Żadnego testu Klipscha nie ma w naszym "cyfrowym" archiwum na portalu internetowym, a "ręczne" przeglądanie pierwszych roczników (których testy nie są dostępne w formie cyfrowej) to trochę za dużo fatygi. Pamiętam jednak, że Klipsche testowaliśmy w "Od Radio do Audio", magazynie ukazującym się tylko w 1995 roku. Wtedy na rynku rządziła seria KG i nawet bez tego testu znałem ją doskonale.
Była to propozycja specyficzna na tle europejskiej konkurencji (już wtedy, na początku lat 90., obecnej na polskim rynku, chociaż jeszcze nie w takiej obfitości, jak kilka lat później i dzisiaj).
Na mocną pozycję Klipscha składało się wtedy kilka elementów. Właśnie umiarkowany wybór wśród audiofilskich marek, energiczne działania jego pierwszego dystrybutora (zgadnijcie kto nim był - właśnie od klipschowych tub wziął swoją nazwę...) i trafienie w potrzeby dużej części polskich odbiorców. Tutaj sytuacja była złożona i niejednoznaczna.
Rynek był "wyposzczony" po wielu latach "pustych półek", akceptujący wszystkie nowinki, zwłaszcza z "wolnego świata", zarazem w naszej tradycji mocno zakorzeniony był kult Altusa, którego niełatwo było kupić, ale kiedy ostatecznie się go zdobyło i słuchało go wielu, wraz z nim przyzwyczajano się do dźwięku "wykonturowanego", z grubym basem i dzwoniącą górą...
Mającego jednak swoją "moc". W takiej konfrontacji większość kolumn, zwłaszcza brytyjskich, dedykowanych i chwalonych przez "wymagających audiofilów", grała nijako, bez jaj... Musieliśmy się przyzwyczajać, tłumaczyć sobie i innym, że "najważniejsza jest średnica", a podbijanie skrajów pasma to przejaw złego gustu i opóźnienia w rozwoju. I tutaj pojawił się Klipsch - rozwiązanie może kompromisowe, ale "na poziomie", aby było wciąż przyjemnie i już przyzwoicie.
Klipsche serii KG były czymś pomiędzy Altusami a np. KEF-ami. Albo inaczej rzecz ujmując - były lepszymi Altusami. Wciąż z potężnym basem, rozjaśnioną górą, wysoką efektywnością, ale już znacznie lepszą kontrolą i rozdzielczością. No i był to produkt amerykański, firma-legenda, autorytet.
Wraz z nasycaniem się polskiego rynku, udziały Klipscha powoli malały do stopnia bardziej "naturalnego" dla jego dość specyficznych produktów. Z czasem okazało się jednak, że Klipsch wciąż dobrze sobie radzi, unowocześniając ofertę, a jednocześnie utrzymując najbardziej charakterystyczny element wszystkich konstrukcji - głośnik tubowy.
Czytaj również: Czy maskownica kolumny słyszalnie obniża jakość dźwięku?
W sukurs firmie i jej tradycji przyszedł widoczny w szerszej perspektywie renesans i popularyzacja konstrukcji tubowych w sprzęcie domowym. Nie są one już pejoratywnie kojarzone ze sprzętem nagłaśniającym, w którym jakość dźwięku poświęcono na rzecz "ilości", czyli natężenia.
Wiele firm i projektantów solidnie nad tym popracowało - współczesne tuby są znacznie lepsze niż dawniej, a tamte... Nie bez powodu audiofile się ich obawiali, bo chociaż zdarzały się udane, to nie brakowało i takich, które dzwoniły niemiłosiernie.
Klipsch swoimi tubami chce się chwalić, wciąż wyglądać i grać wyjątkowo, więc jego tubowe głośniki wysokotonowe nie są maleństwami, jakie stosuje kilka innych firm (np. Triangle), ale wielkimi kwadratowymi "oknami", rozciągającymi się prawie na?całą szerokość obudowy.
Poza serią Heritage, która gromadzi konstrukcje drogie, zabytkowe i stylizowane, główną część oferty pasywnych kolumn, użytkowo uniwersalnych i adresowanych do "przeciętnego" klienta, wypełniają dwie serie - Reference i Reference Premium - a na szczycie znajduje się model RF-7 III.
Nie są to referencje w ścisłym tego słowa znaczeniu, ale określenie to i tak już się zdewaluowało... Obydwie zostały niedawno (ok. rok temu) odświeżone, seria Reference doczekała się już szóstej edycji, a Reference Premium - drugiej.
Reference Premium obejmuje więcej modeli, znajdziemy tam aż sześć konstrukcji wolnostojących, w tym dwie z dodatkowymi głośnikami systemu Atmos, ale nawet gdy weźmiemy pod uwagę "tylko" cztery konwencjonalne, gotowe do pracy zarówno w systemach stereofoniocznych, jak i wielkonałowych, będzie to więcej, niż proponuje którykolwiek konkurent w tym teście.
Do tego trzy modele podstawkowe, trzy surroundowe (naścienne) i aż pięć centralnych! Tak, tylko w serii Reference Premium. Przy coraz bardziej oszczędnych (zwłaszcza w zakresie głośników "kinowych") seriach europejskich producentów, bogactwo u Klipscha sugeruje, że Amerykanie dalej obstawiają się głośnikami, nie wierząc w soundbarowe przestrzenne kreacje. Wśród czterech podstawowych konstrukcji wolnostojących, RP-6000F jest "drugą od góry".
Czytaj również: Co to są kolumny aktywne i jakie są ich odmiany?
Wszystkie cztery są zaprojektowane według tego samego schematu - układu dwudrożnego z parą przetworników nisko-średniotonowych (a więc analogicznego jak w Oberonach Dali).
Znowu nie komplikowano zwrotnicy dodatkowym filtrem wyznaczającym zakres pracy niskotonowemu i tym razem znajduje to dobre usprawiedliwienie ustaleniem niskiej częstotliwości podziału (z głośnikiem wysokotonowym). W modelu Klipsch RP-6000F wynosi ona 1,8 kHz, co nie było trudne do osiągnięcia przy zastosowaniu tak dużej tuby wysokotonowej (znacznie podnosi ona efektywność właśnie w tym zakresie). Dobre zgranie fazowe na osi biegnącej w kierunku słuchacza jest wspomagane przez lekkie pochylenie kolumn do tyłu.
Największe Klipsche RP-8000F mają 20-cm nisko- średniotonowe, model Klipsch RP-6000F - 18-cm, RP-5000F - 15-cm, RP-4000 - 12-cm (biorąc pod uwagę średnicę koszy) i we wszystkich dopasowano wielkość tuby wysokotonowej. Sam "driver" jest wszędzie taki sam (jednocalowa kopułka tytanowa z korektorem fazy i komorą wytłumiającą).
Czytaj również: Na jakiej zasadzie działają kolumny z głośnikami niskotonowymi na bocznej ściance, jakie są zalety i wady takiego ustawienia?
Tuba jest dwuczęściowa - bliżej drivera znajduje się okrągła tuba wykonana z silikonu, a dalej już profil z twardszego tworzywa, przechodzący płynnie z przekroju okrągłego w kwadratowy wylot.
Granica między tymi elementami jest wyraźnie zaznaczona dekoracyjnym pierścieniem, którego miedziany kolor nawiązuje do membran nisko-średniotonowych. Te są wykonane z materiału nazwanego "Cerametallic" - wyraźnie mającego dużo wspólnego z jakimś metalem, prawdopodobnie jest to aluminium pokryte warstwą nadającą oryginalny kolor, występujący również w serii Reference.
Tuba o profilu Tractrix to już stary "wynalazek"; tego samego profilu Tractrix (wedle firmowych deklaracji) użyto też przy projektowaniu tunelu bas-refleks, dzięki czemu możliwy ma być najbardziej efektywny i najszybszy przepływ powietrza.
Wielu producentów stara się udoskonalać profile bas-refleksowych tuneli, ale prawdę mówiąc, największy wpływ na charakterystyki i brzmienie mają zupełnie inne parametry układu, a redukcja turbulencji i kompresji może być uzyskana za pomocą wyszukanych wyprofilowań tylko do pewnego stopnia. Dzisiaj każda znacząca marka chce przedstawić własny, oryginalny "patent" na kształt bas-refleksu, podobnie jak na formę terminala przyłączeniowego...
Czytaj również: Co to są charakterystyki kierunkowe?
Klipsch RP-6000F - obudowa
Bryła obudowy jest regularnym prostopadłościanem, ale lekko pochylonym do tyłu na obniżających się do tyłu płozach - metalowych odlewach. Front polakierowano na czarno, a pozostałe powierzchnie oklejono winylową imitacją drewna (hebanową lub orzechową); jest też luksusowa wersja, w całości pokryta czarnym "lakierem fortepianowym".
Maskownica trzymana jest przez ukryte magnesy. Wygląd kolumn Klipsch RP-6000F budzi zaufanie i zainteresowanie - konstrukcja jest dość duża (zwłaszcza sporą głębokością - ponad 40 cm), solidna (potwierdza to masa - ponad 22 kg), efektowna i oryginalna.
Odsłuch
Można by powiedzieć, że nic się nie zmieniło, gdyby nie to, że pewnie zmieniło się bardzo wiele... w szczegółach. Ważnych szczegółach. Nie wątpię, że Klipsch systematycznie nad nimi pracuje, że Klipsche są coraz lepsze i mogą trafiać do jeszcze bardziej wymagającego użytkownika, jednak ich charakter wciąż jest tak zdeterminowany, jak był 25 lat temu.
Grają płynniej, mniej chropowato, wysokie tony są lepiej zróżnicowane, jednak charakterystyka przetwarzania jest ukształtowana tradycyjnie - skraje pasma atakują, środek okopuje się na pozycjach obronnych.
Czytaj również: Jaka jest optymalna odległość kolumn od ścian pomieszczenia?
Zastosowanie tuby wysokotonowej, nawet tak dużej, wcale nie musiało o tym przesądzać; np. firma Triangle, też posługując się tubowymi wysokotonowymi, dawniej służącymi do wyraźnego rozjaśnienia dźwięku, dzisiaj je utemperowała (filtrami i tłumikami w zwrotnicy), doprowadzając całe brzmienie wielu swoich kolumn do "normalności".
Klipsch pozostaje przy dawnej recepcie i na pewno nie wynika to z braku możliwości czy umiejętności jej zmiany. Amerykańska firma nie chce mieszać się z tłumem ani wyglądem, ani brzmieniem, epatuje tubami i dźwiękiem na maksa. Można powiedzieć, że to brzmienie komercyjne, ale to niczego nie tłumaczy, tylko powiększa zamieszanie.
Dzisiaj dobrze sprzedają się też brzmienia ciepłe, miękkie, więc najlepiej pozostać przy ostrożnej diagnozie, że to propozycja dla określonej grupy klientów, i to wcale nie mniej wyrobionych. Taki dźwięk po prostu może się podobać, tak jak mocno przyprawione dania. Jego charakter słychać cały czas, a czasami - wyjątkowy potencjał i predyspozycje.
Czytaj również: Jak należy ustawić zespoły głośnikowe względem miejsca odsłuchowego?
A w tej kategorii - kolumn o takim właśnie profilu i w tej cenie - dźwięk RP 6000 można uznać za wręcz wyrafinowany. Jest dostatecznie czysty, nie dzwoni, nie krzyczy, nie kłuje, nie bulgocze. Wyeksponowane wysokie tony wzmacniają sybilanty, te jednak bardziej szumią, niż gwiżdżą, ewentualne "nadwyżki" w tym zakresie nie są męczące. Kiedy indziej słychać wyostrzenie, które również nie przekracza granic przyzwoitości, za to dodaje muzyce "ikry".
Kolumny Klipsch RP-6000F nie dysponują hi-endową przejrzystością, jednak doświetlenie wysokich tonów dobrze to sugeruje, a skoro robi to dobrze, to co w tym złego? Wielu będzie miało wrażenie, że słychać więcej niż z innych kolumn.
Dokładnie się temu przyglądając, RP 6000 nie odkryją zupełnie nowych detali, ale te, które znamy, często podkreślą, wyodrębnią, nawet "wytną". Bardzo dobra jest lokalizacja, wszystkie "delikatesy" słyszymy w konkretnych miejscach sceny, bez rozmazania, chociaż i bez wykwintnego niuansowania.
Tak doświetlona i wyostrzona góra pasma nie mieści się w kanonie neutralności, ale jest tutaj umieszczona w całkiem naturalnym, akustycznie logicznym kontekście. I teraz dopiero napiszemy o tym, za co RP 6000 jedni będą kochać, a inni... kochać inaczej?
Czytaj również: Czy długość przewodów ma wpływ na pracę kolumn?
Można tego na początku mocno nie odczuć, gdy słucha się "delikatnych" kawałków; wówczas dominują wysokie tony i chciałoby się trochę przesunąć akcent w dół, bowiem średnica (i wokale) też ciągnie w górę, jeszcze bardziej niż z F501. Ale kiedy wreszcie pojawił się bas, to już nie chciał ustąpić. I wtedy już było wiadomo, że wzmocniona góra broni ogólnego zrównoważenia. Bez niej dźwięk byłby w wielu nagraniach "przewalony".
Bas jest przepotężny, zasadniczo dobrze trzyma tempo i wymierza celne ciosy - uderzenia idą w tempo, nie są też zdudnione, tylko pogrubione.
Nie jest to kolumna do "monitorowania" wszystkich basowych zagrywek, sztuczek i niuansów, ale do przekazania energii. Połączenie siły i precyzji to domena znacznie droższych kolumn, tutaj jednak nie utracono przyzwoitej kontroli. Nie przepadam za przypisywaniem kolumn do gatunków muzycznych, ale tym razem zbyt wiele wskazuje na to, że Klipsch RP-6000F to kolumny stworzone do muzyki rockowej, aby tego nie napisać...
Klipsch wczoraj i dziś
Obserwując nawet z pewnego dystansu, co Klipsch porabiał przez te 25 lat, można było spać spokojnie. Zasadniczo nie zmienił profilu, jego konstrukcje są wyraźną kontynuacją dawnych koncepcji. Doskonalone - zarówno pod względem technicznym, jak i estetycznym - wciąż wyróżniają amerykańską firmę.
Również w tradycji JBL-a jest stosowanie przetworników tubowych (nie wspominając pomniejszych firm), ale Klipsch zrobił z nich jeszcze ważniejszy element swojego wizerunku. Tubowy głośnik wysokotonowy jest praktycznie w każdej konstrukcji Klipscha, a przecież w jego ofercie są dzisiaj nie tylko konwencjonalne, pasywne kolumny do systemów stereofonicznych i kina domowego, ale też soundbary i głośniki bezprzewodowe.
Tuby darowano tylko subwooferom, niektórym głośnikom instalacyjnym i... słuchawkom. I jak z tego przeglądu przy okazji wynika, Klipsch ma ofertę bardzo szeroką i wychodzącą naprzeciw wszystkim nowym trendom. Może pozazdrościł właśnie JBL-owi, który ze specjalisty od kolumn przeobraził się w potentata sprzętu popularnego epoki Bluetooth.
Takiej skali Klipsch nie osiąga, ale jego wszechstronność, konsekwencja i styl budzą uznanie. Z jednej strony jakieś maleństwa, a z drugiej... na szczycie oferty wciąż legendarny Klipschorn, czyli tubowa szafa Klipscha, najbardziej archaiczna, a przez to już awangardowa propozycja na rynku.
W serii Heritage znajdziemy chyba wszystkie "zabytkowe" konstrukcje Klipscha, jakie tworzyły jego ofertę kilkadziesiąt lat temu. Do serii Heritage dodano też jednak odpowiednio wystylizowane konstrukcje najnowszej generacji - głośniki Bluetooth, a nawet soundbar! Wszystkie łączy estetyka prostych, kanciastych skrzynek z dużym udziałem drewna i maskownicami z grubo plecionych tkanin "obiciowych".
Klipschowi w sukurs przyszła nie tylko rosnąca akceptacja audiofilów dla konstrukcji tubowych i ich rozwój u innych producentów potwierdzający, że technika ta ma sens i przyszłość, ale też widoczna już od kilku lat moda na "vintage", sentyment do dawnych rozwiązań i form.
Klipsch łączy wszystko ze wszystkim, bo każda kombinacja może dzisiaj znaleźć klienta, a w samej Ameryce marka cieszy się dużym autorytetem, więc logo Klipscha uwiarygodnia praktycznie każdą, nawet najdziwniejszą propozycję.
Szkocki Tannoy też utrzymuje w ofercie całą linię bardzo starych konstrukcji (Prestige), które prezentują się znacznie bardziej nobliwie, wręcz arystokratycznie - ich obudowy są pełne tradycyjnego stolarskiego artyzmu, koniecznego dawniej do wytwarzania luksusowych, a nawet tylko przyzwoitych mebli.
Tannoy nawiązuje jednak do jeszcze dawniejszej epoki, podczas gdy Heritage Klipscha - raczej do czasów meblościanki. Obudowy są utylitarne, złożone z prostych "dech", bez żadnych zaokrągleń, fazek jak najbardziej pozytywnie kojarzyć się z klimatem środkowych/południowych Stanów USA, skąd zresztą Klipsch pochodzi -pierwszą fabryczkę założył w Hope (Arkansas).
W przypadku referencyjnego Klipschorna ideą było wykonanie tubowej konstrukcji dla całego pasma akustycznego, w tym dla głośnika niskotonowego, w możliwie "kompaktowej" formie.
Klipsch wpadł więc na pomysł, aby skrzynię - i tak potężną - przygotować do ustawieniu w narożniku pomieszczenia, tak aby ściany "pomagały", przedłużały bieg tubowych kanałów. Ale wymagało to dokładnego ustawienia, niekoniecznie optymalnego z innych powodów, np. ukierunkowania średnich i wysokich tonów na miejsce odsłuchowe (a tuby mają przecież wąskie charakterystyki kierunkowe).
W ostatniej wersji - AK6 - zachowano kształt obudowy "pasujący" do narożnika, ale dodano z tyłu potrzebne ścianki tak, że nie jest już konieczne dokładne ustawienie, kolumny można odsunąć i skręcić.
"Mniejszym Klipschornem" jest La Scala (teraz w wersji AL5), wciąż z niskotonowym w obudowie tubowej, natomiast pozostałe konstrukcje Heritage (Cornwall IV, Forte III, Heresy III) mają już głośniki niskotonowe promieniujące bezpośrednio.
Tradycyjnie najmniejsze Heresy mają obudowę zamkniętą (pozostałe to bas-refleksy). Wszystkie są trójdrożne, z oddzielnymi tubami średniotonowymi i wysokotonowymi.