Za najbardziej atrakcyjne tematy uważamy zwykle nowości. Sprzęt tani czy drogi, niezależnie od wielu innych cech ogólnych i szczególnych, przyciąga większą uwagę, gdy pachnie świeżością.
Wiąże się z tym domniemana nowoczesność, a więc wyższa jakość, rozwinięta funkcjonalność, modny design… A dla nas dodatkowym walorem może być pierwszeństwo w testowaniu urządzeń, których nikt wcześniej nie opisywał – aby nasi Czytelnicy mogli się dowiedzieć o nich najszybciej właśnie z AUDIO.
Bywa jednak i tak, że testujemy modele sprzed wielu lat, które na swoich warsztatach miało już wielu recenzentów, a skomentowało dziesiątki użytkowników. I też nie ma wstydu, jeżeli potrafimy o nich napisać więcej i lepiej. O ile w ogóle warto o nich pisać… Tak było w numerze 1/2023 w przypadku Beolabów 90, tak będzie teraz z K2 9900.
JBL K2 S9900 to model produkowany już od 15 lat, więc został obejrzany, osłuchany i opisany na całym świecie. Mimo to na pewno znajdziecie w naszym teście nowe wątki i ustalenia, a sam obiekt wciąż pozostaje tak wartościowy, jak był na początku swojej kariery…
JBL K2 S9900 zastąpiły S9800, a wcześniej było jeszcze kilka wersji K2 – pierwsze (S9500) pojawiły się w roku 2000, darujemy sobie opisywanie całej ewolucji i wszystkich różnic, ale wspomnijmy, że zwłaszcza w stosunku do pierwszych wersji są one zasadnicze.
W ostatniej modyfikacji S9900 postawnowiono K2 zbliżyć pewnymi elementami techniki i stylu obudowy do topowych Everestów, z którymi teraz współtworzą zgraną parę "referencji" i "vice-referencji".
Tym, których interesuje tylko to, co absolutnie najlepsze, może to trochę popsuć smak na K2… Ale bądźmy przytomni – Everesty to kolumny ekstremalne, wymagające nie tylko jeszcze większego budżetu, ale też wyjątkowo dużego pomieszczenia i pełnej determinacji użytkownika, aby zdominować wygląd salonu parą grających szaf.
Chodzi więc głównie o formę Everestów: bryłę o szerokości ponad metra (mimo umiarkowanej na tym tle wysokości i głębokości), określającą najwyższy poziom trudności zaakceptowania przez wszystkich dzielących ten sam lokal mieszkalny, a niedzielących tej samej pasji…
JBL K2 S9900 też są potężne i dalekie od popularnego schematu smukłej, wysokiej, ewentualnie głębokiej kolumny "salonowej", nawiązują zarówno do kinowo-estradowych korzeni JBL-a, jak i do tradycji Hi-Fi sprzed pół wieku, jednak w porównaniu z Everestami to już małe piwo. Takie paczki to dla chcącego nic trudnego, nawet w pomieszczeniach średniej wielkości.
Zresztą obecnie moda na szczupłe kolumny przestaje już obowiązywać, paradoksalnie 10–20 lat temu K2 wyglądały bardziej ekstrawagancko niż dzisiaj, gdy w high-endzie dozwolone są wszystkie chwyty, kształty i rozmiary, a do gry wracają wielkie woofery, wielkie tuby, szerokie dipole i klasyczne skrzynie.
Czytaj również: Czy kolumny trzeba ustawiać na kolcach?
Szczęśliwie skończyły się czasy marazmu w tworzeniu ambitnych, skomplikowanych i dużych kolumn głośnikowych, samoograniczania się nawet najzdolniejszych konstruktorów, będących pod presją estetycznej, a więc szczupłej nowoczesności, wspieranej założeniem, że postęp techniczny pozwoli osiągać fantastyczny dźwięk z coraz mniejszych i dyskretniejszych głośników.
Wróciła twórcza swoboda i kreatywność, chociaż JBL znikąd nie musiał wracać – nigdy nie zrezygnował z dużych kolumn, mimo że przez pewien czas mogły one wyglądać staromodnie.
Tak właśnie było, gdy kilkanaście lat temu pojawiły się S9900; w niektórych recenzjach wskazuje się na ich "niedzisiejszą" aparycję, jednak obecnie wcale nie wyglądają strasznie ani dziwnie.
Mogłyby takie powstać właśnie teraz i nikt "oblatany" nie kręciłby głową, jednak JBL-e K2 S9900 są konsekwentną kontynuacją wcześniejszych projektów, owocem długiej i bogatej historii solidnych JBL-owych paczek.
Odkładając na bok wielokrotnie omawiane i zupełnie odrębne pole obecnej aktywności firmy – a więc sprzęt popularny, "młodzieżowy", słuchawki, głośniki BT i soundbary – w dziedzinie zespołów głośnikowych JBL wciąż generuje konwencjonalne konstrukcje pasywne, ale też coraz więcej aktywnych.
Co ciekawe, większość wykorzystuje jako "bazę akustyczną" najbardziej tradycyjną technikę, a nawet estetykę amerykańskiej firmy – przede wszystkim tubowe przetworniki wysokotonowe.
Czytaj również: Czy długość przewodów ma wpływ na pracę kolumn?
Wcale nie wszystkie dawne modele JBL-a były tak zbudowane, a w kolumnach hi-fi (do użytku domowego) w "złotych latach" 70. i 80. wręcz tub unikano, jednak obecnie JBL właśnie na tym froncie idzie na całość i stosuje tuby nie tylko w konstrukcjach profesjonalnych, także w sprzęcie domowym – nie tylko w kilku najdroższych modelach.
Tym samym kreuje spójny i wyrazisty profil, staje się bardziej rozpoznawalny niż uniwersalny, nie próbuje podobać się wszystkim. Wygrywa walkę o "swojego" klienta, który zna i lubi ten styl, rozumie argumenty stojące za tą techniką, chce mieć "prawdziwego" JBL-a.
Nawet takimi propozycjami jak K2, firma nie przymila się do audiofilów, a tym bardziej do "zwykłych" konsumentów (zakładając, że i "zwykli" czasami kupują tak drogi sprzęt). Jeżeli już do kogoś… to do miłośników dobrego brzmienia popartego rzetelnymi argumentami technicznymi, a nie "filozofią", hasłami i zaklęciami.
Wszyscy obiecują brzmienie żywe, prawdziwe, naturalne, ale co to dokładnie znaczy? JBL czerpie ze swojego niekwestionowanego doświadczenia z dźwiękiem potrzebnym profesjonalistom.
Tam nie ma miejsca na bajania, ignorowanie spraw podstawowych i wyolbrzymianie marginalnych; dobry dźwięk musi zachowywać proporcje, i nie chodzi tylko o równowagę tonalną (o którą oczywiście trzeba zadbać, nie dać się ponieść "fantazji" i subiektywnym humorom), ale o wszystkie jego aspekty, z których w systemach domowych najczęściej kuleje dynamika.
Można ją ograniczyć stosownie do warunków – wielkości pomieszczenia, oczekiwanego maksymalnego poziomu głośności – jednak kiedy projektuje się kolumny za kilkaset tysięcy złotych, trudno nie czynić założenia, że będą wykorzystywane w dużych metrażach i powinny w nich grać zupełnie swobodnie, mając jeszcze duży "zapas". Bo dobra dynamika to właśnie zapas pozwalający grać kolumnom z niskimi zniekształceniami (rosnącymi wraz ze zbliżaniem się do mocy maksymalnej).
Ważne są wszystkie rodzaje zniekształceń, ale szczególnie te, które… można zmierzyć, bo z nimi można świadomie, obiektywnie walczyć, nie szukając poprawy po omacku, nie tworząc sytuacji, która pozwala czarować klienta niezwykłymi rozwiązaniami, których skuteczność jest trudna do zweryfikowania, za to pozwala windować cenę.
Monitory za astronomiczną cenę? Dla JBL-a to nonsens, pozostawia go innym specjalistom, mającym już zresztą swoich wiernych adoratorów. Walczyć o jakieś brzmieniowe subtelności tak wysokim kosztem, dla pozoru lub choćby uczciwie, ale jednocześnie nie zapewniając przyzwoitego poziomu innych, podstawowych parametrów? To właśnie utrata proporcji. Kolumny za kilkaset tysięcy muszą potrafić wszystko.
Taka cena jest uzasadniona tylko pełną wszechstronnością, co oznacza możliwość nagłośnienia dużych pomieszczeń z nieskrępowaną dynamiką, a to z kolei – kolumny duże. Bo uczciwie, po inżyniersku – inaczej nie da się tego zrobić.
Nie tylko JBL oferuje duże i wydajne kolumny w tej cenie. K2 stają do walki z wieloma innymi zawodnikami tej kategorii wagowej i tej klasy, jednak i w takiej konfrontacji mają specjalne atuty. Wciąż wynikają one z doświadczenia na działce profesjonalnej, gdzie udawanie (że potrafi się więcej niż w rzeczywistości) ma krótkie nogi.
Czytaj również: Czy przetworniki koncentryczne wymagają zwrotnicy do podziału pasma?
Ileż to wokół nas jest wielkich, imponujących zespołów głośnikowych, które zapowiadają wyśmienitą dynamikę, granie bardzo głośne i czyste, a naprawdę… nie jesteśmy w stanie ocenić, czy lawina decybeli, którą emitują, to wciąż muzyka, czy już hałas, czy problemy wynikają z ich ograniczeń, czy pozostałych elementów sprzętu.
Wreszcie często w ogóle nie doprowadzamy do takich sytuacji, słuchając dużych kolumn tylko na pół gwizdka, nie eksploatując ich w takim zakresie, jaki teoretycznie jest w ich zasięgu. Kupujemy je dla niższego basu, na wszelki wypadek, bo pięknie wyglądają… Proszę bardzo.
Gdybyśmy jednak postawili je obok K2 i porównali, pozwalając na rozwinięcie maksymalnych mocy i maksymalnego ciśnienia akustycznego, to kolumny o podobnej kubaturze co K2 chyba zawsze dostałyby od nich bęcki.
W gruncie rzeczy JBL-e K2 S9900 nie są bardzo duże, robią takie wrażenie od frontu, jednak są relatywnie płytkie i całkowita objętość "netto" nie idzie w setki litrów. Duże pomieszczenia nie tyle bezwzględnie wymagają, co uzasadniają zastosowanie kolumn o dużej mocy.
Te muszą być proporcjonalnie większe od kolumn niskiej mocy (jeżeli nie chcemy iść na kompromisy w innych parametrach), jednak nowoczesna technika i rozsądne decyzje pozwalają przynajmniej względnie ograniczyć ich wielkość.
Kolumny JBL-a mają wybitnie korzystną relację "wydajności do wielkości", co znowu ma swoje korzenie w systemach profesjonalnych, gdzie nikt nie chce kolumn większych niż to konieczne, niezależnie od tego, że w parze w wielkością idą też koszty.
W domowym hi-fi, a nawet w high-endzie, mamy ścierające się nurty – jedni uwielbiają małe monitory i stawiają je nawet w dużych salonach, innym imponują tylko wielkie kolumny. Dorabia się do tego różne teorie i powołuje różne doświadczenia, natomiast JBL nie brnie w żadną egzotykę, ideologiczne zacietrzewienie i niczego nie robi na pokaz.
Duży basior i duża tuba to po prostu racjonalne rozwiązanie zadania akustycznego. W profesjonalnych instalacjach nagłośnieniowych, dużych i małych, może trochę mniej znaczą niuanse barwy, nie ma miejsca ani czasu na profilowanie brzmienia pod kątem subiektywnych upodobań konstruktora czy też domniemanej grupy klientów – trzymamy się obiektywnych kryteriów, a te są bezwzględne, wymagają poważnych środków i poważnego traktowania.
Dopiero takie kolumny spełnią wymagania poważnego klienta, który dobrze wie, czego chce – w prawdziwym kinie, na estradzie, w studio. Tutaj nie przejdą żadne hipnotyczne, audiofilskie seanse. Tak przejawia się techniczno-akustyczny racjonalizm JBL-a i takie zwyczaje JBL przenosi na grunt hi-fi, nie "mięknąc" pod wpływem nieco innych wyobrażeń wielu audiofilów o dobrym dźwięku i odpowiedniej dla niego technice.
Bo przecież trudno byłoby spełnić życzenia wszystkich – są tak rozbieżne, czemu zawdzięczamy tak wielką różnorodność… Najlepiej więc robić swoje. JBL robi to, do czego ma głębokie przekonanie, na czym zna się najlepiej i z czym jest kojarzony.
Tuba, czyli jak (tak) to się zaczęło...
Wszystko zaczęło się od instalacji kinowych jeszcze w czasach wzmacniaczy lampowych; ówczesne systemy nagłośnieniowe musiały mieć wysoką efektywność, zresztą ma ona znaczenie do dzisiaj wszędzie tam, gdzie trzeba nagłośnić duże przestrzenie; tam gdzie zarabia się pieniądze, nikt nie chce ich tracić, marnując moc na jakieś brzmieniowe kaprysy. A od dawna znanym sposobem osiągania wysokiej efektywności jest tuba.
Czytaj również: Czy maskownica kolumny słyszalnie obniża jakość dźwięku?
Na samym początku historii sprzętu odtwarzającego dźwięk tuba była konieczna również w systemach domowych, jednak wraz ze zwiększaniem się mocy wzmacniaczy, szczególnie wraz z pojawieniem się wzmacniaczy tranzystorowych, była w kolumnach hi-fi marginalizowana, z dość ważnych powodów, których nie należy zamiatać pod dywan.
Tuba miała i ma swoje zalety i wady, zwiększa efektywność, ale wprowadza swoiste podbarwienia. Z tego powodu została uznana za narzędzie niewłaściwe do odtwarzania dźwięku z najwyższą jakością, skupioną na neutralności i czystości dźwięku, podczas gdy na wysokie poziomy głośności w warunkach domowych zwykle nie ma zapotrzebowania, a jeżeli jest – to są one wciąż możliwe nawet przy umiarkowanej efektywności, dzięki wysokiej mocy zarówno głośników, jak i wzmacniaczy.
Dotyczyło to również JBL-a, który wycofał głośniki tubowe nie tylko z kolumn do użytku domowego, ale też studyjnego (tego miejsca dotyczyły przecież podobne argumenty), pozostawiając je w "nagłośnieniach". Na takim etapie historia się jednak nie skończyła.
Rozwój techniki przyniósł doskonalenie także przetworników tubowych, znacząco redukując związane z nimi zniekształcenia, a jednocześnie pozwolił wykorzystać ich wcześniej niedoceniane zalety, mające znaczenie również przy dostępnej wysokiej mocy ze wzmacniacza.
Przypomnijmy od czasu do czasu, przy takich właśnie okazjach, fizyczne podstawy działania głośnika (przetwornika elektroakustycznego). Jego rolą jest zamieniać energię elektryczną na akustyczną. Niestety, z powodu nieusuwalnej do dzisiaj niedoskonałości zastosowanej "metody", i to w przetwornikach każdego rodzaju, większość dostarczonej energii elektrycznej jest zamieniana w ciepło.
W ten sposób nie tylko się marnuje i zwiększa wymagania na dostarczaną moc elektryczną w celu uzyskania określonego poziomu ciśnienia akustycznego, ale też wywołuje zniekształcenia wynikające z wydzielania się ciepła w cewce drgającej głośnika – wzrost temperatury, zanim jeszcze spowoduje jej zniszczenie, podnosi rezystancję uzwojenia, co poważnie zmienia wiele parametrów układu, a takie dynamiczne zmiany oznaczają zniekształcenia nieliniowe.
- Głośniki tubowe a efektywność
Zwiększając efektywność, korzystnie zmieniamy proporcje między szkodliwym dla głośnika ciepłem a korzystną dla nas energią akustyczną. Co prawda większość energii wciąż zamienia się w ciepło i przy określonej mocy elektrycznej ze wzmacniacza, jest jej wciąż niemal tyle samo…
Ale dzięki temu, że udział energii akustycznej wzrósł np. z 2% do 4%, nastąpił dwukrotny wzrost efektywności i osiągnięcie takiego samego poziomu ciśnienia akustycznego przy dwa razy niższej dostarczonej mocy elektrycznej – a więc ostatecznie dwukrotne (a nawet nieco więcej niż dwukrotne) zmniejszenie bezwzględnej dawki ciepła w takim "eksperymencie".
Głośniki tubowe pozwalają zwiększyć efektywność wielokrotnie, nawet o ponad 10 dB (a więc pond 10-krotnie), więc ich umiejętne stosowanie może przynieść radykalną redukcję wspomnianego problemu temperatury i "grzania" cewki.
Niestety, w praktyce sposób ten nie jest dostępny wszędzie, bowiem wzmacnianie tubą zakresu niskich częstotliwości wymaga bardzo dużych konstrukcji (długość i powierzchnia wylotu tuby pozostają w związku z długością fali), na co w warunkach domowych dosłownie nie ma miejsca. Dlatego stosowanie tub zasadniczo ograniczono w hi-fi do zakresu średnio-wysokotonowego (pojedyncze wyjątki od tej reguły są imponujące…), wielu producentów "zabawia się" tylko wysokotonowymi tubowymi (co też ma sens).
Czytaj również: Co to są kolumny aktywne i jakie są ich odmiany?
- W zakresie niskotonowym musimy szukać innego rozwiązania...
W dużych kolumnach polega ono na podnoszeniu efektywności w ramach konwencjonalnej konstrukcji przetwornika, czemu służą silny układ napędowy i duża powierzchnia membrany, a także powiększanie jej poprzez stosowanie baterii wielu przetworników.
To jednak najczęściej nie wystarczy, aby w zakresie niskotonowym wspiąć się na poziom, jaki osiągnęły towarzyszące przetworniki tubowe, a charakterystykę w całym pasmie trzeba przecież (przynajmniej względnie) wyrównać. Tutaj pojawiają się dwie opcje.
Pierwszą stosuje np. Avantgarde – pozwala tubom grać tak głośno, jak potrafią, a poziom niskich tonów "podciąga", wdrażając w tej sekcji układ aktywny. Nominalna wysoka efektywność całego zespołu jest więc w rzeczywistości efektywnością sekcji średnio-wysokotonowej, pozwalającą podłączyć do niej wzmacniacze niskiej mocy, a w zakresie niskich częstotliwości dostarczana jest duża moc, ale z wbudowanych już wzmacniaczy.
Bardziej tradycyjną opcję reprezentuje właśnie JBL. Konstrukcja jest klasycznie całkowicie pasywna i w tym przypadku poziom z tub zostaje dopasowany (obniżony, przez tłumiki w zwrotnicy) do poziomu, jaki udało się uzyskać z głośnika niskotonowego.
Co prawda końcowa efektywność całego zespołu nie jest tak wysoka, na jaką byłoby stać same tuby, ale wcale nie zaprzepaszcza to wspomnianych korzyści. Nawet jeżeli duża część mocy w zakresie średnio-wysokotonowym wydzieli się w tłumikach i zostanie w ten sposób "zmarnowana", jest to sytuacja lepsza, niż gdyby wydzieliła się… w cewce drgającej głośnika o niższej efektywności.
Wniosek bardziej ogólny dla konstruktorów wszelkiego rodzaju pasywnych, wielodrożnych zespołów głośnikowych (również bez przetworników tubowych) jest taki, iż mając ustalony poziom w zakresie niskich częstotliwości, wcale nie należy przejmować się tym, że głośniki średniotonowe i wysokotonowej mają zwykle wyższą efektywności i trzeba je tłumić – to bardzo dobrze, przynajmniej w tym zakresie będziemy mieli niższe zniekształcenia wynikające z niższej temperatury ich pracy.
Oczywiście efektywność oraz związane z nią zjawiska nie determinują wszystkich aspektów jakości i w konstrukcjach hi-fi nie należy się tylko na tym koncentrować, sięgając po "pierwsze lepsze" głośniki o wysokiej efektywności. Warto jednak brać je pod uwagę. Takie rozwiązanie, jakie widzimy w JBL-ach K2 S9900, ma sens nie tylko w instalacjach nagłaśniających, może procentować również w wysokiej klasy sprzęcie domowym, a starania o wysoką efektywność czy to całego zespołu.
- Kierunkowość
W ostatnich latach nie tylko poprawiono parametry tub, ale też zaczęto wykorzystywać tę ich właściwość, która wcześniej wydawała się raczej problemem – kierunkowość.
Tuby zwykle skupiają wiązkę w okolicach osi głównej (ograniczają rozpraszanie, promieniują kierunkowo), co w warunkach domowych traktowano jako mankament (dobre brzmienie tylko w ściśle określonym miejscu odsłuchowym), zwłaszcza gdy w modzie było szerokie rozpraszanie, zapewniające nie tylko większy obszar prawidłowego odbioru, ale też więcej odbić i stąd obszerniejszą scenę, swobodniejszą "atmosferę" dźwiękową. Ale i tutaj coś za coś.
Więcej odbić to "bałagan" i mniejsza precyzja lokalizacji pozornych źródeł dźwięku. Ponadto szerokie rozpraszanie z konwencjonalnych kolumn rzadko było dobrze zrównoważone tonalnie; nawet gdy charakterystyka na osi głównej była wyrównana, to poza nią była już mocno pofalowana na skutek przekazywania przetwarzania (przy częstotliwości podziału) od przetworników skupiających wiązkę (o większych membranach) do przetworników mniejszych, szeroko rozpraszających określony zakres fal; to z kolei powoduje zaburzenie częstotliwościowego spektrum całkowitej energii docierającej do słuchacza – nie tylko bezpośrednio z kolumn, ale i po odbiciach.
Czytaj również: Czy obudowa z membraną bierną to obudowa zamknięta?
Wnioski z tego płyną takie, że lepsze jest węższe, ale zrównoważone, "kontrolowane" rozpraszanie, niż szerokie i chaotyczne. W tym celu potrzebne jest zmodyfikowanie charakterystyk kierunkowych samej membrany, czemu służą utworzone przed nią specjalne wyprofilowania – falowody, przypominające często krótkie tuby.
Duże, głębokie tuby również silnie oddziałują na charakterystyki kierunkowe, jednak dawne tuby były projektowane głównie pod kątem wysokiej efektywności i ewentualnie wyrównanej charakterystyki na osi głównej, a nie "regulacji" rozpraszania.
Dopiero skojarzenie tych obserwacji z nowoczesnymi metodami projektowania pozwoliło opracować zaawansowane profile tub, które jednocześnie zwiększają efektywność i poprawiają charakterystyki kierunkowe (co nie znaczy, że je rozszerzają).
Zła opinia na temat tub i ich podbarwionego brzmienia ma z jednej strony historyczne uzasadnienie, z drugiej – przynajmniej częściowo się zdezaktualizowała. Nie znaczy to, że wszystkie współczesne tuby są wspaniałe, jednak nie należy też wszystkich z góry przekreślać.
- A co z dużymi głośnikami niskotonowymi?
Również przechodzą ewolucję, ale ich znaczenie zmienia się nie tylko wraz z nowymi rozwiązaniami i możliwościami, lecz również pod dyktando mody i audiofilskiego widzimisię.
Duże głośniki niskotonowe były popularne dawniej, obecnie wracają do łask, jednak przez dłuższy czas były na cenzurowanym z powodów mniej oczywistych i obiektywnych niż tuby.
...Zresztą nadal mają pod górkę, bowiem parametry przetworników o umiarkowanej wielkości są już od dawna bardzo satysfakcjonujące, a to pozwala zredukować szerokość kolumny, nadać jej smukłą, dyskretną sylwetkę, co jest głównym powodem popularności takiej koncepcji.
Dorobiono do tego jeszcze "teorię" wspierającą małe głośniki, a krzywdzącą duże, tak aby słuchając szczupłych kolumn mieć też przekonanie, iż grają one lepiej niż stare, grube paczki.
Żeby nie popaść w żadną skrajność, faktycznie najlepsze 18-cm/20-cm głośniki niskotonowe, a nawet nisko- -średniotonowe, potrafią osiągać bardzo niskie częstotliwości graniczne, lecz nawet przy dużej dopuszczalnej amplitudzie nie połączą tego z wysokim, maksymalnym ciśnieniem, mając umiarkowaną moc lub efektywność.
Można jednak zastosować ich więcej i w ten sposób poprawiać te parametry, co jest dzisiaj powszechnie stosowaną metodą – więcej jest kolumn z dwoma/ kilkoma niskotonowymi niż tylko z jednym, bez względu na wielkość.
Pozwala to "zagospodarować" większą część frontu kolumny, a jednocześnie zredukować jej szerokość, chociaż konieczna do uzyskania optymalnych charakterystyk objętość wymusza wtedy znaczną głębokość – ale od frontu jej nie widać i takie proporcje zostały dość powszechnie zaakceptowane.
Wraz z dodatkowym argumentem, że mniejsze głośniki są "szybsze", skoro mają lżejsze membrany… I tutaj mamy problem z fizyką. Bez obaw, nie będzie kolejnej długiej powtórki tego "materiału", tylko podstawowe fakty, a kto chce – ten zrozumie.
Dużą masę membrany można poruszać z "kontrolą" nie gorszą niż małą, gdy połączona jest z odpowiednio silnym "napędem"; żeby nie przywoływać wzorów z fizyki (skądinąd zupełnie podstawowych – druga zasada dynamiki Newtona), posłużmy się bardziej obrazowym przykładem – samochodu i jego silnika.
Czytaj również: Dlaczego otwór bas-refleks nie promieniuje w fazie przeciwnej do fazy przedniej strony membrany?
Woofer w JBL-ach K2 S9900 jest jak duża, ciężka bryka z potężnym silnikiem zapewniającym przyspieszenie, jakiego nie osiąga wiele mniejszych samochodów – bardzo rzadko mających proporcje masy do napędu analogiczne do "wyścigówek".
Wszystkie opcje są możliwe, głośników dużych i "wolnych", dużych i "szybkich", podobnie małych. Za to kiedy już głośnik o dużej powierzchni i znacznej masie membrany ma proporcjonalny napęd, procentuje zwykle wyższą mocą, efektywnością i niższą częstotliwością graniczną.
To, że duża powierzchnia membrany (ale nie jej masa) jest korzystna dla efektywności, jest znane miłośnikom wzmacniaczy lampowych niskiej mocy, szukających odpowiednich kolumn wśród właśnie takich konstrukcji; jednocześnie inna frakcja audiofilów twierdzi, iż duże głośniki automatycznie wymagają "prądu", jakby musiał on wypełnić ich membrany… a nawet gdy musi płynąć przez cewkę większą niż w mniejszych głośnikach, i to nie jest żadną przeszkodą – dla wzmacniacza ważna jest impedancja.
Duże głośniki niskotonowe mogą być bardzo różne, lepsze i gorsze, a nawet te lepsze – przygotowane do różnych zadań. Głośniki przeznaczone do subwooferów mają duży skok membrany, mogą przyjąć dużą moc i ostatecznie wytworzyć wysokie ciśnienie w zakresie najniższych częstotliwości, jednak zwykle mają relatywnie niską efektywność (co ma tutaj o tyle mniejsze znaczenie, że często są podłączone do wzmacniaczy klasy D o wysokiej mocy).
Na drugim skraju są głośniki o wysokiej efektywności, ale o niskiej mocy (i stąd mniejszej amplitudzie maksymalnej), co wynika z innej konfiguracji układu napędowego; ich membrany są zwykle lżejsze (co też przyczynia się do poprawy efektywności, ale podnosi częstotliwość rezonansową). Tylko patrząc na głośnik z zewnątrz, można podejrzewać pewne jego predyspozycje, ale nie można ich ustalić z całą pewnością.
JBL K2 S9900 - układ głośnikowy
Producent przygotował rzeczowy i szczegółowy, "inżynieryjny" opis konstrukcji, tzw. biały papier, będący nawet częścią jeszcze obszerniejszej instrukcji obsługi. Zacznijmy jednak od spraw ogólnych.
Formalnie K2 to układ trójdrożny, ale nietypowy nie tylko z powodu wyjątkowych przetworników i wynikającej stąd formy obudowy, także ze względu na częstotliwości podziału.
W tym przypadku trudno mówić o sekcji niskotonowej, średniotonowej i wysokotonowej, nawet traktując te określenia "luźno", skoro pierwsza częstotliwość podziału to 900 Hz, a druga – 15 kHz (wg danych producenta).
W związku z tym należałoby poszczególne sekcje nazywać nisko-średniotonową, średnio-wysokotonową i superwysokotonową; sam producent używa jeszcze innych terminów na określenie poszczególnych przetworników: niskotonowy (LF – low frequency), wysokotonowy (HF – high frequency) i ultrawysokotonowy (UHF – ultra high frequency).
Jak zwał, tak zwał, oczywiście nie mamy obaw, że skoro żaden z głośników nie został mianowany jako średniotonowy, to żaden z nich się tym nie zajmuje i kolumna nie przetwarza średnich tonów…
Zakres średniotonowy został podzielony niemal dokładnie w połowie między niskotonowy (nisko-średniotonowy) a wysokotonowy (średnio-wysokotonowy), co swoją drogą może rodzić obawy oparte na założeniu, że środka pasma lepiej nie dzielić, jednak przywoływane już kiedyś badania – przy okazji testu kolumn firmy Chario, które stosuje bardzo niskie podziały między nisko-średniotonowym a wysokotonowym – wskazują, że najmniej korzystne są w zakresie 2–3 kHz, czyli tam, gdzie zwykle mają miejsce, bowiem tam właśnie czułość ucha jest największa (a wcale nie w "geometrycznym" środku pasma). Sprawa nie jest przesądzona, lecz warto poznać różne argumenty.
Czytaj również: Co jest układ dwuipółdrożny?
Można też ująć tę kwestię jeszcze inaczej, co zresztą sugeruje producent – punktem wyjścia był układ dwudrożny. Pierwsze wersje K2 były dwudrożne (tak jak jeszcze wcześniejsi protoplaści), potem dodano przetwornik UHF (po raz pierwszy w wersji S5800), aby poprawić rozpraszanie na skraju pasma i rozciągnąć charakterystykę poza granicę pasma akustycznego.
Stało się w to na fali supertweeterowej mody, która zapanowała na początku XXI wieku wraz z wyższą rozdzielczością materiałów cyfrowych, zwłaszcza SACD. Postąpiło tak wielu producentów, potem usuwali ten zwykle niekonieczny dodatek, jednak w K2 już został, powtarzany w kolejnych wersjach, podobnie jak w Everestach.
Sądzę, że eliminacja supertweetera jest jednak możliwa… tak jak JBL już uczynił to w kilku konstrukcjach, nieco tańszych i mniejszych, wprowadzając najnowszą generację tub wysokotonowych, które jeszcze lepiej niż poprzednie przetwarzają najwyższe częstotliwości. Wymagałoby to jednak poważnych zmian w całej architekturze K2, nie tylko z powodu "wolnego miejsca", jakie pozostałoby po superwysokotonowym.
W JBL K2 S9900 boczne profile tuby wysokotonowej są częściowo uformowane z elementów zasadniczej obudowy, z wygiętych płyt MDF-u, co nadaje całości wygląd spójny, oryginalny i elegancki, ale utrudnia wypracowanie tak złożonych kształtów, jakie widzimy w najnowszych tubach wysokotonowych, np. w modelu 4367.
JBL nie mógłby pozwolić sobie na taki kompromis, jak usunięcie superwysokotonowego, bez wprowadzenia czegoś "zamiast", a więc nowej tuby wysokotonowej.
Mimo niezwykłości samych przetworników, aranżacja jest klasyczna, a wysokości, na jakich znajdują się poszczególne przetworniki, szczególnie przetwornik wysokotonowy – typowe, niewymagające szczególnego "podejścia", ustawienia kolumn czy miejsca odsłuchowego.
Oś główna przetwornika wysokotonowego znajduje się na wysokości 105 cm, mniej więcej na takiej będą znajdować się uszy siedzącego słuchacza. Warto jednak zapoznać się ze zmianami charakterystyki powodowanymi przez zmiany wysokości (miejsca odsłuchowego/pomiarowego), jakie przedstawiamy w Laboratorium.
Prostokątny wylot tuby rozciąga się na całą szerokość obudowy, jej okrągły wlot, przysłonięty siateczką, ma średnicę 38 mm (1,5 cala), membrana (i cewka) – aż 100 mm (4 cale).
Pomiędzy membraną a wlotem tuby znajduje się komora sprzęgająca i system kanalików (slotów), pełniący rolę korektora fazy – zwykle kojarzymy go z elementem w kształcie "pocisku", ale w rasowych przetwornikach kompresyjnych (w których membrana ma powierzchnię większą niż wlot tuby) ma on często taką strukturę i pełni rolę dokładnie zgodną z nazwą – za pomocą kanałów o różnych długościach wyrównuje fazę od różnych części membrany, tak aby we wlocie tuby fala była "koherentna".
Sama tuba zajmuje się jej wzmocnieniem i ukształtowaniem charakterystyki amplitudowo-kierunkowej. Membrana przetwornika o symbolu 476 Mg jest wykonana z magnezu, ma grubość 0,13 mm i masę 2,1 g.
W modelu S9800 była berylowa, o średnicy 75 mm; może zwiększenie średnicy membrany i cewki w S9900, z czym w parze idzie zwiększenie mocy, wymagało odstąpienia od berylu, może były ku temu inne powody, a może nawet magnez lepiej sprawdza się w tym konkretnym miejscu…
Układ magnetyczny składa się z ośmiu neodymowych pierścieni umieszczonych na zewnątrz cewki, szczelina magnetyczna pokryta jest miedzianym "rękawem" redukującym indukcyjność dużej cewki, co jest konieczne do zmniejszania spadku charakterystyki w kierunku wysokich tonów.
Czytaj również: Co to jest główna oś odsłuchu?
Poprawie przetwarzania najwyższych tonów służy też specjalne, "diamentowe" zawieszenie (chodzi o przetłoczenia, nie o materiał – wykonane jest z magnezu, razem z membraną), wykazujące własny rezonans, który powinien leżeć odpowiednio wysoko.
Pod zawieszeniem i w szczelinie magnetycznej są specjalne kanały i tłumiki przeciwdziałające rezonansom pasożytniczym, jednak komora za membraną jest relatywnie niewielka; przy niewielkiej masie membrany i jej sztywnym zawieszeniu nie ma to już większego znaczenia.
Częstotliwość podstawowego rezonansu mechanicznego wynosi ok. 600 Hz – dla głośnika wysokotonowego to dostatecznie nisko, a w tym przypadku, dzięki dużej wytrzymałości cewki, pozwala zejść z podziałem poniżej 1 kHz.
To, że głośnik ten nie może przetwarzać pełnego zakresu średnich tonów, wynika nie tylko z częstotliwości rezonansowej leżącej w tym zakresie, ale i z wymiarów tuby – jak na głośnik wysokotonowy jest bardzo duża, ale dla średnich tonów wciąż za mała, przestaje działać wzmacniająco poniżej 1 kHz, na skutek tego charakterystyka całego układu i tak opadałaby w tym zakresie, więc nie ma powodu, aby forsować niższą częstotliwość rezonansową (kiedy silny układ magnetyczny zapewnia niską dobroć i dobrą odpowiedź impulsową). Wszystkie parametry 476Mg i dodanej tuby są ze sobą zgrane, do czego dochodzi oczywiście jeszcze filtrowanie elektryczne (zwrotnica).
Przetwornik ultrawysokotonowy to model 045Be-1, jak symbol wskazuje – z membraną berylową, co w tym zakresie daje największe profity, przesuwając górną częstotliwość graniczną aż do 50 kHz. Membrana ma średnicę 25 mm, grubość 0,04 mm i masę tylko 0,1 g (całkowita masa drgająca, z cewką – 0,3 mm, wciąż niewiele); cewka jest bezkarkasowa, nawinięta płaskim drutem aluminiowym, współpracuje z neodymowym układem magnetycznym.
JBL zwraca uwagę, że zastosował w tym głośniku najmniejszy w swojej "twórczości" szczelinowy korektor fazy, który dla utrzymania najwyższej precyzji i tolerancji wymiarowej jest wykonany w technice litografii.
Obydwie tuby zostały wykonane (poza współtworzącymi je elementami obudowy z MDF-u) z materiału Sonoglas o dużym tłumieniu wibracji i zainstalowane do obudowy przez gumowe podkładki.
O ile przetworniki tubowe, mniejsze lub większe, mogą być bardzo zaawansowane, to jednak nie przekonają do siebie wszystkich, rodząc wątpliwości, czy są najodpowiedniejsze do kolumn hi-fi.
Pozostawiając tę kwestię nierozstrzygniętą, przechodzimy do głośnika niskotonowego, który nie powinien budzić już żadnych kontrowersji. Jedyne ale, jakie wynika zarówno z informacji producenta, jak i z naszych pomiarów, dotyczy rozciągnięcia (dolnej częstotliwości granicznej), co może być dla niektórych zaskakujące, chociaż znawcy JBL-a wiedzą, że dla konstruktorów tej firmy bicie rekordów w tej dziedzinie nigdy nie było priorytetem, a jest nim dynamika.
Im niższy bas, tym gwałtowniej rosnąca amplituda, "ekspoloatująca" moc głośnika, a więc ograniczająca maksymalne ciśnienie akustyczne. Oczywiście 38-cm (15-calowy) przetwornik zastosowany w K2 S9900 nie jest pod żadnym względem słaby, jednak jeszcze niższą częstotliwością graniczną może pochwalić się wiele subwooferów, znacznie mniejszych i tańszych… I co z tego?
Rozciągnięcie basu z JBL-i K2 S9900 jest i tak na tyle dobre, aby odtworzyć pełne spektrum instrumentów muzycznych, może z wyjątkiem najniższych rejestrów organowych na granicy pasma akustycznego. Jednocześnie mamy zapewnioną doskonałą kontrolę, definicję i osiąganie wysokich głośności. To są świadome wybory nawet przy projektowaniu najlepszych przetworników niskotonowych.
- Układ napędowy z magnesem Alnico
Układ napędowy opiera się na magnesie Alnico ("kobaltowym"), którego zalety są znane – jest on najmniej wrażliwy na wzrost temperatury, która nie tylko podnosi rezystancję cewki, ale też "demagnetyzuje" wiele innych materiałów.
Czytaj również: Czy wąska obudowa kolumny jest akustycznie najkorzystniejsza?
Jak już jednak wspominaliśmy, napęd musi być proporcjonalny do układu drgającego, aby zapewnić nad nim "panowanie", więc magnes w tak dużym głośniku musi być solidny, a to w przypadku Alnico oznacza wysokie koszty.
Alnico znajduje się wewnątrz cewki o średnicy 100 mm. Układ napędowy jest typu "długa szczelina – krótka cewka", zapewnia jej pracę w jednorodnym polu magnetycznym (w granicach wyznaczonych przez różnicę między długością cewki a szczeliny).
Tutaj pojawia się niejasność, bowiem producent podaje, że szczelina ma długość 40 mm, a cewka – 25 mm; zakładając, że poza szczeliną pole nie jest już jednorodne, określa to amplitudę liniową 15 mm (pik-pik, +/-7,5 mm), a producent podaje 25 mm.
Być może to amplituda maksymalna mechaniczna (która nie zapewnia już niskich zniekształceń, ale jeszcze nie grozi uszkodzeniem, cewka wychodzi już ze szczeliny w niejednorodne pole, ale nie "obija się", a zawieszenia zawsze mają większy zapas wychylenia); +/-7,5 mm amplitudy liniowej też byłoby dobrym wynikiem, biorąc właśnie pod uwagę ustawienie dość wysokiej (jak na głośnik tej wielkości) częstotliwości rezonansowej, którą pośrednio (na podstawie pomiarów charakterystyki impedancji systemu bas-refleks) szacujemy na ok. 30 Hz.
Zabezpiecza ona układ drgający przed obciążeniem zbyt dużą amplitudą nawet przy wysokich poziomach w pasmie przepustowym (wyżej), właśnie dlatego, że charakterystyka w tym zakresie już opada.
Przygotowanie większej amplitudy liniowej, a więc większej różnicy między cewką a szczeliną, przy takim samym magnesie, wraz z obniżeniem częstotliwości rezonansowej, pozwoliłoby osiągać niższą częstotliwość graniczną, ale obniżyłoby efektywność i podniosło dobroć Qtc (a przez to potencjalnie pogorszyło odpowiedź impulsową) i wymagało większej objetości obudowy.
Układ magnetyczny jest wzbogacony o miedziane pierścienie "zwyczajowo" redukujące indukcyjność, przez to linearyzujące impedancję, a także stabilizujące ją w funkcji wychylenia (a więc dostarczonej mocy). To nic nowego, 1500AL-1 ma po prostu wszystko, co wysokiej klasy woofer może mieć.
Membrana jest dość grubą pulpą celulozową, uformowaną i nasączoną tak, aby w jak najszerszym zakresie działać wg zasady sztywnego tłoka, jednak przy wyższych częstotliwościach rezonanse towarzyszące efektowi "łamania się" (break-up) membrany mają być tłumione, co ostatecznie pozwala uzyskać względnie wyrównaną charakterystykę do ok. 1 kHz (z zapasem względem częstotliwości podziału), którą da się już doprowadzić do optymalnego kształtu filtrami pasywnej zwrotnicy.
Zawieszenie wygląda na piankowe, ale nie jest to typowa pianka, jak w starych głośnikach, lecz EPDM – spieniona guma, łącząca trwałość i odporność typową dla zawieszeń gumowych z niższą stratnością, właściwą dla pianki.
Dolny resor jest podwójny (w układzie odwróconym), co zwiększa wytrzymałość i obniża zniekształcenia. Kosz jest bardzo solidny, odlewany, utrzymuje układ magnetyczny o masie 13 kg (z osłoną – 16 kg).
Głośnik zastosowany w JBL K2 S9900 łączy wysoką moc z wysoką efektywnością, trochę odpuszczając z najniższego basu, za to "ciągnie" dość wysoko (o co wielu nie podejrzewałoby głośnika 15-calowego), bowiem przekazuje przetwarzanie tubie wysokotonowej niedaleko 1 kHz.
Czytaj również: Jak należy ustawić zespoły głośnikowe względem miejsca odsłuchowego?
To klasyczny woofer, a nie subwoofer, ale też nie głośnik szerokopasmowy, próbujący udowodnić, że żadne towarzystwo nie jest mu potrzebne… Nawet jeżeli komuś wydaje się, iż konstrukcje JBL-a są awangardowe lub archaiczne z powodu tub i dużych niskotonowych, w rzeczywistości mają one absolutnie zdrowe podstawy. System obudowy to konwencjonalny bas-refleks, bez żadnych wynalazków.
Jego efekty działania (jak zresztą każdego) nie zależą od dodatkowych gadżetów, lecz od podstawowych parametrów – zarówno głośnika, jak i obudowy; jej objętości, ustalonej częstotliwości rezonansowej i wymiarów tunelu.
Z tyłu wyprowadzono jeden tunel o średnicy 10 cm; jak na 38-cm niskotonowy jego powierzchnia nie jest więc duża, ale przy umiarkowanym ciśnieniu z bas-refleksu (stwierdzamy to na podstawie naszych pomiarów) kompresja pojawi się dopiero przy bardzo wysokich poziomach.
Od frontu obudowa JBL-i K2 S9900 wydaje się bardzo masywna, zwalista i klasyczna, a przez to trudno "ustawna", jest jednak bardziej oryginalna, z prawie całą powierzchnią boczno-tylną uformowaną przez jeden element, wygięty w łuk, niemal w półokrąg. Warto zauważyć, że poważnie ogranicza to objętość, ale wydaje się, że nie jest to przejaw akustycznego kompromisu, lecz dopasowania do parametrów też wyjątkowego głośnika.
Otóż silne układy napędowe pozwalają nie tylko zwiększyć moc i efektywność, ale też wpływać na parametry związane z optymalną objętością obudowy w taki sposób, aby ją nawet znacznie zmniejszyć; objętość nie jest bowiem we wprost proporcjonalnej relacji do powierzchni membrany, zależności są bardziej złożone.
Silny układ napędowy 1500Al-1 pozwolił (a nawet wymusił) zastosowanie zaskakująco (jak na wielkość głośnika) umiarkowanego litrażu. Nie każdy da się do tego przekonać, bez względu na rezultaty. Mimo to chyba nikt nie będzie się martwił, że K2 S9900 zajmują mniej miejsca, niż może się wydawać na pierwszy rzut oka. Jako ciekawostkę warto wskazać, że praprzodek K2, którego zresztą JBL wspomina, czyli Hartsfield D30085, miał wielką obudowę tubową przygotowaną właśnie do ustawienia w "kącie".
JBL nie żałuje informacji dotyczących zwrotnicy, a w niej samej nie żałuje elementów. Podział przy 900 Hz jest realizowany filtrami wyższego rzędu, które wraz z charakterystykami samych głośników w tym zakresie tworzą nachylenia 24 dB/okt.
Głośnik ultrawysokotonowy "włącza się" powyżej 15 kHz, tam gdzie charakterystyka wysokotonowego zaczyna "naturalnie" opadać (nie jest filtrowany dolnoprzepustowo).
"Szkolna" topologia takich filtrów nie wywoływałby jeszcze takiej komplikacji, jaką widzimy, ale dodane są filtry kształtujące charakterystyki, dopasowujące poziomy, Kondensatory są polaryzowane – to rozwiązanie prowadzące do ograniczenia działania kondensatora tylko do jednej (dodatniej albo ujemnej) połówki sygnału, na podobieństwo pracy tranzystorów w klasie A.
Uwaga użytkowa – jeżeli bateria się rozładuje i zaniedbamy jej wymianę, nic złego się nie stanie, układ będzie działał poprawnie, tyle że bez polaryzacji. Można więc włączając i wyłączając baterię porównać i sprawdzić, jakie zmiany sami usłyszymy… zanim wdamy się w spory na ten temat.
W zwrotnicy są elementy wysokiej klasy, ale bez szaleństw; wszystkie cewki są powietrzne (co w tym przypadku nie musiało być bardzo kosztowne, bowiem nie ma bardzo dużych indukcyjności, skoro nie ma niskiej częstotliwości podziału), wszystkie kondensatory są polipropylenowe. Filtry zainstalowano na trzech płytkach przypisanych poszczególnym przetwornikom, największa obsługuje głośnik wysokotonowy i jest przymocowana do bocznej ścianki, najcięższa – niskotonowa – leży na dnie obudowy.
Na podwójnym terminalu przyłączeniowym umieszczono dwa regulatory, z których jeden jest oznaczony HF level, a drugi Presence level. Pierwszym regulujemy poziom wysokich tonów, drugim – poziom zakresu presence (tak określa się zakres kilku kHz). Ich zmierzone działanie omawiamy w Laboratorium.
Czytaj również: Czy obudowa kolumny jest potrzebna po to, aby działać jako pudło rezonansowe?
Same zaciski terminala wydają się mieć oczywiste zastosowanie – dwie pary połączone wstępnie zworami, po ich usunięciu mogą służyć do bi-wiringu/ bi-ampingu, czyli w powszechnym rozumieniu tych pojęć – do zastosowania podwójnego okablowania lub dwóch wzmacniaczy podłączonych niezależne do sekcji niskotonowej i wysokotonowej (razem z ultrawysokotonową).
Producent odnosi się do tych opcji, wskazując na przykład, że sekcja wysokotonowa (tubowa) potrzebuje ok. 4-krotnie mniej mocy niż sekcja niskotonowa, chociaż zawsze można podłączyć wzmacniacze dokładnie takie same, jak i "wyspecjalizowane" w poszczególnych zakresach.
Odsyła po konkretne wskazówki do dilerów i można odnieść wrażenie, że wynika to nie tyle z przekonania o zaletach takich rozwiązań, co z ostrożności, aby nie narażać się klientom, którzy mają ochotę na takie instalacje – proszę bardzo, wszystkie opcje są otwarte. Jednak na samym końcu tego rozdziału pojawia się zaskakujące zdanie: "Odseparowana zwrotnica (nieznajdująca się w komplecie) może być podłączona bezpośrednio do wzmacniaczy niskich i wysokich częstotliwości, i jest to wymagane, gdy system jest bi-amplifikowany, jednakże nie jest to zalecane dla K2 S9900".
JBL uważa za bi-amping układ, który my nazwalibyśmy raczej aktywnym – z filtrami aktywnymi przed wzmacniaczami, natomiast to, co my nazywamy bi-ampingiem – czyli z wykorzystaniem filtrów pasywnych kolumny – określa jako aktywny bi-wiring.
Jak jednak w ogóle można rozważać zastosowanie bi-ampingu w JBL-owym znaczeniu (z filtrami zewnętrznymi), skoro wewnątrz są filtry podłączone pomiędzy zaciskami a głośnikami? Czy użytkownik ma sam konstrukcję przerobić, czy oddać do serwisu?
Otóż wewnętrzne filtrowanie można łatwo odłączyć (ominąć) – przełącznik trybów znajduje się za zaślepką na terminalu (gdzie jest też 9-woltowa bateria układu polaryzacji).
Wciąż nie rozumiem, po co producent szykuje taką opcję, jednocześnie ją odradzając, ale upartym udostępnia charakterystykę filtrowania, jakie powinno być wówczas zastosowane (aktywnego, przed wzmacniaczami).
Nie jest to podręcznikowe filtrowanie dolnoprzepustowe i górnoprzepustowe, ale też profilowanie dopasowane do charakterystyk głośników, jednak nawet w tej opcji pasywne zwrotnice nie są wyłączane całkowicie, wciąż działa filtr głośnika ultrawysokotonowego (przecież nie ma on własnej pary zacisków, dedykowanie mu niezależnego wzmacniacza byłoby już przesadą), jak i część equalizacji, w tym tłumiki ustalające poziom. Bardzo to skomplikowane, interesujące raczej teoretycznie.
JBL K2 S9900 - odsłuch
Często (może więc za często) zaczynam relację odsłuchową od rozważań na temat oczekiwań i skojarzeń, ale spotkanie z K2 na pewno budzi emocje jeszcze przed ich włączeniem. Jest tutaj wyjątkowo dużo wątków, które mogą rozpalać wyobraźnię. Wysoka cena, legendarna marka.
Co prawda JBL K2 S9900 nie jest najwyższym szczytem w ofercie JBL-a, ale tym drugim – to wystarczy, aby spodziewać się doznań ekstremalnych. Tym bardziej widząc, czym będziemy traktowani – na górze tubami, na dole 15-calowym wooferem.
JBL jest specjalistą od takiej techniki, ale przecież nie po to ją stosuje, aby uzyskiwać brzmienie zupełnie "normalne", jakie jest osiągalne bardziej konwencjonalnymi metodami… Zgoda, że wszystkie kolumny w tym zakresie ceny są w jakiś sposób niekonwencjonalne, czemu można przypisywać różne intencje i prognozy, jednak półmetrowa tuba i 40-cm basior są wyjątkowo, jednoznacznie sugestywne.
Raczej nie skłaniają do marzeń o dźwięku subtelnym. Bas ma być potężny, a średnica… No i już tutaj się zaciąłem, bo to jednak zagadka, duża niewiadoma. Wielu pójdzie prostym tropem najłatwiejszych skojarzeń, ale i najpoważniejszych obaw – o podbarwienia, natarczywość, przecież nawet ogólne określenie "tubowe brzmienie" ma wydźwięk pejoratywny, dlatego też przetworniki tego typu JBL przedstawia jako "kompresyjne", żeby uniknąć takich skojarzeń.
Czytaj również: Jaki jest związek między wielkością zespołów głośnikowych a wielkością odpowiedniego dla nich pomieszczenia?
Ale bywały i osłuchany audiofil miał już wiele okazji, aby poznać tuby z innej strony. Trzeba przyznać, że solidnie popracowały nad tym również inne firmy; nie tylko najlepsze kolumny JBL-a zasługują na to, aby zwolnić je ze "zbiorowej odpowiedzialności" za grzechy znacznie słabszych tub sprzed lat, a tym bardziej nie wrzucać do jednego worka tub przygotowanych specjalnie pod kątem pracy w wysokiej klasy systemach domowych i tub, których głównych zadaniem jest nagłaśnianie dużych pomieszczeń i przestrzeni otwartych.
Chociaż… gdzieś chyba jest wspólny mianownik i powód, dla którego tuby są stosowane zarówno w sprzęcie profesjonalnym, jak i w hi-fi. Teoretyczne przesłanki przedstawiliśmy już wcześniej, a praktyczne skutki słychać, i w takim wydaniu wcale nie są one kłopotliwe ani nawet kontrowersyjne.
JBL K2 S9900 są w stanie zagrać bardzo głośno z niezwykłą swobodą, nie zmieniając swojego charakteru, nie wpadając w żadną krzykliwość ani spłaszczenie, wciąż czysto, dokładnie i dynamicznie.
Zdarzało mi się już słyszeć coś podobnego (nigdy dokładnie takiego samego), ale z kolumn jeszcze większych, w rodzaju Grand Utopii Focala czy wręcz instalacji głośnikowych takich, jak Avantgarde Trio czy MBL101 X-Treme (chociaż te ostatnie to już zupełnie inna estetyka, również dźwiękowa).
Na tle wspomnianych (i wielu innych) rozpasanych high-endowych konstrukcji, K2 są wręcz "kompaktowe", ale "napakowane" i agresywne – lecz tylko wizualnie; grają zupełnie nienerwowo, stabilnie, profesjonalnie. To pewien paradoks i dysonans poznawczy.
Z jednej strony wiemy, że poprzez swoją wysoką sprawność tuby służą osiąganiu wysokich poziomów ciśnienia akustycznego, więc takie możliwości wcale nie powinny nas dziwić, z drugiej – obawiamy się "atawistycznie", iż taka paszcza będzie głośno… krzyczeć; że nawet przy umiarkowanych poziomach będzie nerwowo, a przy wysokich – dramatycznie.
Oczywiście głośne słuchanie każdej muzyki, zwłaszcza "ostrych kawałków", powinno być i będzie przeżyciem intensywnym, a w dłuższym czasie nawet męczącym, w stopniu zależnym od konkretnych warunków i naszych predyspozycji, jednak same JBL K2 S9900 dodają od siebie wyjątkowo mało czynnika "denerwującego", nie dolewają oliwy do ognia, wrażenia płynące z samego nagrania wzmacniają tylko wysokim poziomem głośności, a nie podbarwieniami.
JBL-e nie fałszują, są "czyste emocjonalnie", nawet chłodne, dzięki temu ułatwiają przyjmowanie dużych dawek decybeli, wręcz do tego zachęcają – do "podkręcenia" regulatora głośności w oczekiwaniu na jeszcze silniejsze pozytywne bodźce, muzykę odtworzoną z profesjonalną siłą i spokojem.
W relacjach odsłuchowych rzadko rozpisujemy się na ten temat – bardzo głośne granie nie jest podstawowym celem audiofila, a żeby grać głośno, wcale nie trzeba kupować bardzo dobrych kolumn. W przypadku K2 mamy jednak sytuację szczególną. JBL K2 S9900 potrafią połączyć lawinę decybeli z niewzruszoną klarownością, skupieniem, szybkością.
Z drugiej strony słuchanie K2 przy umiarkowanych poziomach nie sprawia żadnego problemu, dźwięk nie gaśnie, nie zmienia się, pozostaje zrównoważony i precyzyjny, jednak nie kreuje niczego niezwykłego, nie emanuje bajeczną barwą, nie pieści ak