Konfiguracja monoblokowa, czyli zabawa się rozkręca
Po podłączeniu dwóch wzmacniaczy w konfiguracji monoblokowej (w naszym przypadku dwa modele "200") zabawa dopiero się rozkręca. Teoretycznie pierwszy egzemplarz zajmuje rolę nadrzędną (Master), a drugi podrzędną (Slave), jednak wcale nie oznacza to, że ten ostatni staje się tylko zewnętrzną końcówką. Tu dochodzimy do sedna dublowania większości podzespołów w obydwu urządzeniach.
Wciąż możemy korzystać z wejść jednego lub drugiego wzmacniacza (w zależności od ustawień), komunikacja jest dwustronna i w pełni elastyczna, a role zmieniają się w zależności od sytuacji i decyzji użytkownika.
Co więcej, taki łańcuch nie musi się wcale kończyć na dwóch urządzeniach, ponieważ możemy dodać kolejne, budując systemy bi-ampingowe, dzieląc sygnał na kanały, zasilając niezależnie głośniki w kolumnach (2, 3, 4…), a nawet budując tryb wielokanałowy (choćby 7.1). Jeśli zechcemy, to jeden wzmacniacz stanie się układem stereo, drugi mono, a na wyjścia nałożymy wybrane filtry.
Na każdym kroku widać potęgę cyfrowej sekcji DSP i elastycznej architektury układów, co wykorzystano, aby realizować jeszcze jedną, zupełnie nową, bo wprowadzoną wraz z obecną serią wzmacniaczy, funkcję.
Układ nazwany SAM jest czymś w rodzaju korektora częstotliwości i fazy zespołów głośnikowych, jednak nie działa na zasadzie korekcji akustyki, nie wykorzystuje mikrofonu i nie mierzy odpowiedzi pomieszczenia. W zamian producent przygotowuje i wgrywa do wzmacniacza indywidualne profile, przygotowane na podstawie własnych pomiarów i analiz konkretnych modeli kolumn głośnikowych.
Znowu z bogatego katalogu menu (aplikacja na stronie internetowej) wybieramy konkretne zespoły głośnikowe i do nich dostosowujemy parametry pracy wzmacniacza. Baza kolumn jest stale powiększana i aktualizowana.
Jeśli nie ma tam naszych kolumn lub w ogóle nie ma szansy, aby kiedykolwiek się pojawiły (używamy np. własnych konstrukcji DIY), sprawa też nie jest przegrana - producent przygotuje dla nas indywidualny profil, ale warunkiem jest dostarczenie kolumn do Francji…
Moduł Wi-Fi to ślad pierwszego projektu Devialeta – D-Premier, stosowne oznaczenia znajdziemy na płytce drukowanej.
Devialet 400 imponuje tak bardzo, że zachęca nas, by siedzieć, eksperymentować, wręcz bawić się różnymi ustawieniami. Zabawie tej przeszkadza tylko fakt, iż stworzoną na ekranie komputera konfigurację trzeba za każdym razem nagrać na kartę pamięci SD, a później taką kartę "załadować" - przenosząc w ten sposób wszystkie ustawienia - do slotu na tylnym panelu wzmacniacza.
Komplikuje to cały proces, ogranicza swobodę, a przecież przy korzystaniu z połączenia sieciowego producent zapewnił nam także piękną aplikację sterującą dla smartfonów i tabletów.
O ileż łatwiej byłoby wprowadzać te wszystkie zmiany właśnie do smartfona, siedząc wygodnie w fotelu. Zwłaszcza że dzisiaj odchodzimy przecież od klasycznych komputerów na rzecz popularnych i poręcznych urządzeń dotykowych.
Duży zasilacz impulsowy wypełnia sporą część obudowy Devialeta 400. Drugim ważnym modułem są również impulsowe końcówki mocy. Zanim jednak sygnał do nich dotrze, jest kluczowany w przekaźnikach i podawany na płytkę z arsenałem obwodów cyfrowych. Choć wzmacniacz pracuje również ze źródłami analogowymi, to takie sygnały są natychmiast konwertowane na cyfrowe w przetwornikach 24 bity/192 kHz.
Procesor DSP Analog Devices z gamy Sharc – w sprzęcie A/V odpowiada często za wielokanałowe czary, tutaj zajmuje się kształtowaniem sygnałów stereo.
W następnej kolejności do gry wkraczają 40-bitowe procesory DSP, zadaniem których jest korekcja sygnału (jeśli zachodzi taka potrzeba) i regulacji poziomu głośności. Sygnał jest też dostosowywany na potrzeby modułów końcówek mocy, a następnie… konwertowany znów do postaci analogowej.
To zadanie dla przetworników Texas Instruments PCM4202 o rozdzielczości 24 bitów i maksymalnej częstotliwości próbkowania 216 kHz. Wprawdzie w materiałach firmowych nie znalazłem adnotacji o obsłudze sygnałów DSD, ale przetwornik PCM4202 z takimi (wersja DSD64 i DSD128) sobie poradzi, więc być może przyszła aktualizacja urządzenia przyniesie i tę funkcjonalność.
Konieczność powrotu do domeny analogowej wynika z nietypowej, hybrydowej natury końcówek mocy. Są to układy, które trudno jednoznacznie sklasyfikować, producent określa je mianem "ADH Amplification", a pomysł polega na równoległym połączeniu stopnia impulsowego oraz wzmacniaczy analogowych w klasie A, których zadaniem jest wygenerowanie sygnałów korekcyjnych - kasujących wysokoczęstotliwościowe śmieci, jakie wysyła stopień impulsowy.
Devialet nie potrzebuje zatem klasycznych filtrów dolnoprzepustowych na wyjściu, działających poprawnie tylko w wąskim zakresie impedancji obciążenia, dla której zostały zaprojektowane.