Oficjalny komunikat brzmi mniej więcej tak: japońskie 12-tki zostały poprawione i sprzedawane są teraz w specjalnej wersji SE również w Europie. Ale na tym nie koniec intrygi.
Każde z urządzeń 12SE kosztuje 15 000 zł, a za 13 500 zł Marantz oferuje inne rarytasy – odtwarzacz i wzmacniacz nowej serii 30. Pikanterii dodaje fakt, że niedawno z oferty wycofano dwie konstrukcje bardzo podobne do 12-tek – jubileuszowe KI Ruby, wycenione po 18 000 zł, które testowaliśmy, więc będziemy mogli je porównać, również wyniki pomiarów.
Może 12SE to "przecenione" KI Ruby? Byłoby to zarówno logiczne, jak i zachęcające. KI Ruby musiały zniknąć, bo z założenia były serią limitowaną. Ale skoro były to konstrukcje udane, to nie musiały zniknąć tak zupełnie.
Marantz PM-12SE - wzornictwo i obsługa
Marantz jak zwykle prezentuje się fantastycznie. Błyszczy nie tylko złotem (jest też wersja czarna), ale przede wszystkim doskonałą precyzją wykonania. Wszystkie elementy są wykonane z metalu, bez plastikowych oszczędności.
Wyświetlacz Marantza PM-12SE jest dość skromny, jego rola ogranicza się do kilku podstawowych zadań: wskazuje przede wszystkim aktywne wejście oraz poziom wzmocnienia, chociaż przygotowano też krótkie menu.
Całą obsługę powierzono nowoczesnym układom elektronicznym, a dwa duże pokrętła to "tylko" sensory przekazujące dalej rozkazy użytkownika. Gałki poruszają się z wyczuwalnym, przyjemnym oporem.
Czytaj również: Jak dzielimy wzmacniacze ze względu na technikę wzmacniania sygnałów?
Po włączeniu zasilania front ożywa podświetleniem bocznych paneli, ale gdyby taka iluminacja nam nie pasowała, możne ją wyłączyć. Z przodu jest też wyjście słuchawkowe.
Marantz PM-12SE - złącza
W Marantzu PM-12SE nie znajdziemy gniazd dla cyfrowych sygnałów audio, wśród układów nie ma bowiem przetwornika C/A, o układach strumieniowych nawet nie wspominając.
Nie jest to specyfika tego modelu, a konsekwencja firmowej koncepcji. Wzmacniacze Marantza obsługują sygnały wyłącznie analogowe, a wejścia cyfrowe to wyposażenie towarzyszących im odtwarzaczy. Jednak tę od lat spójną narrację zaburzył ostatnio jeden przypadek – "wszechmogący", sieciowy wzmacniacz Marantz PM7000N.
Czytaj również: Jakie są i czym się charakteryzują klasy pracy wzmacniacza?
Wejść analogowych na pewno wystarczy – są trzy liniowe (plus dwie pętle dla rejestratorów) i jedno gramofonowe. Wyjść także, bo oprócz tych ze stałym poziomem, jest jedno z regulacją. Wśród wejść liniowych wyróżniono (solidniejszymi gniazdami) parę dla odtwarzacza CD, w specjalnej sekcji ulokowano także wejście gramofonowe.
I tutaj Marantz też się postarał, projektując ambitny układ Marantz Musical Premium Pono EQ (mieliśmy go już w modelu KI Ruby), który obsługuje wkładki MM i MC.
Przewidziano tryb mostkowy (Bi-Amp), wówczas potrzebne będą dwa wzmacniacze Marantz PM-12SE i w takich okolicznościach przydadzą się wyjścia z przedwzmacniacza.
Wzmacniaczowi PM-12SE towarzyszy piękny, systemowy pilot, cała konkurencja może takiego eleganckiego i funkcjonalnego dodatku tylko pozazdrościć.
Czytaj również: Czym się różni wzmacniacz zintegrowany od wzmacniacza dzielonego?
Marantz PM-12SE - wnętrze
W samym centrum układu widać niewielką puszeczkę, w której schowano transformator zasilacza. Zdecydowanie za mały jak na apetyt urządzenia o tak wysokiej mocy wyjściowej...
Spokojnie, to zaledwie początek rozbudowanych układów zasilających. Układ liniowy, do którego należy, zajmuje się wyłącznie zasilaniem przedwzmacniacza i pobocznych systemów sterujących.
Końcówki mocy to moduły Hypexa z serii Ncore; niewielkie płytki drukowane przykręcono przy tylnej ściance i podłączono bezpośrednio (aby wyeliminować przewody) do zacisków głośnikowych. Marantz zgarnął przy okazji również zaprojektowaną dla nich sekcję zasilającą – impulsową – umieszczoną na kolejnej płytce drukowanej.
Czytaj również: Co to znaczy zmostkować wzmacniacz?
Marantz wykorzystuje Hypexy również w referencyjnym modelu serii Premium 10, od którego zresztą ten etap zaczął się 5 lat temu. Potem Hypexy spotkaliśmy w KI Ruby, Series 30, a teraz w Marantzu PM-12SE.
Sceptyczne głosy wskazują na utratę części "technicznej tożsamości" producenta (który używa gotowca), ale trudno zaprzeczyć, że stosowanie Hypexów daje zazwyczaj znakomite rezultaty.
Rozbudowany przedwzmacniacz został wyposażony w wysokiej klasy przekaźniki (w roli przełączników wejść) i nowoczesny, scalony tłumik (jako regulator wzmocnienia) NJR MUSES72320. Na dolnym poziomie (trudno do niego dotrzeć) jest też okazały, zamknięty w ekranującej puszce przedwzmacniacz gramofonowy.
Czytaj również: Co to jest konstrukcja dual-mono, jakie są jej wady i zalety?
Wzorem najlepszych rozwiązań tego typu sekcja phono składa się z dwóch części, z bazową korekcją RIAA i wzmocnieniem oraz opcjonalną "głowicą" wstępną MC, załączaną dopiero po wybraniu stosownego trybu.
Marantz PM-12SE - odsłuch
Duża część cech wcześniej testowanego KI Ruby dotyczy również najnowszego PM-12SE. Właściwie moglibyśmy odesłać do opublikowanego już tekstu, chociaż tamta relacja dotyczyła w głównej mierze całego systemu (odtwarzacza i wzmacniacza), a tym razem zajmujemy się wyłącznie integrą.
W dodatku występującą w innym kontekście wobec konkurencyjnych wzmacniaczy, co również zmienia perspektywę i możliwe wnioski. Kiedy Marantz zaczął wprowadzać układy impulsowe, wielu wątpiło, czy z pomocą tej techniki uda się utrzymać firmowe brzmienie, wcześniej znane i chwalone za płynność, kulturę, ale i żywość.
Czytaj również: WAT WAT-owi nierówny, czyli co powinien wiedzieć amator lamp
Wobec Marantza często używano określenia "muzykalny", co jest jeszcze potężniejszym ogólnikiem, ale trudno sprzeciwić się takiemu wrażeniu. Było ono podsycane firmowymi hasłami i niezwykłymi zdolnościami perswazji nieodżałowanego Kena Ishiwaty, który muzykę stawiał na pierwszym planie. Jak by tego nie nazwać, Marantz potrafił grać emocjonalnie i przyjemnie. I nie stracił tej właściwości, posługując się nawet inną techniką.
Marantz PM-12SE zręcznie, delikatnie, ale dostatecznie wyraźnie doświetla i dosładza średnicę, poleruje wysokie tony, a przy tym zachowuje zrównoważenie całego pasma - całość trudno podsumować jako rozjaśnioną lub przyciemnioną, specyfika jest subtelniejsza, a przecież kluczowa dla charakteru Marantza.
Dźwięk jest spójny, ale nie sklejony; swobodny, otwarty, jest łatwy w odbiorze przez swoją plastyczność, a nie przez łagodność ani tendencyjną bliskość pierwszego planu.
Czytaj również: Czy 50-watowym wzmacniaczem można uszkodzić 200-watowe kolumny?
Można jeszcze równiej, dokładniej, bardziej neutralnie i... bezosobowo, co pokazują (niektóre) inne wzmacniacze tego testu, ale PM-12SE, trochę dźwięk przyprawiając, nie przekracza ani granic naturalności, ani dobrego smaku. Nie są to też atuty, które słychać zawsze i natychmiast – i w tym też wyraża się wyrafinowanie.
Marantz PM-12SE poradzi sobie z każdym nagraniem, ale szczególnie dobrze czuje się w "klimatach", gdzie nie potrzeba łomotu, chociaż wcale nie żałuje nam dynamiki.
Jego zalety nie kłócą się z mocnym graniem, zwłaszcza gdy zwrócimy uwagę na bas - potężny i konturowy, w zasadzie wzorcowy dla tego zakresu cenowego i najlepszy w tej grupie.
Czytaj również: Dlaczego nie można podłączać kolumn 4-omowych do wzmacniaczy 8-omowych?
Do podobnego efektu zbliża się tylko PS Audio Strata, ale ostatecznie to PM-12SE jest zdolny do największych popisów w zakresie niskotonowym i wykonuje tę pracę jakby bez wysiłku.
Marantz PM-12SE pozwala na dość dokładne "obserwowanie" nagrań, jednak przede wszystkim trzyma słuchacza w dobrym kontakcie z samą muzyką. Jest bezpieczny o tyle, że nie robi przykrych niespodzianek eksponowaniem jakichś realizacyjnych usterek. I nie chodzi o pojedyncze dźwięki, lecz o zdolność do utrzymania nas dłużej przy praktycznie każdej płycie.
Oczywiście słychać różnice, jednak nie psują one zabawy. To bardzo ważne z punktu widzenia bardziej melomana niż audiofila, bowiem wiele doskonałej muzyki zostało zarejestrowanej w sposób daleki od doskonałości.
Czytaj również: Czy lepiej podłączyć monobloki (wzmacniacze mocy) krótkim kablem głośnikowym i długim interkonektem, czy na odwrót?
Przez wzgląd na jej ponadprzeciętne kompetencje wspomnijmy jeszcze o sekcji gramofonowej. Nie zdarza się często, aby integra była wyposażona w układy pracujące z wkładkami typu MC.
Phono-stage PM-12SE nie pompuje winylowych emocji za pomocą podgrzewania niskich rejestrów, za to wyciąga z czarnej płyty maksimum energii i klarowności, na jaką w ogóle można liczyć, łącząc to oczywiście z obowiązkową dla tego wzmacniacza (i Marantza) płynnością.