Heed zatrudnia kilkanaście osób, większość montażu odbywa się ręcznie. Jednak w ofercie Heeda znajdziemy wszystko (oprócz kablowej biżuterii), co potrzebne, by złożyć kompletny system Hi-fi(również zespoły głośnikowe).
Styl wzmacniacza określiłbym jako gładki i bezpieczny, co zapewniają zarówno umiarkowane gabaryty, jak i delikatne rysy przedniej ścianki. Jej srebrną powierzchnię wypełnia osadzone w wyfrezowaniu pokrętło wzmocnienia, w centralną część wkomponowano czarną płytkę.
Heed Audio - złącza
Heed Elixir ma wyjście słuchawkowe (gniazdo 6,3 mm), każdemu z wejść przypisano niezależny wskaźnik diodowy; diody sygnalizują także aktywne wyjścia. Selekcja jest podzielona na wejścia i wyjścia, za każdy blok odpowiada jeden przycisk.
Klawisze oznaczono IN i OUT - pierwszy wybiera sekwencyjnie spośród pięciu wejść; drugi dzieli sygnały wychodzące z końcówek mocy na wyjścia głośnikowe i słuchawkowe, które mogą działać niezależnie albo jednocześnie. To proste i wydaje się, że oczywiste rozwiązanie, więc nie wiadomo, dlaczego inni producenci ten temat za bardzo upraszczają lub przesadnie komplikują.
Wyjście słuchawkowe dostosowano do obciążeń minimum 30 Ω, co powinno wystarczyć do obsługi większości słuchawek, z wyjątkiem modeli o impedancji kilkunastu omów. Heed Elixir ma pięć wejść analogowych, cztery z nich to gniazda dla typowych źródeł liniowych, jedno przygotowano dla gramofonu z wkładką MM, nie zapominając przy tym o bolcu uziemienia.
Czytaj również: Czy wzmacniacz stereofoniczny może pracować w systemie kina domowego?
Wzmacniacz, skromny pod względem gabarytów, pozwoli zestawić całkiem pokaźny system, ale sam przyjmie tylko sygnały analogowe.
Przygotowano pojedynczy komplet terminali głośnikowych – to racjonalna decyzja wobec ograniczonej powierzchni, zapewniająca dość wygodne podłączanie. Z tyłu znajduje się także główny, mechaniczny włącznik sieciowy. Regulacja wzmocnienia odbywa się w standardowym potencjometrze, pokrętło ma niewielką diodę, która wskazuje aktualne położenie pokrętła.
Heed Elixir ma także zdalne sterowanie, pilot jest mały, powiela funkcje z przedniego panelu, dodając od siebie możliwość szybkiego wyciszenia. Funkcji tej towarzyszy pulsowanie diody pokrętła głośności.
Do obsługi wyjścia słuchawkowego przygotowano niezależny układ pracujący w czystej klasie A. Końcówki mocy dla wyjść głośnikowych zbudowano z układów typu Darlington - po jednej parze na kanał. Z tym elementem konstrukcji wiąże się bodaj najciekawsze rozwiązanie Elixira - firmowy układ Transcap.
Elixir ma niezależne przełączniki wejść i wyjść, ten drugi włącza i wyłącza wyjście głośnikowe i słuchawkowe w niemal dowolnej konfiguracji - nie da się tylko wyłączyć obydwu jednocześnie.
Heed Audio - wnętrze
Wnętrze wzmacniacza zaprojektowano w oryginalny sposób, dzieląc obudowę na dwie połówki. Płytka drukowana z niemal wszystkimi układami (nie licząc sterowania) zajmuje prawą stronę; lewą przeznaczono dla toroidalnego transformatora zasilającego oraz niewielkiego radiatora (końcówek mocy).
W przedniej części płytki zainstalowano dość skromny moduł zasilacza (prostowniki, kondensatory filtrujące) oraz analogowy potencjometr, do którego sygnał jest podawany z tyłu, z sekcji przedwzmacniacza.
Przełączanie sygnałów to zadanie dla przekaźników, warto poświęcić uwagę bardzo rozbudowanej sekcji korekcji phono, wykonanej z elementów dyskretnych, a nie – jak to się najczęściej robi - ze wzmacniaczy operacyjnych.
Sekcja ta wygląda bardzo dobrze, ponieważ bazuje na układach z modelu Questar, z którego Heed jest bardzo dumny. Końcówki mocy wykorzystują w sumie cztery tranzystory, ciekawostką są widoczne w tej sekcji dwa duże kondensatory sprzęgające końcówki z wyjściami głośnikowymi (to część systemu Transcap).
Przestrzeń podzielono na dwie części - zasilająco-chłodzącą oraz z elektroniką audio. Moc wzmacniacza nie jest zbyt duża, do chłodzenia końcówek wystarczy niewielki radiator, a każdy kanał "napędza" para tranzystorów.
Odsłuch
Z jednej strony bardzo dobra sekcja przedwzmacniacza gramofonowego, z drugiej – charakterystyczny styl słyszany przy wykorzystaniu innych źródeł; w każdych warunkach Heed Elixir dostarcza sporo emocji, ale tym razem nie są to emocje wybuchowe.
Przy całym szacunku dla detaliczności dostarczanej przez wysokiej jakości odtwarzacze, Elixir stara się zapobiec, trochę asekuracyjnie, ewentualnym wyostrzeniom i rozjaśnieniom; wygładza, porządkuje, łagodzi, przenosi ciężar w kierunku średnich częstotliwości, w stronę cieplejszych klimatów.
Uwagę przyciąga ładna barwa i plastyczność średnicy, kontynuacja wysokich tonów jest płynna, trochę zaokrąglona, ale nieprzymatowiona; detale nie iskrzą i nie błyszczą, lecz czytelnie połyskują, w wokalach sybilanty "nie szorują", wychodzą gładko, bez emfazy.
Układ przedwzmacniacza wykonano z bardzo dużą starannością, sekcja gramofonowa bazuje na elementach dyskretnych.
Uspokojenie proponowane przez Heeda jest korzystnie zbilansowane - usuwa nerwowość, nie ograniczając specjalnie muzycznego tempa. Brzmienie jest swobodne, chętnie kołysze, faluje, nie miałem wrażenia "zaciągniętego hamulca", a raczej brania zakrętów większymi łukami.
Bas nie jest tutaj ani ciężarem, ani źródłem gwałtownych zrywów i mocnych uderzeń, raczej dopełnia średnicę, chociaż zdarza się obserwować bardzo niskie zejścia - bas nie jest "obcięty", nie brakuje mu elementarnej dynamiki i rozciągnięcia.
Heed Elixir ma też do zaoferowania znacznie więcej ekspresji, wciąż skoncentrowanej w zakresie średnich tonów, z podporządkowanymi skrajami pasma, jednak brzmienie nabiera specjalnych rumieńców. Takie możliwości ma wejście gramofonowe, będące w tym wzmacniaczu wisienką na torcie.
Jeżeli gramofon jest w naszym systemie co najmniej tak ważny, jak inne źródła, i oczekujemy po nim mocnego, gęstego, analogowo pięknego brzmienia - bierzmy Elixira.
Sprzężenie wyjść
W większości wzmacniaczy tranzystorowych, o ile nie ma filtrów dolnoprzepustowych (wzmacniacze w klasie D), wyjścia końcówek "napędzają" bezpośrednio zespoły głośnikowe, stanowiące obciążenie wzmacniacza.
Na ostatnim etapie Elixir ma jednak kondensatory sprzęgające. Układ ten producent nazwał Transcap, tłumacząc jego zalety w następujący sposób: “...kondensatory działają jak elementy tłumaczące – konwertujące sygnały elektryczne na formę najlepszą dla przetworników elektromechanicznych (głośniki).
Sam dźwięk to mikroskopijne zmiany ciśnienia powietrza (w odniesieniu do ciśnienia atmosferycznego)... klasyczny wzmacniacz ustala tylko zadane, absolutne poziomy... wzmacniacz z kondensatorami sprzęgającymi pozwala dopiero te mikrozmiany precyzyjniej odtworzyć...".
Projektanci porównują również swój układ do wyjść (transformatorowych) we wzmacniaczach lampowych, podkreślając jednak, że kondensatory nie są, tak jak transformatory, elementami wprowadzającymi jakiekolwiek ograniczenia.
Źródło: Radosław Łabanowski