Odtwarzacz Music Hall cd35.2
Okienko jest duże, choć sam wyświetlacz odtwarzacza Music Hall cd35.2 niewielki. Tradycyjnie, po lewej stronie, znajdują się mechaniczny włącznik sieciowy i szuflada, po prawej - niewielkie przyciski sterujące napędem. Z tyłu standardowo: analogowe stereo i dwa formaty wyjść cyfrowych - optyczne i elektryczne. Czego na tym obrazku brakuje?
Znowu nie ma wejść cyfrowych, choć akurat najtańszemu w tym teście odtwarzaczowi można to wybaczyć. Roy Hall przypomina innego demiurga audio - Antony’ego Michaelsona z Musical Fidelity. Obydwaj mają zresztą podobne poglądy na budowę urządzeń i są podobnie przywiązani do pewnych rozwiązań - raz sprawdzone pozostają z nimi na długo, bez względu na modę. W cd35.2 mamy napęd firmy StreamUnlimited CD-80 Blue Tiger.
Ten konkretny zestaw składa się z mechaniki ASATech (to CD-ROM, na co wskazuje długie wczytywanie danych i natychmiastowy przeskok między ścieżkami), która na pierwszy rzut oka nie wygląda imponująco; jest tu też jednak precyzyjny system optyki, przygotowany specjalnie dla zastosowań CD. Oprogramowanie napędu przygotowano w StreamUlimited i ono jest kluczowe dla działania całości. Napęd przykręcono do grubych płaskowników, a dopiero te, przez elastyczne podkładki, do obudowy.
Druga rzecz, jaką mam na myśli, to moduł DAC-a. W odtwarzaczu Music Hall cd35.2 znajdziemy stary, już nieprodukowany... lecz niezwykle ciekawy przetwornik C/A Burr-Browna PCM1732, należący do niegdyś bardzo prestiżowej serii SoundPlus, o niezbyt wysokiej dynamice 104 dB. Roy Hall najwyraźniej chciał wykorzystać jego dwie właściwości: zintegrowany dekoder HDCD oraz powiązany z nim fantastyczny filtr cyfrowy PDM-100 (choć są i tacy, dla których fi ltracja związana z HDCD jest wadą, nie zaletą).
O temacie HDCD dowiemy się tylko z jednej jedynej linijki w instrukcji. Nigdzie na odtwarzaczu nie ma stosownego loga, nie zapala się też żadna dioda - licencję płaci się bowiem właśnie za logo i za diodkę (ew. napis na wyświetlaczu), nie za samo dekodowanie. Dalej pracują dwa układy operacyjne, po jednym na kanał, Burr- Browna OPA2134, w których przeprowadza się zamianę I/U, wzmocnienie i buforowanie.
Na wyjściu są tylko kondensatory, bez układu DC-serwo. Przed gniazdami RCA jest jeszcze hermetyczny przekaźnik powiązany z przyciskiem "mute" na pilocie. To prościutka konstrukcja, można jednak pochwalić bardzo dobre elementy bierne, jak polipropylenowe kondensatory i precyzyjne oporniki; jeśli kondensatory elektrolityczne, to Rubycony lub Nichicony Fine Gold.
Solidny jest też zasilacz. Transformator toroidalny ma trzy uzwojenia wtórne - osobne są zasilacze napędu, układów audio i kontrolnych. Duża część sekcji przeznaczonej dla zasilacza jest jednak nieobsadzona, choć nawiercone są otwory i wyrysowane elementy. Być może zapowiada to powstanie bardziej rozbudowanej konstrukcji... Czyżby to była zapowiedź cd70.2?
Wzmacniacz a70.2
Najnowszy i najlepszy wzmacniacz firmy - Music Hall a70.2 jest też wyraźnie największy. Moletowane pokrętła wzmocnienia i selektora wejść na dużej powierzchni frontu wydają się trochę małe, ale są jak zawsze wygodne; wyświetlacz jest efektowny, choć odczytamy na nim tylko siłę głosu oraz wybrane wejście. Obok mechanicznego wyłącznika sieciowego znajduje się wejście liniowe mini-jack, przeznaczone dla urządzeń typu iPod, niedaleko usadowił się duży-jack - to już, zgodnie z oczekiwaniami, gniazdo słuchawkowe.
Z drugiej strony pokrętła wyboru wejść umieszczono przełącznik i dwie czerwone diody - możemy aktywować parę wyjść głośnikowych A, B lub obydwie. Wszystkie są wyłączane automatycznie, kiedy wepniemy jacka do gniazda słuchawkowego. Takie bajery... poza wejściem dla iPoda, były już we wzmacniaczu WS303... lat temu trzydzieści z okładem... eh. Pokrętło wzmocnienia, "bez początku i końca", steruje enkoderem. Gałką kręci się jednak dość ciężko trzeba się naprawdę napracować...
Łatwiej będzie sterować nim za pomocą pilota. Już wiemy, że są dwa komplety niezależnie włączanych wyjść głośnikowych. Bateria wejść liniowych składa się z trzech par RCA i jednej pary XLR (2=hot). Jest też wejście gramofonowe dla wkładek MM, wejście na końcówkę "bypass" (np. integracja z systemem kina domowego) oraz wyjście z przedwzmacniacza (dodatkowa końcówka mocy lub subwoofer).
Music Hall a70.2 to konstrukcja z wyraźnie wydzielonymi sekcjami przedwzmacniacza i końcówek mocy, przy czym te ostatnie tworzą układ dual-mono, z osobnymi transformatorami zasilającymi! Duże trafa toroidalne przykręcono po bokach urządzenia, za bardzo dużym radiatorem. Gniazda XLR są wlutowane do małej płytki, na której, w układzie scalonym, przeprowadzana jest desymetryzacja sygnału. Lepiej więc bez ważnego powodu (długie połączenia) nie korzystać z XLR-ów.
Po wybraniu w hermetycznych przekaźnikach aktywnego wejścia, sygnał trafia do pojedynczej kości przedwzmacniacza - to stary, na wszystkie sposoby sprawdzony układ NE5532, towarzyszą mu jednak ładne elementy bierne. Zaraz za nim jest układ z drabinką rezystorową BB PGA2320, skąd trafiamy już do końcówek mocy. Te wyglądają ciekawie, bo - podobnie jak w CD - i tutaj zbudowano je z wykorzystaniem elementów znanych z urządzeń sprzed kilku lat, które ostatnio jakoś się "zagubiły". A szkoda.
Tranzystory w stopniu prądowym to duże, bipolarne Sankeny (2SA- 1295+2SC3264) w układzie push-pull - po jednej parze na kanał. W stopniach sterującym i wejściowym też są wyłącznie tranzystory. Wyjście słuchawkowe zasilane jest z wyjść głośnikowych. To często stosowane rozwiązanie, ale kable biegnące do wyjścia słuchawkowego na przedniej ściance są prowadzone razem z kablami zasilającymi i to nad transformatorami - powinno to wyglądać inaczej.
Jak podsumować tę konstrukcję w jednym zdaniu? Widać oszczędności, ale ogólne założenia opisują bardzo poważny wzmacniacz, podobny do takich, które kosztują jeszcze więcej.
Odsłuch
Choć na wykresie pomiaru statycznego pasma przenoszenia, a taki podaje się w danych technicznych odtwarzaczy CD, widać zwykle płaską linię, to odtwarzanie sygnałów zmiennych powoduje, że taki pomiar i taka charakterystyka nie mówią nam wszystkiego o tym, w jaki sposób słyszymy balans tonalny urządzenia. Powodem jest wpływ jittera, rozkład szumów, zniekształcenia intermodulacyjne itp.
Jeśli ktoś chciałby usłyszeć różnice w barwie między dwoma odtwarzaczami CD, wystarczy włączyć chociażby cd25.2 i cd35.2 Music Halla, a ustalenie, "co jest grane", zajmie około pięciu sekund.
Music Hall cd35.2 ma wyraźnie wymodelowane brzmienie. Jego dźwięk jest bardzo nasycony, skupiony na środku pasma, a to dlatego, że - subiektywnie, czy obiektywnie, to teraz nie ma znaczenia - skraje pasma są wyraźnie wycofane.
Kiedy włączymy na odtwarzaczu odniesienia (w domyśle lepszym) jakąkolwiek płytę, na której sybilanty są dość mocne, jak chociażby "Songbird" Evy Cassidy, a zaraz potem to samo na Music Hall cd35.2, to usłyszymy natychmiast, jak te wszystkie drobne szpileczki zostały ukryte, i jak bardzo w wyniku tego została wyeksponowana właściwa "substancja" głosu.
To samo usłyszymy przy materiale, w którym dużą rolę grają blachy, czy to będzie jazz z końca lat 50., czy też "Darkest Hour" Clan of Xymox. To z jednej strony zubożenie, z drugiej - daje niesamowitego "kopa" nagraniom, w których najważniejsze są wokale i gitary.
Teraz, mając doświadczenie z plikami wysokiej rozdzielczości zarówno od strony nagrania, jak i reprodukcji, chyba wiem, jakie zmiany przynosi wydłużenie cyfrowego słowa (z 16 do 20 lub 24 bitów).
Pewna aksamitność, płynność i głębia, jakie dzięki temu dostajemy, są widoczne i w przypadku Music Halla, ale i klasyczne płyty CD wydają się "iść tym tropem". Zwykłe ocieplenie brzmienia prowadzi do zbytniego uspokojenia przekazu, do ograniczenia dynamiki. Tutaj dynamika nie jest może najwyższa, ale też nie ma efektu "smooth jazzu" w przypadku każdej płyty.
Wydaje się, że wzmacniacz Music Hall a70.2 jest wykrojony z tego samego kawałka materiału. Jego barwa jest niemal identyczna jak odtwarzacza.
Obfity, momentami potężny, ciepły dźwięk z wycofaną górą. W pewnym sensie bezpieczny i przyjazny, zarazem nie do końca uniwersalny. Zawsze i wszędzie system MH zagra efektownie, lecz gatunki muzyki "pasące się" na agresji i ostrości zostaną wyhamowane.
Wzmacniacz Music Hall a70.2 wnosi jednak sporą dynamikę niskich częstotliwości. Wystarczy włączyć coś, co "kopnie", jak płyty Pink Floyd w nowym remasterze czy nawet płytę Audiofeels "Uncovered", a dostaniemy to, czego oczekujemy od wzmacniacza dużej mocy. Jeśli to będą nagrania z kontrabasem w tle, chociażby Jim Hall Trio (znowu Hall...) z "Blues In The Rocks", to instrument nie zostanie ponadnaturalnie powiększony ani wypchnięty.
Jeżeli jednak kontrabas nagrany jest bardzo blisko, jak w nagraniu "Georgia In My Mind" z płyty "Five Songbirds" FIM-u, to pojawi się z nadzwyczajną autentycznością. Wreszcie puśćmy "On an Island" Davida Gilmoura, posłuchajmy syreny okrętowej - od razu będziemy wiedzieć, że Music Hall dysponuje bardzo niskim, mięsistym basem, który pojawia się właśnie w takich dźwiękach, a nie w kontrabasie.
Teoretycznie, złożenie dwóch podobnie brzmiących komponentów powinno prowadzić do dalszego wzmocnienia stylu i przerysowania pewnych elementów.
Tak nie jest - system gra w określony powyżej sposób, ale nie radykalnie stronniczo. Wciąż z dużym wolumenem, dość łagodną górą i uwagą skupioną na średnicy. Warto docenić, że tak mocne wzmacniacze tranzystorowe brzmią często dość mechanicznie, a tutaj tego problemu nie ma. Połóżmy też na szali dobry przedwzmacniacz gramofonowy.
Wojciech Pacuła