Odsłuch
Test jest pełen faworytów, zresztą "okazało się" to, zanim jeszcze kolumny w ogóle podłączyłem. Wystarczyło spojrzeć na listę obecności, a teraz mam je przed sobą i słyszę już tylko konsekwencje.
Co rok prorok, każda kolejna konstrukcja jest tak świetna, że robi się aż nieciekawie, i jestem zaniepokojony - czy straciłem krytycyzm, a Czytelnicy nie zaczną marudzić, że nie mam odwagi wytykać słabości, skupiając się tylko na zaletach... Gdy piszę, że jeden model potraficoś znacznie lepiej od pozostałych, to jest przecież jasne, iż pozostałe są pod tym względem słabsze...
Ale faktem jest, że kolumny tej grupy wyjątkowo do mnie "przemawiają", stawiając na pierwszym planie to, co dla nich charakterystyczne i jednocześnie pozytywne. Nie ma żadnego problemu z dostrzeganiem i definiowaniem różnic, podjąłbym się wskazywania poszczególnych konstrukcji w dowolnie przygotowanym, ślepym teście; żadne wzmacniacze, ani tym bardziej kable, nie "pozamieniałyby ich miejscami", nie przeobraziły brzmienia Excite 44 w brzmienie CM10 S2 (a tym bardziej Prestige 85F...), ale właśnie te różnice kreują nie problemy, lecz "wartości dodane", cechy, które będą nas cieszyć, chociaż pytanie, który zestaw zalet wybrać, dla potencjalnego użytkownika w zasadzie zawraca sprawę do punktu wyjścia... Jak zwykle "nic z tego nie wynika".
Warto jednak spojrzeć na to z innej perspektywy, nie wpadając w audiofilską rozpacz nad problemem wyboru. Nie jest to wybór, czy się utopić, czy powiesić, ale wybór między różnymi przyjemnościami - jakbyśmy mieli zdecydować, do której z bardzo dobrych restauracji mamy się udać w ważny dla nas wieczór, wiedząc, że wszędzie będzie smacznie... zwłaszcza jeżeli zamówimy znane sobie dania, ale nie tylko.
Wstęgowy wysokotonowy to przywilej dwóch najlepszych serii Monitor Audio – Platinum i Gold. Najnowsze wstęgi są produkowane według surowszych tolerancji.
Monitor Audio Gold 300 kusi własnym smakiem, własną kompozycją, w której mieści się bardzo szeroka paleta barw, szerokie pasmo, duży zakres dynamiki, czystość i zrównoważenie, a zarazem firmowy charakter. I znowu, podobnie jak w przypadku Excite 44, mam wrażenie, że producentowi udało się osiągnąć maksimum tego, co ma w swoim programie, postawić kropkę nad i.
Nie jest to żaden eksperyment, dla mnie to prawdziwe i bardzo dobre Monitor Audio, w sosie własnym. Poziom jest już tak wysoki, że muszę przyznać, iż kultura, harmonia i konsystencja, jaką przedstawiły Gold 300, zapewniły mi więcej miłych chwil, niż spotkanie z flagowymi Platinum 500...
Oczywiście firmowy flagowiec potrafi więcej, ale "zwykła" przyjemność, w odsłuchu w normalnym pomieszczeniu, przy średniej głośności, z materiałem, którego lubię słuchać (a nie z tym, na którym pewne rzeczy słychać wyraźniej), była tym razem większa. Nie jest to sytuacja zupełnie wyjątkowa, lecz nie jest też typowa.
Monitor Audio Gold 300 należy do tych konstrukcji, które nie są już tanie, ale jeszcze pozostają w zasięgu naszych dłuższych oszczędności i wyrzeczeń, a mogą zapewnić tę niemal ostateczną satysfakcję i wystarczyć na bardzo długo.
Nie napiszę, że to bezwzględny zwycięzca tego testu, ale dla tych, którzy już poznali i zdecydowanie polubili Monitor Audio - na pewno. Mamy więc specjalną, firmową miksturę blasku i ciepła; w naturze nie jest to połączenie niezwykłe, przychodzą na myśl wakacje, słońce...
I tak możemy się poczuć, słuchając muzyki z Gold 300 (trochę wyobraźni, pozytywnego myślenia, a wszystko będzie piękniejsze...), a w sferze dźwiękowej taka sytuacja wcale nie jest łatwa do osiągnięcia; tutaj ciepło kojarzy się nam z nasyceniem, z przewagą niskich częstotliwości, czyli względnym osłabieniem wysokich, a stąd już krok do przyciemnienia... i z blasku nici. Tutaj jest zupełnie inaczej.
Niskie tony nie zdominowały brzmienia Monitor Audio Gold 300, pod tym względem sytuacja jest podobna jak w Excite 44, tym samym Gold 300 należy do kolumn grających w tym teście basem najdelikatniejszym, co nie znaczy, że w skali bezwzględnej słabym i wycofanym, ale Rubicony są bardziej pulchne, Paradigmy dają więcej czadu, a mocnym basem prowadzą rytm Bowers & Wilkins.
Przetłoczenia membran głośników to nie tylko dekoracja (chociaż, owszem, projektanci na pewno i to wzięli pod uwagę), ale technicznie elegancki (bo prosty!) sposób na ich usztywnienie - bez zwiększania masy.
Monitory mają go tyle, ile trzeba, aby osiągnąć dobrą równowagę, ponadto ich charakter jest przyjazny, co nie znaczy, że rozmemłany - unika twardości, zachowując selektywność, uderzenia wyprowadza z delikatnym zaokrągleniem, ale w tempo; wybrzmienia nie zalewają kolejnych dźwięków, akcja jest czytelna i rytmiczna (kiedy tylko jest rytm), bez "podkręcania" i pompowania.
W ogólnym wrażeniu dźwięk jest zręczny i zwinny, a jednocześnie soczysty i pulsujący. Średnica nie jest tak pełna, gęsta, bliska i "autentyczna" jak z Dynaudio, a jej dolny podzakres nie ma takiej dynamiki jak w B&W. Monitor Audio ma dość "ciała", aby nie robić z tego problemu, chociaż nie jest to brzmienie o wielkiej sile i swobodzie, pozorne źródła nie mają wielkiej masy, ani "wolumenu".
Uderzenia w werbel są przesunięte trochę ku górze, jednocześnie jednak na średnicy nie pojawia się nawet ślad napastliwości czy suchości, ani też nosowości i przytłumienia - przejście między środkiem a górą jest wykonane perfekcyjnie, płynnie, wręcz gładko, ze wskazaniem na "uprzejmość", a nie na bezwzględność.
Takim charakterem są dość podobne do Dali, co przy okazji pokazuje, jak przy różnych materiałach (w Dali membrany celulozowe, w Monitorach - aluminiowe), a za pomocą strojenia, można uzyskać efekty tworzące brzmieniowe pokrewieństwo.
Wysokie tony z kolumn Monitor Audio Gold 300 są selektywne, wręcz drobiazgowe, skrupulatne, ale nie sterylne i analityczne w negatywnym znaczeniu. Przeciwnie - są plastyczne i lekko posłodzone. Żywo i delikatnie, często radośnie, nigdy ponuro, raczej nie do ciężkiego rocka, ale inne gatunki zostaną "obsłużone" z wielką gracją.
Andrzej Kisiel