To, że są "cyfrowe", o niczym jeszcze nie przesądza, bo sama cyfrowość, a raczej splatająca się z nią klasa D, stała się dzisiaj niemal codziennością, oswojonym już nurtem nowoczesnej amplifikacji. Jednak zarówno w kwestiach funkcjonalnych, jak i konstrukcyjnych Devialet poszedł tak daleko, że trudno go zestawić z jakąkolwiek inną firmą.
Historia francuskiego producenta rozpoczęła się w 2010 roku, kiedy na targach CES zademonstrowano wzmacniacz D-Premier. Dzisiaj ofertę tworzą trzy główne modele. W zeszłym roku testowaliśmy integrę o symbolu 240, teraz już nieprodukowaną, jej miejsce zajął model 250 - najlepszy i najdroższy Devialet od czasów pierwszego D-Premiera.
Są jednak jeszcze dwa inne, zupełnie nowe wzmacniacze: stereofoniczny 120, otwierający obecnie katalog firmy, oraz model 200 zasadniczo też dwukanałowy, ale… elastyczność w zakresie konfiguracji pozwoliła - wyłącznie przez oddany użytkownikowi system ustawień - na rozwinięcie tej oferty o dwie kolejne propozycje.
Zarówno model 200, jak i 250 można mostkować. Kupując stereofoniczny model 200, możemy od razu - albo później - dodać do niego drugi, identyczny, płacąc w sumie 60 000 zł, i pozostając ze swobodą dowolnego wykorzystania obydwu "segmentów".
Możemy też jednak kupić komplet o symbolu 400, który składa się z jednego wzmacniacza zintegrowanego 200 oraz drugiego, bliźniaczego urządzenia, pozbawionego jednak pilota i części układów elektronicznych (chociaż wciąż mającego przedwzmacniacz; skąd taka decyzja - o tym za moment). Taki "fabryczny" system kosztuje 55 000 zł.
Devialet 400 - obudowa i front
Wzmacniacze Devialeta można poznać już po opakowaniach, podobnych do tych od małych telewizorów LCD. Ich obudowy są bowiem płaskie, niemal w całości metalowe, zarówno minimalistyczne, jak i bardzo eleganckie.
Dużą część powierzchni wypolerowano na lustro i zabarwiono kolorem pomiędzy brązem a grafitem - efekt zależy od kąta padania i typu oświetlenia. Płaska bryła nie przypomina klasycznego wzmacniacza ani nie odstrasza wielkością. Delikatne kształty, bez sterczących radiatorów, na pewno łatwo będzie zaadaptować w nowocześnie urządzonym wnętrzu.
Pilot z wygodnym pokrętłem do regulacji głośności jest miniaturą wzmacniacza, komunikacja odbywa się przez fale radiowe. Sterownik odpowiada za podstawowe funkcje – wybór wejść, głośność, ale jest też przycisk pozwalający na regulację barwy dźwięku.
Z przodu znajduje się tylko niewielki przycisk zasilania (z symbolem - literką D), a na górze oko wyświetlacza wskazującego poziom wzmocnienia, wejście oraz kilka najważniejszych parametrów.
Jeszcze bardziej ekstrawagancki jest pilot, będący miniaturową namiastką wzmacniacza z trzema przyciskami i umieszczonym na górze dużym pokrętłem, w centrum którego wkomponowano wyświetlacz.
Pilot komunikuje się ze wzmacniaczem (dwustronnie) za pomocą fal radiowych zamiast podczerwieni, można go dowolnie ustawić, zawsze działa pewnie.
Devialet 400 - tylna ścianka
Ale prawdziwe czary Devialeta odkryjemy na tylnej ściance. Szereg gniazdek ma przedziwne, często pozornie wykluczające się wzajemnie oznaczenia. Nic nie jest tu jednoznaczne, ponieważ to użytkownik decyduje, jakie źródła i gdzie będzie podłączał.
Gniazda RCA mogą być wejściem cyfrowym, a za chwilę wyjściem dla subwoofera… Aby to wszystko okiełznać i zorganizować, będzie potrzebny komputer i wizyta na stronie internetowej producenta; przygotowano tam specjalną aplikację - narzędzie, które wspomagane ilustracjami pozwala stworzyć wymagany profil użytkowy, przypisując do fizycznych gniazd pożądane właściwości.
Mamy tu do dyspozycji sześć gniazd RCA, jedno XLR, dwa porty 3,5-mm (z czujnikami optycznymi np. dla standardu Toslink), port optyczny, USB i LAN. Wariantów jest zbyt wiele, by dokładnie je przedstawić w tym miejscu, zatem ograniczymy się do funkcji podstawowych. Wzmacniacz przyjmuje sygnały analogowe, liniowe oraz bezpośrednio z gramofonu.
Tutaj ciekawostka - za każdym wejściem analogowym następuje konwersja analogowo-cyfrowa, więc z sygnałem można zrobić absolutnie wszystko, nie ma żadnego znaczenia, czy gramofon jest z wkładką MM, MC, jaki jest poziom napięcia, wymagana krzywa RIAA itd.
Komplet kilku znanych gniazd – na pozór nic specjalnego, ale Devialet pozwala niemal dowolnie przyporządkować funkcje do fizycznych złącz.
Wiele parametrów skonfigurujemy dowolnie, bazując na potencjale procesorów DSP. Z kolei sygnały cyfrowe możemy podać w formatach optycznym, współosiowym i AES/EBU.
Występuje tu również port USB i LAN (oraz wbudowany bezprzewodowy moduł Wi-Fi) do podłączenia komputera. Producent przygotował własne sterowniki (tak dla systemów Windows, jak i Mac OSX) omijające standardowe protokoły, gwarantując najwyższą jakość transmisji i - co może wydać się wręcz najważniejsze - utrzymując zgodność z trybem Bit Perfect. Devialet działa z sygnałami PCM 24 bity/192 kHz.
Każde z wejść ma także szereg dodatkowych opcji konfiguracyjnych, możemy powiązać je z działaniem wyświetlacza, definiować poziomy napięć, a nawet synchronizować z sygnałami wyzwalaczy dla sprzętu zewnętrznego (np. odtwarzacz Blu-ray podłączony do wejścia cyfrowego aktywuje automatycznie wysuwany ekran).