Oferta jest podzielona na cztery serie. W referencyjnej Strumento umieszczono wyłącznie końcówki mocy oraz przedwzmacniacz. W najtańszej Classic – jedynie przedwzmacniacz gramofonowy. Wreszcie w "środkowej" serii FLS mamy większy wybór – jeden wzmacniacz dzielony oraz dwie integry: droższą (i starszą) Audia Flight FLS10 oraz tańszą i nowszą Audia Flight FLS9, którą właśnie testujemy.
To konstrukcja ciężka, ale 25 kg można jeszcze przenosić jednoosobowo. Taka masa daje jednak niemal pewność, że mamy do czynienia ze wzmacniaczem liniowym, a nie z coraz modniejszą (wydajniejszą, lżejszą) klasą D.
Audia Flight FLS 9 - (o)budowa
Audia Flight nie leci w tym nurcie, pozostaje w przestrzeni klasy AB. Obudowę wykonano ze szczotkowanego aluminium, niektóre jej elementy są bardzo grube, co sprawia nie tylko wrażenie solidności, ale pozwala też wykonać wyfrezowania określające oryginalne krzywizny, które z kolei… nadają bryle wizualnej lekkości.
Na górnej pokrywie znajduje się logo producenta. W centrum frontu przygotowano szeroką szczelinę dla wyświetlacza, a duże pokrętło wpisuje się w tradycję wzmacniaczy zintegrowanych – to jednak nie tylko regulator głośności, lecz nowoczesny, wielofunkcyjny sterownik.
Do pełnej obsługi wszystkich funkcji potrzebnych jest też sześć przycisków. Wyświetlacz bazuje na nowoczesnej matrycy typu OLED, jej czytelność jest znakomita nawet z dużej odległości.
Podstawowymi trybami są wskazania głośności oraz aktywnego źródła, przygotowano także dość rozbudowane menu, z możliwością zmiany nazw poszczególnych wejść i ustalania indywidualnej czułości dla każdego z nich.
Czytaj również: Jakie są i czym się charakteryzują klasy pracy wzmacniacza?
Audia Flight FLS9 - obsługa
Po menu Audia Flight FLS9 poruszamy się za pomocą pokrętła, przycisków i wyświetlacza. Mimo to nawigacja może początkowo sprawiać pewien problem, który rozwiązujemy po prostu się do niego przyzwyczajając. Nie przewidziano przycisku szybkiego powrotu do poprzedniej "gałęzi" menu.
Jeżeli się pomylimy i wybierzemy funkcję inną niż zamierzana, trzeba będzie chwilę poczekać, aż system automatycznie cofnie nas do poprzedniej sekcji. Menu nie jest narzędziem do codziennego użytku, gdy raz przez nie przebrniemy, prawdopodobnie długo tam nie zajrzymy.
Przyciski są umieszczone w lekkich zagłębieniach, dlatego też dostęp do nich może być trudniejszy dla grubszych palców. Być może z tego powodu nie wszystkie funkcje "zaskakują" za pierwszym podejściem. Tego typu "humorów" nie zaobserwowałem obsługując wzmacniacz pilotem. FLS9 ma wyjście słuchawkowe (6,3 mm).
Czytaj również: Co to znaczy zmostkować wzmacniacz?
Audia Flight FLS9 - tylna ścianka
W swojej podstawowej wersji Audia Flight FLS9 to wzmacniacz całkowicie analogowy, więc na tylnej ściance są gniazda wyłącznie dla takich sygnałów.
Tych jednak konstruktor nie pożałował. Mamy do dyspozycji aż pięć wejść liniowych, w tym trzy niezbalansowane i dwa symetryczne XLR. Są też niskopoziomowe wyjścia w każdym z tych standardów; jedno z nich pozwala na regulację poziomu, a więc podłączenie np. do zewnętrznej końcówki mocy (Audia Flight ma w ofercie odpowiednią). Wszystkie RCA są wysokiej jakości, z masywnymi kołnierzami zakręcanymi na tylnej ściance.
Solidnie prezentują się także terminale przyłączeniowe, co prawda pojedyncze, ale i to nie przekreśla wykonania bi-wiringu, jeśli już ktoś musi... Po lewej stronie znajdują się dwie zaślepki, po usunięciu których możemy zainstalować opcjonalne karty rozszerzeń.
Czytaj również: Czy wejścia XLR oznaczają, że urządzenie jest zbalansowane?
W ofercie są dwie propozycje: przedwzmacniacz gramofonowy (dla wkładek MM oraz MC, z rozbudowaną regulacją parametrów, w cenie 5600 zł) oraz przetwornik cyfrowo-analogowy (wejście USB, parametry PCM 32/768 oraz DSD128, za 9400 zł), a wkrótce ma się pojawić karta odtwarzacza strumieniowego.
System modułów jest starannie opracowany, kompleksowa integracja ze wzmacniaczem pozwoli również na ich obsługę za pomocą pilota, a parametry dodatkowych sekcji będą prezentowane na wyświetlaczu.
Czytaj również: Jakie są podstawowe typy wzmacniaczy cyfrowych?
Audia Flight FLS 9 - wnętrze
Konstrukcję wnętrza FLS9 można uznać za modułową. W tę koncepcję wpisuje się też ekranowana komora na karty rozszerzeń. W głównej sekcji zasilacza, w centrum obudowy, znajduje się duży transformator toroidalny (o mocy aż 1 kW), obsadzony (i zaekranowany) wewnątrz dużej metalowej puszki. Jest też (przy przedniej ściance) drugi, mniejszy transformator toroidalny, prawdopodobnie dla układów sterujących.
Po dwóch stronach głównego transformatora widać moduły końcówek mocy, przy nich ulokowano filtrację napięcia i system prostowników. W każdej końcówce pracuje aż tuzin tranzystorów wyjściowych firmy ON Semiconductor – bipolarne pary MJL1302A i MJL3281A. Pojemność kondensatorów filtrujących wynosi aż 60 000 mF.
W większości wzmacniaczy tranzystorowych stosowane są układy napięciowych sprzężeń zwrotnych. Firma Audia Flight krytykuje jednak ten pomysł, zwracając uwagę na (znane) niedoskonałości tych układów (np. słabe przetwarzanie transjentów).
Czytaj również: Jak dzielimy wzmacniacze ze względu na technikę wzmacniania sygnałów?
Zdaniem Włochów lepsze rezultaty przynosi układ według ich własnego pomysłu, przenoszący sprzężenie do sygnałów prądowych. Ma to zapewniać również lepszą stabilność układu, oczywiście niski poziom zniekształceń i szerokie pasmo przenoszenia, będące celami "klasycznego" sprzężenia. Wróćmy jeszcze do przygotowanej z rozmachem separacji kanałów.
Zgodnie z tą ideą przygotowano nie tylko końcówki mocy, ale także przedwzmacniacz, który zajął dwie poziome płytki w okolicach tylnej ścianki. Górna odpowiada za kanał lewy, a dolna za prawy.
Na każdą wlutowano scalony regulator głośności MUSES – dwukanałowy, gwarantujący symetryczną pracę sekcji przedwzmacniacza. Cały układ w FLS9 jest zbalansowany.
Czytaj również: Jakie są podstawowe typy tranzystorów, ich charakterystyka i zastosowanie?
Audia Flight FLS 9 - odsłuch
Piękny i duży wzmacniacz, przygotowany według tradycyjnej receptury, z układami liniowymi, daje nadzieję na dźwięk nie tylko mocny, ale też barwny, naturalny i angażujący.
Pierwsze wrażenia tego nie potwierdzają ani nie przekreślają, potrzebne jest dłuższe zapoznanie się z FLS9, który nie chce ujawniać swoich możliwości i charakteru natychmiast i przy byle okazji… Tak jakby oczekiwał od słuchacza większego wyrobienia, cierpliwości, zrozumienia, a nie tylko głodu silnych emocji.
Ale dla doświadczonych audiofilów taka sytuacja jest często specjalną zachętą i tylko zaostrza apetyt na dźwięk dojrzały i wyrafinowany, który tak jak nie porwie nas natychmiast, tak później długo nie zawiedzie, nie znudzi się i nie będzie męczył atrakcjami, którymi mógłby uwieść na początku.
Czytaj również: Co to jest konstrukcja dual-mono, jakie są jej wady i zalety?
Wzmacniaczowi Audia Flight FLS9 nie brakuje mocy wyjściowej, co widać zarówno w pomiarach, jak i próbach, które tej mocy wymagają – w mocnych uderzeniach i przy głośnym graniu.
Audia Flight FLS9 nie ma też problemu z obciążeniem o niskiej impedancji (co znowu potwierdzają zarówno pomiary, jak i współpraca z kolumnami Cardeas, które akurat były dostępne), jednak "na co dzień", przy słuchaniu muzyki z umiarkowanymi poziomami, nie zostajemy porażeni ani dynamiką, ani pogrążeni w głębokim basie.
Wszystko brzmi normalnie… zbyt normalnie? Sam producent przekonuje, że jego celem było stworzenie wzmacniacza, który jak najmniej ingeruje w sygnał.
Czytaj również: Co lepsze - wzmacniacz zintegrowany czy dzielony?
To zapowiedź dość sztampowa i na pewno nie uległem takiej sugestii. FLS9 naprawdę gra równo, odpowiedzialnie, bez zrywów i niespodzianek. Czy idealnie neutralnie?
To oczywiście niemożliwe, ale specyfika jest bardzo delikatna. Jej wychwycenie i określenie wymaga zarówno przeglądu większej liczby nagrań, jak i bezpośredniego porównania z innymi wzmacniaczami – oczywiście na takich samych kolumnach.
Najpierw dociera do nas dźwięk zrównoważony, solidny i czysty, jednak podkreślanie, że jest on potężny czy krystalicznie przejrzysty, byłoby przesadą. Średnica jest nasycona, ale bez podgrzania i wypychania, góra gładka, nienapastliwa.
Audia Flight FLS9 dodaje od siebie subtelną miękkość, delikatne ocieplenie. Nie przerabia to dźwięku zdecydowanie i notorycznie, samo nagranie ma zawsze więcej do powiedzenia, nie unikniemy więc płynących z nich twardości, ostrości i chropowatości.
Czytaj również: Co lepsze - DIN czy RCA?
Takie nieprzyjemne naloty i akcenty są jednak przynajmniej trochę ograniczane, a raczej oswajane – są obecne, ale mają mniejszy wpływ na ogólne wrażenie, nie psują przyjemności.
Dobre różnicowanie przestaje być niebezpieczne dla samego słuchacza – pokazuje nagrania lepsze i gorsze, co jednak interpretujemy jako ciekawą różnorodność, a nie powód do rezygnacji z tych drugich.
W tym dźwięku nie ma "drażliwości", nadmiernego napięcia, uczulenia na jakikolwiek problem. Wszystko przekazywane jest wiernie, ale z łatwością, łagodnością, na pewnym luzie.
Czytaj również: Co oznacza Single Ended?
Ingerencja jest przy tym tak zręczna, że trudno o jej krótką definicję, można tylko próbować opisać skutki z dalszej i dłuższej perspektywy – pierwsze czy drugie nagranie niczego nie wyjaśni.
Stwierdzenie ocieplenia może postawić znak zapytania przy analityczności… Kiedy jednak zajmiemy się tą dziedziną, nie ustalimy żadnych strat. Usłyszymy wszystko i to przy odpowiedniej gradacji, strukturalnie, przestrzennie, i może dlatego dominuje wrażenie naturalności, a nie maksymalnej precyzji jako sztuki dla sztuki.
Przy odbiorze dźwięków żywych też nie fascynujemy się ich detalicznością. Dopiero sprzęt robi z dźwiękami coś nienaturalnego – albo detale tłumi, albo je wyciąga, odkleja, przerabia, eksponuje…
Czytaj również: Co to znaczy trudne obciążenie? Co to jest wzmacniacz wydajny prądowo? Co to znaczy, że wzmacniacz 'nie napędzi' kolumn?
To oczywiście ma ścisły związek z prezentacją wysokich tonów, które znowu – są pojęciem, narzędziem, a nie czymś odrębnym w naturalnych dźwiękach.
Można tutaj doszukiwać się związków ze wzmacniaczami lampowymi, co niektórym jeszcze bardziej poprawi nastrój i pozwoli wystawić FLS9 najwyższe noty, ale to w pełni zasługa porządnej techniki tranzystorowej, bez żadnych sztuczek, symulacji i dobarwień, a przede wszystkim nie jest to wcale to samo...
Miękkość wysokich tonów jest tutaj absolutnie neutralna dla barwy, nie ogranicza wybrzmień, akustycznej swobody, nie przenosi uwagi na niższy podzakres, podkreślając połączenie ze średnicą kosztem otwarcia najwyższych częstotliwości. Talerze są mocne i błyszczące (gdy takie mają być), niuanse zarazem płynne i selektywne.
Czytaj również: Czy 50-watowym wzmacniaczem można uszkodzić 200-watowe kolumny?
Średnica jest bardzo łatwa w odbiorze, w tym sensie bliska, ale "niewypchnięta". Wokale bywają intensywne, eteryczne, chrapliwe lub gładkie. FLS9 nie narzuca żadnej maniery i pomysłu na dźwięk "supernaturalny".
Tak prawdziwy, jak na żywo, i tak nigdy nie będzie, więc bezpieczniej trzymać się samego nagrania. Co oczywiście w najmniejszym poważaniu mają… zespoły głośnikowe.
Ale Audia Flight FLS9 nie przyłoży się do manipulacji – ani udanych, ani nieudanych. Ostatecznie znowu przekonuje sama przyjemność słuchania w takim właśnie wydaniu; cicho lub głośno, rocka lub jazzu, bębnów, kontrabasu, elektroniki.
Czytaj również: Czy przy stosowaniu bi-wiringu konieczne są podwójne wyjścia głośnikowe we wzmacniaczu?
Niskie tony wpisują się we wszystkie powyższe ogólne zasady. Tutaj jednak trudniej będzie szukać związków z lampami… Tylko subtelne zaokrąglenie nie jest ku temu dostatecznym powodem, bowiem mimo to, a nawet wbrew temu, bas jest tak sprawny, zwrotny i zwinny, jak z żadnego wzmacniacza lampowego być nie może.
Audia Flight FLS9 z niczym nie przesadzi, ale może uderzyć szybko, z rozmachem, zejść nisko, nałożyć na siebie wiele dźwięków, jednak nigdy się nie puszy i nie rozlewa. Rytm jest przekazywany dziarsko, lecz bez "przytupywania", puls muzyki jest bardzo naturalny, żywy, organiczny, bez technicznej dyscypliny.
Audia Flight FLS9 miałem na swoim "warsztacie" wyjątkowo długo, słuchałem go nie tylko na potrzeby testu, ale i przy innych, "prywatnych" okazjach, co jednak też procentowało – i to wcale nie gorzej – rosnącym przekonaniem, że jest to wzmacniacz, na którym można polegać. Był wielokrotnie wyłączany i znowu włączany, porównywany z kilkoma innymi, nie zawsze najmocniej błyszczał, ale zawsze zatrzymywał przy sobie na dłużej.
Czytaj również: Dlaczego nie można podłączać kolumn 4-omowych do wzmacniaczy 8-omowych?