To najniższe kolumny, ale nie tak malutkie, jak AE109 przed miesiącem, i nie tak szczupłe, jak Paradigmy i Pylony. W sumie bryła jest dość poważna, proporcjonalna, nie przyciąga uwagi sylwetką zaskakującą, ale kiedy już ją dostrzeżemy, na pewno spodoba się nam styl, wykonanie i detale. Mission ma ten temat opanowany od dawna.
Określone firmowe schematy nadają kolumnom Mission nowoczesny i uniwersalny charakter, raczej minimalistyczny, ale nie enigmatyczny – rozpoznamy je po kilku specjalnych motywach i detalach.
• Po pierwsze, żadna konstrukcja Mission nie ma głośnika wysokotonowego ustawionego w typowy sposób, najwyżej ze wszystkich, lecz zawsze znajduje się on poniżej nisko-średniotonowego (w układach dwudrożnych) lub średniotonowego (w układach trójdrożnych).
• Po drugie, membrany wszystkich przetworników (poza wysokotonowym) pokazują z zewnątrz jednolicie wklęsłą powierzchnię ("miskę"). Cechy te nie są zupełnie unikalne, występują w konstrukcjach innych firm, ale ich połączenie staje się mocną wskazówką, z czym mamy do czynienia.
• Po trzecie, wokół wspomnianych przetworników – a dokładnie: wokół górnego zawieszenia – przykrywając kosz i jego mocowanie, założono efektowne pierścienie z promieniście zorientowanymi bruzdami albo z malutkimi wklęśnięciami.
Do niedawna w ten sposób nie były ozdobione kolumny najtańszej serii LX, ale w wersji mkII również ten detal stał się ich udziałem. Co więcej, mają wklęśnięcia również wokół wysokotonowego, czego nie zastosowano w wyższych (ale nieco starszych) seriach. Zmodyfi kowano też obudowę, dodając zaokrąglenia przednich pionowych krawędzi.
Front polakierowano, a pozostałe powierzchnie pokryto bardzo przyjemną folią – matową, miękką w dotyku. W ten sposób przygotowano wersje czarną i białą, jest też oklejona folią drewnopodobną (orzechową) z czarnym frontem.
Taki wybór, jaki mamy w serii LX mkII, staje się czymś wyjątkowym, gdyż wielu producentów ogranicza ich liczebność, skupiając się na projektach potencjalnie najbardziej "chodliwych".
Rozmach Mission, przynajmniej w sektorze niskobudżetowym, przypomina "dawne dobre czasy", gdy tradycyjne systemy hi-fi nie miały konkurencji soundbarów i głośników bezprzewodowych.
Z tego wyboru wyniknął jednak pewien problem i niekonsekwencja w oznaczeniach. W pierwszej edycji serii LX, tak jak w pozostałych, wciąż aktualnych seriach QX i ZX, są dwa modele podstawkowe: mniejszy i większy, oznaczane w prosty sposób 1 i 2 (np. QX2). W ślad za tym oznaczenia modeli wolnostojących rozpoczynają się od 3 i rosną do 5 – piątką jest więc konstrukcja największa.
W edycji mkII są jednak aż trzy modele podstawkowe, więc największy z nich ma numerek 3 i w konsekwencji najmniejsza konstrukcja wolnostojąca to LX-4 mkII, środkowa – LX-5 mkII, a największa – LX-6 mkII, co może rodzić nieporozumienia, jako że są one następcami odpowiednio LX3, LX4 i LX5, a także wielkościowymi odpowiednikami podobnie "numerowanych" modeli z serii QX i ZX.
Najmniejsza kolumna wolnostojąca w każdej serii powiela też ten sam schemat – dwudrożnego układu symetrycznego (d’Appolito) z parą 15-cm nisko-średniotonowych; producent podaje 13 cm, ale to średnica membrany z zawieszeniem, a my uwzględniamy całkowitą średnicę (kosza).
Membrana jest dwuwarstwowa: z zewnątrz widać warstwę "miski", która połączona jest ze stożkiem prowadzonym przez cewkę drgającą. Materiałem jest "specjalna formuła włókien" (nasze tłumaczenie z angielskiego oryginału), wyraźnie widać, że nie chodzi o plecionkę (jak przedstawia to wersja polska), lecz o pulpę – mieszaninę swobodnie ułożonych, krótkich włókien, przypominającą celulozę.
W polskim tłumaczeniu jest też stwierdzenie, że materiał ten wybrano ze względu na "nieograniczoną higroskopijność", a jest oczywiście przeciwnie ("zredukowana podatność na higroskopię").
Przetwornik wysokotonowy to 25-mm kopułka tekstylna (z mikrofibry) z magnesem neodymowym, którego umiarkowane wymiary pozwoliły zmniejszyć odległość między centrami wszystkich przetworników (przysunąć nisko-średniotonowe do wysokotonowego i jednocześnie do siebie), co zawsze jest korzystne, ale szczególnie w układach symetrycznych.
Częstotliwość podziału jest umiarkowanie niska – 3 kHz. Dzisiaj wielu konstruktorów forsuje niższe, co też poprawia charakterystyki kierunkowe, ma też jednak swoje wady (duże obciążenie głośnika wysokotonowego).
Aby ograniczyć kłopotliwy zakres potencjalnie niestabilnej fazowo współpracy przetworników w okolicach częstotliwości podziału, a przy okazji zabezpieczyć głośnik wysokotonowy, zastosowano filtry L-R 4. rzędu (prawdopodobnie chodzi o zbocze akustyczne będące złożeniem opadającej charakterystyki głośnika i filtra elektrycznego).
Producenci rzadko podają takie szczegółowe informacje, a jeżeli już wypowiadają się na temat fi ltrów, to albo ogólnikami z użyciem skrótów od własnych "patentów", albo szczycąc się mitycznymi filtrami 1. rzędu...
Umiarkowana wysokość obudowy w połączeniu z układem symetrycznym, nawet bazującym na niewielkich przetwornikach, ma swoją konsekwencję w niższej niż zwykle pozycji wysokotonowego, a więc również centrum całego układu akustycznego (i pozornego źródła dźwięku) – na wysokości tylko 70 cm.
Mimo to nie sprawi to problemu nawet w niewielkiej odległości, bowiem konstruktor opanował (zaskakująco) bardzo dobre charakterystyki w płaszczyźnie pionowej, co dokładniej omawiamy w Laboratorium.
Z tyłu widzimy dwa tunele bas-refl eks ustawione mniej więcej (ale nie dokładnie) na wysokości przetworników nisko- -średniotonowych. Można by pomyśleć, że przygotowano dla nich niezależne komory, ale obydwa pracują w jednej, więc układ bas-refl eks, mimo że "dwutunelowy", jest dostrojony do jednej częstotliwości rezonansowej.
Dwa tunele dają jednak pewną możliwość, o której warto przypomnieć: przestrojenia układu do niższej częstotliwości, a w praktyce – "utemperowania" basu za pomocą zamknięcia jednego z nich.
Mission LX-4 MKII - odsłuch
Do pewnego stopnia podobne brzmienie pojawiło się miesiąc temu, w pierwszej piątce, a należało do Indiany Tesi 561. Ponieważ obydwie marki pochodzą od tego samego dystrybutora, więc można stwierdzić, że on sam nie daje nam w tym zakresie ceny dużego wyboru, jak np. dystrybutor marek Jamo i Klipsch, których testowane propozycje okazują się grać skrajnie odmiennie.
Z drugiej strony "specjalizacja", jaka łączy Indianę z Mission, też daje mocną pozycję. Wszyscy szukający niewielkich kolumn wolnostojących o brzmieniu delikatnym, kulturalnym, eleganckim, powinni zacząć właśnie tutaj. Tesi 561 grają cieplej, bliżej, trochę podbarwionym basem, ale ogólnie płynnie, starannie i poprawnie.
Muszę jednak przyznać, że LX-4 mkII podobają mi się jeszcze bardziej, dodając do tego coś wyjątkowego, specjalną plastyczność i przestrzenność. Wokal z Indian był ładny, z Klipschów – mocny, z Melodiki – równy, z Mission jest wyrafi nowany. Nie tylko prawidłowy tonalnie, również dokładnie umiejscowiony, zdefi niowany, a przy tym wcale nieprzysunięty.
Klarowny z właściwego dystansu, w naturalnej perspektywie całego nagrania. Zadania przestrzenne LX-4 mkII wypełnia wzorowo, jednocześnie dokładnie i swobodnie, z oddechem, a momentami nawet rozmachem, "oderwaniem" dźwięku od kolumn, stereofonią szeroką i głęboką. Zakres średnio-wysokotonowy jest przejrzysty, ale nie nazbyt lekki, dobrze nasycony, z górą dopełniającą, czystą, selektywną.
Wszystko jest tutaj łatwe i delikatne, ułożone, dopieszczone, bogate w smaczki i wybrzmienia. Detaliczność to koronkowa robota, a nie eksponowanie szczegółów, a tym bardziej ostrości.
Dźwięk dość jasny nie jest wcale chłodny ani twardy, ale odrobinę miękki, a bas... na pewno nie jest ani potężny, ani "napędzający", za to schodzi nisko, gładko i przyjemnie.
Kolumny Mission LX-4 mkII nie napełnią dużego pomieszczenia rockową energią, chociaż testowane w takich warunkach potrafi ły wykazać się wspomnianą już swobodą, "rozkwitając" dźwiękiem barwnym i przejrzystym.