Odsłuch
Patrzyłem na tę (prawdopodobnie) aluminiową kopułę w centrum membrany z niedowierzaniem… Gdzie się schował wysokotonowy? Zdarza się, że małe głośniki potrafi ą przetwarzać niski bas (dopóki nie chcemy zagrać głośno). Wtedy pytamy tytułem pochwały: a gdzie subwoofer? Jednak takiej hecy, aby 20-cm głośnik z ponad 2-calową cewką, bez żadnego dodatkowego ustrojstwa w środku membrany, tak sprawnie przetwarzał wysokie tony…
Podobne rezultaty słyszałem z najlepszych szerokopasmowych "16-tek", ale z "20-tek" - jeszcze nigdy. Góra pasma nie jest wyrafinowana, otwarta, ani trochę aksamitna; takiej nie ma nigdy z szerokopasmowych (już słyszę wrogi pomruk), bo gdyby taka być mogła, to układy wielodrożne dawno poszłyby w odstawkę.
W głośnikach szerokopasmowych toczy się walka o to, aby wysokie tony w ogóle się pojawiły, aby sięgnęły przynajmniej 10 kHz, aby nie były poszarpane, były dostatecznie dobrze rozpraszane - poprzeczka wymagań jest zawieszona o wiele niżej, aniżeli w przypadku wyspecjalizowanych tweeterów, nawet niekonieczne tych najlepszych.
Davis MV One, a w zasadzie 20 DE 8, daje sobie radę - można go słuchać bez poważnej straty informacji wysokotonowych. Nie będzie to spektakl grany niuansami. Odczujemy przewagę "niższej góry", wnoszącej sporo metaliczności. Nie dokuczały mi jednak wyraźne szpile i wąskopasmowe podkolorowania, góra była dostatecznie uporządkowana. Jakość wysokich tonów nie jest powodem, dla którego ktokolwiek rozsądny decyduje się na wybór przetwornika szerokopasmowego.
Problem w dyskusji wynika jednak z tego, że po dokonaniu wyboru, wielu ma skłonność do udowadniania, że nie niesie on ze sobą żadnych kompromisów i wszystko jest cacy - razem i osobno. Przetworniki szerokopasmowe mają jednak podstawowe zadanie: grać całe pasmo "razem" i ewentualnie "osobno" prezentować bardzo dobrą średnicę - jeżeli środek pasma jest słaby, to cała zabawa z szerokopasmowymi nie ma sensu.
Davis MV One nie pozostawia wątpliwości, że zabawa ma sens, jest to zabawa na sto dwa i jazda na całego. Jakbyśmy poszli do wesołego miasteczka trochę się rozerwać, i wsiedli na kolejkę górską, która dała nam w kość bardziej, niż się spodziewaliśmy. To jest atak, a nie tylko wyjście, komunikatywność czy nasycenie.
Ma w tym udział przesunięcie, zresztą widoczne na zmierzonej charakterystyce, w kierunku "wyższego środka", ale nie tylko - ten dźwięk wyróżnia się też dynamiką, wyrazistością, niemal ostrością, która nie wprowadza krzykliwości na jeden ton, lecz żywość, spontaniczność, nawet dobrze sugerującą naturalność. Jak naturalność, to naturalność, czyli prawdziwość. Czy mogą być różne jej odmiany?
Dobrze wiemy, że w brzmieniu - mogą… przynajmniej taką mamy niepisaną umowę. Naturalnością nazywa się często miękkość i plastyczność, albo coś zupełnie przeciwnego - i o to coś innego chodzi w Davis MV One. Nie należy w ich przypadku oczekiwać uprzejmości, a tym bardziej ciepła i delikatności, ani nawet zrównoważenia, ani dokładności - a mimo to tryskają taką energią, grają tak ogniście, że jak najdalsze są wszelkie związki z suchością i bezosobowością.
Można to odbierać w różnych, indywidualnych proporcjach przyjemności i przykrości, lecz szczerze piszę - mi się to podobało, chociaż nie spełnia ani wszystkich kryteriów obiektywnej wierności, ani mojej subiektywnej wrażliwości. Życzyłbym sobie więcej substancji niższego środka, wcale nie dla złagodzenia obrazu (chociaż pewnie taki efekt też by to przyniosło), ale dla lepszego "umocowania".
Nie brakuje jednak wiele, skoro trąbka zabrzmiała… zatrąbiście. Tylko pozornie trąbka operuje wyłącznie w zakresie "górnego środka" i nie potrzebuje dobrego dołu. Nie jest więc z tym dołem tak źle, jeżeli pokazała się naprawdę mocno, ale to dynamika pozwala nadrabiać osłabienie niskiego środka, aby kreować brzmienie przekonujące.
Niskie rejestry są trochę "niedoważone" i gdyby można było w tym brzmieniu dokonywać jakichś korekt, to najpierw zająłbym się dołem pasma, a dopiero potem cyzelowałbym wysokie częstotliwości. Davis MV ONE grają zupełnie inaczej, niż można by się spodziewać po 20-cm szerokopasmowym - nie potężnie, nie gęsto, nie ciemno, lecz jak dziarski, znacznie mniejszy przetwornik, który jakimś nadzwyczajnym sposobem posiadł też zdolność przetwarzania całkiem niskiego basu i na dodatek poczyna sobie bardzo dynamicznie. Chociaż całemu brzmieniu brakuje wypełnienia, nie ma też basowego "mięcha", to kontury są bardzo dobre, bas ma rysunek.
Słychać dokładnie, co się dzieje, i wcale nie sprowadza się to do odtwarzania tylko "wyższego" basu. Działanie bas-refleksu jest zaznaczone, niektóre dźwięki (z zakresu promieniowanego przez otwór) są mocniejsze niż pozostałe, jednak i one są klarowne i szybkie, nie zalewają pozostałych. Michel Visan zrobił, co mógł, zrobił bardzo wiele i pewnie nikt nie potrafi łby zrobić tego lepiej - wyrównać charakterystyki 20-cm szerokopasmowego po prostu nie sposób (bez fi ltrów) i na końcu trzeba zgodzić się na taki kompromis, który przynosi najwięcej satysfakcji.
Gdyby podejść do tego mniej pryncypialnie i poddać taki głośnik korekcji - na pewno można by ustalić lepszą równowagę, ale na pewno też kosztem dynamiki i detaliczności, co podobno sprawdził już sam Olivier Visan, próbując 20 DE 8 na różne sposoby.
Ostatecznie zaaplikował go bez żadnej korekcji, wybierając zarówno takie, a nie inne brzmienie, jak i purystyczną koncepcję, która sama w sobie będzie podobała się wielu audiofilom. Z kolei dostępność samego 20 DE 8 pozwala sobie pofantazjować… jak by go użyć inaczej.
Szybko i efektywnie
Szerokopasmowość i wysoka efektywność często idą ze sobą w parze. Podobna grupa audiofilów czuje sympatię zarówno do wzmacniaczy lampowych, jak i do głośników szerokopasmowych, dlatego przeznaczony dla nich głośnik szerokopasmowy powinien mieć wysoką efektywność, a najlepiej też wysoką impedancję, aby dobrze współpracował ze wzmacniaczem lampowym.
W konstrukcji głośnika dość łatwo balansować między wysoką efektywnością a wysoką mocą (trudniej uzyskać jedno i drugie jednocześnie), więc niska moc w przypadku głośnika o wysokiej efektywności, dedykowanego wzmacniaczowi lampowemu, nie jest problemem - to już zupełnie racjonalna konsekwencja wyboru takiego systemu.
Ponadto, jeżeli głośnik ma przetwarzać szerokie pasmo, w tym wysokie tony, to jego membrana nie powinna być ciężka, ani też pracować z bardzo dużymi amplitudami powodującymi modulację wysokich tonów, których źródło - centralna część membrany - poruszałaby się wtedy na dystansie tego samego rzędu wielkości, co długość fal wysokich tonów. Jeżeli membrana jest lekka, wzrasta efektywność, i jeżeli układ cewka- szczelina jest przygotowany do małych amplitud/do małych mocy - również.
Dla laików określenie "głośnik szerokopasmowy" może być zapowiedzią, że przetwarza on pasmo szersze, niż "normalne" kolumny… Aż tak dobrze nie jest, walka toczy się o to, aby jak najszersze pasmo przetwarzać za pomocą jednego głośnika, a nie ich wielodrożnego układu. To trochę sztuka dla sztuki, ale sztuka!
Odbywa się to kosztem maksymalnego ciśnienia w zakresie najniższych częstotliwości, wymagającego cięższych membran i dużych amplitud. Projektowanie głośników szerokopasmowych jest jednak sztuką kompromisu, który - jak wykazaliśmy - bardziej premiuje efektywność niż wysoką moc.
Dopiero małe przetworniki szerokopasmowe, stosowane w głośnikach np. komputerowych, jeżeli mają przetwarzać basik, muszą rekompensować malutką powierzchnię membrany relatywnie dużą amplitudą i tracą na efektywności, nie nadając się do pracy ze wzmacniaczami lampowymi. Tak więc kluczem do uzyskania przyzwoitych rezultatów jest wybór dużego głośnika.
Co ciekawe, duży głośnik kojarzy się niektórym automatycznie z koniecznością dostarczenia "dużego prądu", a tymczasem może być zupełnie odwrotnie… Duże głośniki mogą być zupełnie różne w zakresie parametrów określających ich przeznaczenie i dopasowanie do wzmacniacza - czym innym są głośniki subwooferowe, zwłaszcza samochodowe, czym innym klasyczne niskotonowe, a czym innym - szerokopasmowe. Aby dokładnie wiedzieć, czym są, trzeba dokładnie poznać ich parametry, a nie tylko obejrzeć je z zewnątrz.
Andrzej Kisiel