A najlepsze w M10 wydaje się nawet nie to, czym ten "wzmacniacz" jest dzisiaj, ale czym może stać się jutro. Gdy dojechał do redakcji, był integrą z funkcjami odtwarzacza sieciowego. Gdy od nas wyjeżdżał, uzbrojony w najnowszą wersję oprogramowania, miał już kilka kolejnych sprawności – w tym system korekcji akustyki pomieszczeń.
Przy wielu okazjach snujemy prognozy, jak będzie wyglądała przyszłość sprzętu Hi-Fi. NAD M10 wydaje się być wiarygodną zapowiedzią najważniejszego trendu. Nowoczesny pod każdym względem, poczynając od samej formy, poprzez elastyczną funkcjonalność, aż do układów wewnętrznych opartych na zaawansowanych procesorach cyfrowych i końcówkach w klasie D.
NAD M10 - wygląd i obudowa
NAD skorzystał z doświadczeń producentów urządzeń smart, w których przestrzenią do kreacji są duże ekrany. Dotychczas we wzmacniaczach miały one formę niewielkiego "ekranika". W M10 zajmuje on niemal cały front, chociaż całe urządzenie jest kompaktowe.
Czytaj również: Jakie są i czym się charakteryzują klasy pracy wzmacniacza?
Wyświetlacz ułatwia obsługę funkcji strumieniowych, chociaż w dobie smartfonów i aplikacji nie musiałoby go wcale tutaj być. Innowacyjność M10 sięga dużo dalej, wyświetlacz ułatwia sterowanie, ustawienia, wreszcie określa styl urządzenia. Chcemy pokręteł? Proszę bardzo – za chwilkę cały front mogą wypełnić wskaźniki wychyłowe.
Karton ze wzmacniaczem NAD M10 jest niepozorny, z zawartością waży zaledwie 5 kg. W środku jest jednak spory dobytek – nie tylko samo urządzenie, ale też kabelki, mikrofon kalibracyjny z przejściówką, złoty pendrajw z elektroniczną wersją przewodników i katalogów oraz papierowa dokumentacja.
Obudowa jest wykonana z metalu i szkła (górna pokrywa). Co zobaczymy na wyświetlaczu, zależy od trybu i konfiguracji, może to być wirtualne pokrętło głośności, przyciski selektora źródeł, informacje o odtwarzanym materiale, menu z ustawieniami.
Wyświetlacz możemy wygasić albo "rzucić" na niego wskaźniki wychyłowe monitorujące na bieżąco napięcie na wybranym wejściu. Możliwie jest nawet przyporządkowanie trybów pracy wyświetlacza do konkretnej sytuacji (np. wybranego wejścia).
Czytaj również: Czy do wzmacniaczy cyfrowych można podłączyć gramofon analogowy?
NAD M10 - tylna ścianka
Na tylnej ściance jest już bardziej konwencjonalnie i "fizycznie". Wśród gniazd RCA są dwa wejścia analogowe – liniowe (nie ma przedwzmacniacza gramofonowego), wyjście na zewnętrzną końcówkę mocy, subwoofery (dwa gniazda), jest też jedno cyfrowe wejście optyczne i jedno współosiowe.
Dalej spotykamy złącze HDMI, które wspiera protokół ARC, więc można podłączyć telewizor i przesłać z niego sygnał do M10. Gniazdo LAN zapewnia dostęp do sieci, możemy też wybrać bezprzewodowy tryb Wi-Fi.
Bluetooth pojawia się w wyjątkowej formie - układ jest dwukierunkowy, możemy ściągać muzykę ze źródła albo wysłać sygnał z M10 do bezprzewodowych słuchawek, a wszystko to ze wsparciem dla nowoczesnego kodowania aptX HD.
Jedno z gniazd USB umożliwia podłączenie nośnika pamięci z muzyką, a drugie pełni funkcje serwisowe. Wzmacniacz sam się przełącza w tryb czuwania. Gdybyśmy jednak chcieli to zrobić natychmiast, możemy sięgnąć do przycisku z tyłu obudowy.
Czytaj również: Co to znaczy zmostkować wzmacniacz?
NAD M10 - sterowanie
W komplecie nie ma pilota, wypartego przez sterowniki mobilne, i właśnie od sięgnięcia po smartfon lub tablet powinniśmy zacząć zabawę z M10. Ja jednak potraktowałem M10 jak audiofil starej daty. Załóżmy, że smartfonów i Internetu boję się jak ognia, a mam pod ręką tylko odtwarzacz CD i parę kolumn.
Ale nawet z takiej sytuacji M10 wyszedł z tarczą, dał się włączyć, wybrać analogowe wejście i ustalić poziom głośności. Nie zajęło to wcale więcej czasu niż w przypadku "zwykłego" wzmacniacza. Ale potraktujmy już M10, jak trzeba - tabletem, smartfonem albo komputerem na kolanach, dostępem do Internetu i dwoma (co najmniej) serwerowymi "szafami".
Jeżeli będziemy trzymać się pewnych wytycznych, NAD M10 łatwo da się oswoić. Aplikacja mobilna działa szybko i sprawnie.
Okazało się też, że M10 możemy sterować klasycznym pilotem na podczerwień, chociaż uruchomienie takiej konfi guracji nie jest już proste. Musimy zaadaptować wybrane przyciski z dowolnego sterownika, podłączyć do M10 czujnik IR (którego nie ma w zestawie), a następnie uruchomić mobilną aplikację i ręcznie określić rolę poszczególnych przycisków (w pilocie).
Czytaj również: Co to jest współczynnik tłumienia wzmacniacza?
NAD M10 przyjmuje materiały na bazie PCM o rozdzielczości 32 bit (w niektórych miejscach specyfikacji mówi się o 24 bit) i częstotliwości próbkowania 192 kHz. Pozwalają na to wbudowane dekodery plików, sam przetwornik DAC to układ ESS Sabre 32/384. Jest też AirPlay 2, sterowanie za pomocą asystentów głosowych Siri oraz Amazon Alexa (wymaga zewnętrznej przystawki).
Co do DSD sytuacja jest dość skomplikowana: zgodnie z materiałami firmowymi obsługa takich plików wymaga instalacji komputerowego oprogramowania BluOS, które konwertuje zapis DSD do formatu zrozumiałego dla M10 (więc prawdopodobnie na PCM).
Uaktualnienia to ważna część życia M10, wzmacniacz zyskuje dzięki nim dodatkowe możliwości. Nie jest to wcale pic na wodę, w trakcie testu "wpadło" najnowsze z nich, zawierające między innymi system korekcji akustyki Dirac Live.
Użytkownik nie ma w tej kwestii nic do powiedzenia, dostępność aktualizacji jest sygnalizowana na wyświetlaczu, a kilka chwil później, już bez jakiegokolwiek monitu ani pytania o zgodę, urządzenie wchodzi w tryb aktualizacji. Być może gdzieś da się automatyczne aktualizacje wyłączyć, ale ja do takiej funkcji nie dotarłem. Może zostanie... przysłana kolejną aktualizacją?
Czytaj również: Czy 50-watowym wzmacniaczem można uszkodzić 200-watowe kolumny?
NAD M10 - systemem kalibracji akustycznej i BluOs
Systemem kalibracji akustycznej to Dirac Live. Mamy dwa sposoby na to, by móc z niego skorzystać: pierwszy to instalacja oprogramowania na komputerze (dostępne są wersje dla systemów Windows oraz Apple Mac OS), drugi wymaga instalacji aplikacji mobilnej. W każdym przypadku mikrofon podłączamy (przez specjalną przejściówkę) do gniazda USB w samym M10.
Dirac Live to jeden z najbardziej zaawansowanych systemów tego typu. Korygowana jest nie tylko amplituda, ale także odpowiedź impulsowa.
Jego działanie jest w pełni zautomatyzowane. Najpierw mikrofon zbiera dane o pomieszczeniu, następnie aplikacja buduje jego akustyczny model. W przypadku M10 system jest dostępny w wersji LE, w której jego działanie zostało ograniczone do niskich częstotliwości (do 500 Hz).
Ale za równowartość 100 USD możemy rozszerzyć funkcjonalność do wersji optymalizującej już całe pasmo akustyczne (od 20 Hz do 20 kHz). Dirac Live daje też możliwość ręcznej modyfi kacji charakterystyk.
Jak przystało na nowoczesne urządzenie w tak skromnej (gabarytowo) formule, NAD M10 ma impulsowe końcówki mocy. Tę sekcję NAD określa firmową nazwą HybridDigital i stosuje w wielu urządzeniach. Zwykle są wykorzystywane gotowe rozwiązania, przygotowane przez firmę Hypex. Do M10 trafił jeden z modułów z serii NCore, które NAD wprowadził także we wzmacniaczu mocy M22.
Czytaj również: Czy przy stosowaniu bi-wiringu konieczne są podwójne wyjścia głośnikowe we wzmacniaczu?
Najważniejszą sferą M10 jest ta związana z siecią, a NAD sięga tu po swoją najmocniejszą broń, a mianowicie platformę BluOS. To nie tylko sposób na powiązanie z całym firmowym systemem strefowym, wygodne sterowanie (aplikacja), ale niezliczone możliwości strumieniowe. Popularne serwisy Spotify, Tidal czy radio internetowe to tylko niektóre z bardzo bogatej i ciągle rozwijanej listy. Sieciowość znakomicie uzupełnia obecność kodowania MQA, jest też kompatybilność z popularną platformą Roon.
Odsłuch
Wzmacniacze impulsowe są na rynku od kilku dobrych lat i dzisiaj już doskonale wiadomo, że nie reprezentują jednego typu brzmienia ani jednego poziomu jakości. Generalnie urządzenia w klasie D stają się coraz lepsze, ich "choroby wieku dziecięcego" ustępują, niedopracowane układy odchodzą do lamusa, kolejne generacje wnoszą zarówno poprawę parametrów, jak i brzmienia.
NAD jest starym specjalistą od wzmacniaczy, chociaż dawniej były to konstrukcje zupełnie innego typu, a technika impulsowa wymaga nowego „otwarcia" i nowych doświadczeń. Nie wszystkim "zasłużonym" wychodzi to równie dobrze, jednak NAD dokonał dobrego wyboru – rozpoczął współpracę ze specjalistą w tej dziedzinie – holenderską firmą Hypex.
Z jej podzespołów (końcówek mocy) korzysta nie tylko NAD, jednak tutaj ich aplikacja dała spektakularny sukces. W brzmieniu NAD-a M10 można odebrać znamiona "impulsowości", ale tylko te najlepsze.
Czytaj również: Dlaczego nie można podłączać kolumn 4-omowych do wzmacniaczy 8-omowych?
Niskie częstotliwości są imponujące. Ich skala, dynamika i precyzja zachwycają. Bas jest w uderzeniach piorunujący, w zejściach – przerażająco niski, a w rysunku – bezwzględnie zdyscyplinowany.
Jest także masywny, soczysty i obfi ty. Czego w nim nie ma! Nie przekuwa jednak wyrazistości w jednostajną twardość. M10 potrafi zagrać potężnie i z rozmachem, sprawnie zaznaczać rytm, wejść w niuanse szarpnięć i wybrzmień.
Nie jest to wielka niespodzianka, ponieważ bas często bywa najmocniejszą stroną wzmacniacza impulsowego, a cała reszta jedzie na jego motoryce, energii, zręczności. Wysokie tony bywają przyciemnione, wykonują program minimum, nie sprawiają problemów, ale nie dostarczają ani bogactwa informacji, ani emocji.
NAD M10 zachowuje się inaczej. Zarówno środek pasma jak i góra to obszary ważnych i wyrazistych wydarzeń, nieustannej ofensywności, czasami nawet iskrzenia i metaliczności – i uwierzcie, że jest ona w tym wydaniu nie tylko efektowna, ale też naturalna.
Dźwięk jest czysty, szybki i zdecydowany. M10 nie jest łobuzem, nie gra wulgarnie, ale też nie uspokaja muzyki. Ta jest żywa, bliska, a zarazem uporządkowana – nawet ostre akcenty mają swoje określone miejsce i czas, nie zakłócają obrazu, nie robią hałasu.
Czytaj również: Na czym polega konstrukcja zbalansowana, jakie są jej zalety i wady?
Wysokie tony nie czarują i nie słodzą, lecz oprócz konkretnego detalu i blasku wprowadzają dużo powietrza i świeżości. Paleta wybrzmień jest kompletna, zupełnie zwolniona z ograniczeń wcześniejszych wzmacniaczy w klasie D.
Ponieważ to nie tylko wzmacniacz, również w tym miejscu testu warto zwrócić uwagę na kilka wariantów pracy. Najlepszą dynamikę i przejrzystość uzyskamy ze źródeł cyfrowych, przy czym mogą to być także sieciowe "strumienie". Z popularnych serwisów "chmurowych" dostaniemy dźwięk czysty i bezpośredni, główna część opisu brzmienia dotyczy właśnie tej sfery.
Wydaje się, że na tym tle wejścia analogowe stanowią przede wszystkim uzupełnienie, ale taką rolę w przypadku M10 można zrozumieć i zaakceptować pojawiające się tutaj delikatne przygaszenie dźwięku – zresztą wciąż dobrze zrównoważonego i czytelnego.
Po podłączeniu do M10 odtwarzacza CD dźwięk trochę straci na animuszu, zwłaszcza w wyższych rejestrach, ale bas wciąż będzie ponadprzeciętny. Podejrzewam, że nowoczesność sieciowej transmisji będzie na tyle kusząca, by wykorzystywać to urządzenie głównie w taki sposób.
Czytaj również: Co to jest przedwzmacniacz gramofonowy?