Ale na tym nie koniec - Audiolab postanowił prawie wszystko zebrać do kupy. Chociaż odtwarzanie płyt CD nie jest rewolucją (a może jest nawet kontrrewolucją), to takiej możliwości nie udostępnia dzisiaj większość systemów przedstawianych przez producentów jako all-in-one. Ale co to za "all", gdzie nie można puścić zwykłego "kompaktu"...
Szukając śladów Omni w Internecie, trzeba być ostrożnym, bowiem nazwą tą posługuje się też inna firma - NuPrime. Tamte Omnie to jednak coś zupełnie innego. Omnia Audiolaba jest połączeniem wcześniejszych układów i rozwiązań, oczywiście wymagającym specjalnej gimnastyki i dodatkowych układów.
Chyba nie warto się zastanawiać, co jest tutaj bardziej, a co mniej ważne, chociaż wiadomo, co jest niezbędne - wzmacniacz. Konstrukcja Omni składa się z trzech bloków: wzmacniacza zintegrowanego, odtwarzacza strumieniowego (wraz z przetwornikiem DAC) oraz odtwarzacza (transportu) płyt CD.
Połączenie wzmacniacza i odtwarzacza nie jest czymś zupełnie nowym, kiedyś nazywaliśmy je CD-amplitunerem (bo był tam zwykle również tuner FM), a teraz to coś znacznie więcej.
Audiolab sięgnął po układy z 6000A, 6000N Play oraz 6000CDT i zapakował je do zupełnie nowej obudowy. Systemy all-in-one muszą być "piękniejsze" od klasycznych komponentów Hi-Fi, bo są adresowane do klientów często bardziej wymagających pod tym względem, choć może trochę mniej pod innymi.
Audiolab Omnia - obsługa
Mimo że Audiolab Omnia to urządzenie skomplikowane, obsługa podstawowych funkcji jest możliwa z przedniego panelu: pięć przycisków pozwoli na wybór źródeł, sterowanie odtwarzaniem oraz regulację głośności. Tradycyjne pokrętło byłoby jeszcze wygodniejsze, ale mniej pasowałoby do "linii". Można też sięgnąć po zdalne sterowanie.
Lewą część frontu Audiolaba Omni zajmuje mechanizm płyt ze szczupłą, nowoczesną tacką. Urządzenie nie wychodzi poza standard CD, ale sposób odczytu nośnika nie jest konwencjonalny, o czym napiszemy dalej. Znajdziemy też 6,3-mm wyjście słuchawkowe. Ozdobą i praktycznym dodatkiem jest wyświetlacz - kolorowy i o wysokiej rozdzielczości.
Dobre efekty są w dużym stopniu zasługą wyświetlacza typu IPS, trochę już zapomnianego, a swego czasu obowiązkowego w komputerowych monitorach do zastosowań graficznych. Dzisiaj IPS to już "stara" technologia LCD, pod wieloma względami ustępująca najnowszym matrycom OLED, wciąż jednak przyjemnie się na taki ekran patrzy.
Audiolab nie tylko rozbudował menu ustawień, ale także przygotował atrakcje podczas odtwarzania. Dostępnych jest kilka trybów, w jednym z nich możemy wywołać animacje ze wskaźnikami wysterowania VU, w innym coś na kształt "bar-grafów", które pamiętamy z magnetofonów kasetowych albo niektórych wzmacniaczy.
Audiolab Omnia - panel przyłączeniowy
Na tylnej ściance zainstalowano trzy anteny; dwie są powiązane z systemem Wi-Fi, jedna z transmisją Bluetooth. Przygotowano również LAN, a obok dwa złącza USB - jedno d o zadań serwisowych, drugie oddano do dyspozycji użytkownikowi; można tutaj podłączyć nośniki pamięci z muzyką.
Sekcja cyfrowa ma aż pięć wejść (dwa optyczne, dwa współosiowe i jedno USB-DAC) oraz dwa wyjścia (po jednym optycznym i współosiowym). Równie bogata jest sekcja analogowa, w której znajdują się trzy wejścia liniowe, jedno gramofonowe (MM), wejście na końcówki mocy oraz wyjście z przedwzmacniacza (można je wykorzystać również do podłączenia subwoofera). Wyjścia głośnikowe są pojedyncze, wyposażenie dopełniają złącza wyzwalaczy.
Przez USB możemy przesłać właściwie każdy sygnał, PCM nawet 32 bit/768 kHz, a DSD - aż DSD512. Pozostałe wejścia potrafią już mniej (co jest oczywiste), przyjmą odpowiednio PCM 24/192 (współosiowe) oraz PCM 24/96 (optyczne).
Audiolab Omnia - DTS Play-F odtwarzane pliki
Bluetooth jest związany z dekodowaniem aptX; dzisiaj nie jest to już szczyt marzeń, ale tutaj to tylko dodatek, a nie podstawowy sposób komunikacji bezprzewodowej.
Wcześniejsze doświadczenia z sieciowymi urządzeniami Audiolaba (jak np. 6000N Play) wskazują, że firma nie porwała się na opracowanie własnego systemu, lecz z dostępnych już wybrała DTS Play-Fi. Stąd też rekomendacja, aby zacząć od takiej aplikacji mobilnej, która pozwoli przejść przez proces wstępnej konfiguracji oraz pomoże ustanowić połączenie Wi-Fi.
To wielofunkcyjne narzędzie do strumieniowania, grupujące różne serwisy internetowe i usługi. Nad wszystkim czuwa firma DTS - solidny partner i gwarant, że wszystko będzie na bieżąco udoskonalane.
Z aplikacji Play-Fi możemy wywołać np. integrację z systemem Tidal czy Spotify lub z innymi źródłami. Ten pierwszy funkcjonuje "na pełnych obrotach", ponieważ Audiolab Omnia ma wbudowany dekoder standardu MQA.
DTS Play-Fi otwiera również drogę do systemów multiroom, przy czym kolejne strefy nie muszą być wcale obsadzone sprzętem Audiolaba, swobodnie wybieramy wśród wielu urządzeń kompatybilnych z tym standardem.
Przez dłuższy czas DTS Play-Fi był propozycją głównie dla sprzętu popularnego; potrafił wprawdzie sięgnąć po gęste pliki, ale konwertował je do "niskiej" rozdzielczości, barierą pozostawał standard PCM 16 bit/44,1 kHz.
Aby formatem Play-Fi zainteresowały się firmy bardziej audiofilskie, DTS wprowadził specjalny tryb wysokiej jakości "Critical Listening Mode", który rozszerza możliwości aż do 24 bitów i 192 kHz (bez kompresji) i taki sygnał może popłynąć do Omni.
Jednocześnie DTS poważnie podchodzi do stabilności strumieniowania, nadając jej priorytet, co oznacza, że parametry sygnału audio mogą ulec redukcji w przypadku niewystarczającej przepustowości sieci.
Teoretycznie tryb Critical Listening może pracować też w bezprzewodowym połączeniu Wi-Fi, ale gdy pogorszą się "warunki", system automatycznie obniży parametry transmisji, aby utrzymać niezakłócone odtwarzanie. Stąd chcąc mieć pewność (a przynajmniej większe prawdopodobieństwo) transmisji 24 bit/192 kHz, najlepiej korzystać z połączenia przewodowego LAN.
Dla najbardziej zdeterminowanych DTS Play-Fi ma jeszcze funkcję sterowania głosowego Amazon Alexa i Google Assistant (choć sama Omnia nie ma wbudowanych mikrofonów, konieczne jest więc podłączenie zewnętrznego sprzętu).
Audiolab Omnia obsługuje też standard Spotify Connect (czym producent się nie chwali) i ma certyfikat dla usługi Roon. Wobec takich możliwości (zwłaszcza w ramach przewodowego trybu USB-DAC) słabiej przedstawia się wejście USB dla nośników pamięci.
Odtworzymy z nich tylko pliki WAV 16 bit/48 kHz (oraz szereg formatów skompresowanych, na czele z MP3 i AAC). Wynika to ze skromnego potencjału cyfrowej sekcji odpowiedzialnej za dekodowanie plików. W przypadku USB-DAC-a całą robotę odwala odtwarzacz programowy w komputerze, a w ramach strumieniowania DTS Play-Fi pomaga sprzęt mobilny.
Audiolab Omnia - układ elektroniczny
Za szczupłą tacką kryje się mechanika i elektronika wzorowana na rozwiązaniach komputerowych. Audiolab zrobił z tego jednak zacny audiofilski użytek. Zanim rozpocznie odtwarzanie, odczytuje pewną porcję informacji i ładuje ją do bufora, dopiero stamtąd (po zgromadzeniu odpowiedniej "paczki") sygnał jest wysyłany dalej - do konwersji cyfrowo-analogowej.
Audiolab Omnia stara się pozyskać precyzyjne informacje - gdy zajdzie potrzeba, określony fragment nośnika odczytywany jest nawet kilka razy, co jest możliwe przy znacznie wyższej prędkości. Dzięki temu zostaje ograniczony wpływ układów korekcji błędów; przyjęcie danych do bufora pozwala również na ich wstępną obróbkę.
Sekcję wzmacniacza zapożyczono (w sporym zakresie) z integry serii 6000. Układy są liniowe, pracują w klasie AB, bazują na elementach dyskretnych, a w zasilaczu siedzi transformator toroidalny.
Sekcja przedwzmacniacza gramofonowego wygląda na starannie przygotowaną, również wyjście słuchawkowe ma niezależny układ, zaprojektowany z myślą o obsłudze impedancji w szerokim zakresie, już od 20 Ω.
Z odtwarzacza strumieniowego 6000N Play zapożyczono sekcję sieciową, ale sam DAC jest inny - tutaj to ESS Technology ES9038Q2M i nie należy go mylić z topowym ES9038Pro, ale możliwości wersji Q2M w zakresie przetwarzanych sygnałów nie pozostawiają niedosytu - konwertuje sygnały PCM 32 bit/768 kHz oraz DSD512, dynamika sięga 129 dB.
ES9038Q2M jest wyposażony w regulację głośności, na co jednak Audiolab się nie skusił, powierzając to zadanie analogowemu przedwzmacniaczowi. Nowocześnie, ale nie na skróty, z szacunkiem dla sprawdzonych rozwiązań.
Audiolab Omnia - odsłuch
Tyle tutaj możliwości... Od której zacząć? Wróćmy do płyty CD, to zwykle jest łatwe i dostatecznie miarodajne. Kusi również zaawansowana konstrukcja mechanizmu, chociaż jednocześnie wymaga trochę cierpliwości, bowiem wczytywanie nośnika nie odbywa się tak żwawo jak w typowych odtwarzaczach CD. Na kolejnych etapach, wyboru ścieżek i uruchomienia odtwarzania, jest już szybciej.
Lekką czkawkę (i to dosłownie) zaobserwowałem na niektórych płytach, kiedy jeden utwór przechodzi płynnie w drugi, ale mają one oddzielne "numery". Dotarł do nas jeden z pierwszych egzemplarzy urządzenia, być może w przyszłości pomoże aktualizacja oprogramowania. Oczywiście problem ten nie dotyczy plików i strumieniowania.
Może się wydawać, że płyta CD nie odkrywa całego potencjału brzmieniowego nowoczesnych urządzeń, jednak wciąż zapewnia bardzo przyzwoity "standard". Źródła z sieci przedstawiają zróżnicowaną jakość i trudno o pewność, czy oceniamy wtedy pliki, czy urządzenie...
Ale Audiolab Omnia w każdych warunkach radziła sobie co najmniej dobrze, utrwalając wrażenie brzmienia zrównoważonego, naturalnego, nieprzekombinowanego.
Audiolab Omnia gra pewnie i rzetelnie, a przy tym z dużą dozą żywości z jednej strony i subtelności z drugiej. Nie poraża dynamiką i nie czaruje plastycznością, lecz dzięki temu ani się nie rozpędza, ani nie hamuje - nie wkręca siebie i słuchacza na wysokie obroty lub w romantyczne klimaty.
Muzyka płynie, pulsuje, bas może tupnąć lub się rozpłynąć, Audiolab Omnia pozwala tutaj na wiele, nie trzyma kontroli, która ograniczałaby przyjemną swobodę, nie traci rytmu ani nie skraca wybrzmień.
Audiolab Omnia ma dość temperamentu i soczystości, aby przekonująco poprowadzić każdą muzykę, i jest odpowiednio przejrzysta, aby pokazać większość informacji. Selektywnie, bez dzielenia włosa na czworo i skupiania naszej uwagi na szczególikach, szybko i sprawnie przechodzi przez różne momenty, frazy, składy aranżacje, nie tracąc muzycznych emocji.
Wysokie tony są bezproblemowe - nieobciążone żadnymi nalotami, szklistością i metalicznością, ale i bez słodzenia i zaokrąglania, spokojnie i dość gładko wchodzą w wybrzmienia, tylko okazjonalnie przytną i sykną, gdy już nagranie nie pozostawi im innego wyboru. Dodają dużo oddechu, dźwięk jest więc zarówno spójny, jak i otwarty.
Wokale nie wychodzą do przodu, ale to żaden zarzut, w tym zakresie Audiolab Omnia zachowuje się po prostu neutralnie, są więc czyste i naturalne. Abstrahując od umiarkowanej mocy wyjściowej, trudno oczekiwać znacznie więcej od wzmacniacza za 8000 zł, a tym bardziej od urządzenia tak wszechstronnego.