To wciąż aktualna deklaracja firmy - bogaty i naturalny dźwięk popłynie z potężnych, skomplikowanych, wielodrożnych konstrukcji. Kosztują one jednak dużo pieniędzy, wymagają dużych pomieszczeń i najczęściej również dużych wzmacniaczy. A nie wszyscy mogą stworzyć im i sobie takie warunki...
Zatem Wilson Audio zgadza się na kompromisy, szykuje skromniejsze konstrukcje, a najmniejsza z nich to Sabrina – od tego roku w nowej wersji X. Rzadko opisujemy kolumny głośnikowe Wilson Audio, więc test tej nowości przygotowaliśmy szczegółowo i z rozmachem godnym słynnej firmy i AUDIO.
Wilson Audio Sabrina X w ogólnym zarysie to konstrukcja konwencjonalna, wręcz stereotypowy układ trójdrożny, z typową aranżacją, klasycznymi przetwornikami, zintegrowaną obudową, o przeciętnych parametrach... Ale zaraz się przekonamy, ile ciekawych kwestii i wyjątkowych detali może ukrywać się w takich ogólnikach.
Potężne końcówki mocy, kolumny, nawet wielkie odtwarzacze, produkowane są na całym świecie, ale kiedyś przybywały głównie zza Oceanu. Również dzisiaj amerykański rozmach ma w sobie najwięcej autentyzmu - tam duże moce i potężny bas były najbardziej potrzebne, tam też (niektórzy) byli gotowi wydawać na sprzęt najwięcej pieniędzy. Można stwierdzić, oczywiście upraszczając, że high-end powstał właśnie w USA. Testując kolumny Wilson Audio, warto zwrócić uwagę na ten fenomen.
W ciągu ostatniego ćwierćwiecza high-end rozwinął się wspaniale i kuriozalnie. Dzisiaj audiofilów nie szokują już urządzenia za setki tysięcy złotych, są nawet za miliony.
Producenci biją się o miejsce (a raczej bili się w czasach przed pandemią) na różnych "szołach", licytując, kto przygotuje urządzenia większe, droższe, bardziej szalone. I w tym szaleństwie jest metoda zarówno na zarobienie kasy, jak i zrealizowanie własnych marzeń konstruktora, pochwalenie się oryginalnymi pomysłami i umiejętnościami.
Czytaj również: Co jest układ dwuipółdrożny?
Po okresie dominacji kina domowego na początku XXI wieku powrót sprzętu stereo wiązał się jeszcze bardziej niż dawniej z nobilitacją jego posiadacza, co znacznie wzmocniło sprzedaż produktów luksusowych. Były one obecne już ćwierć wieku temu, jednak jako luksusowe traktowaliśmy wówczas urządzenia znacznie tańsze. A takich, których dzisiaj są dziesiątki, jeśli już nie setki, było kilka.
Wśród zespołów głośnikowych jednym z najczęściej "cytowanych" i traktowanych jako wzorzec był Wilson Audio X1/Grand Slamm, którego pierwsza wersja pojawiła się w latach 90. ubiegłego wieku, a kosztowała około 60 000 USD za parę, co było wówczas ceną kosmiczną.
Wilson Audio miał już wtedy w swoim dorobku coś jeszcze bardziej odlotowego - WAMM (Wilson Audio Modular Monitor) - którym rozpoczął swoją głośnikową karierę na WCES w 1982 roku, ale były to prapoczątki wówczas mało komu znane.
Chociaż to X1/Grand Slamm najskuteczniej wprowadził markę Wilson Audio do hi-endowego świata poprzez uczestnictwo w imprezach i recenzje, to nazwa ta zniknęła z oferty, natomiast WAMM, w kolejnej (szóstej, siódmej?) wersji - Master Chronosic - pozostaje na szczycie hierarchii, na szczęście prawie w niczym (poza koncepcją modułową) nie przypominając protoplasty, kosztując od niego ok. pięć razy więcej (i dziesięć razy więcej od X1/Grand Slamm).
Czytaj również: Czy maskownica kolumny słyszalnie obniża jakość dźwięku?
Nawet przy uwzględnieniu inflacji wzrost cen jest wyraźny, ale nie bezpodstawny – kształtuje go zarówno popyt (choćby brzmiało to prowokacyjnie i bezlitośnie dla większości), jak też znacznie wyższa jakość. A nie jest to powtarzanie marketingowych przechwałek, bo faktycznie duża część budżetu idzie w luksusowe wykończenie lub w rozwiązania mające niewielki czy "umowny" wpływ na dźwięk.
Wszystko to kosztuje – najpierw producenta, potem klienta. Niektórzy jednak są gotowi wydać fortunę (z naszej perspektywy) za produkt perfekcyjny pod każdym względem.
Zresztą wysokie wymagania estetyczne mają dzisiaj prawie wszyscy, kupując nawet produkty niskobudżetowe, a te znacznie droższe muszą przecież wyglądać jeszcze lepiej... Zatem te najlepsze wyglądają odlotowo i tak też kosztują. Nie znaczy to, że wszyscy potencjalni klienci Wilson Audio przenieśli się na "wyższe półki".
Dlatego oferta jest obecnie znacznie szersza niż dawniej, zaczyna się od podstawkowej konstrukcji TuneTot w cenie 10 000 USD za parę, a kończy na WAMM Master Chronosic za prawie 700 000 USD.
Dominują więc konstrukcje wolnostojące (jest ich aż siedem), a Wilson Audio Sabrina X to wśród nich pozycja najtańsza (25 000 USD) i najnowsza. Najnowsza – pod warunkiem, że bierzemy pod uwagę dodatek "X".
Czytaj również: Czy długość przewodów ma wpływ na pracę kolumn?
Sabrina vs Sabrina X
Pierwsza Sabrina, która w swoim czasie też była najtańszą kolumną wolnostojącą, pojawiła się w 2015 roku. Wilson Audio Sabrina X różni się od niej w kilku szczegółach technicznych i estetycznych, które oczywiście dokładniej przedstawimy, ale nie zmieniają one ogólnej koncepcji i proporcji – w skali bezwzględnej to średniej wielkości kolumna podłogowa; w perspektywie projektów Wilson Audio – bardzo mała, ale niosąca za sobą firmowy styl.
W tej konstrukcji można widzieć następcę dawnego systemu WATT/Puppy, który składał się z monitorów WATT i subwoofera Puppy. Aktualny monitor TuneTot jest zupełnie inny niż WATT i nie został przez producenta związany z żadnym konkretnym subwooferem (chociaż w ofercie Wilson Audio mamy ich kilka), ale jego głośniki są bardzo podobne (albo nawet takie same – z zewnątrz wyglądają identycznie) jak zastosowane w sekcji średnio-wysokotonowej Sabriny.
Dodano sekcję niskotonową, wszystko zintegrowano w jednej obudowie - powstał więc klasyczny układ trójdrożny, aby kontynuować rolę, jaką kiedyś odgrywał system WATT/Puppy.
Pierwsza Sabrina była niemal rówieśniczką większych Alexia Series 1 i Alexandria XLF, powstałych 3 lata wcześniej, i Wilson Audio zwracał uwagę na zastosowanie w niej wybranych elementów tych znacznie droższych konstrukcji.
Jednak zostały one wycofane (pierwsza w 2017, druga w 2020 roku), trzeba więc było odświeżyć również Sabrinę. Tym razem modyfikacje mają mieć źródło w jeszcze wyższym projekcie - Chronosonic XVX - wyprzedzającym pod względem zaawansowania niektórych rozwiązań nawet flagowiec WAMM Master Chronosonic (bo ten jest nieco starszy).
Historia konstrukcji Wilson Audio jest nie mniej skomplikowana niż one same, producent szczegółowo przedstawia wszystkie rodowody i modyfikacje, technikę i intencje – to cała dziedzina wiedzy, z której można by robić specjalizację...
W tym celu można kupić książkę oferowaną przez samego Wilsona "The Wilson Way - The official History of Wilson Audio" w cenie 150 USD, ewentualnie w (jeszcze bardziej) luksusowym wydaniu, ze sztywnym pudełkiem i autografami Daryla C. Wilsona i Sheryl Lee Wilson, w cenie 240 USD... A jeżeli chcesz być chodzącą reklamą Wilson Audio i nosić np. koszulkę polo lub czapeczkę z logo firmy, to musisz za to zapłacić (odpowiednio 50 i 20 baksów).
W tym miejscu warto wspomnieć o zmianie pokoleniowej, jaka kilka lat temu nastąpiła w firmie. W 2018 roku zmarł David A. Wilson, który założył firmę wraz z Sheryl Lee Wilson. Teraz głównym konstruktorem został syn Daryl i już pod jego kierownictwem powstały najnowsze projekty, chociaż wyraźnie umocowane na wcześniejszych dokonaniach ojca, który patronował jeszcze WAMM Master Chronosonic.
Czytaj również: Dlaczego otwór bas-refleks nie promieniuje w fazie przeciwnej do fazy przedniej strony membrany?
David kierował profesjonalnym zespołem, który generował i wdrażał pomysły zapisywane na konto firmy i jej założyciela, co widać w płynnym przejęciu sterów przez Daryla. Sukces firmy może wywoływać zazdrość i komentarze dotyczące sztuki autoprezentacji, którą Wilsonowie opanowali nie gorzej niż samo konstruowanie. W zakresie opisów Wilson Audio znajduje godnego rywala tylko w Sonus faberze.
Prezentacje wszystkich konstrukcji są szczegółowe i sugestywne, stawiają kompetencje firmy w najlepszym świetle na tle pospolitości i niestaranności typowej dla innych producentów. Wilson Audio to świątynia wiedzy i precyzji, każdy projekt jest bezkompromisowy, wyprzedzając konkurencję na każdym pułapie cenowym.
Traktując to z lekkim dystansem, mam szacunek dla "całokształtu" - wszystko jest przygotowane bardzo fachowo, gruntownie i drobiazgowo. Lepiej dać dużo zarobić firmie, która zna się na swojej robocie, niż amatorom, którzy chcieliby pójść w jej ślady, ale nie potrafią, a jako "okazję" podsuwają nam "podobne" produkty za pół ceny.
Zasadnicze cechy kolumn Wilson Audio Sabrina X są wspólne z pierwszą Sabriną. Forma obudowy jest daleka od prostopadłościanu, tak jak wszystkich projektów Wilson Audio (oprócz subwooferów), chociaż w stylu firmy nie ma krzywizn i obłości. Dominują wyraźne, tylko lekko zaokrąglone krawędzie, łączące płaszczyzny tworzące w sumie skomplikowane wielościany. Droższe konstrukcje składają się z modułów, dwie najmniejsze kolumny wolnostojące – Sabrina i Yvette – są już jednolitymi bryłami.
Czytaj również: Czy przetworniki koncentryczne wymagają zwrotnicy do podziału pasma?
Front jest lekko pochylony, a powyżej przetwornika niskotonowego zwęża się tak, że w zakresie sekcji średnio-wysokotonowej krawędzie biegną dość blisko przetworników - wyraźnie widać koncepcję ograniczenia szerokości przedniej ścianki w celu zapewnienia szerokiego rozpraszania (średnich oraz wysokich tonów), ale bez przeniesienia głośnika niskotonowego na boczną ściankę i bez "rozmieniania" go na większą liczbę mniejszych jednostek.
To również założenia wspólne dla wszystkich projektów Wilson Audio, których trzyma się też najmniejsza Sabrina X, chociaż w tym przypadku oznacza to zastosowanie jednego 20-cm przetwornika niskotonowego. To, co zaczyna nam się rysować jako firmowa specyfika, jest jednak w dużej mierze znaną i uniwersalną receptą na układ trójdrożny.
Jeden duży niskotonowy, znacznie mniejszy średniotononowy, regularnie pojedynczy wysokotonowy, wszystkie ustawione blisko siebie, "w choinkę", na przedniej ściance... Nie ma tutaj żadnej rewolucji, a zaraz się okaże, że nie ma jej też w materiałach membran.
Wilsony w gruncie rzeczy nie są bardzo awangardowe – ich zaawansowanie wyraża się bardziej w staranności, zarówno technicznej, mechanicznej i elektrycznej, jak i akustycznej - cierpliwym strojeniu w poszukiwaniu najlepszego brzmienia. Zapleczem tych starań są jednak zarówno wiedza, doświadczenie, jak i duże możliwości technologiczne, czyli... dobrze zainwestowany, od prawie pół wieku akumulowany kapitał.
Według podobnego schematu (jak Sabrina) zaprojektowano Yvette, mające jednak większy przetwornik niskotonowy (25 cm) i średniotonowy (18 cm). Jeszcze większa Sasha DAW ma dwa 20-cm niskotonowe i sekcję średnio-wysokotonową w odseparowanym module – ta konstrukcja ma najwięcej wspólnego z dawnymi WATT/Puppy (pod względem wielkości przetworników, obudowy i jej formy).
Większa Alexia (Series 2) niemal powtarza ten układ, ale wprowadza kolejny element, już bardziej charakterystyczny dla Wilson Audio – połączenie w sekcji niskotonowej głośników różnej wielkości, w tym przypadku 20-cm i 25-cm.
W Alexx V basowy duet tworzą już głośniki 25-cm i 30-cm, a na dodatek sekcja średnio-wysokotonowa przybiera formę MTM, czyli pary średniotonowych z wysokotonowym pomiędzy nimi – w ten sposób jest to układ podobny do dawnych Maxx.
Jeszcze trochę większe niskotonowe (27-cm i 32-cm) pojawiają się w Chronosonic XVX i WAMM Master Chronosonic. Ponadto układ zostaje rozszerzony o dodatkową "drogę" – pomiędzy parą 18-cm średniotonowych a wysokotonowym pojawia się para (w WAMM Master) lub jeden (w XVX) 12-cm średniotonowy.
Im większe Wilsony, tym bardziej skomplikowane, wyjątkowe i rozpoznawalne, na co składa się zarówno układ głośników, jak i forma obudowy, ale zasadniczo nie są to wcale pomysły szalone ani bardzo niekonwencjonalne, trzymają się blisko tradycyjnych "przepisów".
Czytaj również: Co jest układ dwuipółdrożny?
Wilson Audio - przetworniki
Wilson Audio Sabrina X realizuje swoje cele akustyczne całkowicie klasycznym układem trójdrożnym, bo esencją Wilsona Audio nie są wcale akrobacje, lecz skuteczność w osiąganiu dobrego dźwięku.
Z tego przeglądu oferty (w którym pominąłem głośniki centralne) wynika, że nie jest ona podzielona na serie lepsze i gorsze. Konstrukcje mniejsze są z oczywistych powodów tańsze, można uznać, że są słabsze, ale powiedzieć, że gorsze... byłoby niezręcznością.
Można przekonywać przecież, że są bardziej odpowiednie do mniejszych pomieszczeń (chociaż nie podzielam tego argumentu tak bezwarunkowo, jak wielu audiofilów zakochanych w monitorach). Wykorzystują przetworniki tej samej klasy, a Sabrina w wersji X ma obudowę wykonaną w tej samej technologii, co najlepsze Wilsony.
Mimo swojego potencjału i kapitału, Wilson Audio nie zdecydował się na własną produkcję przetworników (głośników). Podobnie jak wielu renomowanych producentów, w tym zakresie współpracuje on ze specjalistami.
Głośniki wysokotonowe we wszystkich kolumnach Wilson Audio z zewnątrz podobnie wyglądają i mają zasadniczo taką samą konstrukcję – sam producent przedstawia je w skrócie jako jednocalowe kopułki jedwabne.
Czytaj również: Czy kolumny trzeba ustawiać na kolcach?
Warto skomentować (albo nawet skorygować...), że membranę – powierzchnię efektywnie promieniującą – tworzy tutaj nie tylko kopułka, ale też szeroka fałda zawieszenia, bowiem mamy w gruncie rzeczy do czynienia z doskonale znanym przetwornikiem kopułkowo-pierścieniowym, opracowanym przez Duńczyków 20 lat temu.
Po membranie go poznacie... Ale oprócz niej reszta jest inna, poczynając od frontu, aż po tylną komorę wytłumiającą. Po drodze jest układ magnetyczny – neodymowy, w formie płaskiego talerza.
Magnes standardowej wersji ma większą średnicę, ale ma ona aż 95 dB czułości; tak wysoka nie była tutaj potrzebna, co uzasadniania jego zmniejszenie. Za to znacznie zwiększono komorę wytłumiającą, a to na pewno obniża częstotliwość rezonansową. Wilson nie wykorzystuje jednak takiej zmiany do ustalenia niższej częstotliwości podziału, ponieważ docenia możliwości głośnika średniotonowego.
Głośnik średniotonowy wygląda jak jeden z 15-cm Revelatorów Scan-Speaka, co wciąż nie wyklucza, że został zmodyfikowany np. zmianą długości cewki. Nacinana membrana, charakterystyczna dla nisko-średniotonowych i średniotonowych Revelatorów, jest tutaj dodatkowo w całości powlekana (tak czy inaczej, powlekane muszą być nacięcia, aby ją uszczelnić).
Taką wersję spotykamy rzadziej, ale była ona historycznie pierwszą, niepowlekane pojawiły się później i są preferowane przez większość konstruktorów. Również Wilson Audio stosuje niepowlekane 18-tki w Chronosonic XVX, jednak 15-tkę wybrał powlekaną zarówno do Sabriny, do TuneTot, jak i Alidy.
Powlekane czy niepowlekane, 15-cm, a nawet 18-cm Revelatory mają daleko sięgające i wolne od silnych rezonansów charakterystyki przetwarzania, pozwalające ustalać relatywnie wysokie częstotliwości podziału i łagodne filtrowanie.
Podział w kolumnach Wilson Audio Sabrina X ustalono przy ok. 3,5 kHz, co jest wartością wyższą niż przeciętna i niż obecnie modna wśród wielu konstruktorów często ściągających podział nawet poniżej 2 kHz, co pomaga uzyskać lepsze charakterystyki kierunkowe.
Jednak "męczenie" nawet najlepszego głośnika wysokotonowego z jednocalową cewką, obciążanie go średnimi tonami, które niosą sporo mocy (zamieniającej się głównie w ciepło), chociaż w pomiarach może dać ładne charakterystyki przetwarzania, psuje brzmienie – zniekształcenia nieliniowe rosną wraz ze wzrostem temperatury cewki.
Brzmienie kolumn Wilson Audio Sabrina X, wolne od tego problemu, jest komfortowe i nienatarczywe. Podział między niskotonowym a średniotonowym zachodzi przy ok. 200 Hz, przy czym ten drugi jest filtrowany górnoprzepustowo bardzo łagodnie (około 6 dB/okt.) przez dwie oktawy aż do 50 Hz i dopiero poniżej jego charakterystyka opada szybciej. Dlatego przygotowano mu dużą komorę, w dodatku wentylowaną, chociaż system ten nie działa jak bas-refleks – raczej jak otwór stratny.
Głośnik niskotonowy ma średnicę całkowitą 22 cm, kosz wg podobnego wzoru jak 15-tka – z profilowanymi żebrami i wentylacją pod dolnym zawieszeniem. Również układ magnetyczny jest (centralnie) wentylowany, a wewnątrz wyposażony w pierścienie układające symetryczne pole w szczelinie (i poza nią, gdzie jeszcze pracuje długa cewka) i stabilizujące charakterystykę impedancji.
Dolne zawieszenie ma fałdy o różnej grubości, co również redukuje rezonanse, i są to wciąż cechy wspólne z 15-tką. 22-ka ma większy układ magnetyczny (złożony z dwóch pierścieni ferrytowych o średnicy 12 cm), dwucalową cewkę (15-tka – półtoracalową) i membranę celulozową – tutaj przygotowaną w celu uzyskania wyższej sztywności, bez nacięć, bez nasączania.
Mamy więc zestaw membran z materiałów naturalnych – celulozowe w niskotonowym i średniotonowym, jedwabną kopułkę wysokotonową – co jest już utrwalonym schematem w nowych Wilsonach Audio.
Firma nie epatuje membranami "hi-tech", unikalnymi, ekstremalnymi, ultrasztywnymi lub ultralekkimi. Trzyma się w tym zakresie rozwiązań sprawdzonych i... doprowadzonych do perfekcji wraz z firmami, które przygotowały zarówno same membrany, jak i całe przetworniki.
Zestaw głośników jest w Sabrinie X najprawdopodobniej taki sam jak w pierwszej Sabrinie. Producent dość niejasno sygnalizuje poprawę działania w zakresie niskich częstotliwości, ale chyba chodzi o lepsze warunki, jakie stwarza nowa obudowa, niż inna wersja samego głośnika niskotonowego.
Czytaj również: Co to są krzywe izofoniczne i charakterystyka "fizjologiczna"?
Wilson Audio Sabrina X - obudowa
Obudowa jest już wyłącznym dziełem Wilson Audio, tutaj zachodzi też największa zmiana w stosunku do pierwszej Sabriny. Chociaż Sabrina X jest "jednobryłowcem", nie ma tak skomplikowanej formy jak najdroższe konstrukcje, to może się pochwalić pokrewieństwem – producent stosuje specjalny kompozyt X (stąd X w symbolu), sztywny, twardy, jednocześnie o bardzo wysokim tłumieniu wewnętrznym, wręcz idealny pod względem akustycznym, mechanicznym, jak i estetycznym (oczywiście po odpowiednim wykończeniu).
W pierwszej Sabrinie z kompozytu X wykonano front i dolną płytę; w Sabrinie X cała zewnętrzna skorupa jest kompozytowa. Wraz z materiałem X, Wilson Audio Sabrina X stała się cięższa – masa wzrosła z 43 do około 51 kg.
Z MDF-u wykonano wewnętrzne przegrody (oddzielające komorę średniotonowego) i wzmocnienia – swoją drogą bardzo gęste, precyzyjnie wykrojone i ustawione w krytycznych miejscach zgodnie ze wskazaniami laserowego interferometru.
Opukiwanie obudowy powoduje różne jej reakcje na różnych ściankach; nie wszędzie jest ona "głucha jak kamień", ale czuć i słychać znacznie lepsze właściwości niż MDF-u, mimo że skorupa nie jest gruba.
Początkowo, nie zdając sobie sprawy, z czego jest zrobiona, byłem nawet lekko zdziwiony, że front ma tylko ok. 2 cm grubości. Ale na pewno wystarczy. Wręcz na przesadną pedantyczność wygląda dokładność przy wyłożeniu każdego skrawka wewnętrznych wzmocnień warstwą gąbki tłumiącej, ale to jest Wilson Audio. Za to płacimy.
Dokonano też kosmetycznych zmian w kształcie obudowy (powodów tej zmiany producent nie wyjaśnia, moim zdaniem sylwetka pierwszej Sabriny była ładniejsza). Teraz pochylony front został delikatnie "złamany" w miejscu, gdzie kończy się maskownica (poniżej jest mniej pochylony), która jednocześnie nie sięga tak nisko jak wcześniej, lecz kończy się tuż pod głośnikiem niskotonowym.
Ta część frontu (zasłonięta maskownicą), a więc powierzchnia sąsiadująca z głośnikami, jest pokryta grubą warstwą miękkiego, "włochatego" materiału tłumiącego. Aby wystająca krawędź wycięcia na głośnik wysokotonowy nie powodowała odbić kumulujących się przy jednej częstotliwości, wycięcie to ma formę "koła zębatego".
Maskownica kolumn Wilson Audio Sabrina X trzymana jest przez kołki – to mało nowoczesne w czasach powszechnego już stosowania mocowania magnetycznego, ale usprawiedliwione do pewnego stopnia grubą warstwą pokrywającą front, jak i materiałem X, z którego wykonano skorupę, chociaż te trudności na pewno dałoby się obejść.
Na szczęście gniazda na kołki są mało widoczne na ciemnym tle wytłumienia, a maskownica została przygotowana starannie – dość cienka i z wyprofilowaniami wewnętrznych krawędzi.
Tkanina maskownicy jest dostępna aż w pięciu kolorach, które wedle własnego gustu można dobierać do sześciu kolorów lakierowania obudowy (ale zawsze na wysoki połysk); trzy z nich są klasyfikowane jako standardowe, trzy jako "ulepszone" (a więc za dopłatą).
Czytaj również: Czy wąska obudowa kolumny jest akustycznie najkorzystniejsza?
W kolumnach Wilson Audio Sabrina X zmieniono też kształt otworu dla głośnika średniotonowego – wcześniej była to metalowa rurka, podobna jak w systemie niskotonowym (tylko mniejsza), a teraz jest to szczelina z wyprofilowaniem wykonanym bezpośrednio w materiale X.
Główny bas-refleks pozostał tradycyjny i charakterystyczny dla Wilson Audio – to masywna aluminiowa rura, z grubym przykręconym kołnierzem, jednak niewpuszczonym w wyfrezowanie i bez wyprofilowania wylotu.
Obawy o turbulencje do pewnego stopnia odsuwa spora powierzchnia otworu (średnica 7,5 cm), dopiero bardzo duże amplitudy pracy 22-cm przetwornika (ale jest on do takich amplitud przygotowany) spowodują (zbyt) duże prędkości powietrza w tunelu, wywołujące z kolei kompresję i zakłócenia. Tyle teoria, a w praktyce bas Sabriny X brzmi doskonale – dokładnie i czysto.
Obudowa kolumn Wilson Audio Sabrina X jest dostrojona do ok. 40 Hz, do czego potrzebny był 20-cm tunel. Pod klapką zamontowaną w dolnej ściance ukrywa się ciekawostka. Miałem nadzieję, że po odkręceniu klapy ukaże się nam cała zwrotnica, ale jest ona schowana jeszcze głębiej.
W płytkiej komorze na dnie obudowy zainstalowano tylko i aż – bo to coś nietypowego – specjalną sekcję układu elektrycznego, pozwalającą na wymianę rezystorów, w celu dostrojenia poziomu wysokich tonów.
Czytaj również: Co to są charakterystyki kierunkowe?
Chodzi zarówno o dopasowanie tłumienia do czułości konkretnego egzemplarza przetwornika wysokotonowego w celu uzyskania dokładnie zaplanowanej charakterystyki końcowej, jak również o możliwość indywidualnego dostrojenia poziomu wysokich tonów do warunków akustycznych i gustu słuchacza; Wilson Audio oferuje więc rezystory na wymianę.
Wilson Audio Sabrina X - kondensatory AudioCapX
W kolumnach Wilson Audio Sabrina X zastosowano kondensatory AudioCapX (których nie było jeszcze w Sabrinie), produkowane przez firmę samodzielnie. Ideą jest zarówno możliwość ustalenia dowolnej pojemności, co eliminuje konieczność równoległego łączenia (kilku kondensatorów o standardowych pojemnościach w celu uzyskania żądanej wartości), jednak nie prowadzi do skrócenia ścieżki sygnału (jak gdzieś przeczytałem).
Pozwala też utrzymać niewielkie tolerancje (już wcześniej Wilson Audio szczycił się tolerancją +/-0,2%, co jednak prawdopodobnie wymagało selekcji elementów zakupionych od kontrahentów), wreszcie struktura tych kondensatorów ma zapewniać mniejszą podatność na zakłócenia, a więc dokładniejsze brzmienie.
Tym sposobem Wilson Audio wykonał też zręczny ruch marketingowy. Produkcja kondensatorów nie wymaga aż takiej wiedzy, doświadczenia i narzędzi, jak produkcja przetworników, a jednocześnie w świadomości audiofilów i hobbystów DIY kondensator stał się elementem, od jakości którego, podobnie jak od kabli, w ogromnym stopniu zależy efekt końcowy.
W związku z tym na rynku pojawia się coraz więcej makabrycznie drogich kondensatorów, które zdobywają klientów, a producenci hi-endowych kolumn muszą się wstydzić, że ich nie stosują... A jeżeli stosują, to dlaczego ten, a nie tamten? Wilson Audio swoimi kondensatorami ucieka od tego problemu – wystarczy przyjąć do wiadomości, że są najbardziej odpowiednie do jego własnych projektów.
Jak podpowiadają zmierzone charakterystyki Sabriny X, Wilson Audio stosuje dość łagodne filtry (zmiany poza osią główną rozciągają się w szerokim sąsiedztwie drugiej częstotliwości podziału), dlatego ważne jest ustalenie odpowiedniej osi odsłuchu (szczególnie w przypadku większych konstrukcji modułowych, w których głośniki są znacznie rozsunięte).
Dlatego konieczne jest precyzyjne wyregulowanie osi głównej – skierowanie jej na miejsce odsłuchowe – za pomocą skomplikowanego systemu mechanicznego, jakim szczycą się większe konstrukcje Wilson Audio.
W przypadku kolumn Wilson Audio Sabrina X właściwemu ustawieniu osi najlepszej charakterystyki służy przygotowane przez konstruktora pochylenie przedniej ścianki (wprowadzające "wyrównanie czasowe"), jak też regulowane nóżki.
Czytaj również: Na czym polega niesfazowanie kolumn i jaki jest jego wpływ na charakter brzmienia?
Regulacja jest konieczna, aby dokładnie dopasować kierunek osi do miejsca odsłuchowego, które może przecież znajdować się dalej lub bliżej, niżej lub wyżej (nawet zakładając, że słuchacz siedzi w fotelu). Wystarczy jednak kilka centymetrów różnicy między wysokością nóżek przednich i tylnych, aby objąć zasięgiem dobrej charakterystyki cały obszar, w jakim może znaleźć się głowa siedzącego słuchacza.
Nieporozumienie polega na tym, że regulacja ta nie odnosi się do akustyki pomieszczenia, ale do pozycji zajmowanej przez słuchacza, dlatego też bezużyteczne są wskazówki, jakie przeczytałem w jednej z recenzji, ograniczające się do podania wysokości poszczególnych par nóżek, jakie zapewniły najlepsze rezultaty, bez podania wysokości i odległości, w jakiej znajdował się słuchacz.
Nasze pomiary wskazują, że lepiej jest usiąść trochę za nisko niż za wysoko, albo patrząc z drugiej strony – pochylić Sabrinę X trochę bardziej (wydłużając przednie nóżki).