Wilson rozwija swoją ofertę powoli, ale systematycznie. Zaczął od niskobudżetowej serii Raptor, potem wszedł na wyższą półkę z serią Exclusive, a najnowszą propozycją jest rekordowo tani (jak na konstrukcję wolnostojącą) model Six.
Wilson Six jest jednak tylko o 200 zł tańszy od Raptora 5, który może już pochwalić się wieloma doskonałymi recenzjami, a także wsparciem innych modeli tej serii, ważnym dla kompletowania systemów wielokanałowych, więc sama cena wszystkiego nie tłumaczy.
Tym bardziej że ten sam dystrybutor, który jednocześnie jest właścicielem marki Wilson i planuje wszystkie jej działania, ma w ofercie również mocne pozycje firm Polk Audio i Wharfedale, które przedstawiliśmy w tym teście.
Kluczem może był właśnie zamiar przelicytowania konkurencji i wzmocnienia swojej oferty większą konstrukcją. Jednocześnie nie należy ona do serii, w której znaleźlibyśmy kilka modeli różniących się ceną, wielkością i przeznaczeniem.
Nie chodzi przy tym o samą liczebność takiej serii, ale o fakt, że Six nie towarzyszy żaden głośnik centralny ani surroundowy (a tym bardziej subwoofer) - na bazie kolumn Wilson Six nie stworzymy systemu wielokanałowego, a jedynie układ stereofoniczny. Nie oznacza to jednak, że Six nie mogą sprawdzić się w systemach AV.
Producent słusznie dostrzega taki potencjał, rekomendując je zarówno do odtwarzania muzyki z klasycznych zestawów stereo, jak i do poprawy dźwięku z telewizorów.
Mając parę takich kolumn, możemy obydwie role "pożenić", a słuchanie muzyki z soundbarów nie wszystkich wciąga. Możemy to sobie nazwać nawet kinem domowym 2.0. Tak czy inaczej, problem zakupu i instalacji dodatkowych głośników mamy z głowy, a dźwięk całkiem przyzwoity, chociaż nie dookólny.
Czytaj również: Czy wąska obudowa kolumny jest akustycznie najkorzystniejsza?
Wilson Six - budowa
Wilson Six prezentują się nowocześnie, ale nie przebojowo, raczej konwencjonalnie. I słusznie - jeżeli mają zdobyć dużą popularność, powinny budzić zaufanie, a nie muszą szokować.
I tak są na tyle atrakcyjne swoją wielkością i stoi za nimi mocna sieć sprzedaży, że zostaną zauważone przez wielu klientów, a wtedy najważniejsze, aby niczym nie zniechęciły, oczywiście przykładając miarę wymagań właściwą dla tego zakresu cenowego.
Większą część obudowy pokrywa okleina drewnopodobna - czarna lub dębowa; front jest polakierowany odpowiednio na czarno lub biało, jego krawędzie delikatnie sfazowano, w takim stopniu nie będzie to jednak miało znaczenia akustycznego, a jedynie estetyczne.
Podobnie wyprofilowano zewnętrzne krawędzie maskownicy, ale już wewnętrzne (te, które "widzą" głośniki, a których nie widzimy my, bo zakrywa je tkanina) nie są wyprofilowane, więc można oczekiwać, że powstającymi tam odbiciami maskownica trochę popsuje charakterystykę.
Producent zwraca uwagę, że materiał pokrywający jest "akustycznie obojętny", ale głównym źródłem problemów jest zwykle nie sama tkanina, lecz "ramka", na której jest rozpięta. Ponadto ma to być materiał o "atrakcyjnej i nowoczesnej strukturze i kolorze", a tymczasem jest zupełnie typowy, czarny, i o ile w sposób oczywisty pasuje do czarnej wersji kolorystycznej, to do dębowo-białej już słabo.
Producent broni takiego zestawienia osiągnięciem kontrastu, ale sądzę, że to rozwiązanie wymuszone słabą dostępnością odpowiedniego akustycznie, jasnego materiału.
Maskownica zasłania obszar zajmowany przez głośniki i bas-refleks, i jest mocowana na kołki - nikomu w tym teście nie udało się przygotować bardziej eleganckiego mocowania na magnesy, chociaż jest to rozwiązanie już powszechne w nieco droższych kolumnach.
W komplecie są plastikowe nóżki, opierające się na bocznych ściankach, ale znaleźliśmy je przyklejone do dna kartonu dopiero wtedy, gdy kolumny już pakowaliśmy. Zresztą i bez nich kolumna jest dostatecznie stabilna. Terminal jest "podstawowy", pojedynczy, z plastikowymi nakrętkami (chociaż ze złoconym trzpieniem), w plastikowej oprawce.
Czytaj również: Czy kolumny trójdrożne są lepsze od dwudrożnych?
Udało się za to posrebrzyć membrany głośników (niskotonowego i nisko-średniotonowego), czym mogą one sugerować zastosowanie w tym miejscu materiału opartego na metalach lub polimerach, a faktycznie jest to powleczenie membran celulozowych - a to już dobra wiadomość.
Czarne nakładki przeciwpyłowe mają formę podobną do korektorów fazy, ale w tym wypadku są to integralne części membran (podobnie, jak w Diamondzie 330). Pierścienie koszy są srebrne, podobnie jak cała płyta frontowa wysokotonowego - 25-mm kopułki tekstylnej.
Bas-refleks wyprowadzono z przodu, bowiem również Wilson zdaje sobie sprawę (czemu daje wyraz nie tylko w konstrukcji, ale i w jej opisie), że uspokoi to użytkowników mających małe pomieszczenia, a więc zmuszonych do ustawienia blisko ściany.
Odsłuch
Liczyłem trochę na to, że w teście wreszcie pojawi się kolumna grająca lżej, jaśniej, spontanicznej, detaliczniej, może nawet ostro, ale wreszcie... inaczej. Nie dlatego, abym bardziej gustował w takim przerysowaniu niż w przeciążeniu niskich częstotliwości, ale po prostu dla większego zróżnicowania brzmień w tym teście.
Wszystkie jednak grają asekuracyjnie, jakby dzisiaj nikt już nie chciał być "zasypywany" wysokimi tonami, kiedyś w kolumnach niskobudżetowych podkreślanymi notorycznie, nie mniej niż bas. Teraz wysokie tony wycofano. Wydaje mi się, że konstruktorzy Wilsona trochę z tą powściągliwością przesadzili.
Sybilanty wokali są przytłumione, ale wcale nie czyni to brzmienia delikatnym, mocny "rdzeń" zapewnia dobitność i bliskość, a możliwość zagrania głośno - Wilson Six to potrafią najlepiej ze wszystkich kolumn tego testu - wprowadza czasami charakter trochę "estradowy", dynamiczny, twardy, wibrujący basem i dobitny na środku.
Czytaj również: Co to jest główna oś odsłuchu?
Bez subtelności, za to z dużą energią i wyjściem pierwszego planu. Na niektórych nagraniach deficyt wysokich tonów jest wyraźny, na innych szybko się z nim oswajamy, i taka kreacja muzyki staje się przyswajalna, z czasem odbieramy ją jako naturalną i oczywistą.
Wilson Six to kolumny dobre na imprezy, chociaż intencje konstruktora mogły być zupełnie inne - może chciał osiągnąć dźwięk o audiofilskiej prezentacji średnicy, w analogowym, "przydymionym" stylu.
W jednej z ich recenzji przeczytałem, że grają łagodnie, co może być pierwszym skojarzeniem przy przytłumieniu wysokich tonów, jednak moim zdaniem, w tym przypadku dźwięk nie traci na energii, a nawet ją kumuluje, atakując nas średnicą wspieraną mocnym basem.