Koncepcja boxowych wzmacniaczy wiązała się z wieloma dodatkami, jak np. moduł przedwzmacniacza gramofonowego, wzmacniacza słuchawkowego czy przetwornika C/A, których nie można już było zmieścić w maleńkiej skrzynce, i w efekcie wzmacniacz z przyległościami rozrastał się do kilku obudów.
Aby wprowadzić porządek, Pro-Ject zaczął nawet produkować specjalne szkielety, zewnętrzne obudowy, do których, niczym do studyjnych racków, instalowało się całą gromadkę boxów. Najnowszy wzmacniacz MaiA nie wymaga jednak takiej oprawy - jest urządzeniem kompletnym.
Pro-Ject unika elementów z tworzywa, niemal wszystko jest tu metalowe. Szerokość wzmacniacza Pro-Ject MaiA wynosi nieco ponad 20 cm, więc nie jest to maluszek, mimo to można podziwiać, jak w takim pudełeczku udało się zmieścić tyle różnorodnych układów (jednak, zgodnie z tradycją boxów, bez zasilacza) i przygotować łącznie aż dziewięć wejść dla dziewięciu źródeł.
Pro-Ject MaiA - przyłącza
Trzy mogą być analogowe (jedno z gniazd to mini-jack, np. dla jakiejś starszej empetrójki), kolejne przyjmie sygnał z gramofonu analogowego z wkładką MM. Druga natura integry wychodzi naprzeciw sygnałom cyfrowym - mamy więc dwa złącza optyczne i jedno współosiowe, ale także port USB (tryb asynchroniczny) do podłączenia komputera.
To razem osiem; dziewiąte wejście sprzęgnięto z wbudowanym modułem transmisji bezprzewodowej Bluetooth, a jego obecność potwierdza gniazdo dla zewnętrznej anteny.
Na tym umiejętności integry się nie kończą, przewidziano również wyjście z przedwzmacniacza, które można wykorzystać do podłączenia subwoofera lub budowy uproszczonej zdalnej strefy (bez możliwości autonomicznej selekcji źródeł).
Czytaj również: Czy większość amplitunerów rzeczywiście nie jest zdolna do współpracy z 4-omowymi zespołami głośnikowymi?
Pro-Ject MaiA - Bluetooth
Bluetooth pracuje oczywiście z najpopularniejszym kodowaniem aptX. To uniwersalny pomysł na obsługę niemal wszystkich nowoczesnych smartfonów i tabletów, bez zagłębiania się w tajniki sprzętu, konfiguracji czy kompatybilności.
Jakby tych wszystkich układów było mało, wzmacniacz ma jeszcze wyjście słuchawkowe (duży jack). Deficyt miejsca wymusił jednak bardzo ciasny montaż terminali głośnikowych - trzeba uważać, by nie doprowadzić do zwarcia. W komplecie otrzymujemy zewnętrzny zasilacz, antenę Bluetooth oraz mały, "listkowy" pilot.
Wnętrze
Wewnątrz posłużono się niezależnymi modułami, rozplanowanie wymagało sporo gimnastyki, ale widać, że zadbano o możliwie krótką ścieżkę sygnałową. W pobliżu wyjść głośnikowych zainstalowano końcówki z własnym, niewielkim radiatorem.
Za regulację wzmocnienia odpowiada analogowy potencjometr ze zintegrowanym silniczkiem. Wydzielono układ wyjścia słuchawkowego, a większość modułów przedwzmacniacza zmontowano na jednej, dużej płytce. Wyjątkiem jest odbiornik Bluetooth.
Pro-Ject MaiA ma wbudowany kompletny blok przetwornika cyfrowo-analogowego, w sercu którego pracuje układ Cirrus Logic CS4344. To wprawdzie niezbyt często stosowana kość, ale jej rozdzielczość wynosi 24 bity/192 kHz. Sygnał o takich parametrach można podać na wejście współosiowe oraz USB; gniazda optyczne akceptują dane 24/96.
Czytaj również: Czy 50-watowym wzmacniaczem można uszkodzić 200-watowe kolumny?
Odsłuch
Pro-Ject MaiA gra żywo, soczyście, chwilami bardziej nerwowo, nie jest tak pobłażliwy dla materiałów niższej jakości, dźwięk przesłany przez Bluetooth nie staje się nieznośny, ale wyraźniej zaznacza swoją ułomność. Pro-Ject nie obroni słabego źródła i musimy być przygotowani na kompromisy.
Wystarczy jednak "stara", dobra płyta CD, by wzmacniacz pokazał swoją mocną broń, o ile tylko lubimy taką prezentację - energetyczną, błyszczącą średnicę, ciepło ustępuje miejsca dźwięczności i specjalnej dawce ekspresji. Brzmienie jest barwne, może i podbarwione, ale ma dobrą wyrazistość, artykulację - jest "obecne" nie tyle masą, co rysunkiem.
Niskie tony są delikatne, podłączone pod średnicę, ani się nie przewalają, ani nie tupią. Szybkości, wybuchowości, a tym bardziej potęgi, trzeba szukać gdzie indziej, tutaj jest program minimum, który pozwala słuchać muzyki, a nie ekscytować się basowymi wycieczkami.
Z kolei w bilansie "masa czy detal" ostatecznie pewną przewagę zyskuje detal. Brzmienie jest lekko rozjaśnione i chociaż nie sięga szczytów analityczności, to cały czas gra ze swoistym animuszem.
Wejście cyfry
Przetworniki DAC we wzmacniaczach nie są dzisiaj przygotowywane z myślą o przyjęciu sygnału z napędu CD, lecz o współpracy z komputerem. Właśnie w gniazdo USB (typ B) Pro-Ject wyposażył swój najnowszy wzmacniacz, dbając jednocześnie o to, by układy stojące za uniwersalnym interfejsem mogły się pochwalić audiofilskimi walorami.
W tym celu zainstalowano obwód XMOS, który charakteryzuje się najlepszą z możliwych, asynchroniczną transmisją między komputerem a wzmacniaczem. Ten ostatni przejmuje wówczas rolę wzorcowego zegara taktującego.
XMOS zapewnia też zwykle łatwą integrację z komputerowym środowiskiem. Wprawdzie do współpracy z najpopularniejszym systemem operacyjnym Windows niezbędne jest dodatkowe oprogramowanie (które Pro-Ject dostarcza na płycie CD), ale sterowniki nie są na ogół kłopotliwe i wybredne.
Użytkownicy komputerów Mac oraz systemu operacyjnego Linux są w uprzywilejowanej sytuacji, wszystko powinno zadziałać od razu, bez konieczności instalowania jakichkolwiek dodatków – co mogę z satysfakcją potwierdzić.
Minimum "formalności" wymaga również drugi ze standardów transmisji - Bluetooth - ze względu na ograniczenia w przepływności (i tym samym jakości dźwięku) polecany bardziej do sprzętu przenośnego, smartfonów i tabletów, niż komputerów.