Drugi po "Unloved" album kwartetu saksofonisty Macieja Obary ukazał się 25 października, a koncertową premierę miał 26 listopada w sali NOSPR w Katowicach. Dzień później, 27 listopada, kwartet wziął udział w festiwalu ECM50 Warsaw w Centrum Praskim Koneser.
Wydanie albumu "Three Crowns" stało się okazją do przypomnienia sukcesu, jaki kwartet osiągnął wiosną w Monachium. O szczegóły zapytałem samego lidera. – Konkurs BMW Welt Jazz Award 2019 pod hasłem "Świat saksofonu" odbył się z inicjatywy krytyków i działaczy kultury w Niemczech – powiedział mi Maciej Obara.
– Zaprosili sześciu saksofonistów, w tym nasz kwartet i kwintet Rudresha Mahanthappy. Po otwartych koncertach, które były rozrzucone w czasie, jurorzy zaprosili nasze zespoły do finału. Założyłem, że nie możemy wygrać tego konkursu, bo Rudresh ma wysoką pozycję międzynarodową. A jednak zajęliśmy pierwsze miejsce. Myślę, że naszym atutem była prezentacja bardziej różnorodnego materiału i zagranie dwóch różnych koncertów w eliminacjach i w finale. Było mi żal Rudresha, bo akurat miał w tym dniu urodziny. Dla nas to zwycięstwo jest znakomitą promocją, szczególnie na niemieckim rynku.
Kwartet Macieja Obary koncertuje w całej Europie, zyskując coraz większe uznanie. Potwierdzeniem klasy zespołu jest zwycięstwo w konkursie BMW, ale i liczne zaproszenia na festiwale w całej Europie. Nowy album prezentuje nowe brzmienie i bardziej rozbudowane, nowatorskie improwizacje całego zespołu.
– Brzmienie naszego pierwszego albumu nagranego w Rainbow Studios w Oslo, i to, jakie uzyskaliśmy na "Three Crowns", jest zupełnie inne – mówi Obara. – Do studia La Buissonne w Prowansji przyjechaliśmy prosto z trasy koncertowej po klubach m.in. we Francji, byliśmy rozpędzeni w naszym graniu na żywo. Ten klimat udało nam się utrzymać w czasie nagrań. To miejsce jest magiczne. Nie dość, że wkoło jest piękna przyroda, to w studiu panuje domowa atmosfera, jak w prywatnym mieszkaniu.
W marcu była tam już wiosna i temperatura do 25 stopni. Dla twórczej atmosfery i naszej mobilizacji były to najlepsze warunki. Lepsze niż w studiu w Oslo, gdzie nagrywaliśmy "Unloved". Zresztą tamtego studia już nie ma, zostało sprzedane. W La Buissonne uzyskaliśmy czystsze, bardziej naturalne brzmienie. To miejsce rejestruje się bardziej akustycznie, pogłos jest krótki mimo dość wysokiego pomieszczenia.
Na płycie znalazły się dwie kompozycje Henryka Mikołaja Góreckiego, bodaj po raz pierwszy wykonywane przez jazzmanów. Album otwiera utwór "Three Pieces in Old Style (1)". Jest także "Little Requiem for a Polish Girl (Tranquillo)".
– Górecki pisał dzieła trudne dla wykonawców, ale i dla melomanów także. "Trzy utwory w dawnym stylu" grywałem z kwartetem, często zaczynaliśmy koncerty właśnie od tej kompozycji. To był sposób na rozegranie zespołu i otwarcie się na muzykę. Przez ostatnie trzy lata dość często słuchałem muzyki Góreckiego i postanowiliśmy go włączyć do repertuaru płyty. Znam jego córkę Anię, która zaprosiła mnie na jeden ze swoich koncertów z mniej znanymi utworami jej ojca. To mnie zainspirowało, żeby poznać lepiej jego muzykę. Zamówiłem partytury, analizowałem strukturę, kolorystykę i harmonię. Przeniosłem je na intra, które gra Dominik. To pozwoliło mi stworzyć nowy język w tych utworach. Jestem wdzięczny rodzinie kompozytora, że pozwoliła nam na zagranie i umieszczenie jego utworów na płycie – podkreśla Maciej Obara.
Jedną z najpiękniejszych, wzruszających kompozycji Macieja Obary jest "Blue Skies For Andy" rozpoczynająca się od solówki kontrabasisty Ole Mortena Vagana. Tu usłyszymy najbardziej liryczne, ale i dramatyczne frazy saksofonu. – Ten utwór dedykuję mojemu zmarłemu ojcu. Jego pogrzeb odbył się latem, dokładnie tego samego dnia co pogrzeb Tomasza Stańki. Utwór zamykający album – "Mr. S" – zadedykowałem właśnie Stańce. To dwie ważne dla mnie osoby.
Stańko jest nadal dla mnie wzorem artystycznej drogi jazzmana. Szedł przez życie, borykając się z różnymi perypetiami, ale konsekwentnie realizował swoją artystyczną wizję. Do końca życia rozwijał się, czego dowodem są nagrania dla wytwórni ECM Records, jak i te wcześniejsze. Podejmował wyzwania, czynił wybory, jego osoba i twórczość są mi drogowskazem na mojej muzycznej drodze.
Kwartet Macieja Obary osiągnął niezwykłe porozumienie w grupowych improwizacjach. – Jest pomiędzy nami jakaś chemia. Istotny jest klasyczny background Dominika, a do tego szlachetne brzmienie norweskich muzyków, ich zdolność szybkiego podejmowania decyzji i podążania za wspólnymi pomysłami. Ich wrażliwość pasuje do mojej muzyki. Dzięki nim poznałem wielu innych muzyków ze Skandynawii. Dużo się od nich nauczyłem. Myślę, że Tomaszowi Stańce także odpowiadała wrażliwość Skandynawów, to, że mają silną osobowość i swoje brzmienie, czym zawsze wnoszą do muzyki coś ciekawego.
Warto zwrócić uwagę na tytułową kompozycję zbudowaną na skalach góralskich. – Jest to obrazek regionu, który zachwycił mnie przyrodą. Wspiąłem się na szczyt Trzy Korony i pisząc ten utwór miałem przed oczami panoramę gór. Dla kwartetu to jest też szczyt formy i porozumienia, które udało się nam wypracować na przestrzeni kilku lat.
"Three Crowns" jest jednym z najlepszych albumów europejskiego jazzu, jaki ukazał się w 2019 r.
Marek Dusza
ECM/UNIVERSAL