Jest to test kompletnego systemu stereofonicznego a nie pojedynczego urządzenia, bo tak o firmie Ayon opowiadać najzręczniej. Nie tylko dlatego, że ma ona w ofercie odtwarzacze, wzmacniacze i zespoły głośnikowe.
Są one zasadniczo uniwersalne i mogą współpracować z urządzeniami innych firm. Jest w nich jednak wyraźnie widoczna firmowa specyfika, która skłania przede wszystkim do myślenia o jednorodnym, eleganckim systemie.
Z purystycznego, audiofilskiego punktu widzenia ważne są tylko rezultaty brzmieniowe i one określać powinny decyzję o tworzeniu takiego czy innego systemu, firmowego lub nie. Coraz częściej trudno jednak przejść obojętnie obok spraw estetycznych.
Hi-endowe urządzenia stworzone są nie tylko dla ucha, ale i dla oka. Co gorsza, nie tylko dla audiofilów, ale i dla ludzi, którzy mają trochę pieniędzy do wydania na ładne wyposażenie swojego salonu... I również takim ignorantom można polecić audiofilski skarb - system oparty na lampach, w którym nawet zespoły głośnikowe zostały zaprojektowane w lampowym klimacie.
Odtwarzacz Ayon Audio CD-1 - wykonanie
Urządzenia zbudowano wybitnie, takich aluminiowych profili nie powstydziłby się nawet najdroższy hi-endowy produkt. Odtwarzacz Ayon Audio CD-1 i wzmacniacz mają podobną konstrukcję mechaniczną.
Obudowy wykonano ze ściśle złożonych elementów o grubości 10 mm - płaskowników (boki, przód i tył), ćwierćwałków na rogach oraz aluminiowych płyt dolnej i górnej. Opukiwane brzmią głucho, chociaż od wewnątrz nie są niczym wyklejone.
Odtwarzacz CD jest też wzorem prostoty, jeśli chodzi o projekt plastyczny i ergonomię. Z przodu mamy jedynie lustrzane okienko z wyświetlaczem (niestety niezbyt kontrastowym), od góry chromowaną obręcz (zmieniłbym na coś dyskretniejszego) opasującą otwór na płytę.
Ayon Audio CD-1 to konstrukcja typu top-loader, zamykana ciężką płytą, wykonaną z akrylu i metalu. Nie styka się ona jednak z płytą, a jedynie ze wspomnianą obręczą. Na płytę kładzie się niewielki, dość lekki docisk z logo Ayona. Już od góry widać, że napęd to nie stosowany najczęściej w podobnych konstrukcjach Philips Pro-2LF, ale Sony z głowicą KSS-213.
Przed obręczą umieszczono rządek chromowanych, podświetlanych na niebiesko (w wersji czarnej podświetlane są na czerwono) przycisków sterujących napędem. Co ciekawe, konstruktorom Ayona Audio CD-1 udało się rozwiązać problem, który występuje np. w odtwarzaczach Ancient Audio (być może to kwestia napędu Philipsa?).
Płytę można bowiem "załadować" jednym przyciskiem także z pilota. W Ancientach możemy to zrobić jedynie przyciskiem w urządzeniu.
Ayon Audio CD-1 - przyłącza
Z tyłu mamy parę ładnych gniazd analogowych RCA, złocone gniazda XLR Neutrika oraz gniazdo RCA z sygnałem cyfrowym S/PDIF. Obok gniazda sieciowego IEC jest mechaniczny wyłącznik oraz kontrolka wskazująca właściwą polaryzację wtyczki sieciowej, podobnie jak w urządzeniach Luxmana.
Urządzenie stoi na pomysłowych nóżkach - na aluminiowy krążek naklejono siedem niewielkich półsfer z gumy. Znakomity jest też pilot - metalowy i wygodny.
Budowa wewnętrzna jest po prostu przepiękna. Wszystkie układy zostały zrobione samodzielnie przez Ayona. Zacznijmy od rzeczy może nie najważniejszej, ale zwracającej uwagę - od płytek drukowanych.
Tutaj mają charakterystyczny czerwony kolor, gdyż wykonano je na znakomitym podkładzie stosowanym także przez firmy japońskie związane z ekstremalnym hi-endem w najdroższych urządzeniach.
Grubsze niż zazwyczaj ścieżki są złocone. Naprawdę nie wiadomo, co dalej podziwiać: czy potężny transformator typu "podwójne-C" z sześcioma uzwojeniami wtórnymi czy własne układy kontroli dla napędu, czy sekcję analogową?
Zasilacz zajmuje więcej niż połowę miejsca. Umieszczono tu kilkanaście stabilizatorów napięcia, z których osiem ma własne, spore radiatory. W połączeniu z dużym transformatorem wygląda to jak zasilacz dużego wzmacniacza, a nie odtwarzacza CD.
Wszystkie diody w zasilaczach odsprzęgnięte są małymi kondensatorkami, a trafo jest oddzielone od napędu grubą, miedziowaną blachą.
Ayon Audio CD-1 - napęd i lampy
Napęd osadzono na elastycznych podkładkach i sprężynach przykręconych do dodatkowego kołnierza z aluminium. Obok napędu mamy przetwornik C/A, którego oznaczenia zostały jednak zamalowane. Stąd, też bardzo krótkim kabelkiem, trafiamy na dwie płytki z sekcją analogową.
Na głównej mamy tylko konwersję I/U - na scalakach Burr-Browna OPA2604 - oraz bank dwunastu dużych kondensatorów polipropylenowych SCR. Druga płytka wpięta jest do podstawowej pod kątem 90O, umieszczono na niej lampy z ich układami. Są to dwie 6N30 pracujące w układzie wzmocnienia oraz dwie 6922 pracujące jako bufory (tak to przynajmniej wygląda).
Wszystkie lampy wyprodukowano w Rosji, w części Sovteka zawiadywanej przez amerykańską firmę Electro- Harmonix. Poszczególne stopnie sprzęgane są właśnie za pomocą wspomnianych kondensatorów, a między dwoma połówkami 6N30 użyto jeszcze lepszych, teflonowych kondensatorów MCap Mundorfa.
Wszystkie oporniki są metalizowane, o niewielkiej tolerancji (1% i mniej). Urządzenie jest całkowicie symetryczne. Sygnał cyfrowy prowadzony jest króciutkim kabelkiem z płytki obsługującej napęd do gniazda RCA. Absolutnie perfekcyjne!
Pozostałe sprzęty w systemie:
Wzmacniacz lampowy Ayon Audio Spirit
Kolumny Ayon Audio Gecko
Odsłuch
Dźwięk jest gładki, pełny i nieco ocieplony. Bas schodzi dość nisko, jak na tej wielkości głośniki. Kiedy zagramy płyty z większą intensywnością w tym zakresie, jak np. "Ucross" Peera Gynta czy też "Hotel California" The Eagles, otrzymamy duży, mocny dźwięk, kojarzony zazwyczaj z większymi kolumnami.
Chodzi tu też o kreację przestrzeni w pomieszczeniu odsłuchowym. To naprawdę spory atut, ponieważ często jest tak, że drogie systemy w dążeniu do jak najbardziej precyzyjnego, najczystszego dźwięku, zapominają o jego skali i trójwymiarowości.
Tutaj mamy zwykle deficytową głębię, instrumenty mają dobry rysunek, ale co najważniejsze - nie ma wątpliwości, że przed mikrofonem siedział muzyk.
Górna część pasma jest lekko złagodzona, pełni służebną rolę wobec średnicy. Nie jest to jednak proste wycofanie, a złagodzenie ataku. Dźwięk łatwiej nabiera plastyczności i odrobiny miękkości.
Nie chodzi przy tym o kluchowatość, a o coś pożądanego - brak natarczywości, spokój, swobodę, bez wysiłku wydobywania wszystkich szczegółów, bez niebezpieczeństwa ich dominacji nad dźwiękami podstawowymi i całością przekazu.
To właśnie jest cecha dobrych urządzeń lampowych. System Ayona ma pod tym względem wszystko poukładane. Pięknie słychać to było przy nagraniach z płyty "Carmen McRea" Carmen McRea, gdzie ważna jest pewna intymność.
I tak, trochę naokoło, dochodzimy do zakresu, grającego w tym systemie pierwsze skrzypce - średnicy. Właściwie można by się tego spodziewać, skoro ma to być "dźwięk lampowy"...
Kiedy posłuchamy jednak nowoczesnego urządzenia tego typu, to zobaczymy, że konstruktorzy już dawno odeszli od stawiania na ciepłe, syropowate, a przez to pozbawione rozdzielczości brzmienia, a wykorzystując to, co w lampach najlepszego, udaje im się "zaprojektować" dźwięk naturalny i neutralny zarazem. I jeśli rozłożymy system Ayon CD-1 na części pierwsze, to taki jest przede wszystkim właśnie lampowy wzmacniacz Spirit.
To bogate w barwie, ale też szybkie, dokładne urządzenie. Bas jest zwarty, a średnica trzymana w szeregu. W niektórych przypadkach, a słuchałem go m.in. z kolumnami Triangle'a i Focala może się okazać, że dźwięk jest nieco zbyt jasny i trochę zbyt "techniczny".
W tym przypadku widać, jak ważne jest umiejętne łączenie komponentów i jak mylne mogą być stereotypy - sam Spirit nie gra jak typowy wzmacniacz lampowy. Dlaczego więc gra tak cały system?
Ayon CD-1 gra dźwiękiem zupełnie "niecyfrowym" - niezwykle nasyconym, a przy tym jego "analogowość" nie polega na obcięciu góry. Tutaj jest mnóstwo szczegółów, rozdzielczość jest znakomita, a jednak całość jest bardzo naturalna.
Według mnie to najbardziej charakterystyczny i najmocniejszy punkt tego zestawu. To odtwarzacz, który niezależnie od systemu warto brać pod uwagę, szukając nawet do 20 000 zł. A zaoszczędzone pieniądze zainwestować w kolumny i wzmacniacz...
Głośniki też mają w sobie "coś", ale od razu wyjaśnijmy - nie są to kolumny "akuratne". Wyraźnie słychać, że bas jest podrasowany, w znacznej mierze pracą bas-refleksu, może niezbyt głęboki, ale sprężysty. Nie jest "przewalony", nadmiarowy, ale jego zwartość i dokładność nie są wzorcowe.
A jednak w tym systemie, w tym kontekście, Gecko pozwalają na żywiołowe, dynamiczne granie, które często nazywa się "muzykalnym", a które jest po prostu umiejętnością przekazania emocji.
Tajemnicą jest rytm - nie gubi się nawet w trudniejszych fragmentach i pozwala czuć głęboki puls muzyki. W niskich rejestrach bas czasami jest wydłużany, a mimo to całość jedzie dalej bez przeszkód. Scena ma ładnie prezentowany pierwszy plan i sięga głęboko.
Dobre skupienie i rozdzielczość dotyczy jednak przede wszystkim frontu, a im dalej, tym wszystko jest raczej sugerowane niż rysowane. Rozmiar wszerz jest niezły, ale niczym nie zaskakuje. Mocną stroną Gecko jest plastyczność, rozdzielczość jest dobra, ale nie wybitna.
Brzmienie systemu jest harmonijne, przyjemne, wciągające, oparte na pięknych barwach i zawsze obecnym, aktywnym basie. Warto też zwrócić uwagę, że możemy wybierać między dwoma trybami pracy lamp końcowych, a zmiany dokonujemy przełącznikiem w locie.
Tryb triodowy jest wyraźnie cichszy i słodszy, ale traci się w nim zbyt dużo z rozdzielczości, dlatego powyższy opis dotyczy testu przeprowadzonego w pozycji "pentode".
Poza tym Ayon CD-1 jest fantastycznie zbudowany - pod tym względem godny samego szczytu hi-endu, a w takim kontekście jego cena jest bardzo atrakcyjna. I jest kompletną propozycją, za którą stoi ciekawa firma.
Wojciech Pacuła