W wielu przypadkach wydawało mi się, że mam do czynienia z jakimś dobrze utrzymanym second-handem (którego tak czy inaczej jest tam sporo), a najczęściej okazywało się, że to bieżąca oferta. Ale nie dla Europejczyków. Nie dla psa kiełbasa.
Częściowo wiąże się to z japońskim fenomenem wielkiej popularności sprzętu, nazwijmy to umownie, "archaicznego" - wzmacniaczy lampowych (napisałem "umownie", darujcie życie), a w ślad za tym głośników o wysokiej efektywności - tubowych i szerokopasmowych. To nie mały margines, jak u nas, nagłośniony w prasie, a w życiu codziennym niewidoczny, lecz nurt silny i biznes poważny.
JBL wie, jak konstruować kolumny o wysokiej efektywności, z tubami jest za pan brat - widzi więc w Japonii duży rynek. Nie widział go dotąd dlatego typu produktów w Europie.
Ktoś kiedyś w koncernie Harmana podjął decyzję zerojedynkową: rynek europejski wymaga nowoczesnych, lajfstajlowych produktów, a nie staromodnych tubowych szaf, do których jakieś audiofilskie kręgi może mają sentyment, ale duża firma takim sentymentem, w takiej rynkowej niszy, się nie wyżywi.
Musi mieć zapewniony zbyt na sprzedaż liczoną nawet nie w kontenerach, ale w kontenerowcach, a więc produkty odpowiadające zapotrzebowaniu rynku najbardziej masowego. Prawie wszystko się tu zgadza, tylko trochę szkoda...
I chyba te narzekania i namowy, aby JBL miał więcej odwagi i charakteru, aby i na rynku europejskim pokazał coś z jajami, choćby część tego, co oferuje w Japonii, wreszcie odniosły skutek.
W serii JBL LS znajdują się dwie konstrukcje wolnostojące - JBL LS60 i LS80, różniące się wielkością głośników niskotonowych (18 cm vs 22 cm), podstawkowe LS40 (z jednym 18-cm) centralny LS CEN TER ( z dwoma 18-tkami) i subwoofer LS120P, z przetwornikiem 30 cm i wzmacniaczem 400 W. Obudowy LS są bardzo eleganckie i nieskazitelnie wykonane.
Ogólny kształt jest podobny do zastosowanego w tańszej serii ES (obudowa zwęża się ku tyłowi), ale wykonanie znacznie bardziej ekskluzywne. Boczne ścianki wyprofilowano z zewnątrz tak, że ich powierzchnie są wypukłe.
Producent podaje, boki przygotowano z naturalnego hebanu ("real wood ebony") - ale pewnie ma na myśli fornir, a nie lite drewno - i wykończono mahoniem ("mahogany finish") - chodzi chyba o barwienie na kolor mahoniowy - i w końcu polakierowano na wysoki połysk. Pozostałe powierzchnie pokryto czarnym lakierem.
To co prawda jedyna wersja kolorystyczna, ale ładna i uniwersalna, wyraża rozsądny kompromis między techniczną, profesjonalną surowością pasującą do za stosowanych przetworników, zwłaszcza do tub, a podejściem "meblowym", uwzględniającym aktualną modę na wysoki połysk. Mnie osobiście... ale co to kogo obchodzi. Dobrze, że nie są w całości w lakierze fortepianowym, bo wtedy to bym już napisał, co o tym myślę.
Seria JBL LS spełnia kilka zadań. Wypełnia dużą lukę pomiędzy całą plejadą serii nisko/średniobudżetowych, w których najdroższą konstrukcją jest ES100, kosztujący niecałe 4000 zł za parę, a serią Array, z modelami w cenie powyżej 10 000 zł.
Sprowadza na niższe pułapy cenowe rozwiązania techniczne znane dotąd tylko z najdroższych JBL-i, wraz z ogólnym wizerunkiem "prawdziwego" JBL-a; wskutek tego jawi się w swoim za kresie cenowym jako ciekawa alternatywa dla całej masy bardziej konwencjonalnych zespołów głośnikowych innych firm, a także daje dostęp do pewnych parametrów i cech brzmienia cenionych nie tylko przez wielbicieli JBL-a.
Wreszcie LS podnosi prestiż marki, bo choć nie jest to seria referencyjna, to hi-endowe flagowce JBL-a znane są nielicznym, a lud widział do tej pory ofertę kończącą się na serii ES.
Charakterystyka JBL-a, jaką spotykamy w LS, nie jest jakimś egzotycznym wynaturzeniem, ma bowiem związek z pewną bardziej ogólną, choć nie najpopularniejszą dzisiaj koncepcją konstrukcyjno-akustyczną.
JBL LS80 - głośniki
Dobrym punktem wyjścia do analizy specyfiki układu LS jest cecha najbardziej rzucająca się w oczy - duży tubowy głośnik średnio-wysokotonowy.
Tubowe lub pseudotubowe głośniki wysokotonowe spotykamy w kolumnach do użytku domowego rzadko, a jeżeli już, to w wersjach znacznie mniejszych, które można w przybliżeniu traktować jako zamiennik dla konwencjonalnego tweetera kopułkowego i łączyć już mniej więcej w standardowy sposób z innymi przetwornikami układu dwudrożnego, dwuipółdrożnego, trójdrożnego itd.
Tak też tubowe głośniki wysokotonowe aplikuje np. Triangle. Ale JBL w tubowym charakterze posuwa się znacznie dalej.
Królująca w konstrukcjach LS duża tuba nie przetwarza zakresu typowego ani dla głośników średniotonowych, ani wysokotonowych. Według informacji producenta, częstotliwości podziału wyznaczające jej kompetencje to 2,5 kHz i 8 kHz.
Nazwijmy ją umownie średnio-wysokotonową, chociaż oznaczać ma to przetwarzanie niższego (bliższego średnicy) podzakresu częstotliwości wysokich, a nie szerokiego zakresu średnio-wysokotonowego.
Wręcz przeciwnie, przetwornik ten w wymiarze częstotliwościowym ma możliwości - lub zadania - wyraźnie ograniczone w stosunku do typowego kopułkowego głośnika wysokotonowego, który też potrafi zacząć od 2,5 kHz, aby dociągnąć charakterystykę co najmniej do 20 kHz.
Najwyższymi częstotliwościami zajmuje się w LS już specjalny przetwornik, również w tubce, oczywiście mniejszej, który według danych producenta, sięga aż 40 kHz.
Główna tuba jest pewnie zdolna do przetwarzania trochę po wyżej 8 kHz, ale wprowadzenie głośnika super wysokotonowego uzasadnia przekazanie mu takiego zakresu, w którym to on oferuje lepszą charakterystykę i rozpraszanie. W dużej tubie pracuje aż dwucalowy driver tytanowy, a ponadto im większy sam wylot tuby, tym bardziej zakres jej pracy przesuwa się w dół pasma.
JBL opracował i stosuje tutaj specjalny profil bi-radial, który poprawia rozpraszanie, to jednak i tak wciąż klasyczny, pod względem zasady działania, głośnik tubowy, z komorą sprzęgającą ("compression driver") pomiędzy membraną a początkiem tuby, gdzie założono charakterystyczną metalową siateczkę.
Przetwornik superwysokotonowy jest już typu "horn-loaded", co mimo użycia słowa horn, czyli tuba, określa głośnik nie w pełni tubowy, ale wspomaga ny tubą (do słownie "załadowany w tubę"). Tutaj załadowano 19-mm przetwornik z poliestrową membraną pierścieniową. Obydwa przetworniki mają magnesy neodymowe - mimo to, w przypadku głównej tuby układ magnetyczny jest całkiem spory.
Głośnik wysokotonowy zaczynający pracę w okolicach 2,5 kHz to sytuacja zupełnie typowa w konwencjonalnych kolumnach. W nich też możemy spodziewać się, po drugiej stronie częstotliwości podziału, najczęściej 17-18 cm głośników nisko-średniotonowych przy układach dwudrożnych i dwuipółdrożnych, lub średniotonowych przy układach trójdrożnych.
Takiej też "grzecznej" wielkości głośniki znajdują się w pozostałych konstrukcjach serii LS - za wyjątkiem największego LS80. Tutaj zainstalowano dwa głośniki ośmiocolowe, co jest średnicą ponadstandardową dla nisko-średniotonowych w "normalnych" kolumnach, ale w tym przypadku tym bardziej podkreśla konotacje z profesjonalnymi i referencyjnymi kolumnami JBL-a, gdzie "to co pod tubą" miewa i piętnaście cali (chociaż przy niższych częstotliwościach podziału).
Głośniki niskotonowe wyglądają bardzo apetycznie, prawie dokładnie tak, jak tego spodziewałbym się po klasycznym JBL-u. "Prawie" dlatego, że membrana nie ma charakterystycznych dla JBL-a koncentrycznych przetłoczeń; pomagają one uporządkowanym "dzieleniu się" membrany przy wyższych częstotliwościach, co ma znaczenie właśnie wtedy, gdy duże średnice pracują nie tylko w zakresie niskich, ale i średnich częstotliwości - tak jak tutaj.
Jest to jednak mniejsze zaskoczenie niż radość z faktu, że membrany wykonano z celulozy i niczym tego nie spaprano. Pozostawiono suchą, naturalną, klasycznie celulozową powierzchnię (z obydwu stron). Nie potwierdziły się więc na szczęście zapowiedzi z firmowej prezentacji serii LS, że membrany powleczono warstwą materiału polyplas, znanego z produktów tańszych serii.
Już sama nazwa brzmi nazbyt syntetycznie. Górne zawieszenie jest gumowe i chociaż nie wygląda tak imponująco, jak w niektórych samochodowych subwooferach, jest to jednak kolejny element firmowej tradycji - nawet w największych głośnikach niskotonowych JBL-a górne zawieszenie jest relatywnie wąskie, a czasami jest przecież fałdą z materiału, co znowu kojarzy się z profesjonalką.
Obydwa głośniki nie pracują jednak w takim samym zakresie częstotliwości, ale na sposób znany z układów dwuipółdrożnych, dolny z nich jest tłumiony wcześniej (producent podaje częstotliwość graniczną 400 Hz i filtrowanie 6 dB/okt.), a tylko górny sięga do 2,5 kHz (gdzie działają już z obydwu stron filtry 24 dB/okt., podobnie jak przy podziale po między wysokotonowymi przy 8 kHz).
Ponieważ funkcjonuje nie jeden, ale dwa różne głośniki wysokotonowe, więc ostatecznie układ jest nie dwuipółdrożny, ale trzyipółdrożny. Wcześniejsze tłumienie dolnego woofera nie jest dzieleniem włosa na czworo - jest tym bardziej uzasadnione, im większa średnica głośników, w ślad za tym rozsunięcie ich centrów akustycznych i odstęp dolnego z nich od głośnika wysokotonowego.
Dobór głośników jest więc specyficzny, ale skoordynowany i skojarzony ze zrozumiałym, rozsądnym ich połączeniem. Koncepcja jest oryginalna i przeprowadzona bardzo konsekwentnie.
Same woofery wyglądają bardzo dziarsko - odlewane z aluminium kosze nie są finezyjne, jednak w tym miejscu najważniejsza jest stabilność, a tę gwarantują grube żebra. Układy magnetyczne mają średnicę 12 cm i dodatkowy mniejszy pierścień, jednak ani on, ani też główny magnes nie wyglądają na neodymowe, co zapowiadają materiały firmowe (a co sprawdza się w przypadku głośnika wysokotonowego).
Na samych głośnikach znajdują się napisy "13 ohm" - skoro tak, to równolegle połączona para wywoła wypadkową impedancję w okolicach 6 omów. Taką też wartość tego parametru, zarówno dla JBL LS80, jak i LS60, deklaruje producent, a nasze pomiary wskazują, że minima impedancji znajdują się nawet powyżej 6 omów - sami decyduje my się więc określić impedancję znamionową na 8 omów.
Temat ten należy w zasadzie do działu laboratorium, ale w tym przypadku ma znaczenie szczególne. Wydaje się, że tak duże kolumny mają wysoką moc, a skoro tak, to powinny ją ściągać ze wzmacniacza niską, 4-omową impedancją.
W katalogowej rubryce "moc ciągła" odczytujemy jednak wartość tylko 100 W - znaczyłoby to, że każdy z 8-calowych wooferów może przyjąć tylko 50 W mocy ciągłej!? Na prawdę mało... co prawda "moc muzyczna" JBL LS80 wy nosić ma 200 W, a moc szczytowa 400 W, więc nie martwmy się na zapas.
Jeżeli to prawda, to pojawia się ciekawe domniemanie - z wysoką efektywnością, relatywnie umiarkowaną mocą i wysoką impedancją, kolumny te, przynajmniej od strony elektrycznej, doskonale nadają się do współpracy z lampą.
A ponieważ moc jest umiarkowana "relatywnie", bo sto watów to przecie nie dziesięć, więc oczywiście można do JBL LS80 podłączyć praktycznie każdy tranzystor; producent rekomenduje wzmacniacze o mocy do 200W, a nie ma tak wielu, które na 8 omach mogłyby dać więcej.
Parametry głośników niskotonowych podyktowały konstruktorowi dość wysokie stroje nie układu rezonansowego bas-refleks. Przy dużej objętości obudowy pozwala to, nawet z krótkim tunelem, wykonać duży otwór który będzie dostatecznie wydajny przy współpracy z dwoma 8-calowymi głośnikami.
Nie zrezygnowano jednak z wyprofilowań na jego obydwu końcach, turbulencje nie mają więc wielkich szans nawet na okazjonalne występy.
Odsłuch
Jeden z możliwych i już oklepanych scenariuszy testu dotyczącego urządzenia opartego na oryginalnej technice, np. wzmacniaczy lampowych, kolumn z metalowymi membranami czy właśnie kolumn z tubami, polega na stwierdzeniu, że brzmienie wcale nie miało charakteru kojarzonego z zastosowaną techniką. Zwykle taki werdykt niesie w sobie ocenę dodatnią - brzmienie ma być naturalne i neutralne, a więc wolne od znamion techniki za nim stojących.
W przypadku np. wzmacniaczy lampowych mamy co prawda odczucia ambiwalentne, bo oczekiwania są podzielone na dotyczące cech pozytywnych i negatywnych. W przypadku tub, nie ma co ukrywać, przeważają obawy.
Czy w brzmieniu LX80 słychać tuby, czy nie? Pierwsze chwile od słuchu na pewno odsunęły obawy, że tuby mogą brzmienie LS80 po prostu popsuć czy nawet (zbyt) jednoznacznie określić. Nie ma tu notorycznej natarczywości, pod kolorowania które określałoby (zbyt) silną specyfikę, odczuwalną natychmiast i zawsze.
Dopiero po pewnym czasie można odpowiedzialnie sformułować sens tubowej natury JBL LS80: w zakresie wysokich tonów pojawiają się lokalne wyostrzenia, zaznaczające się zwłaszcza przy sybilantach wokali, jednocześnie wcale nie przekreślają one umiejętności pokazania delikatniejszej strony tego zakresu pasma, a nawet "powietrza", z którym kłopoty ma nawet duża część kopułek. Nie będzie tylko monotonnej łagodności i słodyczy.
Stąd właśnie nie ujednolicenie, a zróżnicowanie wybrzmień wysokich tonów jest znamienne dla LX80. Spółgłoski syczące wychodzą na pierwszy plan, co może być jednak skutkiem techniki mikrofonowania i nagrywania, tłumionej przez inne głośniki, za to struny gitar ma ją już niekwestionowaną klarowność i naturalność.
To jest po prostu dynamika, jakiej z "normalnych" tweeterów nie słyszymy, która sama w sobie jest czymś trochę zaskakującym i chociaż niesie ze sobą jakieś elementy pasożytnicze, to w bilansie wad i zalet wypada całkiem korzystnie, a dodatkowo swoim stylem wyróżnia się na tle brzmień konwencjonalnych.
W świecie konstrukcji z kopułkami wysokotonowymi spotykamy brzmienia bardziej odbiegające od neutralności, zwykle na skutek niedoskonałego ze strojenia całego systemu. Same przetworniki tubowe potencjalnie niosą ze sobą większą dawkę podkolorowań, są trudniejsze w zaprojektowaniu i aplikacji, co jednak zostało przeprowadzone w JBL LS80 w sposób mistrzowski.
Słuchając różnych kolumn - nawet najlepszych - czasami myślę o tym, że gdyby były moje, to bym zaraz je rozkręcił i coś zmienił w zwrotnicy. Nie ma w tym może fałszywej skromności, ale nie ma też nierozsądnej pychy - co nie co na ten temat wiem.
W przypadku JBL LS80 nie zmieniałbym niczego - mam przekonanie, że lepiej wyrównanego i lepiej zintegrowanego brzmienia nie udałoby się z tymi przetwornikami uzyskać. Bo przecież działają tu dwa głośniki tubowe, a połączenia między nimi w ogóle nie słychać.
Przejście do średnicy też jest dobrze przygotowane, pojawiają się tu tylko lekkie niepokoje - na prawdę lekkie, patrząc na samą konstrukcję... ale wydaje się, że to raczej tutaj, a nie w samym za kresie wysokich tonów, jest więcej pierwiastka tubowego. A może to już słychać działanie 10-calowego nisko-średniotonowego, który pracuje aż do 2,5 kHz?
Para dużych głośników (dolny pracuje tylko do 400 Hz) daje dość zaskakujące rezultaty. Przyznaję, że spodziewałem się więcej "poweru", więcej siły, masy i nasycenia. Nawet lekkiej przesady w tym zakresie, brutalności, jednocześnie dającej odpowiedź drapieżności tub. Ale ponieważ tuby są w miarę grzeczne, nie gwiżdżą i nie krzyczą, więc i woofery nie grzmią i nie ryczą.
Cały balans tonalny nie jest wyraźnie rozjaśniony, ale jest raczej lekki, swobodny, z dobrą podstawą basową, ale bez wielkiej obfitości w podzakresie "dolnego środka". Dynamikę całości odbieramy nie jako potęgę i powiększenie obrazów dźwiękowych, ale jako szybkość i zwinność we wchodzeniu na wysokie poziomy głośności, przy zachowaniu dobrej szczegółowości.
Bas jest trzymany w ryzach - ale niech nadzieję porzucą tylko ci, którzy do szczęścia potrzebują lawiny subniskotonowych bulgotów z piekła rodem. LS80 nie generuje takich efektów, na skraju pasma nie gotuje się nieustannie, ale efektowne zejścia przy wymagających tego nagraniach są realizowane bez wielkich oporów.
W zakresie niskotonowym chodzi jednak przede wszystkim o dynamikę, zróżnicowanie, dokładność i barwy. W tych sprawach JBL LS80 jest prawdziwym ekspertem, wywiązuje się z tej roli bez popadania w skrajną konturowość czy żylastość, i tutaj szybkość wiąże się ze swobodą, a nie napięciem i wysiłkiem.
Do testu posłużyła mi dość mocna, chociaż wcale nie bardzo droga tranzystorowa integra. Nie zdradzę jaka, bo taki mamy w Audio zwyczaj, żeby nie wsadzać kija w mrowisko. "Bo gdybyście posłuchali z (tu można wstawić symbol dowolnego wzmacniacza, odtwarzacza, kabli itd.), to wtedy (tu można wstawić dowolny zestaw pożądanych cech brzmieniowych)...". JBL LS80 są gotowe przyjmować duże porcje mocy i robią z nich dobry użytek.
Lekko rozjaśniony balans tonalny, rozdzielczość wysokich tonów, dyscyplina i dynamika basu, a także wysoka efektywność przy bardzo wysokiej impedancji to również świetne warunki dla wzmacniacza lampowego.
W ramach LS80 pojawia się zestaw cech pożądanych przez wielbicieli "prawdziwego" stylu JBL-a, to jednak charakter brzmienia który docenić można niezależnie od wcześniejszych upodobań, nie które jego cechy są unikalne, a powyższa kombinacja parametrów da je LS80 duże pole do popisu w bardzo różnych konfiguracjach sprzętowych. T
Te kolumny, wbrew obawom, jakie mogą wywołać swoją konstrukcją, w praktyce są na wskroś uniwersalne. Ma ją też jednak to coś, w wyglądzie, technice i brzmieniu, co pozwala mówić o wyraźnym charakterze produktu.
W tym przypadku o charakterze niewymyślonym na potrzeby bieżącego sezonu, lecz wyrastającym wprost z tradycji JBL-a. Ten charakter nie jest dla wszystkich, ale to co dla wszystkich, w końcu jest dla nikogo.
Andrzej Kisiel