Odtwarzacz Audiolab 8200CD
W firmowej nomenklaturze urządzenie to nazywane jest "CD/DAC". Generalnie należy je traktować jak CD z wejściami cyfrowymi, w tym - niespodzianka - z asynchronicznym USB 24/96. Przód urządzenia jest czysty, skromny, ale wciąż elegancki, mimo przecież już dość wiekowego projektu plastycznego. Pośrodku mamy wyświetlacz ciekłokrystaliczny z niebieskimi cyframi i literami.
Odtwarzacz Audiolab 8200CD odczytuje CD-Text z płyt CD, na których go zapisano, oraz z warstwy CD płyt SACD (tam CD-Text jest obowiązkowy). Niby nic, a dla mnie - super! W górnej linijce mamy artystę i tytuł, w dolnej - informacje o czasie. Wąska maskownica na szufl adzie wykonana jest z aluminium, podobnie jak cały front.
Czerwona dioda wskazuje, że urządzenie działa - będzie to jedyna oznaka tego, kiedy np. wyłączymy wyświetlacz (można to zrobić). Po prawej stronie znajduje się pięć przycisków sterujących napędem, szósty zmieniający wejście oraz pionowy (charakterystyczny dla dawnych Audiolabów) przycisk wyłącznika sieciowego (mechaniczny - nie ma trybu stand-by).
Tajemnice tylnej ścianki
Tył odtwarzacza Audiolab 8200CD jest niezwykle interesujący. Wyjścia analogowe - zarówno niezbalansowane (RCA znakomitej jakości, zakręcane), jak i zbalansowane XLR. Obok jest coś, co znamy z niektórych drogich urządzeń, a powinno się to znaleźć w każdym współczesnym odtwarzaczu - wejścia cyfrowe.
Do dyspozycji mamy wejście USB, dwa koaksjalne RCA i dwa optyczne TOSLINK. Inaczej niż zwykle, wejście USB to (niemal) pełen wypas: przyjmuje sygnały do 24 bitów oraz 96 kHz (brak tylko 192 kHz) i pracuje w trybie asynchronicznym, co znacząco minimalizuje jitter (w łączu USB zwykle bardzo wysoki). Możemy dzięki niemu podłączyć do Audiolaba np. komputer i odtwarzać pliki audio, korzystając z sekcji DAC-a w odtwarzaczu.
Pozostałe wejścia cyfrowe również ograniczono do częstotliwości próbkowania 96 kHz. Są też tradycyjne wyjścia cyfrowe (producent wspomina, że na ich wyjściu zastosowano układ minimalizujący jitter). Wnętrze jest napakowane po brzegi. Z boku napęd - tajwańskiej fi rmy ASATech, dostarczającej mechanikę dla większości producentów CD na świecie (przynajmniej z tego przedziału cenowego), połączony z optyką firmy Sony (dlatego właśnie odtwarzacz "widzi" CD-Text).
Układ elektroniczny
Cały układ elektroniczny odtwarzacza Audiolab 8200CD zmontowano na dużej płytce drukowanej, której znaczną część zajmuje bardzo rozbudowane zasilanie. Znalazłem aż osiem kompletnych zasilaczy, z wieloma kondensatorami filtrującymi i stabilizatorami. Przy wejściach cyfrowych ulokowano transformatory dopasowujące - to ważne, ponieważ gniazda RCA charakteryzują się impedancją 50 omów, a transfer S/PDIF zakłada impedancję 75 omów.
Wejście USB obsługiwane jest przez obecnie rzadko spotykany układ odbiornika Texas Instruments TAS1020B. Kiedy wszedł do użycia, był krytykowany za wysoki jitter. Kilka firm napisało jednak swój własny kod, dzięki któremu pracuje on w trybie asynchronicznym, co rozwiązuje problem.
Z wejść cyfrowych lub z napędu trafiamy do przetwornika C/A. To nowoczesna, 32-bitowa kość ESS Sabre ES9018S, stosowana m.in. przez McIntosha. Ma osiem kanałów i jest zintegrowana z odbiornikiem cyfrowym, układem de-jittera, upsamplingiem i oversamplingiem.
Producent pisze o niej tak: "32Bit 84.672 MHz Oversampled/ Upsampled 512 Element MultiBit Array DAC" - niezła jazda, prawda? Liczby mają oczywiście przytłoczyć, a chodzi tak naprawdę o kombinację kilku filtrów cyfrowych w kaskadzie. Ale po co aż osiem kanałów? Połączono równolegle po cztery. Accuphase stosuje podobną technikę od lat, korzystając z osobnych kości, nazywając ją MDS++ i dyktując o wiele wyższą cenę. Oczywiście nie tylko za to, ale Audiolab ma się czym pochwalić.
I jest jeszcze jedna cecha tego układu DSP, bo tym jest w istocie ES9018S - trzeba wiedzieć, że oferuje on wiele przełączanych filtrów cyfrowych, którymi możemy w pewnym stopniu modelować dźwięk.
Mamy do wyboru: Optimal Transiens, Sharp Roll-off, Slow Roll-off, Minimum Phase oraz Optimal Spectrum. Po ich opis odsyłam do instrukcji. Generalnie różnią się przede wszystkim sposobem, w jaki potraktowany jest sygnał, pasmem przenoszenia i tym, jak rozkładają się oscylacje przed i po impulsie. Równie imponujący jest tor analogowy.
W sekcji konwertera I/U pracują znakomite układy operacyjne Analog Devices AD744K. W części wzmacniającej i buforującej mamy wyłącznie tranzystory bipolarne, pracujące w klasie A. Na wyjściu są duże kondensatory sprzęgające i przekaźniki. Pomiędzy sekcją wzmacniającą i wyjściem widać dużą przerwę z nieobsadzonymi miejscami - być może w jakiejś wersji Audiolab 8200CD dostępny będzie z wbudowanym przedwzmacniaczem.
Jest o czym pisać i nad czym się zastanawiać. To architektura znana z bardzo drogich urządzeń i nawet jeśli nie wszystkie elementy są tak drogie, a obudowa jeszcze nie jest wypasiona jak w wysokim hi-endzie, to i tak Audiolab kasuje na dzień dobry wszystko, co można kupić za te pieniądze.
Wzmacniacz Audiolab 8200A
Model Audiolab 8200 A powstał w wyniku ewolucji wzmacniaczy 8000A i 8000SE. Na pierwszy rzut oka wygląda bardzo podobnie do pierwotnego projektu. Projekt wzorniczo-funkcjonalny bazuje na gałkach - są aż cztery, a nie dwie - i to wciąż bez regulacji barwy dźwięku. Tą samotną, z prawej strony, regulujemy wzmocnienie; obok znajduje się okienko, za którym są dwie czerwone diody i odbiornik podczerwieni. Jedna z diod sygnalizuje pracę urządzenia, a druga działanie trybu mute. Dalej mamy gniazdo typu duży-jack dla słuchawek oraz podłużny przycisk sieciowy (tak jak w CD, nie ma trybu stand-by).
Po drugiej stronie znajdują się trzy gałki. Pierwszą z nich wybieramy tryb, w którym wzmacniacz będzie pracował − jako przedwzmacniacz (z wyciszonym wyjściem głośnikowym), jako integra, jako oddzielny przedwzmacniacz i końcówka mocy oraz jako zestaw powiązany z systemem kina domowego. Następne dwa pokrętła związane są z wejściami - jedną zmieniamy wejście odsłuchiwane, a drugą wejście, z którego sygnał przesyłany jest do wyjścia do nagrywania ("Rec").
Gniazda
Gniazda połączono w grupy. W pierwszej są trzy wejścia liniowe, w kolejne trzy wejścia, ale powiązane z wyjściami do nagrywania (pętlami). W jeszcze innej mamy wejście na końcówkę mocy i dwa wyjścia z przedwzmacniacza. Gniazda RCA są dobrej jakości, złocone, choć nie tak wyborne, jak w CD. Gniazda głośnikowe - plastikowe, ale przyzwoite.
Cały układ Audiolab 8200 A zmontowano na dużej, zakrywającej całe dno płytce. To nie jest konstrukcja minimalistyczna, choć ładnie zorganizowana. Za wejściami RCA widać dużą puszkę ekranującą część przedwzmacniacza, a za nią pozostałą część przedwzmacniacza, opartą wyłącznie na tranzystorach, kondensatorach polipropylenowych Wima i precyzyjnych opornikach. Obok widać przełączniki - dwa suwane (prawdziwa rzadkość, ale tak było w klasycznym 8000A) oraz jeden kołowy, zespolony z silniczkiem - tym zmieniamy wejścia. Wszystkie przełączniki sterują przekaźnikami - same nie są w torze sygnału. Stąd sygnał płynie do sekcji końcówki mocy - na jej wejściu jest czarny tłumik Alpsa.
Końcówki też są w całości zbudowane z tranzystorów i równie dobrych elementów biernych, jak w przedwzmacniaczu. W stopniu prądowym pracują piękne, duże, rzadko teraz spotykane tranzystory Sankena. Po długim czasie nieobecności, widzę je dwa razy w tym samym teście - są również we wzmacniaczu Music Hall a70.2. To pracujące w push-pullu, w klasie AB tranzystory bipolarne 2SA1216+2SC2922. Przykręcone są do niewielkiego radiatora tak, aby każda z par miała identyczną temperaturę pracy. Tę samą troskę o ten element widać zresztą i w przedwzmacniaczu, w stopniu wstępnym końcówki i sterującym, gdzie pary tranzystorów zostały nakryte niewielkimi radiatorami.
Odsłuch
Oglądając odtwarzacz Audiolaba, można dość łatwo dojść do - mylnego - wniosku, że oto za śmieszne pieniądze dostajemy odtwarzacz CD, który jest zbudowany podobnie jak odtwarzacze hi-endowe i zapewne też podobnie gra. Oczywiście są odtwarzacze grające lepiej, lecz w tej grupie Audiolab 8200 CD to "lokalny hi-end", mimo że wcale nie jest najdroższy. Jego dźwięk jest wyważony, bardzo dojrzały.
Można tu usłyszeć pewną estetykę, jaką znamy z dobrych gramofonów. A więc "analogowość" - wyświechtane słowo, i wymagające doprecyzowania. Nie jest to brzmienie wybitnie rozdzielcze ani dogłębnie różnicujące nagrania (pamiętając oczywiście, że mówię o porównaniu z referencją). To nadzwyczaj kompetentny, znakomity odtwarzacz, ale w swojej klasie cenowej, i - jak każdy - ma swoje mocniejsze oraz słabsze strony. Na pewno może uwieść nasyconym, naturalnym, spójnym brzmieniem, jakie wśród odtwarzaczy tego zakresu cenowego jest rzadsze niż brzmienie analityczne, dynamiczne, ale mechaniczne, nazbyt obciążone syndromem cyfry. Jesteśmy tu od tego niemal całkowicie uwolnieni, i jeżeli to nas zawsze bolało, to możemy być wyleczeni - za naprawdę umiarkowane pieniądze.
Najwyższa góra jest trochę wycofana, w wyniku czego dźwięk wydaje się mniej szczegółowy, a bardziej koherentny. Styl góry zmienia się zresztą wraz z różnymi filtrami. Z filtrem "Minimum Phase", który wydaje mi się najlepszy, jest jej właśnie najmniej, jednak to wtedy brzmienie zdobywa spójność i plastyczność. Nie "plastusiowość" - dźwięk jest duży, ma siłę, a w cyfrze to atut nie do przecenienia.
Wydaje mi się, że jeśli w czymś w ostatnich latach zaszła największa zmiana na lepsze, to właśnie w pokazywaniu naturalnych rozmiarów pomieszczenia, instrumentów itp. - w kreowaniu "prawdziwego dźwięku" w naszym wnętrzu. Nie ma przy tym tendencji do pompowania wszystkiego - jeśli głosy są blisko, są nasycone, jak np. z "Sound of Silence" grupy Audiofeels, to zostaną pokazane bliżej niż w nagraniu "Crazy" z tego samego albumu, gdzie wokalistka została nagrana gorzej, dalej, cieniej.
Bas jest mocny, nisko schodzący, aktywny - żyje różnymi dźwiękami, nie gra na jedną nutę, choć nie ma twardego uderzenia i wyraźnych konturów - jest lekko zmiękczony. Definicja, precyzja, szybkość ataku - w tym Audiolab nie jest liderem, lecz "ogólne wrażenie" jest bardzo dobre.
Wzmacniacz Audiolab 8200 A podąża podobnym szlakiem, choć jest mniej charakterystyczny, bardziej "uśredniony" - też w dobrym tego słowa znaczeniu; nie ma wyraźnych ograniczeń, które kazałyby powiedzieć znaczące "ale", rozważając jego możliwości w tym zakresie cenowym. Brzmienie nie jest potężne, więcej "pary" miały wzmacniacze Primare i Music Halla, na co zresztą wskazuje ich moc (nie mówiąc o cenie).
Audiolab gra swobodnie, lecz dość spokojnie, czysto, bez cienia jasności czy ostrości. Bas nie sięga w otchłanie, nie trzęsie posadami, ma za to bardzo dobrą dynamikę i kontrolę tego zakresu. Elektroniczne wywijańce Depeche Mode wyszły z tego niemal w pełnej krasie - tylko bez najniższych wibracji.
Środek pasma jest "zwyczajny". Jednym to wystarczy, innym nie. Można oczywiście znaleźć wzmacniacz bardziej "czarujący" albo bardziej "nerwowy", za to Audiolab 8200A jest dobrze wypośrodkowany, uniwersalny muzycznie, choć nie ekscytujący.Chciałbym dodać do tego dwa elementy, które stawiają system Audiolaba w jeszcze innym świetle. Zaimplementowany w odtwarzaczu CD odbiornik USB jest wyjątkowo udany - po prostu wyjątkowo!
Dźwięk wysyłany z mojego laptopa HP dv7 Pavilion (dwurdzeniowy, 2 GB RAM, 320HDD), przy użyciu polskiego odtwarzacza JPLAY był wybitny! Bez cienia wątpliwości można było powiedzieć, że płyty zripowane do FLAC-a grały lepiej niż te same krążki grane z wewnętrznego napędu odtwarzacza. Dźwięk był gęstszy, pełniejszy, bardziej namacalny - bardziej naturalny. Drugim elementem, którym Audiolab łamie pewne konwencje, jest jakość dźwięku z wyjścia słuchawkowego (we wzmacniaczu). Mnóstwo możliwości za umiarkowaną cenę.
Wojciech Pacuła