Niektórzy dystrybutorzy podają ceny detaliczne w euro, co może jest niezgodne z jakimiś przepisami, ale ostatecznie nie ma w tym nic złego. Co prawda mogą powoływać się na różne bankowe kursy, ale takie manipulacje mają swoje granice.
Tymczasem kurs euro, nie mówiąc już o dolarze, w ostatnim roku znacząco spadł i nawet przy najdalej idących wykrętach sprzedawcy, w oparciu o cennik, w którym Focus 140 kosztuje niezmienne 693 euro za sztukę, kupimy go dzisiaj znacznie taniej, niż rok czy dwa lata temu.
Jest też inna korzyść. Dzięki tej zmianie, Focus 140 załapał się do tej grupy monitorów, dla której granica cenowa została wyznaczona przy 5000 zł.
Jeszcze rok temu, kiedy zaczęły się zapisy do tego kilkuodcinkowego testu, około 4 złote za euro przesuwało Focusa 140 znacznie ponad ten pułap. Ale pod koniec ubiegłego roku, przy kursie ok. 3,6 złotego, można już było, co prawda "na styk", dobrać go do towarzystwa.
I dobrze się złożyło, bo brakowało nam tutaj jeszcze jednego zawodnika do tradycyjnej dla tego cyklu piątki monitorów, a trudno zaprzeczyć, że udział Dynaudio podnosi atrakcyjność całej stawki. Ale wiele nowego na temat głośnikowej techniki z tego testu się nie dowiemy. Ani ja, ani w ślad za tym Czytelnicy.
Focus 140 to kolejna wersja klasycznego tematu - klasycznego monitora Dynaudio. Wygenerowana dwa lata temu seria Focus wprowadziła pewne konstrukcyjne nowinki, ale przede wszystkim odwołała się do znanego wszystkim audiofilom schematu - prosta forma obudowy, 18-cm nisko-średniotonowy z wielką cewką, 28-mm jedwabna kopułka.
Niedawno dostałem bardzo obszerny list od Czytelnika, który wśród wielu ciekawych tematów, wyraził dezaprobatę dla mojego stwierdzenia zamieszczonego w jednym z testów Dynaudio, że jest to firma mało innowacyjna.
Nie sądzę, abym odważył się wyrazić moje myśli tak wprost (jednak dwanaście lat redaktorowania nauczyło mnie koniecznej dla przetrwania politycznej poprawności), jednak nauczyło też Czytelników czytać między wierszami, więc jest między nami porozumienie i jakoś to się kręci. Zresztą może w przypływie nierozsądnej szczerości tak dosłownie napisałem, bo tak też myślę.
Ale co do opinii Czytelnika, to jego riposta miała ten sens, że przecież Dynaudio firmą wielką jest, głośniki robi doskonałe itd. Z czym w całej rozciągłości się zgadzam. Po prostu, co widać i słychać właśnie na tym przykładzie, w technice głośnikowej epoka wielkich wynalazków miała miejsce ponad dwie dekady temu, a dzisiaj trwa ich szlifowanie.
Może więc producenci głośników i zespołów głośnikowych generalnie nie są innowacyjni i w związku z tym nie wypada wskazywać tylko na Dynaudio? Jednak jakieś pomniejsze wynalazki, choćby w obszarze materiałów membran, tu i ówdzie wciąż się pojawiają, natomiast Dynaudio trwa przy większości rozwiązań, wprowadzonych u zarania swojej historii.
Ale wyjątkowość tej firmy polega też na tym, że wynalazki te były na owe czasy tak rewolucyjne i perspektywiczne, że do dzisiaj się sprawdzają, do dzisiaj można je nawet uznawać za nowoczesne i godne aplikowania w najlepszych konstrukcjach. Tyle tylko, że przy wszystkich wyrazach szacunku a nawet zachwytu, na słowo "innowacja" wciąż nie ma tu miejsca.
I stąd też problem czysto redaktorski, że opisując kolejną konstrukcję Dynaudio, nie bardzo jest o czym pisać, jeżeli jest w nas hamulec powstrzymujący przed pisaniem po raz n-ty dokładnie tego samego. Prawie dokładnie. Jeżeli jednak ten hamulec puści - można pisać do woli.
Focus 140 to ostatni model tej serii, jaki pozostał nam do przedstawienia (nie licząc centralnego Focusa 200 C) - wcześniej testowaliśmy mniejsze monitorki Focus 110 i wolnostojące Focus 220.
Ale to właśnie Focus 140 ma szczególnie mocne oparcie w tradycji Dynaudio, można bowiem uznać, że jego naturalnym poprzednikiem był jeden z najsłynniejszych monitorów firmy, Contour 1.3. Przypomina go wielkością i przetwornikami, i być może brzmienie też nie jest zupełnie z innej parafii.
W porównaniu do obudów dawnych Contourów, obudowy Focusów trochę straciły na klasyczności, ale zyskały na subtelności i wyrafinowaniu - po pierwsze, są złożone w najbardziej zaawansowany stolarsko sposób, maskujący wszystkie połączenia między ściankami, po drugie boczne ścianki lekko zbiegają się ku tyłowi, po trzecie pionowe krawędzie frontu zostały "ścięte".
Wciąż jednak, również za sprawą naturalnej okleiny, trzyma się to blisko wzoru swojskiej, mało przebojowej, ale solidnej, cnotliwej, nieskazitelnie wykonanej i co najważniejsze - w pewnych kręgach wciąż bardzo lubianej - duńskiej skrzynkowej tradycji.
Inne współczesne serie Dynaudio eksperymentują z bardziej odważnymi projektami, Focus jest ostoją wzornicznego spokoju. Jest jednak duży wybór wersji kolorystycznych; omijając takie okrzyki mody, jak lakier fortepianowy (okrzyk przeminie, a kłopot zostanie), Dynaudio oferuje cztery wersje fornirów - klon, czereśnię, palisander i jesion barwiony na czarno.
Powtarzam tylko zastrzeżenie co do sposobu mocowania maskownicy - cztery duże czarne uchwyty nie dodają urody wtedy, gdy maskownica jest zdjęta. Kilka sprytnych sposobów mocowania, np. do śrub samych głośników, czy na magnesy ukryte w przedniej ściance, zostało już pokazanych przez innych producentów. Firma tak duża jak Dynaudio powinna już opanować jedną z tych kosmicznych technologii.
Dynaudio może być jednak wzorem dla konstruktorów-hobbistów pytających, jak wytłumiać obudowy bas-refleks. Co prawda jednej bezapelacyjnie najlepszej recepty nie ma, ale jeżeli nie wiadomo jak, to proszę właśnie tak: ścianki wyklejone są matami bitumicznymi, które mają za zadanie tłumić ich wibracje, następnie przyklejona jest 2-cm warstwa gąbki, która walczy z falami stojącymi wewnątrz obudowy, nadmiernie nie tłumiąc układu rezonansowego bas-refleks, wreszcie bezpośrednio za głośnikiem - ale nie przy tunelu bas-refleks - znajduje się trochę włókniny poliestrowej.
A rzadko kiedy taki "przepisowy" zestaw widać w konstrukcjach innych firm. Co klasyka, to klasyka.
Otwór układu rezonansowego znajduje się z tyłu, ale w razie ustawienia blisko ściany i kłopotów z nadmiarem basu, jak zwykle możemy otwór zamknąć - tym razem za pomocą zatyczki znajdującej się w komplecie.
Gniazdo jest pojedyncze, tzn. złożone tylko z jednej pary zacisków. To racjonalne podejście ma wielu popleczników wśród konstruktorów, jednak producenci najczęściej wyposażają zespoły głośnikowe w podwójne gniazda, aby bardziej "przyozdobić" swoje dzieło i nie tracić punktów u audiofilów, którzy snują plany o bi-wiringu.
Dynaudio powtarza, że stosuje wyłącznie filtry 1. rzędu, które dają wyśmienite odpowiedzi impulsowe. Ale trzeba wyjaśnić, że zwrotnice te wcale nie są proste, wręcz przeciwnie, bardzo rozbudowane, zwłaszcza w sekcji wysokotonowej, gdyż zawierają wiele dodatkowych obwodów korekcyjnych.
Ponadto cały układ nie daje idealnej odpowiedzi impulsowej, bo głośniki nie zawsze są podłączone w tej samej fazie, a ich ustawienie nie wyrównuje czasów dolotu.
Jest jednak imponujące, że przy takim skomplikowaniu zwrotnicy, składa się ona w zdecydowanej większości z bardzo dobrych elementów - dominują polipropylenowe Soleny, a cewki są tylko powietrzne. Upieram się, że innowacji tu mało, bo 90 procent tych rzeczy znamy już od dawna, ale jakże bezkompromisowo i w najlepszym firmowym stylu.
Głośniki to też klasyka, ale klasyka już tylko w kontekście Dynaudio. Nikt poza Dynaudio (i nieznanymi szerszej publiczności wyjątkami, które możemy tu pominąć) nie produkuje 18-cm głośników nisko-średniotonowych z cewkami o średnicy 7,5 cm.
Takimi wielkimi cewkami Dynaudio uzyskuje wysoką pojemność cieplną i odporność na zjawisko kompresji, wynikające m.in. z nagrzewania się cewki; cewka nie jest jednak nadzwyczajnie długa, stąd maksymalna amplituda układu drgającego jest standardowa.
W znanym od lat głośniku widać jednak pewną zmianę: zamiast karkasu aluminiowego (który jest np. w tej samej średnicy głośnikach Focusa 220), mamy karkas kaptonowy, który ma jeszcze wyższą wytrzymałość cieplną, a ponieważ nie indukują się w nim prądy wirowe, jak w przewodzącym karkasie aluminiowym, powstają również mniejsze straty.
Pewną ceną jest większa masa, a większa masa cewki w stosunku do masy membrany ogranicza pasmo przenoszenia.
Cewka o dużej średnicy, łącząca się z membraną na dużym obwodzie, pomaga też zachować wysoką sztywność membrany - ta wykonana jest z firmowego polimeru wzbogaconego magnezem i krzemem. Przy tak dużej cewce, dostatecznie efektywny pierścień magnetyczny może pojawić się wewnątrz jej obwodu.
W ślad za cewką, również dolne zawieszenie musi mieć duża średnicę, stąd ramiona kosza - oczywiście odlewanego - są szeroko rozstawione, a skoro tak, to przedłużone, z łatwością obejmują również cały układ magnetyczny. Ta konstrukcja podoba się od dwudziestu lat, i będzie się podobać następne dwadzieścia, nawet bez żadnych innowacji.
Głośnik wysokotonowy też byłby taki jak zwykle, zignorowalibyśmy nawet zapowiedzi producenta o tym, że to "all-new Esotec+", bo od przodu i od tyłu wygląda po prostu jak znany od lat Esotec - 28 mm jedwabna kopułka - jednak trzeba spojrzeć z boku, i wtedy widać: zamiast grubego magnesu ferrytowego, cienki magnes neodymowy.
Ma to podwójne znaczenie; po pierwsze pole magnetyczne z neodymu jest bardziej jednorodne, a przez to powoduje mniejsze zniekształcenia, po drugie bardzo krótka droga od tylnej strony kopułki do puszki wytłumiającej z tyłu oznacza wyeliminowanie rezonansów fal stojących wysokich częstotliwości.
I jak się okazuje, właśnie taki szlif w znanej konstrukcji głośnika wysokotonowego prowadzi do wyraźnej zmiany w brzmieniu.
Odsłuch
Dynaudio to firma z samego piedestału; jest wysoko ceniona za konsekwentne, firmowe brzmienie, a nie za eksperymenty i niespodzianki. Tymczasem kolejna odsłona klasycznego monitora Dynaudio jest pod tym względem najmniej typowa, najmniej firmowa ze wszystkich dotychczasowych.
Czy oznacza to niebezpieczny zwrot ku brzmieniu, którego większość już nie polubi, a dotychczasowi miłośnicy firmy albo będą wiernie kochać, albo w czambuł potępiać?
Po tym udramatyzowanym wstępie wyjaśniam, że zmiana profilu nie jest równie dramatyczna, chociaż zauważalna na tle wcześniejszej niewzruszalności linii programowej Dynaudio.
Kiedyś nawet mnie kusiło, aby przekopiować całą relację z odsłuchu jakiegoś monitora Dynaudio na użytek kolejnego testu; niby to wbrew regułom gry, ale sens przekazu w praktyce byłby taki sam; o oszustwie nie byłoby mowy, bo na taki pomysł wpadłem po przeprowadzeniu właściwego testu, a nie przed.
Tym razem jednak o takim ruchu nie mogłoby być mowy, bo jestem pewien, że Focusa 140 odróżniłbym w ślepym teście od innych monitorów Dynaudio.
Co na ich tle traci, a co zyskuje? Nie jest już tak niesamowicie organiczny, homogeniczny, charyzmatyczny; środek pasma nie ma tej miękkości i ubarwienia, a wysokie tony miodopłynności i zaokrąglenia. Duże straty?
Ale było z czego tracić, bo na tle innych głośników, pewnego umownego standardu, Focus 140 wciąż gra jak Dynaudio, wciąż wykazuje się wyśmienitą spójnością, płynnością, plastycznością. A wspomniane zaokrąglenie wysokich tonów, które tutaj nie występuje, wcale nie było obiektywną zaletą - i przechodzimy już do tego, co "w zamian".
Właśnie góra pasma - lekka, szczegółowa, pięknie łącząca delikatność z dokładnością. Wcześniejsza aksamitność była nieco kleista, przy ograniczonej rozdzielczości, teraz aksamitność pozostała, co więcej, można poczuć każdy włosek aksamitu.
Trochę wbrew temu, co napisałem na początku, nie jest to odkrycie, które przychodzi wraz z Focusem 140; podobnie przedstawiałem brzmienie wysokich tonów z Focusów 220, ale to kolumny wolnostojące, więc prawdą pozostaje, że Focus 140 to pierwszy przypadek monitora o takiej charakterystyce... ale może nietestowane przez nas podstawkowce S1.4 i C1 - znajdujące się przecież jeszcze wyżej w hierarchii - też są podobne?
Oby, bo właśnie taki szlif stawia dla mnie "kropkę nad i" w kwestii jakości wysokich tonów, jakie można osiągnąć z najlepszych "miękkich" kopułek. Być może sam środek pasma ma podobne parametry jak wcześniej, jednak większa szczegółowość i otwarcie wysokich tonów powoduje przesunięcie tam naszej uwagi, przez co średnica traci pozycję lidera, wydaje się mniej gęsta, a bardziej konturowa - krawędzie jej dźwięków są przecież wykańczane wyższymi harmonicznymi.
W sumie więc zakres średnio-wysokotonowy wykazuje się wysoką precyzją i przejrzystością. Bas też nie wylewa się na średnie tony, nie modeluje ich wybrzmienia w stronę cięższego i bardziej masywnego, niż jest to potrzebne dla uzyskania właściwych proporcji, jednak niskie tony same w sobie mają wyraźną, gęstą substancję.
O tym, że wciąż mamy do czynienia z Dynaudio, przekonuje wreszcie bardzo dobra scena dźwiękowa. Tym razem uwagę przykuwa nie tyle sama jej głębokość, co umiejętność jej podtrzymania na skrajach sceny - zwykle dalsze plany pojawiają się w centrum, tutaj mamy efektowne, ale naturalne rozwarstwienie na całej szerokości, oczywiście gdy samo nagranie da pożywkę dla takich popisów.
Za to pierwszy, centralny plan nie jest wypychany przed linię głośników; liderzy trzymani są w naturalnym dystansie do słuchacza, pozostając na scenie, nie wychodzą do publiczności. Tak też działa Focus 140 - z klasą, elegancko, z wyczuciem, ale bez egzaltacji, tylko z lekką dawką firmowego ubarwienia.
Andrzej Kisiel