Drążyłem więc dalej i na podstawie innych źródeł ustaliłem, że testy ówczesnej serii 600 pojawiły się na świecie na początku 2006 roku... A ja pamiętam, jakby to było wczoraj, gdy rozwiązanie to, jako właśnie wprowadzane do produkcji i sprzedaży, szefowie firmy Elac przedstawiali na konwencji EISA.
Dla mnie i dzisiaj jest to wciąż coś świeżego w ofercie Elaca, bo do "dawnych" firmowych wynalazków zaliczam aluminiowe "miski", wysokotonowego JET-a i oczywiście dookólny przetwornik 4-Pi (chyba w tym towarzystwie najstarszy). Ale jeszcze młodsze od układu koncentrycznego są "kryształowe" membrany, wprowadzone bodaj pięć lat temu.
Trzeba przyznać, że Elac ma na swoim koncie wyjątkowo dużo innowacji. Innym firmom wybiło na liczniku jeszcze więcej zaprojektowanych modeli albo więcej sprzedanych egzemplarzy, albo więcej lat działalności - chociaż i w każdej z tych kategorii Elac też ma dobre notowania, bo nie jest to wcale firma niszowa, lecz zalicza się do niemieckiej ekstraklasy, bez względu na to, jak ją definiować, czy to skalą produkcji, czy audiofilskim prestiżem, czy właśnie zaangażowaniem w technikę.
Pod tym ostatnim względem, w najlepszym tego słowa znaczeniu, jest bardzo niemiecka, i - stety czy niestety - kojarzy mi się to z niemieckimi osiągnięciami w technice wojskowej pod koniec II wojny światowej... W samym lotnictwie - napęd śmigłowy ciągnąco-pchający, odrzutowy, rakietowy...
Na szczęście niewykorzystanymi z takim sukcesem, który by odwrócił jej losy. I tutaj też widzę analogię, bowiem awangardowe koncepcje Elaca też nie procentują takim sukcesem rynkowym, żeby zepchnąć do defensywy potęgi w rodzaju B&W, Focala, Sonusa Fabera czy choćby największego konkurenta z własnego podwórka - Cantona.
Dodatkowe brawa należą się Elacowi za to, że w jego wynalazkach jest może tylko śladowa zawartość voodoo i marketingowej paplaniny. Elac nie obiecuje wielkich zmian dzięki wprowadzeniu nowego okablowania, ani nie twierdzi, że wymyślił zwrotnicę czy obudowę bas-refleks.
Oczywiście na wszystkim swoją pieczątkę musi postawić ktoś, kto jakoś jest odpowiedzialny za rynkowy sukces, lecz najwyraźniej wciąż dużo mają do powiedzenia inżynierowie o wysokich kompetencjach. Z jednej strony ich pomysły są bardzo ambitne, a z drugiej - racjonalne.
Jak za dawnych lat, gdy działy projektowe miały proste zadanie - wymyślać lepsze rozwiązania. Dzisiaj zwykle mają wymyślać rzeczy, które będą się lepiej sprzedawać - a to duża różnica...
Na tej zasadzie powstają często rzeczy gorsze, mało ambitne, nieracjonalne, które jednak "robią wrażenie". Również na rynku hi-endowym, gdzie wspaniałe realizacje i genialne pomysły mieszają się na równych prawach z przeciętnością, tyle że ubraną w luksusowe szaty i znaczki kultowych marek.
Bywa jeszcze gorzej, pojawiają się pomysły z gruntu niemądre i nowe firmy, które stają się modne po kilku entuzjastycznych recenzjach albo wpisach na forum. Trochę podramatyzowałem, lecz dość tych narzekań, przecież opisujemy produkt i firmę, która pozytywnie odcina się od takiego tła, a tło przedstawiłem tendencyjnie w czarnych barwach... właśnie po to, aby Elac bardziej zabłysnął.
Membrany
Tym razem nie błyśnie jednak swoimi aluminiowymi miskami sandwiczowych membran, które w największym stopniu określały wygląd Elaców przez ostatnich dwadzieścia lat, jako że są one wypierane w najlepszych konstrukcjach przez membrany o nieco innym profilu powierzchni, w innym kolorze - wspomniane "kryształowe", z powierzchnią utworzoną przez kilkaset sekcji, oczywiście wytłoczonych w ten sposób z jednego kawałka aluminiowej folii.
Aluminium jest anodyzowane na czarno, co nie wynika z technologicznej konieczności związanej z takim profilem, ale po prostu ma związek ze zmieniającą się modą. Są konstrukcje z membranami "kryształowymi" w kolorze srebrnym, są też konstrukcje z membranami wciąż gładkimi, za to czarnymi; Czarne czy srebrne, membrany "kryształowe" są droższe w produkcji i stosowane w wyższych seriach Elaca, chociaż ich udział wciąż się zwiększa - seria 500 nie jest wcale najwyższą, w jakiej je znajdziemy.
Wątek ten nie jest więc najważniejszy w opisie modelu Elac FS 507 VX-JET, ale dokończmy go przypomnieniem, że membrany sandwiczowe Elaca składają się z dwóch warstw - aluminiowa "miska" lub "kryształ" opiera się na celulozowym stożku, połączonym już bezpośrednio z cewką.
Takie membrany charakteryzują się, po pierwsze, wysoką sztywnością, a po drugie, dobrym tłumieniem wewnętrznym, jako że indywidualne rezonanse obydwu materiałów są gaszone poprzez ich połączenie. Po trzecie, ładnie wyglądają, a po czwarte, wciąż wyróżniają Elaki z tłumu - zwłaszcza "kryształowe".
To przykład na nowoczesne myślenie zarówno w sferze techniki, jak i marketingu. Już pod koniec lat 90. ubiegłego wieku zaczęli się pojawiać naśladowcy i srebrzyste "miskowe" membrany (niekonieczne sandwiczowe, były też jednowarstwowe, ale z zewnątrz klient tego nie rozpozna) przestały być egzotyczne i wyróżniać Elaca.
Firma nie stanęła jednak w miejscu i - niezależnie od ewentualnych "kroków na drodze prawnej" (nic o nich nie wiem) - po prostu podniosła poprzeczkę jeszcze wyżej. Nie kojarzę, aby w tej chwili ktokolwiek inny produkował membrany choćby przypominające "krzyształowe"; ale prędzej czy później to nastąpi i wtedy Elac wymyśli jeszcze coś innego...
To najlepszy sposób, aby wygrywać z taką konkurencją. Tym bardziej nie znam innej firmy, która stosowałby tego typu przetwornik koncentryczny, jaki opracował Elac.
Nawet nieudolne podrobienie czegoś takiego nie będzie łatwe, nie mówiąc o uzyskaniu dobrych rezultatów akustycznych. Wręcz wystrzegałbym się kolumn i firm o nie do końca pewnej proweniencji, które próbowałyby nas kusić takimi rozwiązaniami - mądre zaprojektowanie, dokładne wykonanie i właściwe zestrojenie układu koncentrycznego o tak złożonej konstrukcji to najwyższa szkoła jazdy; jedno potknięcie i z dobrego brzmienia będą nici.
Układ koncentryczny
Na szczęście układy koncentryczne znajdują się dzisiaj w ofertach firm, których reputacja i poziom techniczny nie budzą wątpliwości. Cabasse, KEF, Piega, Thiel, Elac... Unikalność Elaca polega na połączeniu wstęgowego (JET) wysokotonowego z pierścieniowym średniotonowym, ale każda z wymienionych firm proponuje rozwiązanie w jakimś stopniu odmienne (np. Piega łączy nawet dwa wstęgowe, a Cabasse potrafizrobić nawet trójdrożne układy koncentryczne) - wnosząc swój wkład do rozwoju techniki, a nie tylko korzystając z pomysłów innych.
Na temat właściwości układu koncentrycznego pisaliśmy już nieraz, zwykle przy okazji testów KEF-ów, które mają swój Uni-Q w zdecydowanej większości modeli (ale jest on relatywnie najprostszy).
Bez względu na konkretną odmianę układu koncentrycznego, podstawowa zaleta wynikająca z samego koncentrycznego ustawienia przetworników jest wszędzie taka sama - wykreowanie punktowego źródła dźwięku dla szerokiego zakresu częstotliwości, pokrywanego przez określony system przetworników, a w ślad za zbliżeniem i ustaleniem wzajemnej pozycji przetworników, ustabilizowanie przesunięcia fazowego między nimi (staje się ono niezależne od osi pomiaru) i poprawienie charakterystyk kierunkowych (patrz pomiary w naszym laboratorium).
Ma to znaczenie przede wszystkim w zakresie średnio-wysokotonowym, jako że w konwencjonalnym układzie dwudrożnym lub trójdrożnym największe zaburzenia charakterystyki powstają na przejściu przez częstotliwość podziału w zakresie kilku kHz, gdzie fale są stosunkowo krótkie - ich długość jest porównywalna do odległości między przetwornikami.
Przejście między niskimi a średnimi częstotliwościami odbywa się przy falach znacznie dłuższych, przez co zmienność relacji fazowych w funkcji zmiany kąta jest znacznie mniejsza i charakterystyka przetwarzania może być dostatecznie ustabilizowana bez wprowadzania sekcji niskotonowej w konfigurację koncentryczną.
Rozsądna jest więc kombinacja trójdrożna, w której "autonomicznie" pracuje przetwornik (lub przetworniki) niskotonowe, a obok nich koncentryczny zespół przetworników średniotonowego i wysokotonowego.
Zatrzymajmy się jednak na moment przy tym, że przynajmniej obecnie, mimo iż minęło już ładnych parę lat od wprowadzenia pierwszego koncentrycznego X-JET-a, element ten wciąż charakteryzuje tylko najlepsze, najdroższe Elaki - testowany Elac FS 507 VX-JET jest najtańszą konstrukcją tak wyposażoną (nie licząc głośnika centralnego z serii 500).
Elac systematycznie, ale powoli wprowadza to kosztowne rozwiązanie do kolejnych modeli i na razie nie zamierza go dosłownie "popularyzować" - za to znacznie rozszerzył zasięg stosowania samych JET-ów, czyli wstęgowych przetworników wysokotonowych. Stąd też pojawiła się nazwa X-JET - ponieważ koncentryk Elaca zawiera wysokotonowego JET-a. Ale skąd jeszcze "V" w najnowszej edycji?
To ważne, bowiem nawet droższe modele serii 600 nie mają VX-JET-a, a "tylko" starszego X-JET-a. VX-JET to specjał zastrzeżony na razie tylko dla nowszej serii 500. Jak większość serii Elaca, jest ona krótka - poza testowanym FS-507 VX-JET oraz wspomnianym centralnym CC-501 VX-JET jest w niej jeszcze model FS-509 VX-JET, imponujący układ czterodrożny z dwoma 22-cm subniskotonowymi, jednym 18-cm niskotonowym i średnio-wysokotonowym VX-JET-em. Zresztą FS-507 VX-JET też nie jest "tylko" trójdrożny, ale "trzyipółdrożny". Co to znaczy?
Górna "18-tka" przetwarza do 550 Hz, czyli do częstotliwości podziału ze średniotonowym (układem koncentrycznym), dolna tłumiona jest niżej, więc producent podaje dodatkową częstotliwość podziału - 150 Hz, chociaż w zakresie poniżej 150 Hz pracują obydwa niskotonowe.
Podobnie jak w Virgo, utworzono jednokomorowy układ rezonansowy bas-refleks, z otworem ulokowanym w dolnej ściance; trochę inaczej zaaranżowano ujście ciśnienia - w Elacach dodano cokół, odsunięty od właściwej obudowy na ściśle określoną odległość za pomocą czterech krótkich pilarów; sam cokół trochę rozszerza punkty podparcia, którymi stają się wkręcane weń kolce.
Pora wrócić do najważniejszego "wydarzenia" w tej konstrukcji - VX-JET-a. Nowy układ koncentryczny już z daleka wydaje się znacznie większy i faktycznie jest większy od X-JET-a, chociaż same jego przetworniki mają taką samą średnicę.
Dlaczego tak znacznie powiększono kosz, czy tylko dla wizualnego ujednolicenia go z 18-cm przetwornikami niskotonowymi? To też ma znaczenie, ponadto VX-JET w większej "oprawie" wygląda groźniej i jeszcze bardziej zwraca uwagę, ale oczywiście - jak już pisałem - Elac nie idzie tylko na efekciarstwo - więcej miejsca było potrzebne, aby cały układ koncentryczny zawiesić na specjalnym elastycznym pierścieniu, który pozwala na zmianę jego położenia.
Możemy VX-JET-a lekko wysuwać lub cofać względem frontu obudowy (pozostając w płaszczyźnie obudowy, jest w położeniu neutralnym), posługując się ulokowanym z tyłu pokrętłem. Ale w jakim celu?
Oglądając, słuchając i mierząc te kolumny, nie znałem firmowych materiałów na ten temat. Pomyślałem więc, że to cyzelowanie położenia VX-JET-a względem głośnika niskotonowego, przygotowane w celu uzyskania najlepszej charakterystyki na różnych osiach.
Ponieważ pierwszy zestaw pomiarów, uzyskany przy neutralnej pozycji wysunięcia, dał jednak bardzo dobrą zbieżność charakterystyk w płaszczyźnie pionowej, uznaliśmy, że nie ma sensu w laboratorium drążyć tematu.
Lektura ulotki wyjaśniła, że chodzi jeszcze o coś innego. Elastyczny pierścień wokół układu koncentrycznego, wraz ze zmianą jego położenia, zmienia swój profil, przez co zmienia się jego oddziaływanie na promieniowanie układu.
Gdy układ jest cofnięty, wokół niego tworzy się profil płytkiej i krótkiej tuby, która zawęża charakterystyki kierunkowe (we wszystkich płaszczyznach), natomiast gdy jest wysunięty, rozpraszanie jest najswobodniejsze. Czy takie nie jest po prostu najlepsze? Warto wrócić do koncepcji Audio- Physica, zwłaszcza w jej oryginalnym wydaniu, gdzie wąska przednia ścianka ma zapewnić jak najszersze rozpraszanie.
To jednak nie jest ogólnie obowiązujący punkt widzenia, część konstruktorów preferuje "kontrolowane" (czytaj - ograniczone) charakterystyki kierunkowe ze względu na fakt, że (zbyt) duża energia rozproszona może pozostawać w niekorzystnych proporcjach do energii fali promieniowanej bezpośrednio.
To spowoduje pogorszenie lokalizacji pozornych źródeł, a także równowagi tonalnej, w słabo wytłumionych pomieszczeniach, w których powstaje dużo odbić - gdzie fala rozproszona ostatecznie dociera do słuchacza i dominuje nad falą bezpośrednią, a tylko ta druga może budować prawidłowe lokalizacje, natomiast fala odbita może "uprzestrzenniać". Nie należy stawiać wszystkiego na jedną kartę, lecz zadbać o właściwe proporcje.
Nie można jednak ustalić jednoznacznie optymalnego stopnia rozpraszania z głośnika, dopóki nie znamy warunków akustycznych, w jakich będzie pracował, a więc tego, jaka część energii rozproszonej zostanie wytłumiona, a jaka odbita...
Uwzględniając różne wymagania płynące z różnych pomieszczeń, Elac od dawna kombinował z różnymi regulatorami, akustycznymi (tłumiące pierścienie wokół wysokotonowego, zatyczki do bas-refleksu) i elektrycznymi (pamiętam rozbudowany panel przełączników w referencyjnych Spirit Of Music), a teraz jest chyba pierwszą firmą, która przygotowała kolumny o regulowanej charakterystyce kierunkowej.
W połączeniu z działaniem koncentrycznego układu średnio-wysokotonowego (zresztą bez stworzenia takiego układu byłoby to o wiele trudniejsze), niezależnie od wielu innych smaczków tej konstrukcji, mamy do czynienia z absolutną awangardą w technice głośnikowej.
Niestety, przegapiliśmy okazję, aby to pomierzyć, w próbach odsłuchowych też nie eksperymentowałem, będąc zadowolony z brzmienia w pozycji neutralnej i nie spodziewając się wyraźnych różnic w innych.
Prawdę mówiąc, próby odsłuchowe ukierunkowane na ten aspekt brzmienia, a przecież prowadzone wciąż w jednym pomieszczeniu o określonej akustyce, nie miałyby wielkiego sensu - to raczej opcja do wykorzystania już przez samego użytkownika, w bardzo konkretnych warunkach, dla cyzelowania brzmienia, które tą drogą może być znacznie owocniejsze niż poprzez wymianę kabli...
Tak przynajmniej sądzą konstruktorzy Elaca - i ja też. Ale jak nie można sobie poregulować charakterystyk kierunkowych, to może chociaż wymienić kabelki...? Jak Pan uważa.
Odsłuch
Zarówno podczas sesji odsłuchowej, jak i w opisie, kolumny Elac FS-507 VX-JET pojawiły się jako ostatnie z całej grupy (sześciu modeli, które przypomniałem w odsłuchu Virgo). Było to raczej dziełem przypadku, lecz przyniosło efekt "dramatyczny" (w sensie akcji, a nie katastrofy).
W ostatniej scenie tego przedstawienia następuje zwrot albo odsłonięcie nowej perspektywy. Wtedy uświadomiłem sobie, że w zasadzie takich właśnie "sensacji" powinienem od początku oczekiwać po kolumnach z przerabianego zakresu cenowego, a na pewno nie są to wyczyny zupełnie niezwykłe; pewne zaskoczenie wynikało z ogólnego klimatu, jaki zbudowały poprzednie kolumny grając różnie, ale w określonych granicach - przede wszystkim granicach dynamiki.
Nie była to dynamika słaba - dopóki nie mamy okazji poznać większych możliwości. Umówmy się: to co potrafią pozostałe kolumny z tego testu, to pewne minimum, aby słuchać komfortowo każdej muzyki w pomieszczeniach średniej wielkości, wiedząc przy tym, że na tę przyjemność wydaliśmy trzydzieści albo czterdzieści tysięcy - i to na same kolumny...
Elac FS-507 VX-JET też nie jest absolutnym rekordzistą i można znaleźć kolumny za podobne pieniądze, które zagrają jeszcze potężniej, ale nie o samą siłę i maksymalną głośność tutaj chodzi.
Nawet nie o nasycenie niskich rejestrów, na pewno nie o rozciągnięcie basu, które już wcześniej było wyśmienite. Postawiłem na dynamikę, lecz można by to, co wyróżnia Elaca, nazywać inaczej, dochodząc lepiej do sedna sprawy, tyle że nie da się tego ująć jednym wyrazem. Niech więc zostanie dynamika, tylko dodajmy do niej jeszcze kilka określeń - rezolucja, kontrola, szybkość.
Można też porównać kolumny Elac FS-507 VX-JET do samochodu - z wyraźnie mocniejszym silnikiem, na dość twardym zawieszeniu, ze świetnym układem kierowniczym i hamulcami.
Nie ma tu jakichś trudnych do zdefiniowania zalet i dodatkowych przyjemności, to też nie auto sportowe ani kabriolet, słońce i pęd wiatru (muzyki) nie będzie nas oszałamiał, po prostu pojedziemy szybko, bezpiecznie i wygodnie, w każdą pogodę i niemal wszędzie, gdzie chcemy.
Nie wyrzeknę się wspomnień, że średnica z kolumn Sonus Faber Olympica II miała wyjątkową barwę i charyzmę, Dynaudio C2 wybitną kulturę i delikatność (razem z przepięknym basem!), Virgo dźwięczność i przestrzeń itd...
Elac FS-507 VX-JET nie przyprawiał ani nie upiększał swojego brzmienia, nie słychać w nim ani ponadprogramowej agresywności, ani radości, ani romantyczności - nie słychać takich klimatów jako dodatków określających własny charakter, jest on zdecydowanie po stronie neutralności, liniowości, dokładności, odpowiedzialności.
Słychać jednak wewnętrzne napięcie, tę drzemiącą siłę, która gotowa jest nie tyle eksplodować, co... wszelkie niepotrzebne eksplozje powstrzymać, opanować pojedyncze dźwięki i całe ich stada, puszczać wszystko w sposób uporządkowany, czyli bardzo czytelny, pamiętając zarówno o selektywności (wyodrębnianiu i uprzywilejowaniu dźwięków ważniejszych od tła), jak i rozdzielczości (pokazaniu - we właściwych proporcjach - wszystkich składników).
Kolumny Elac FS-507 VX-JET w najmniejszym stopniu nie są "rozchełstane", ich siła jest dawkowana skrupulatnie, potrafią uderzyć bardzo mocno, ale są też bardzo zdyscyplinowane, jakby swoje możliwości szanowały, ale także szanowały słuchacza, który kupuje takie kolumny nie po to, aby mu urywały głowę czy wrzucały w jakąś kipiel dźwięków, lecz pokazały mu wszystko jak najdokładniej - i temu służy ich wielka siła. To są zdecydowanie kolumny "odtwarzające", a nie "kreujące" i chcę je za to przede wszystkim pochwalić.
Czasami udaje się metodą "kreacji" uzyskać muzycznie satysfakcjonujące, a nawet wybitne rezultaty, jednak najlepszą gwarancją muzycznie wiarygodnego działania jest trzymanie się takiego kursu, jaki słychać z kolumn Elac FS-507 VX-JET. Aby jednak tym sposobem nie tyle uwieść, co przekonać słuchacza, potrzebny jest duży potencjał - nie tylko bardzo dobra równowaga tonalna i szerokie pasmo, ale właśnie dynamika i rozdzielczość.
Tak nie zagrają kolumny małe ani nawet średniej wielkości, do tego potrzebny jest arsenał wielodrożnego zespołu głośnikowego, z przetwornikami najwyższej klasy, kompetentnie zestrojonymi. Wtedy można sobie pozwolić na "techniczne" podejście do sprawy - kiedy zaawansowana technika jest już po stronie konstruktora - i przygotowanie brzmienia wedle surowych, lecz dość prostych założeń, bez poszukiwania tajemniczych sposobów na specjalnie ożywienie, ubarwienie czy dosłodzenie brzmienia.
W pewnym sensie możliwości i styl kolumn Elac FS-507 VX-JET przypominają działanie mocnych tranzystorowych końcówek mocy - chyba już nie muszę powtarzać, o jakie cechy chodzi, mogą też kojarzyć się z profesjonalnym "monitorowaniem".
Dużym atutem jest bardzo precyzyjne pozycjonowanie źródeł - przestrzeń nie jest tak duża i swobodna jak z Virgo 25 Plus, za to scena bardzo spójna, wszystkie dźwięki konkretne, nawet jeżeli nie bliskie, to zawsze klarowne i jednoznaczne ustawione niedostatki potęgi i "masy".
Grają może pozornie plastyczniej, na pewno subtelniej, natomiast duże Elaki są bezkompromisowo szybkie, raczej twarde - ale bez rozjaśnienia, wyostrzenia czy natarczywości; przypominają trochę KEF-y (oczywiście "adekwatne"), co prawdopodobnie jest po części skutkiem stosowania przez obydwie firmy koncentrycznego układu średnio-wysokotonowego, a po części podobnego strojenia, pryncypialnie stawiającego liniowość charakterystyki na pierwszym miejscu.
Nie ma tu miejsca na eksponowanie góry pasma, chociaż znalazło się jednak trochę miejsca na pokazanie mocnego basu - to kolumny do dużych pomieszczeń, gdzie potrzebny jest pewien "zapas" w tym zakresie; przy tym bas ten jest zwarty, konturowy, z uderzeniem, więc przygotujmy się raczej na dynamiczną basową akcję, niż na akompaniament głębokich pomruków w roli tła.
Elaki po prostu grają, a nie "budują", nie "tworzą", nie "generują". To zdrowe granie dla zdrowego słuchu - bez stylizowania, kombinowania, bez zdobników i zawijasów, ale i bez chodzenia na skróty, rzetelne i precyzyjne. Niemieckie brzmienie wedle tego, za co "niemieckie" możemy cenić najwyżej.
Andrzej Kisiel