W latach 90. rozbudowano ofertę, również o odtwarzacze CD. Dzisiaj jest ona ponownie skupiona na wzmacniaczach (jedyny wyjątek to przetwornik cyfrowo-analogowy DAC215); mamy do wyboru dzielony CTA305/CTA506 oraz zintegrowane CTA405 (dostępny w dwóch odmianach) i CTA408 - najnowszy w ofercie.
To ważny produkt, firma chwali się nim szeroko, podkreślając innowacyjne rozwiązania. CTA408 ma być nie tylko najlepszym wzmacniaczem zintegrowanym Coplanda, ale też wzorcem solidnej lampowej integry w swojej klasie cenowej.
Z uwagi na wysoką moc jest to wzmacniacz w pełni uniwersalny, a nie egzotyka dla miłośników gatunku. Konstrukcje lampowe mają wciąż swoich zagorzałych zwolenników, ale budzą też obawy.
Przed projektantami stoi trudne zadanie - jedni chcą widzieć lampy, inni je ukryć, choćby z powodów praktycznych. Kolos 30 kilogramowy nie zdradza swojej techniki na pierwszy rzut oka, obudowa jest wysoka, ale zabudowana ze wszystkich stron, również liczne otwory wentylacyjne nie ujawniają zawartości, chociaż odrobina lampowego świata i światła przechodzi przez szczeliny. "Ucywilizowanie" lampowej konstrukcji połączono ze skandynawskim minimalizmem.
Copland CTA408 utrzymuje nowoczesny styl, ale detalami sięga w przeszłość. Podobnie jak w innych urządzeniach Coplanda, z przodu zainstalowano dwie gałki o charakterystycznym kształcie - oczywiście selektor wejść oraz regulator głośności.
Czytaj również: Jakie są i czym się charakteryzują klasy pracy wzmacniacza?
Pokrętło głośności ma charakterystyczną dla urządzeń Coplanda formę i nietypową skalę, „0” oznacza maksymalne wzmocnienie.
Wybrane źródło wskazuje okrągły, efektowny wyświetlacz diodowy w centralnej części. Pomiędzy tymi elementami mamy jeszcze dwa maleńkie przyciski - włącznik zasilania (wybór pomiędzy stanem pracy a czuwaniem) oraz pętli rejestratora.
Copland CTA408 jest purystycznym wzmacniaczem analogowym, bez śladów techniki cyfrowej, przetwornik C/A nie został przewidziany nawet w formie modułu rozszerzeń.
Za to na liczbę i różnorodność wejść analogowych nikt nie będzie narzekał. Dostępnych jest aż pięć wejść liniowych (w tym jedno dla rejestratora, z dodatkowym, dedykowanym wyjściem), a także zaawansowane wejście phono. Ma ono dwie sekcje, z niezależnymi gniazdami dla trybu MM oraz MC. Czułość wynosi odpowiednio 3 mV oraz 0,26 mV, co powinno spełnić wymagania większości typowych wkładek.
W przypadku modeli MC kluczowa jest impedancja obciążenia (dopasowana do wymagań wkładki), ale i w tym zakresie konstruktorzy stanęli na wysokości zdania. Blisko gniazd gramofonowych znajduje się niewielki przełącznik, który pozwala na wybór jednego z trzech ustawień - 50, 100 albo 470 Ω. Prosto, skutecznie i kompletnie.
Czytaj również: Co to znaczy zmostkować wzmacniacz?
Copland CTA408 a impedancja
Wzmacniacz lampowy to wciąż pewien kłopot związany z koniecznością stosowania transformatorów głośnikowych i dopasowania ich parametrów do obciążenia, czyli zespołów głośnikowych.
Zasada pracy tego elementu nakłada bardzo rygorystyczne wymogi jakościowe co do samych transformatorów, ale większość kłopotów wynika raczej z rzeczywistego charakteru obciążenia, przedstawianego przez zespoły głośnikowe, które nie jest rezystancyjne, lecz jest impedancją zmienną w funkcji częstotliwości. Ponadto producenci kolumn często nierzetelnie informują o impedancji znamionowej (deklarując 8 Ω zamiast 4 Ω).
Niedopasowanie do wzmacniacza lampowego może być szczególnie dotkliwe (objawia się spadkiem mocy wyjściowej i wzrostem zniekształceń), więc o ile to możliwe, warto upewnić się (np. w naszych testach), jak naprawdę "wygląda" impedancja stosowanych kolumn, a więc jak ustawić CTA408.
Odczepy przygotowano dla standardowych wartości 8 i 4 Ω, oczywiście kolumny 6-omowe też podłączymy, tylko warto będzie spróbować działania obydwu ustawień.
Czytaj również: Czy 50-watowym wzmacniaczem można uszkodzić 200-watowe kolumny?
Ze względu na relatywnie wysoką impedancję wyjściową (co wynika z uzwojeń wtórnych transformatorów), niemal każdy wzmacniacz lampowy jest podatny na zmienność modułu impedancji obciążenia.
Reaguje na to zaburzeniami charakterystyki częstotliwościowej, stąd też obiegowa opinia o "wyjątkowej wrażliwości lampowych wzmacniaczy na konkretny model kolumn" i polecanie określonych zestawień. Warto pamiętać, że zjawiska te mają podłoże wyłącznie elektryczne i nie chodzi tu o żadną tajemniczą synergię konkretnego połączenia.
Zawsze ze wzmacniaczami lampowymi najlepiej sprawdzą się kolumny o niewielkich wahaniach modułu impedancji, stąd niektórzy producenci kolumn wprowadzają do swoich konstrukcji układy linearyzujące.
Copland CTA408 - wnętrze
Zanim poznamy brzmienie, CTA408 wymaga nieco uwagi i pracy. Nie jest to urządzenie, które wyjmujemy z pudła, ustawiamy, podłączamy i słuchamy. Podobnie jak w przypadku gramofonu, trzeba będzie się zatroszczyć o kilka spraw.
Czytaj również: Co to jest współczynnik tłumienia wzmacniacza?
Wzmacniacz lampowy dużej mocy oznacza konieczność odprowadzania dużych ilości ciepła, a więc i sporą obudowę, którą usztywniają dwa wsporniki.
Zaczynamy od... odkręcenia górnej pokrywy. Copland CTA408 jest transportowany ze zdemontowanymi lampami, które podróżują w ochronnych pudełeczkach. Każda z dostarczonych lamp została dokładnie opisana ze wskazaniem numeru podstawki, w której należy ją zamontować. Copland dba również o parowanie lamp i dobór ich w kwartet (dla lamp mocy).
Trwałość lampowego układu jest zadeklarowana na ok. 4000 godzin, taki wynik uzyskano dzięki układowi miękkiego startu, zaprojektowanemu, by można było bez obaw nawet kilkakrotnie (w ciągu jednego dnia) włączać i wyłączać wzmacniacz.
Zakładając, że słuchamy ok. dwóch godzin dziennie, fabryczny komplet lamp wystarczy nam na długo, ale w końcu przyjdzie moment, w którym trzeba będzie je wymienić.
Copland CTA408 nie ma jednak popularnego w wielu wzmacniaczach lampowych układu automatycznej kalibracji, tzw. bias należy ustawić ręcznie, a ponieważ producent nie dostarcza w tym względzie szczegółowych instrukcji, raczej konieczna będzie wizyta w serwisie.
Czytaj również: Czy większość amplitunerów rzeczywiście nie jest zdolna do współpracy z 4-omowymi zespołami głośnikowymi?
Copland CTA408 - złącza
Na tylnej ściance CTA408 znajdziemy napis "Made in Denmark”, który chyba każdy odczyta z radością. Wzmacniacz nie ma natomiast żadnych dodatków w sferze sterowania czy wyzwalaczy 12V. Nie podłączymy go do sieci, komputera, smartfonów ani tabletów - to tradycyjne Hi-Fi. A do jakiej "epoki" należą słuchawki?
Do każdej. Dlatego brak wyjścia słuchawkowego na froncie, a także z tyłu, zasmucił mnie... Ale nie na długo, bo znalazłem je... z boku! Niekonwencjonalne, ale ocena wygody zależy wyłącznie od sposobu ustawienia. Z uwagi na konieczność chłodzenia i tak należy wzmacniaczowi zapewnić sporo luzu.
Czytaj również: Dlaczego nie można podłączać kolumn 4-omowych do wzmacniaczy 8-omowych?
Indywidualne odczepy transformatorów wyjściowych zostały przygotowane dla dwóch podstawowych wariantów obciążeń - 8 oraz 4 Ω.
Wzmacniacz nie ma specjalnego wyłącznika wyjść głośnikowych, są one automatycznie "odcinane", gdy tylko podłączymy słuchawki. Podczas obsługiwania CTA408, warto jeszcze zwrócić uwagę na pokrętło głośności - sama skala, wzorowana na sprzęcie profesjonalnym, może być nieco myląca, bowiem punkt "0" oznacza maksymalne wzmocnienie.
Copland CTA408 - konstrukcja
Z uwagi na konieczność efektywnego odprowadzania ciepła konstrukcja nie ma typowych bocznych ścianek, dwie górne belki usztywniają przednią i tylną płytę. Górna pokrywa opiera się na niewielkich kołnierzach.
Chociaż Copland CTA408 jest, najogólniej mówiąc, wzmacniaczem lampowym, to na upartego można byłoby go jednak określać mianem... hybrydy. O tyle jednak nietypowej, że sygnał z wejść jest od razu przekazywany do pierwszego stopnia wzmocnienia, w którym pracują tranzystory MOS-FET.
Ta sekcja, wraz z selektorami źródeł, jest umieszczona w ekranowanych puszkach przy tylnej ściance. Starannie odizolowano także kompletny przedwzmacniacz gramofonowy. To również układ półprzewodnikowy, z tym, że rola wzmocnienia i aktywnej korekcji RIAA przypadła tutaj tranzystorom J-FET.
Czytaj również: Co to znaczy trudne obciążenie? Co to jest wzmacniacz wydajny prądowo? Co to znaczy, że wzmacniacz 'nie napędzi' kolumn?
CTA408 ma wyjście słuchawkowe (6,3 mm), które zostało umieszczone bardzo nietypowo, bo na bocznej ściance.
System jest oparty wyłącznie na elementach dyskretnych, bez udziału scalonych wzmacniaczy operacyjnych, które najczęściej widuje się w tańszych wzmacniaczach. Kolejne stopnie tworzą podwójne triody 12BH7 i duet lamp 12AY7. Najciekawszy jest jednak kwartet wyjściowy.
Copland CTA408 - lampy KT150
We wzmacniaczach lampowych, w których liczy się wysoka moc, dawno temu zagościły lampy 6550. Copland licytuje jeszcze wyżej i sięga po mocniejsze tetrody strumieniowe KT150. To stosunkowo młoda lampa, spopularyzowana kilka lat temu i produkowana przez rosyjską firmę Tung-Sol.
KT150 wymaga silnego zasilacza (i oczywiście odpowiednich transformatorów wyjściowych), lampa ma dość nietypowy kształt samej bańki, który pomaga w efektywnym odprowadzaniu ciepła. Z jednej pary KT150 (a taki układ mamy w CTA408) można teoretycznie wykrzesać nawet nieco ponad 250 W, chociaż konstruktorzy chcący zapewnić długowieczność i niezawodność układów, decydują się na niższe wartości.
Na tym tle zapewnienia Coplanda, mówiące o tym, że Copland CTA408 ma wielki potencjał i zapas, a przyjęta kalibracja i niższa moc zapewni mu trwałość, brzmią bardzo wiarygodnie. Zasilacz ma kilka niezależnych stopni, podłączonych do wspólnego transformatora toroidalnego.
Transformatory głośnikowe (rdzeniowe) Copland przygotował samodzielnie. Wzmacniacz słuchawkowy jest niezależnym obwodem, przygotowanym tylko dla tej sekcji, rządzą w niej już tranzystory, pracując w klasie A.
Czytaj również: Jaka jest żywotność lamp we wzmacniaczach lampowych?
Lampy mocy przygotowała rosyjska firma Tung-Sol, elementy o oznaczeniach KT150 dostarczają tutaj ok. 100 W mocy wyjściowej.
Odsłuch
Wzmacniacze lampowe tworzą własny świat, w którym żyją w symbiozie ze swoimi wielbicielami. Niektórzy (ale raczej ci, którzy nie uwielbiają lamp) twierdzą, że na percepcję ma wpływ sam widok lamp.
CTA408 nie wygląda jak typowy przedstawiciel swojego gatunku, ale wciąż można zakładać, że użytkownik świadom zastosowanej techniki, widzi lampy oczyma wyobraźni...
Jeżeli jej zabraknie, Copland CTA408 będzie musiał sobie na sukces uczciwie zapracować. Konstruktorzy stają przed dylematem: czy trzymać się jak najbliżej neutralności, co przy wzmacniaczach lampowych też jest możliwe, czy odpłynąć, odlecieć, zaszaleć, chwaląc się jeszcze przy okazji jakąś szczytną ideą, np. eliminacją sprzężenia zwrotnego.
CTA408 gra tak, jak wygląda - zdroworozsądkowo, po części klasycznie, po części nowocześnie.
Bez barokowej ornamentyki i przesładzania, ale z oczekiwaną dawką ciepła, bogatą barwą, a przede wszystkim - muzycznym zaangażowaniem. Tak, jakby wiedział, jakiego będzie miał w teście rywala, i przygotował się na pojedynek starannie i inteligentnie. E-480 to wzmacniacz "radykalnie" neutralny i w tej konkurencji trudno byłoby mu dorównać.
Czytaj również: Jakie są podstawowe rodzaje lamp próżniowych, ich charakterystyka i zastosowanie?
Copland CTA408 nie spina się i nie wysila, aby grać równiutko i precyzyjnie, gra bardziej na luzie, ale też nie odpuszcza zasadniczego zrównoważenia, porządku i detaliczności, a tym bardziej - selektywności. Muzyka kwitnie mikrodynamiką, plany są rozłożyste, a pozycje źródeł wyraźne.
Przy wysokich poziomach głośności CTA408 zachowuje swój charakter, gra swobodnie i naturalnie. Dźwięki są plastyczne, soczyste, sprężyste, jest trochę klimatu, sporo informacji, a przede wszystkim radość grania.
Copland CTA408 szybko pokazuje swoje atuty, nie wymaga ich nasłuchiwania. To dźwięk pełny, zdrowy, bezpośredni, i wcale nie nazbyt słodki i przymilny. Ma swoje lampowe akcenty, ale podstawą jest żywość i naturalność.
Kreatywna średnica wcale nie jest bardzo obfita i nie zawsze "wychodzi" do przodu, poddaje się raczej zamiarom realizatora. Jednak cała panorama stereofoniczna jest szeroka i głęboka.
Wzmacniacze lampowe nie mają reputacji najdokładniejszych w prowadzeniu basu, wypada więc tej kwestii przyjrzeć się uważnie. Tutaj bas jest niski i nieskrępowany, solidny, mięsisty i często potężny. Jest w nim lekkie zaokrąglenie, kołysanie, jednak nie należy tego poczytywać za poluzowanie, a tym bardziej za problemy z podawaniem rytmu.
Czytaj również: Na czym polega bi-amping i jakie są jego warianty?
Copland przygotował solidny układ phono z dwoma wejściami, oddzielnie dla wkładek MM i MC; jest nawet przełącznik z trzema wariantami obciążenia.
Wysokie tony są gładkie, wyrafinowane, ich blask jest nieprzesadzony, a szczegółowość harmonijna - z całym obrazem łączą się płynnie, w zasadzie trudno byłoby chcieć czegokolwiek innego w takiej sytuacji, jaką tworzy cała prezentacja. Sprawdziłem też działanie wbudowanego przedwzmacniacza phono.
Tutaj również nie będzie dużo lukrowania: dźwięk jest witalny, analityczny i już tylko "przy okazji" odrobinę ciepły, jakby nie chciał wchodzić w stereotyp analogu bardziej, niż musi. Chcę poprzez to powiedzieć, że... bardzo mi się takie podejście do sprawy podoba i myślę, że to dla wszystkich znakomita wiadomość.