Sytuacja, w jakiej znajdował się Martin Logan, wprowadzając na rynek serię Motion, była i jest zupełnie inna niż pozycja opisanego przed chwilą KEF-a.
Obydwie firmy mają czym się chwalić i są kojarzone z bardzo konkretnymi, oryginalnymi technikami, które pozwalają im wyjść przed szereg konkurentów.
Z tą jednak zasadniczą różnicą, że Uni-Q KEF-a może pojawić się zarówno w najdroższych, jak i znacznie tańszych modelach, natomiast przetworniki elektrostatyczne, bo o nie chodzi w przypadku Logana, nie mają szansy na taką popularyzację - koszty i wielkość ograniczają ich zastosowanie tylko do konstrukcji z wyższej półki.
Na tym amerykańska firma skupiała się przez dłuższą część swojej historii, ale kilka lat temu postanowiła wypłynąć na szersze wody z produktami jeszcze nie niskobudżetowymi, ale ze średniej półki - czyli właśnie z serią Motion.
Przypomnijmy i uściślijmy, że wspomniane "prawdziwe" Logany, nie są "czystymi" elektrostatami, ale układami hybrydowymi (i to jest najbardziej specyficzne dla amerykańskiej firmy), łączącymi dynamiczny ("normalny") przetwornik niskotonowy z panelem elektrostatycznym, przetwarzającym zakres średnio-wysokotonowy.
To ważne również w kontekście konstrukcji serii Motion, które chociaż nie mają panelu elektrostatycznego, to przynajmniej przetwornik wysokotonowy innego typu, niż "zwyczajna" kopułka.
Przetwornik nazwany przez firmę "Folded Motion Transformer" wywodzi się wprost z wynalezionego w latach 70. (ale nie przez Logana...) przetwornika AMT (Air Motion Transformer), wykorzystywanego również przez niemieckie firmy Adam (pod nazwą ART) i Elac (JET).
Pozwala to utrzymać choćby minimalną koncepcyjną spójność wszystkich konstrukcji Logana, widząc również w Motionach układy "hybrydowe". Ale bez dorabiania takiej teorii - to po prostu konwencjonalne układy dwudrożne i trójdrożne, tyle że z nieco innym wysokotonowym.
Martin Logan Motion 15 jest najmniejszym modelem serii i jednym z dwóch podstawkowych. Motion 35XT ma nie tylko większy przetwornik nisko-średniotonowy (18 cm), ale i większy FMT (stąd "XT" w symbolu).
Motion 15 należy do tej samej kategorii pod względem wielkości co R100 i Titus Ez i może zostać uznany za "minimonitor", chociaż taki kaliber zaczyna nawet dominować wśród konstrukcji podstawkowych.
15-cm nisko-średniotonowy (średnica samej membrany - 9 cm) nie zapowiada potężnego basu, ale dzisiaj nowoczesne przetworniki o takiej średnicy potrafi ą zapewnić dostatecznie dobre efekty, czego przykładów w całym tym teście jest wiele.
Obudowa nie jest regularnym prostopadłościanem - ma opadającą ku tyłowi górną ściankę i nawet jeżeli nie dla każdego będzie to od razu powód do zachwytów nad wyglądem, to zalety są co najmniej dwie - redukcja fal stojących w obudowie i zapobieżenie stawianiu przysłowiowego "kwiatka", a więc jakichkolwiek przedmiotów, które mogłyby porysować piękną powłokę lakierniczą - a jest o co dbać, bo wysoki połysk mamy nie tylko na czarnej i białej wersji kolorystycznej, ale także na wykończonej fornirem w kolorze ciemnej wiśni (taka pojawiła się w teście).
Odsłuch
Wiedząc, że opisy wszystkich testowanych monitorów będą następowały po sobie w kolejności alfabetycznej, szczególną uwagę zwracałem na porównanie "sąsiednich" w tym przeglądzie modeli. Często jednak wracałem do znacznie wcześniejszych, aby zweryfikować jakieś podejrzenia, co do różnic i podobieństw. W poprzednim odcinku moim faworytem były Dynaudio Excite 14, i do nich "przymierzyłem" opisane przed chwilą KEF-y, odnajdując ich wspólne cechy - zrównoważenie, spójność, porządek.
Już mogło się wydawać, że na wyższy poziom trudno się będzie wspiąć komukolwiek, i szczerze mówiąc, tym bardziej nie oczekiwałem tego po monitorach Martin Logan Motion 15 - firma produkująca wspaniałe elektrostaty nie zdobyła sławy specjalisty w zakresie dwudrożnych podstawkowców, zajmując się tym od niedawna.
Dlatego dla mnie to prawdziwe odkrycie, Motion 15 w moim odbiorze to najciekawiej grające monitory nie tylko tego odcinka, ale całego trzyodcinkowego testu, i największa pozytywna niespodzianka.
Konfrontując wrażenia odsłuchowe z wynikami pomiarów widzę, że nie ma tutaj idealnej zbieżności, że charakterystyka wcale nie jest wyrównana, a tylko zgrubnie zrównoważona. Nie twierdzę przecież, że Martin Logan Motion 15 grają bezbłędnie, równiutko i neutralnie, ale zdania nie zmienię - może tym razem to wybór bardziej subiektywny, niż "ekspercki", ale podobała mi się najbardziej ich swoboda, witalność i przestrzeń.
Średnica jest mniej "nabita" niż z KEF-a, ale wyraźna, przejrzysta, lekko i bez żadnych nieciągłości przechodzi w wysokie tony, które są wyjątkowe; selektywne, otwarte, śmigające, przyciągają uwagę, popisują się i w ogóle nie męczą. Wciąż dostarczają smakowitych subtelności i nie zamykają się tylko w delikatnych niuansach, dają blask i oddech.
Bas trudno chwalić za niskie "zejścia" - jest krótki, wyraźnie oszczędny na samym dole, ale nie odczuwałem braku, który koniecznie chciałbym uzupełnić, jego siła w wyższym podzakresie nie tylko "wystarczy", taki jego profil może być wręcz kluczem do ustalenia wyjątkowo motorycznego brzmienia; bas pełen wigoru, "nakręcony", prowadzi dźwięk pełen adrenaliny.
Dynamiczny i obszerny, nasycony i detaliczny, z szybkim atakiem i mocnym uderzeniem, ale i nieustannym bogactwem wybrzmień, choć bez ciepłych, miękkich pomruków. Chciałem ich posłuchać głośniej - i też się udało, dźwięk wcale się nie spłaszczył, utrzymał plastyczność i dynamikę. Świetne!
Andrzej Kisiel