Odsłuch
Praktycznie każdy test Avantgarde ma swoją historię. Nie są to kolumny, które zamawia się do testu jednym telefonem, nie ustawia się ich w pięć minut, nie podłącza do pierwszego lepszego wzmacniacza, a ich brzmienia nie zapomina się w nawale pracy, następnego dnia.
To oczywiste i dotyczy większości high-endowych urządzeń. Ale z Avantgarde`ami mam zawsze jakieś dodatkowe atrakcje. Niektóre z nich są związane z ich specyficzną konstrukcją, pozwalającą (i wymagającą) przeprowadzenia samodzielnych regulacji, a nawet... wcale niezalecanej przez producenta, ale możliwej i wartej wzięcia pod uwagę, zmiany wzajemnej polaryzacji sekcji niskotonowej i średnio-wysokotonowej. Dlatego za każdym razem jest to relacja długa i wielowątkowa.
Oryginalnych (w pełni aktywnych) Zero 1 słuchałem zaraz po ich wprowadzeniu i zrobiły na mnie duże wrażenie; sam posiadałem wtedy Avantgarde Pico, które uważałem (i nadal uważam) za konstrukcję wyjątkowo udaną, co powtarzam nie dla poprawiania sobie samopoczucia (już ich nie mam, czego raczej mogę żałować), ani nie dla przysporzenia korzyści dystrybutorowi (model już nieprodukowany), ale tym razem, ściśle w kontekście - po spotkaniu z Zero 1 - przez głowę mi przeszło, że może bym oddał za nie moje Pico...
Nie dlatego, że Zero 1 były lepsze, ale grały dobrze i w podobnym klimacie jak Pico, a przy tym wyglądały... no wiadomo jak - tak jak wciąż wyglądają, z czym wiąże się też łatwiejsze ustawienie. Nie mogłem jednak (bez wielkich przygotowań) porównać jednych i drugich, więc nie zdecydowałem się na tę wymianę powstrzymywany również przez ultranowoczesną "naturę" oryginalnych Zero 1, która na mój prywatny użytek wcale nie była kusząca (komputer jako źródło dźwięku to wciąż nie dla mnie, chociaż nikomu nie odradzam).
Ostatecznie mógłbym oryginalne Zero 1 polecać każdemu, kto jest gotów przełamać mniejszą lub większą niechęć do tub (ludzi, którzy cieszą się na ich widok, jest bardzo niewielu), na podstawie nie tyle argumentów teoretycznych (te wielu tubom w ich długiej historii niewiele pomogły), ale samego odsłuchu. I każdemu, kto jednocześnie jest otwarty na stworzenie systemu znacząco odbiegającego od konwencjonalnego, audiofilskiego schematu.
Taka sama rekomendacja dotyczy późniejszej wersji Avantgarde Acoustic Zero TA XD, jednak tutaj sprawa brzmienia trochę... a nawet jeszcze bardziej się komplikuje, bowiem do tradycyjnej (dla Avantgarde) regulacji w zakresie basu, doszła możliwość kształtowania charakterystyki w całym pasmie.
Jak testować kolumny, których brzmienie jest tak dalekie od jednoznaczności? Teoretycznie można skupić się na innych wątkach niż charakterystyka częstotliwościowa, znaleźć wspólne cechy dla różnych ustawień, zostawiając w spokoju kwestię "rozjaśnienia" albo "przebasowienia", a nawet to, czy średnica jest pogrubiona, czy agresywna, chociaż poważnie zubaża to narrację.
Idąc w dokładnie przeciwną stronę, można by rozpisywać się na temat arbitralnie wybranych profili tonalnych. W przypadku wersji Avantgarde Acoustic Zero TA XD mamy do dyspozycji jeszcze mocniejsze i jednocześnie precyzyjniejsze narzędzie do kształtowania charakterystyki w zakresie niskotonowym, ale jesteśmy "skazani" na jedną charakterystykę w zakresie średnio-wysokotonowym, chociaż brzmienie będzie pod wpływem posiadanego przez użytkownika, zewnętrznego wzmacniacza - to jednak sytuacja typowa, nad którą nie będziemy się rozwodzić.
Poszczególne wersje różni jednak nie tylko funkcjonalność, nie tylko zakres i intensywność możliwej korekcji; brzmienie Avantgarde Acoustic Zero TA XD musi być wyraźnie inne, zarówno od brzmienia pierwszych Zero, jak i Zero XD, ponieważ odmienną sytuację wywołuje pasywne filtrowanie głośnika średniotonowego i wysokotonowego, co już dokładnie omówiliśmy.
W części odsłuchowej testu wypada jednak podkreślić, że brzmienie oryginalnych Zero 1, a także Zero XD, chociaż ma wiele wspólnego z brzmieniem TA XD, nie powinno być podstawą do podejmowania decyzji o zakupie najnowszej wersji; tę trzeba traktować i słuchać "od nowa".
Mimo że spotkanie z pierwszymi Zero i najnowszymi TA XD dzieliło kilka lat, nie miałem wątpliwości, że słucham innych kolumn. Ale w związku z tym... muszę zrobić jeszcze jedno zastrzeżenie - tamtą, firmową prezentację Zero przygotował sam szef Avantgarde, a więc bas zestroił perfekcyjnie. Zero 1 brzmiały niezwykle spójnie, "charakternie", z pazurem, ale bez mocnych podkolorowań.
Zgodnie z moimi oczekiwaniami, najwięcej emocji przyniosły średnie tony, gitary miały "czad", a fortepian "posturę". Bas na pewno miał w tym swój udział, prezentacja odbywała się w pomieszczeniu ok. 100-metrowym, przed kilkunastoosobowym audytorium, kolumny nie stały pod ścianą, a i tak wszyscy byli porażeni mocnym, gęstym dźwiękiem, o dynamice nieosiągalnej z jakichkolwiek innych kolumn mających podobny litraż.
Brzmienie nie miało tak bogatej barwy, jaką znałem z Pico, i takiego wyrafinowania wysokich tonów - było bardziej skoncentrowane i bezpośrednie, ale tym samym dowodziło też wyśmienitego wyrównania i "sfazowania", nie dodając żadnego "cieniowania" na przełomie średnich i wysokich tonów.
Było mniej charyzmatyczne, mniej eleganckie, a bardziej dobitne, może nawet bardziej energetyczne - mimo że ostatecznie to Pico mogłyby zagrać potężniej, mając do dyspozycji nie jeden, a dwa niskotonowe, 12-calowe "kapelusze".
Kiedy teraz ustawiałem Avantgarde Acoustic Zero TA XD, byłem zdany na własne siły - musiałem sam dostroić bas, poszukując najlepszej opcji "na ucho". System korekcji jest rozbudowany, ale nie kończy się pomiarową weryfikacją - obserwacją za pomocą mikrofonu, jaki jest ostateczny efekt akustyczny (charakterystyka) po dokonanych zmianach (czy w ich trakcie).
Możemy charakterystykę cyzelować, wiedząc dokładnie, przy jakiej częstotliwości robimy górkę lub dołek o dokładnie wyznaczonej głębokości, ale na jakiej charakterystyce (o jakim kształcie) wykonujemy te operacje?
Jaka jest charakterystyka wypadkowa, na którą składają się charakterystyki głośnika niskotonowego i średniotonowego, nie tylko amplitudowe, ale i fazowe (patrz laboratorium), a także wpływ pomieszczenia?
Rozwiązaniem może być wsparcie innego, "zewnętrznego" systemu pomiarowego, którego jednak w trakcie odsłuchów nie miałem - szczerze mówiąc, nie chciało mi się rozstawiać naszego redakcyjnego systemu pomiarowego, i powtórzę, że sam producent powinien zadbać o takie wyposażenie, skoro oddaje do rąk użytkownika tak kreatywną zabawkę. Odsłuchy oparłem więc na pierwszym ustawieniu fabrycznym, bez eksperymentów z polaryzacją.
Zmiany polaryzacji próbowałem zawsze, gdy na podstawie odsłuchu miałem wrażenie, że może ona Avantgardom "pomóc", ale aby taką zmianę przeprowadzić w warunkach testu, potrzebne jest oddzielne wejście do sekcji niskotonowej i średniotonowej (lub całej średnio-wysokotonowej); w Zero TA XD wejście jest wspólne, więc zmiana polaryzacji wymagałaby rozkręcania kolumny... co oczywiście nie wchodziło w grę. Zresztą w odsłuchu problem nie jest tak poważny, aby zatrzymać test, warto jednak wiedzieć, że jeżeli w ustawieniu "fabrycznym" jest dobrze, to po modyfikacji... może być jeszcze lepiej.
To, co usłyszałem, było więc różne od brzmienia pierwszych Zero 1, ale nie było po prostu gorsze; nawet z opisanymi niedociągnięciami na przejściu basu i średnicy, przy niestarannym zestrojeniu, kolumny te wciąż mają taki potencjał, że mogą słuchacza wręcz zamurować. Tym razem fascynujący jest... sam bas...
Przez osłabienie jego wyższego podzakresu najniższe rejestry zostały bardziej wyeksponowane, a ponieważ sięgają z pełną mocą aż do samej granicy pasma, więc dzieją się rzeczy niezwykłe - bardzo rzadko słyszane. Nie wydają się jednak nienaturalne i niepotrzebne, tym bardziej, że zupełnie unikalna jest zwartość i kontrola; tak niskich częstotliwości, w tak doskonałej formie nie zdarza się często słyszeć.
W tym dźwięku, zresztą od góry do dołu, nie ma grama tłuszczu; gdy jednak bas jest dobrze kontrolowany, zwykle staje się twardy i suchy. Twardości nie zaprzeczę, można tak odebrać bas Avantgarde Acoustic Zero TA XD, ale o suchości nie ma mowy - jest energetyczny i wibrujący, a pokazując dźwięki z samego dołu, nie robi z nich magmy, lecz trzyma w konturach, ale jednocześnie oddaje ogromną siłę.
Średnie tony są szczuplejsze niż z innych Avantgarde`ów, nie tak obszerne, nie tak potężne jak z większej tuby Duo, ale swoją dynamiką, szybkością, ekspresją, która zbliża nas do naturalności znacznie skuteczniej niż cyzelowanie tonacji, i tak zostawiają daleko w tyle wszystkie kolumny w tym zakresie ceny. Jednocześnie cały ten wigor jest jakby podszyty... spokojem, przejawiającym się w doskonałej czytelności, proporcjonalności i selektywności.
Chociaż akcja muzyczna musi odbyć się w zaplanowanym czasie, wydaje się, jakby Avantgarde miały go więcej albo jakby potrafiły w tym samym czasie pokazać wszystko staranniej. Nie chodzi jednak o wydobywanie szczegółów, lecz właśnie o proporcje, o poukładanie całego obrazu z dźwięków tak różnych, jak różne są one... w naturze. Na każdy dźwięk jest czas, miejsce, siła, odpowiednia wielkość.
"Zwykłe" kolumny działają w przeciwnym kierunku - łagodność i czystość symuluje dobre wyrównanie charakterystyki, ale nieco głębiej zwykle jest nerwowość, która nie tyle podnosi temperaturę muzyki, co przeszkadza. Avantgarde Acoustic Zero TA XD grają bardzo swobodnie, nie można im "odmówić" podbarwień, te jednak siedzą w całej "kompozycji" tak zręcznie, że niczego nie przesłaniają i nie hamują.
Wysokie tony są dziarskie, w szerokim zakresie błyszczące, skrzące, lekko metalizujące, ostatecznie nimi zachwycać się nie będę, bo chociaż pasują do całości i są połączone bezbłędnie, to mogę sobie wyobrazić (usłyszeć uszami wyobraźni?) wysokie tony delikatniejsze, nawet aksamitne, teoretycznie pozostające w pewnym dysonansie do "twardej argumentacji" zakresu nisko-średniotonowego i dlatego ocieplające cały przekaz; a może, gdyby góry było po prostu trochę mniej, tak jak w Pico...
Być może mój problem to właśnie Pico, z którymi nie powinienem był się rozstać, ale na pewno bliżej do nich mają Zero TA XD niż jakiekolwiek inne kolumny w podobnej cenie. Nawet nie zapominając o Pico, mam dla Zero XD TA znacznie więcej niż protekcjonalną sympatię.
Trzymając się samego brzmienia - jest ono wyjątkowe (wobec konkurencji), w pełni zasługuje na miano "prawdziwego" brzmienia Avantgarde; wiąże się z tym "firmowa" zdolność Zero TA XD do nagłośnienia bardzo dużych pomieszczeń, w jakich nie dałoby sobie rady wiele kolumn znacznie większych i droższych.
Z drugiej strony, regulacja basu pozwala dopasować charakterystykę do pomieszczeń mniejszych i ustawienia blisko ściany, a jednocześnie możliwości te nie wiążą się niemal w ogóle z mocą zewnętrznego wzmacniacza. Powtórzmy, że sekcji średnio-wysokotonowej wystarczy kilkadziesiąt watów; więcej niż pięćdziesiąt w ogóle nie zostanie wykorzystanych. Wreszcie wielkość, a zwłaszcza forma Zero XD TA, ustawia ten potencjał brzmieniowy w wyjątkowej perspektywie, nawet na tle innych kolumn Avantgarde.
KORZYŚCI Z TUBY, czyli dobra okazja dla 8 omów
Zastosowanie tub w konstrukcjach Avantgarde ma swoje zasadnicze źródło nie tyle w intencji tworzenia kolumn do "nagłaśniania", co w stwierdzeniu, że z wyższą efektywnością wiążą się niższe zniekształcenia; to przesłanie jest może najważniejsze, bowiem są to kolumny adresowane do audiofilów, którzy nie powinni kojarzyć ich właściwości z systemami PA, ale z najbardziej wyrafinowanymi systemami domowymi.
Wyższa efektywność to wyższa sprawność, czyli więcej dźwięku z określonej porcji mocy elektrycznej. W naturze nic nie ginie, a więc zgodnie z zasadą zachowania energii, jeżeli efektywność jest niska, to większa część dostarczonej mocy (często blisko 99 procent!), zamiast na dźwięk, jest zamieniana na ciepło.
To pogarsza sytuację, bowiem ciepło, a oznacza ono tutaj znaczny wzrost temperatury cewki, przeszkadza prawidłowej pracy głośnika - wraz z nim rośnie rezystancja uzwojenia cewki, układ działa nieliniowo, czyli zniekształca. Co więcej, same tuby oznaczają wzrost efektywności bez wzrostu amplitudy układu drgająceg.
W hipotetycznym głośniku bez tuby wzrost efektywności możemy uzyskać wyższym współczynnikiem Bxl, co prowadzi do wywołania większej amplitudy (i automatycznie mniejszego wydzielania ciepła - oczywiście przy ustalonej mocy), jednak praca przy większych amplitudach oznacza wzrost zniekształceń wynikających z nieliniowych charakterystyk układu magnetycznego i drgającego.
Oczywiście działanie w drugą stronę - obniżanie amplitudy poprzez obniżanie efektywności - prowadzi do jeszcze gorszych rezultatów, bo wówczas określony poziom ciśnienia akustycznego uzyskalibyśmy przy jeszcze wyższych zniekształceniach różnego rodzaju. Dlatego silny układ napędowy w samym głośniku, i jego jak najwyższa efektywność jeszcze bez tuby, a dalej tuba, jest najlepszym kompleksowym rozwiązaniem do zredukowania zniekształceń, które powstają w samym głośniku.
Zawsze jest jednak jakieś "ale". Tuby wprowadzają swoje zniekształcenia, głównie nierównomierności charakterystyki przetwarzania; w słabych konstrukcjach są one tak poważne, że w zasadzie przekreślają możliwość zastosowania w wysokiej klasy systemach hi-fi, a w najlepszych - na tyle niskie, że mogą się pojawiać w high- -endzie; ważną kwestią są też wymiary i wygląd instalacji tubowych, praktycznie uniemożliwiający ich stosowanie w sprzęcie popularnym.
Wracając do korzyści z wysokiej efektywności; zadowolenia z operowania niskimi mocami nie można bez zastrzeżeń rozszerzyć na wszystkie wzmacniacze - a przecież powinniśmy przeanalizować zachowanie wzmacniacza przy niskich i wysokich mocach, bo jakiś wzmacniacz będziemy jednak musieli do Avantgarde podłączyć. W przypadku większości wzmacniaczy tranzystorowych, wraz ze wzrostem mocy, aż do punktu przesterowania, procentowy poziom THD+N (skumulowany poziom zniekształceń harmonicznych i szumu) nie rośnie, ale maleje - na skutek obniżania się składnika szumu.
Jeżeli więc do współpracy z Avantgarde zaprzęgniemy wzmacniacz o (niepotrzebnie) wysokiej mocy, wówczas będzie on mógł pracować tylko w początkowym zakresie swojej mocy, generując wyższy szum niż przy podłączeniu do kolumn o niższej efektywności (ale wyższej mocy), wraz z którymi - dla uzyskania określonego poziomu głośności - ten sam wzmacniacz byłby wykorzystywany w wyższych zakresach mocy.
Może to być dzielenie włosa na czworo i dyskusja o szumie, który byłby słyszalny tylko w przerwach między nagraniami i z niewielkiej odległości, ale jak teoretyzujemy - to konsekwentnie. Do Avantgarde teoretycznie lepiej więc podłączać wzmacniacze o umiarkowanej mocy (ok. 50 W), aby pracowały w optymalnym (dla niskiego szumu) zakresie, chociaż... wzmacniacz wzmacniaczowi nierówny i możemy trafić na takiego słabeusza, który nawet w "optymalnym" dla siebie zakresie ma szum wyższy niż dobry wzmacniacz o wysokiej mocy znamionowej, w niskim, "nieoptymalnym" zakresie.
Z wysoką efektywnością wiąże się też decyzja konstruktora Avantgarde, aby były to kolumny 8-omowe. Większość kolumn na rynku jest 4-omowa (nawet gdy przez producentów przedstawiane są jako 8-omowe), co jest wyborem racjonalnym przy typowej, umiarkowanej efektywności - przy niższej impedancji wyższa jest czułość (chociaż nie efektywność), co przynosi zarówno "psychologiczne", jak i wymierne korzyści.
Po pierwsze, w przypadku większości wzmacniaczy kolumna 4-omowa będzie grała głośniej przy takiej samej pozycji regulatora wzmocnienia (niż 8-omowa), regulator głośności jest bowiem regulatorem napięcia na wyjściu, a przy niższej impedancji popłynie większy prąd, kolumna dostanie większą moc i dlatego zagra głośniej. Po drugie, większość wzmacniaczy dysponuje większą mocą przy niższej impedancji (nie jest więc tak, że ich możliwości wzmacniania skończą się przy wcześniejszych położeniach regulatora głośności niż przy impedancji 8-omowej), więc pełne wykorzystanie wzmacniacza jest możliwe przy niższej impedancji obciążenia.
Przy bardzo wysokiej efektywności i równocześnie dość niskiej mocy (przypomnijmy - 50 W) rozsądniejsza jest jednak impedancja 8-omowa. Nowoczesne, nawet niskobudżetowe wzmacniacze tranzystorowe, chociaż zwiększają moc wraz z obniżaniem impedancji obciążenia, to zwykle już przy 8 Ω dają ponad 50 W, a "wyciągnie" z nich więcej nie jest potrzebne. Z kolei wzmacniacze lampowe, zwykle o mocy niższej od 50 W, najczęściej nie zwiększają mocy przy niższych impedancjach (czasami nawet ją zmniejszają), więc szykowanie dla nich kolumn 4-omowych nic nie da; co więcej, zarówno wzmacniacze lampowe, jak i tranzystorowe mają zwykle niższe THD+N (szum i zniekształcenia) przy wyższej impedancji obciążenia.
Czytelnicy najbardziej dociekliwi i mający już praktykę konstrukcyjną mogą jeszcze zauważyć, że głośniki 4-omowe mają zwykle parametry lepsze do stosowania w obudowach bas-refleks, że z głośnikami 8-omowymi trudno w takich obudowach uzyskać dobre odpowiedzi impulsowe.
Ten problem jednak zupełnie nie dotyczy kolumn Avantgarde, nawet nie dlatego, że większość z nich ma obudowy zamknięte (Zero TA XD to jednak bas-refleks), ale oczywiście dlatego, że w sekcji niskotonowej są aktywne - jaką impedancję ma "siedzący" tam głośnik, nie mamy oficjalnych informacji, ale można podejrzewać, że jest 4-omowy.
Z przedstawionych na początku powodów, głośnik może przyjąć dużą moc, a deklarowana moc zainstalowanego wzmacniacza (tranzystorowego) wynosi 400 W, które rzadko pojawia się przy 8 Ω. Z użytkowego punktu widzenia interesuje nas jednak tylko impedancja sekcji pasywnej, ponieważ do niej podłączmy "nasz" zewnętrzny wzmacniacz.
Andrzej Kisiel