Wielu producentów odchodzi od dużych, ciężkich pieców w kierunku nowoczesnego stylu o kompaktowych gabarytach, wykorzystującego możliwości techniki wzmacniaczy w klasie D.
Smocze wzmacniacze stoją wciąż na straży klasycznych rozwiązań, a więc klas A i AB. Gryphon proponuje zarówno wzmacniacze zintegrowane (seria Diablo), jak i dzielone. W tych drugich, a dokładnie w końcówkach mocy, rządzi klasa A.
W roku 2019, w którym tak dużo mówi się i pisze o energooszczędności, jest to tym bardziej kontrowersyjne, dlatego Gryphon stosuje specjalne układy o... "ekologicznej" nazwie Green Bias.
W przypadku wzmacniaczy zintegrowanych zielone deklaracje nie są już potrzebne, ponieważ panuje tutaj klasa AB. Nigdzie jednak Gryphon nie zaryzykował zastosowania klasy D. Ciekawe, kiedy się to stanie... A może nigdy?
Im będzie ona bardziej popularna wśród innych producentów (a to w zasadzie pewne), tym większą estymą będą się cieszyć firmy kultywujące coraz bardziej unikalne techniki.
Gryphon i Mark Levinson pozwalają wciąż czuć dawny, surowy klimat high-endu. Dziesięć lat temu sensacją był model Diablo - w założeniu nieco uproszczona, zintegrowana wersja flagowej amplifikacji dzielonej.
Czytaj również: Co to znaczy zmostkować wzmacniacz?
Dzisiaj "diabły" są już dwa, mocniejszy (i droższy) Gryphon Diablo 300 (2 x 300 W przy 8 Ω) i testowany Gryphon Diablo 120 (2 x 120 W). Tym samym jest to najtańszy wzmacniacz w ofercie Gryphona. 65 000 zł... to się nazywa smoczy hi-end.
Firma proponuje jeszcze dwa odtwarzacze płyt, cztery modele kolumn, przedwzmacniacze gramofonowe, przetwornik C/A oraz masę dodatków w formie kabli czy spajków. Jeśli ktoś będzie miał taką fantazję (i taką kasę), to zestawi sobie piękny, spójny system z gromadką czerwonych smoków na obudowach.
Gryphon Diablo 120 - design i obsługa
Gryphon Diablo 120, choć wśród wzmacniaczy Gryphona najmniejszy, jest wciąż bardzo okazałą konstrukcją. Nie tylko ze względu na masę (26 kg), ale przede wszystkim efektowną formę.
Przenikają się w niej radiatory, metal szczotkowany i powierzchnie błyszczące. Wszystko spina symetria podzielonej (wcięciem) górnej płyty. Całość intryguje, zachwyca, budzi respekt... a dzieło wieńczy krwawe logo Gryphona.
Radiatory pokrywają niemal całe boczne panele, są jednak schowane w obrysach frontu i tyłu. Sterowanie odbywa się z błyszczącej części panelu, gdzie zatopiono duży wyświetlacz; jego środkowa część jest alfanumeryczna, na skrajach naniesiono tylko oznaczenia poszczególnych funkcji.
Czytaj również: Jakie są i czym się charakteryzują klasy pracy wzmacniacza?
Pod nimi znajdują się sensory dotykowe. Nie ma więc zwykłych przycisków, a do obsługi wzmacniacza trzeba się przyzwyczaić... lub sięgnąć po pilot. Tym bardziej że pola dotykowe znajdują się na błyszczącej powierzchni, która dość łatwo się brudzi.
Jest jeden wyjątek: główny włącznik zasilania, ukryty pod dolną płytą, całkowicie mechaniczny i skłaniający użytkownika, aby sięgnął po instrukcję obsługi, bo niełatwo jest Diablo uruchomić, nie znając zawartych w niej wskazówek.
Gryphon Diablo 120 nie ma typowego pokrętła głośności, operujemy dwoma sensorami, skokowo zmieniającymi poziom. Wejścia są wybierane sekwencyjnie, dodatkowo przygotowano sensory dla pętli rejestratorów i szybkiego wyciszenia.
Czytaj również: Czym różni się wzmacniacz zintegrowany od wzmacniacza "dzielonego"?
Wszystkimi funkcjami steruje mikroprocesor, jest także przejrzyste menu zawierające szereg dodatkowych ustawień, w tym zmianę nazw wejść, maksymalnego i startowego poziomu głośności, jasności wyświetlacza i aktywacji pętli w trybie procesora A/V.
Sposób obsługi jest bardzo nowoczesny, można by więc przypuszczać, że niezależnie od niechęci producenta do klasy D, wzmacniacz będzie wyposażony w najnowsze układy i funkcje, wręcz wypasiony.
Przetwornik cyfrowo-analogowy, nawet moduł odtwarzacza strumieniowego czy przedwzmacniacz gramofonowy, to dzisiaj atuty nie tylko najambitniejszych konstrukcji. Ale nie jest to takie oczywiste...
W high-endzie zaznacza się trend "purystyczny", w którym podstawowe wersje nawet bardzo dobrych wzmacniaczy zintegrowanych nie mają ani cyfrowych, ani winylowych dodatków. Takim funkcjonalnie prostym wzmacniaczem - czysto analogowym - jest też Gryphon Diablo 120.
Czytaj również: Co lepsze - wzmacniacz zintegrowany czy dzielony?
Przewidziano natomiast możliwość instalacji rozszerzeń poprzez system wewnętrznych kart, wykorzystując zaawansowaną, mikroprocesorową elektronikę sterującą.
Podobne rozwiązanie stosuje np. Accuphase (choć sam sposób instalacji kart jest inny). W tylnej części obudowy Gryphona Diablo 120 przygotowano zatem panel dla opcjonalnych gniazd, a wewnątrz obudowy odpowiednie miejsce.
Gryphon Diablo 120 - przyłącza
Pierwsza karta rozszerzeń to moduł DAC, i w taki sposób był już fabrycznie skonfigurowany egzemplarz dostarczony do testu. Do dyspozycji są tutaj cztery wejścia cyfrowe: XLR, BNC, Toslink oraz oczywiście USB. Trzy pierwsze ograniczają się do sygnałów PCM 32 bit/192 kHz, najwięcej potrafi wejście USB - przyjmuje sygnały PCM 32 bit/384 kHz oraz DSD256.
Gryphon wspomina nawet o DSD512, chociaż biorąc pod uwagę rodzaj zastosowanego konwertera (jest nim skądinąd bardzo dobry ESS Technology ES9018), skłaniałbym się raczej ku DSD256.
Możliwy jest także jeszcze inny, "pośredni" scenariusz - wejście USB akceptuje sygnały DSD512, ale konwersja odbywa się już w trybie DSD256. Tak czy inaczej - bardzo dobrze.
Czytaj również: Jak dzielimy wzmacniacze ze względu na technikę wzmacniania sygnałów?
Gryphon Diablo 120 - układ elektroniczny
Świetnie prezentuje się również cały moduł konwertera - dual mono, układy analogowe pracują w czystej klasie A, pryncypialnie odrzucono sprzężenie zwrotne. Gryphon wykorzystał specyfikę i możliwości scalaka ES9018, oddając do dyspozycji użytkownika funkcję przełączania filtrów (niezależnie dla sygnałów PCM i DSD).
To nie jest mała płytka cyfrowa, ale dodatkowe, kompletne urządzenie w sporej, metalowej obudowie - z grubymi ściankami, a nawet eleganckim logo producenta, jakby niezależny DAC włożony do środka wzmacniacza.
To nie tylko estetyka, ale też lepsze ekranowanie i separacja układów. Biorąc pod uwagę taką staranność, łatwiej jest przyjąć do wiadomości cenę tego "dodatku" - 18 000 zł.
W podobny sposób zaprojektowano drugą z dostępnych kart rozszerzeń - przedwzmacniacz gramofonowy. Zadbano tutaj o niezależne tryby dla wkładek MM oraz MC (z regulacją impedancji wejściowej), a przyjęte parametry pozwalają przypuszczać, że preamp poradzi sobie z większością najbardziej typowych wkładek. Za możliwość podłączenia gramofonu zapłacimy już znacznie mniej - 9500 zł.
Czytaj również: Jakie funkcje pełni końcówka mocy?
Argumentów za i przeciw koncepcji opcjonalnej rozbudowy wzmacniacza jest sporo, ale na pewno można westchnąć, że miejsce na dodatkowy moduł jest tylko jedno, co oznacza, że musimy się zdecydować, czy z udziałem Gryphona Diablo 120 będziemy ewentualnie słuchać plików, czy czarnych płyt.
Na szczęście pozostaje jeszcze możliwość podłączenia zewnętrznych urządzeń (DAC-a lub phono-stage’a), bo wejść analogowych/liniowych w Gryphonie Diablo 120 na pewno nie zabraknie.
Jedno z nich jest zbalansowane (XLR), cztery niezbalansowane (wejścia RCA), a wśród tych ostatnich jedno może działać w pętli dla rejestratora. Chociaż tylko pojedyncze, zaciski głośnikowe są bardzo solidne, nie będzie problemów z przytrzymaniem nawet najgrubszych wideł.
Wspomniane wcięcie górnej ścianki sugeruje, że wewnątrz znajduje się układ dual mono, tak zresztą Gryphon reklamuje ten diabelski wzmacniacz. W ślad za tym rozdzielono wejścia i wyjścia obydwu kanałów.
Wewnątrz faktycznie widać wspaniałą, bezkompromisową symetrię elektroniki. Wydzielono końcówki mocy, montując je na dodatkowych płytkach i radiatorach.
Czytaj również: Jakie są podstawowe typy wzmacniaczy cyfrowych?
Gryphon Diablo 120 - główny moduł przedwzmacniacza
Główny moduł przedwzmacniacza wygląda jak złożony z dwóch identycznych połówek. Jednak główny transformator zasilający jest tylko jeden (wspólny dla obydwu kanałów), chociaż uzwojenia wtórne dla głównych sekcji są już oczywiście niezależne. Transformator ma moc 1300 VA, więc powinien sobie z takim wyzwaniem poradzić.
Każdy kanał ma już własną sekcję filtrującą, 60 000 mF każda. Drugi transformator, znacznie mniejszy, wraz z drugą gałęzią zasilacza, odseparowaną od sygnałów audio, jest przypisany do wyświetlacza oraz układów sterujących. Po każdej ze "stron" końcówek mocy zainstalowano dwie pary doskonale znanych tranzystorów wyjściowych Sankena.
Odważnym, posunięciem jest rezygnacja ze sprzężenia zwrotnego. Wymaga to szczególnej staranności w zakresie projektu, wykonania, jak też doboru komponentów.
Trudno jest osiągnąć bez sprzężenia dobre podstawowe parametry elektryczne, zwłaszcza niskie zniekształcenia THD+N, jednak ukryte głębiej parametry i właściwości przekonują niektórych konstruktorów, że warto się sprężyć i nawet zgodzić na ciut wyższe THD+N, aby uzyskać po prostu lepsze brzmienie.
Czytaj również: Na czym polega konstrukcja zbalansowana, jakie są jej zalety i wady?
Ciekawym elementem jest też regulator głośności. Większość producentów sięga w takich okolicznościach - układach zbalansowanych - po gotowe układy, bazujące na rozwiązaniach scalonych. Są one niedrogie, efektywne i łatwe w aplikacji. Można jednak puścić wodze fantazji i zaprojektować własny układ od podstaw, co będzie oczywiście kosztowało znacznie więcej.
Tłumik Gryphona Diablo 120 jest całkowicie analogowy, jego działaniem zarządza główny mikrokontroler, który w zależności od wybranego poziomu głośności załącza stosowną matrycę rezystorów.
Aby uzyskać jak najwyższą jakość toru, elementów tłumiących może być jednocześnie (dla danej pozycji regulatora) nie więcej niż sześć, a w wynikową gałąź załączają je przekaźniki.
Regulacja przygotowana przez Gryphona ma dokładnie 46 kroków - to nieco mniej niż zwykle, ale w praktyce zupełnie wystarczy.