Projekt RTF wystartował w 1972 r. jako jazzowy kwintet (śpiew, saksofon, fortepian, bas, perkusja) z wyraźnie latynoskimi akcentami. Potem nastąpił nagły zwrot stylistyczny w kierunku jazz-rocka, bardzo ostro granego przez kwartet (gitara, klawiatury, bas, perkusja); tę pełną romantycznego nieokiełznania formę zwano niekiedy metaljazz- rockiem.
Tak, to już właściwie czwarte wcielenie jednej z najwybitniejszych grup jazz-rockowych powstałych w szalonych latach 70., najbardziej twórczych i obfitych w nagrania tego stylu.
Grupa Return To Forever (RTF) po czterech dekadach działalności (z przerwami) dzielnie broni swego zasłużonego miejsca na jazzowej scenie. Projekt RTF wystartował w 1972 r. jako jazzowy kwintet (śpiew, saksofon, fortepian, bas, perkusja) z wyraźnie latynoskimi akcentami. Potem nastąpił nagły zwrot stylistyczny w kierunku jazz-rocka, bardzo ostro granego przez kwartet (gitara, klawiatury, bas, perkusja); tę pełną romantycznego nieokiełznania formę zwano niekiedy metaljazz- rockiem.
Pod koniec lat 70. powstała wieloosobowa grupa (rozszerzona o instrumenty dęte i drugi zestaw klawiatur), która zaprezentowała bogato zaaranżowane formy orkiestrowe, jakby ugładzonego jazz-rocka z dyskretnym dodatkiem partii wokalnych. Krótka reaktywacja działalności kwartetu Return To Forever miała miejsce w 1983 r., a od kilku lat z przerwami zespół (jako kwartet, a ostatnio nawet kwintet) koncertuje jako RTF IV prezentując w pełnowymiarowej formie utwory z różnych wcieleń formacji. W każdej edycji RTF rolę przywódczą pełnił i nadal pełni niezmiennie duet: Chick Corea z okazałą paletą instrumentów klawiszowych i Stanley Clarke z witalną gitarą basową lub śpiewnym kontrabasem.
Nieco krótszy staż w grupie ma zawsze akuratny perkusista Lenny White, a obecny skład uzupełniają znakomici kompani: Jean-Luc Ponty - skrzypce i Frank Gambale - gitara, którzy wcześniej często muzykowali z członkami RTF, toteż wybornie wczuli się w klimat wypracowanej jazz-rockowej konwencji.
Ten mistrzowski skład podziwialiśmy rok temu na koncercie w Krakowie w repertuarze dość zbliżonym do zebranego tu na dwóch płytach kompaktowych i jednej wizyjnej. Materiał filmowy jest bardzo cenny, gdyż pokazuje nam za kulisami grupę wesołych i wyluzowanych ludzi, opowiadających dowcipnie o pisaniu słynnych kompozycji, a potem cieszących się na scenie ze wspólnej gry i bezpośredniego kontaktu z publicznością.
Większość przypomnianych utworów pochodzi z okresu bezkompromisowej jazz-rockowej szarży ("Medieval Overture", "Senor Mouse", "The Shadow of Lo / Sorceress", "After the Cosmic Rain", "The Romantic Warrior" i "Beyond the Seventh Galaxy"), gdzie dominują szybkie tempa, mocno akcentowane rytmy, zaskakujące zwroty akcji, skrzące się potokiem nut solówki, ale przede wszystkim porywające tematy - ani momentu wytchnienia, ale też ani momentu znużenia.
Ta gorąca atmosfera została nieco stonowana w romantycznej kompozycji Ponty’ego "Renaissance" oraz wiązance kultowych kompozycji "Concierto de Aranjuez / Spain", które zostały wykonane z należytym uduchowieniem. Natomiast popisowy numer Clarke’a "School Days" stanowił już nawrot do dynamicznej rockowej aury.
Aby nasycić publiczność dobrze obeznaną z muzyką Return To Forever, utwory rozciągnięto do nawet kilkunastu minut, muzycy wypowiadali się w rozbudowanych solówkach, wchodzili w improwizowane dialogi i kilkakrotnie powtarzali tematy utworów. Wszystko to zostało wykonane z przysłowiową szwajcarską precyzją, i choć materiał znacznie przearanżowano, lecz nie uproszczono, słuchacze szybko rozpoznawali poszczególne kompozycje i nagradzali je rzęsistymi brawami.
Wszyscy członkowie formacji zaprezentowali się w wyśmienitej i niezwykle wyrównanej formie. Corea pięknie rozgrywał swe partie na akustycznym fortepianie, a na podkreślenie zasługuje fakt imponującego opanowania syntezatorów, od których trochę odszedł w ostatnich latach. Jakby z cienia wyszedł Clarke, udowodniając swoje niebywałe umiejętności kontrabasisty i przypominając, że to on przecież zainicjował grę kciukiem na gitarze basowej, tak popularną obecnie wśród basistów.
Ponty nie stracił nic z temperamentu i romantycznego brzmienia skrzypiec (tego olśniewającego i pełnego intensywności wibrata), a jego popisy stanowiły zawsze logicznie i estetycznie skonstruowaną całość. Zaimponował Gambale, którego styl jest bardzo uniwersalny, komplementarny i wolny od manieryzmów. Dynamiczny napęd całości nadawał White, nadzwyczaj inteligentnie wykorzystujący bogaty zestaw perkusyjny.
Nie ulega wątpliwości, że RTF IV to rzadki fenomen w jazzie - po czterech dekadach, nie czyniąc rewolucji w sformatowanym stylu i repertuarze, gra z takim entuzjazmem i udzielającą się radością.
Cezary Gumiński
EAGLE