, natomiast w kolejnej – 500 – jest już cała esencja techniki Fyne Audio. Jeszcze droższa seria 700 to konstrukcje większe i jeszcze bardziej wyrafinowane.
Fyne Audio i konstrukcje F1
Wreszcie referencyjna seria F1 – od której Fyne Audio zaczęło swoją działalność – to już hi-end w naprawdę pięknym wydaniu. Ale nawet Fyne Audio F501 ujawnią nam zasadnicze treści i koncepcje Fyne Audio.
To mniejsza z dwóch (albo trzech... zależy jak liczyć) konstrukcji wolnostojących serii 500. Większa to F502, która niedawno pojawiła się też w specjalnej wersji F502 SP. Jest też jeden podstawkowiec F500, a także głośnik centralny F500C. Subwoofery zebrano w odrębnej serii F3.
Tym samym Fyne Audio F501 jest najtańszą w całej ofercie wolnostojącą konstrukcją z IsoFlare, ale najtańszą w ogóle jest podstawkowiec F500. Zarazem w F501, wraz z obudową wolnostojącą, pojawia się dodatkowy głośnik niskotonowy – układ jest dwuipółdrożny, podobnie jak kolumny podłogowe serii 700.
Czytaj również: Czy kolumny trójdrożne są lepsze od dwudrożnych?
Co ciekawe, w najwyższej serii F1 wszystkie cztery modele, w tym dwa wolnostojące, są "tylko" dwudrożne, a więc oparte wyłącznie na układzie IsoFlare, co można poczytywać za przejaw bezkompromisowego podejścia do idei punktowego źródła dźwięku.
Można sobie na to pozwolić, gdy przetwornik nisko-średniotonowy jest odpowiednio wydajny, co wiąże się z jego wielkością, więc w konstrukcjach F1 są stosowane układy o średnicy 25 i 30 cm, a to z kolei pociąga za sobą niską częstotliwość podziału z przetwornikiem wysokotonowym, jego większą średnicę... i robi się naprawdę ciekawie, chociaż znamy to już z bardzo starych konstrukcji... Oczywiście Tannoya.
W podstawkowych F500 i podłogowych Fyne Audio F501 zastosowano układ koncentryczny o średnicy 18 cm (producent podaje 15 cm, ale to brytyjskim zwyczajem średnica samej membrany z zawieszeniem, a nie całego kosza). W centralnym jest jeszcze mniejszy – 13-cm (ale towarzyszą mu dwa tej samej średnicy niskotonowe – nieźle!), wreszcie w F502 (i F502 SP) zarówno IsoFlare, jak i głośnik niskotonowy mają średnicę 20 cm.
Układ IsoFlare nie ogranicza się do zakresu średnio-wysokotonowego, lecz pracuje także w zakresie niskotonowym, wraz z dodatkowym niskotonowym tworząc układ dwuipółdrożny.
Dwuipółdrożna konfiguracja z zastosowaniem modułu koncentrycznego nie jest już niczym rewolucyjnym (chociaż układem jak najbardziej racjonalnym), w poprzednim numerze mieliśmy konstrukcję wyglądają zupełnie inaczej, a jednak... identyczną co do tak postawionych warunków – Q550 firmy KEF (wszystkie modele serii Q mają analogiczną aranżację).
KEF prezentuje nowocześniejsze, minimalistyczne wzornictwo, do niskotonowego dokłada dwie membrany bierne, ale ogólny układ opiera się na tych samych założeniach - dodanie dodatkowego źródła niskich częstotliwości, niemieszczącego się w układzie koncentrycznym, w niewielkim stopniu "rozmywa" punktowe źródło dźwięku, bowiem najważniejsze dla osiągnięcia stabilnych charakterystyk kierunkowych oraz precyzyjnej lokalizacji jest skorelowanie źródeł średnich i wysokich częstotliwości.
Czytaj również: Czy maskownica kolumny słyszalnie obniża jakość dźwięku?
Tym razem nie ma membran biernych (niemających jednak żadnego związku z drożnością ani koncentrycznością), lecz bas-refleks, wyglądający dość niezwykle; przetwornik nisko-średniotonowy modułu IsoFlare i odrębny głośnik niskotonowy mają wspólną komorę z wyprowadzeniem ciśnienia na dole (o czym więcej na następnej stronie).
Fyne Audio F501 - obudowa
Wersje wykończeniowe można podzielić na "standardowe" i "luksusowe". Te drugie są o 1500 zł droższe (za parę) i nie mieszczą się w zakresie cenowym naszego testu, ale nawet te pierwsze wyróżniają się wśród większości konkurentów, bowiem w użyciu jest naturalny fornir dębowy barwiony na ciemny brąz lub na czarno. Droższe są lakierowanie na wysoki połysk – na biało lub czarno.
Wyprowadzenie bas-refleksu "dołem" to jeszcze nie nowina, nawet w tym teście mamy podobną konstrukcję (Polk Audio), ale przygotowano tutaj więcej atrakcji. Niektóre łatwo zauważyć, inne są schowane wewnątrz. Całość lub część tych rozwiązań (na pewno widoczny na zewnątrz "dyfuzor") producent nazwał Basstrax.
W samej dolnej ściance znajduje się otwór, chociaż nie jest pewne, czy został on przedłużony tunelem, czy nie (różnie pokazują to rysunki samego producenta); tunel zwykle jest potrzebny, tak jak przy innych jego lokalizacjach, do ustalenia odpowiednio niskiej częstotliwości rezonansowej (obniża ją wzrost masy drgającej – powietrza w tunelu).
Układ jest jednak jeszcze bardziej skomplikowany, jednocześnie nie wymagając w tym miejscu tunelu, gdyż wedle jednego z rysunków w dolnej części obudowy znajduje się wydzielona komora, i ona jest połączona tunelem z główną (większą) komorą znajdującą się bezpośrednio za głośnikami.
Gdy patrzymy od strony głośników, podstawowy system rezonansowy tworzy główna komora z tunelem, natomiast kolejna, z otworem wyprowadzonym na zewnątrz, jest dodatkowym rezonatorem, dostrojonym do wyższej częstotliwości rezonansowej.
Producent wskazuje, że działa on jak "muffler" (tłumik układu wydechowego), a ponadto pozwala odciążyć głośniki od dużych amplitud w szerszym zakresie częstotliwości.
Czytaj również: Czy obudowa kolumny jest potrzebna po to, aby działać jako pudło rezonansowe?
W naszych pomiarach takiego efektu jednak nie stwierdziliśmy. Producent chwali też Basstrax za promieniowanie fali niskich częstotliwości w sposób ułatwiający ustawienie, poprzez mniejszy wpływ sąsiadujących powierzchni odbijających.
To znany argument powtarzany na poparcie wyprowadzenia bas-refleksu dołem (nie wiem, czy dodatkowy dyfuzor coś zasadniczo zmienia), wiązany z faktem promieniowania basu "na wszystkie strony". Jednak niskie częstotliwości zawsze rozchodzą się wszechkierunkowo, bez względu na lokalizację ich źródła (chociaż odległość od źródła do powierzchni odbijającej ma znaczenie), co rozważaliśmy już wielokrotnie.
Odsłuch
Odsłuchy zacząłem od Divy 650, posługującej się techniką konwencjonalną i na tyle długo obecnej na naszym rynku, że zdążyliśmy już poznać jej styl – idealny właśnie dla przygotowania neutralnego tła, na którym inne kolumny mogą pokazywać swoją specyfikę, indywidualizm, talenty i problemy.
Przekonywać, lepiej lub gorzej i na różne sposoby, że spokój zrównoważenia i starannego uporządkowania wszystkich elementów, chociaż ma swoją niekwestionowaną, obiektywną wartość i dla wielu może być sposobem najlepszym, nie jest jedynym, który przynosi muzyczne emocje. W takiej roli Divy 650 uprzejmie się sprawdziły, a Fyne Audio F501 natychmiast wykorzystały okazję.
W gruncie rzeczy ich ogólnemu zrównoważeniu trudno wiele zarzucić, dostałyby w tej konkurencji tyle samo punktów, co Dali i Polki, jednak daleko im do powagi i grzeczności Divy 650... A może daleko "od", a nie "do"? Co za różnica? Taka, że Fyne Audio F501 więcej dodają, niż ujmują.
Pierwsze wrażenie było zdecydowanie pozytywne, a instrumenty strunowe zabrzmiały wprost najlepiej w tym teście. Były fenomenalne – dźwięczne, rozdzielcze, z całym bukietem swoich naturalnych harmonicznych, "unerwione", elektryczne lub akustyczne, zawsze żywe i emocjonalne. Potem pojawiły się wokale, najpierw żeńskie, i znowu było super – blisko, emocjonalnie, namiętnie, ze wszystkimi drobiazgami artykulacji, oddechem.
Efektowna prezentacja detali łączy się z plastycznością, a szybkość z soczystością. Jest w tym nawet spora dawka... metaliczności, która dobrze się tutaj komponuje, nie jest "ciałem obcym", przeszkadzającym muzyce i naturalności, ani dominantą przeobrażającą wszystkie dźwięki, chociaż stale się przewija, dając ożywienie i błysk.
Czytaj również: Jak należy ustawić zespoły głośnikowe względem miejsca odsłuchowego?
Podejrzewam lekkie rozjaśnienie charakterystyki i dość dużo energii w podzakresie "dolnej góry". To przeciwieństwo brzmień "nosowych", cieplejszych i delikatniejszych, stąd też kiedy głos idzie wyżej, staje się trochę natarczywy... i naprawdę nie wiem, jak to napisać – ten nadmiar wcale nie jest przykry, zwiększa ekspresję i pozostaje muzycznie naturalny.
Żadna inna kolumna nie jest tak komunikatywna, bezpośrednia, ekspresyjna, zachowując przy tym płynność i melodyjność. Nie ma tu miejsca na twardość i suchość, jest więcej miękkości i słodycz Słodka metaliczność...
To oryginalne połączenie i oryginalny dźwięk, dający też specjalne możliwości, rewitalizacja nagrań słabszych zarówno pod względem plastyczności, jak i otwarcia wysokich tonów. Fyne Audio F501 chętnie je nasyci i rozjaśni, wyzwoli energię dęciaków, blach, gitar.
Trochę gorzej będzie, gdy nagranie jest już jasne lub wyostrzone, gdy "bije po uszach". Z kolei w bardzo dobrych realizacjach fortepian ma trochę za mały wolumen, bez mocnego wypełnienia dolnych rejestrów, za to jego wyodrębnienie, klarowność i siła wybrzmień są bardzo przekonujące.
Głosy męskie są energetyczne, chociaż przesunięte ku górze, Fyne Audio F501 nie grzeją dolnym środkiem, mimo to są bardzo przyjemne, dzięki swojej "radości grania" i swoistemu entuzjazmowi, jaki wlewają w każdy gatunek muzyczny i nagranie. Co nieco udramatyzują, ale niczego nie przypudrują, nigdy nie przynudzają i nie biadolą. Nie owijają w bawełnę, wszystko jest na wierzchu, to co gładkie i to co chropowate.
Wysokie tony trochę posykują, ale przede wszystkim błyszczą i trzymają się blisko średnicy – przejście i spójność są bezbłędne. Najwyższe tony nie mają już takiego "powietrza" i subtelności, jaką otrzymujemy z najlepszych, od separowanych kopułek jedwabnych, a ostatnio przetworników AMT, ale jak na układ koncentryczny (w dodatku z metalową kopułką) jest bardzo dobrze.
Bas jest mocny, porządny, bez wyraźnych skłonności. Dobrze zorganizowany i włączony do akcji, nie przesądza o charakterze brzmienia, lecz się weń wpisuje i nie przeszkadza brylować średnicy. Wskazana jest pewna ostrożność przy doborze wzmacniacza, aby nie przesadzić z tą żywością, jednak kto lubi taki dźwięk, dostanie zdrową porcję.
Andrzej Kisiel