W 1974 r. amerykańska Columbia wydała nagrany rok wcześniej w Niemczech Zachodnich album "Fusion". Zainteresowanie było tak duże, że Michał Urbaniak, który już zdecydował się na emigrację, dostał propozycję nagrania nowej płyty w nowojorskim studiu Columbii. Usłyszał, że może dobrać sobie najlepszych amerykańskich muzyków, ale ściągnął do Nowego Jorku swój polski zespół.
Byli tak zgrani, mieli swoje brzmienie, że na pierwszej "amerykańskiej" płycie nasz skrzypek nie chciał eksperymentować, nie miał też na to czasu. W czerwcu 1974 r. wszedł do studia z żoną Urszulą Dudziak, pianistą Wojciechem Karolakiem, basistą Pawłem Jarzębskim i perkusistą Czesławem "Małym" Bartkowskim. Dołączył grający na instrumentach perkusyjnych Ray Mantilla.
Efekt był zdumiewający. Polski zespół dostał w Ameryce skrzydeł. Urbaniak przygotował wpadające w ucho kompozycje inspirowane naszą muzyką ludową. Skoczna "Mazurka" z porywającą linią melodyczną i nostalgicznym motywem i dziś może uchodzić za wzorcowe połączenie folku z jazzem. Psychodeliczny "Butterfly" daje pole do popisowych solówek Urbaniaka na elektrycznych skrzypcach.
Góralskie echa słychać w "New York Batsa", co genialnie podkreśla małżeński duet. Dudziak bawi się vocoderem w "Kama (Part I)". Trzyczęściowa "Atma" to majstersztyk naszych jazzmanów. Co najważniejsze, słucha się tej płyty z nie mniejszą dumą i ciekawością co 40 lat temu. Szkoda, że tak słabo brzmi. Brak master tape?
Michał Urbaniak
UBX / WARNER