W pierwszej wersji Excite, główna część obudowy była fornirowana, ale front lakierowany i "dołożony", z oczywistym w takiej sytuacji zaznaczeniem podziału między tymi elementami (można to sobie przypomnieć i porównać choćby za pomocą testu Excite X16 ("Audio" 12/2008).
Nie był to żaden wstyd, zwłaszcza w tamtym czasie. Dzięki dużej porcji forniru obudowy Excite były i tak znacznie bardziej eleganckie niż jeszcze wcześniejsze konstrukcje serii Audience (tylko niewiele tańsze, a oklejone winylem). Jednak wkrótce pojawiła się seria DM, która weszła w rolę niskobudżetowego segmentu w ofercie Dynaudio.
Estetyczne wymagania klientów i napór konkurencji rósł, więc Dynaudio zdecydowało się jeszcze bardziej uatrakcyjnić wizualnie konstrukcje Excite, które zaczynają już przypominać znacznie droższe Focusy… A w jednym szczególe nawet je przelicytowały.
Teraz skrzyneczki Excite są oklejone fornirem (albo lakierowane "na gładko") na wszystkich powierzchniach, wraz ze skosami bocznych krawędzi, nie widać już żadnych śladów łączenia frontu.
Do wyboru są cztery wersje kolorystyczne Dynaudio Excite X14 - dwie fornirowane (orzech i palisander) oraz dwie lakierowane (czarna i biała), ale uwaga - nie na wysoki połysk, lecz na półmat (satynowy). Do naszego testu dotarła wersja czarna.
Estetyczny detal, którego poprawienie bardzo cieszy, chociaż przypomina o potrzebie podobnych poprawek w serii Focus, to zmiana sposobu trzymania maskownicy z "kołkowej", na "magnesową" - dzięki temu na froncie obudowy nie ma już szpecących gniazdeczek.
W nowej serii zmodyfikowano terminal przyłączeniowy; tradycyjnie dla Dynaudio "pojedynczy", ale w znacznie większej "oprawce", która teraz być może służy jako baza dla zwrotnicy.
W ten sposób aktualna seria Excite staje się naprawdę wzorcowa pod względem wzorniczym. Co prawda nie ma w niej żadnego rozpasania ani wyraźnych stylizacji, jest raczej klimat skandynawskiego minimalizmu, co czyni ją bardzo uniwersalną, a kwestię "identyfikacji" Dynaudio ma i tak załatwioną dzięki charakterystycznemu wyglądowi swoich przetworników.
Nowa seria jest nieco "krótsza" od poprzedniej, w jej skład wchodzi tylko jeden, a nie dwa modele podstawkowe, a poza tym, tak jak wcześniej, dwa wolnostojące i jeden centralny.
Wspomniany X16 z poprzedniej serii nie ma następcy, testowany teraz Dynaudio X14 jest mniejszy, zastępuje dawny model X12. Aha, jest też coś specjalnego - aktywna wersja X14, czyli X14A.
W przypadku tej "sukcesji" (od X12 do X14), poza opisanymi już modyfikacjami w wykonaniu obudowy, praktycznie nic się nie zmieniło - w obudowie o takiej samej wielkości, z bas-refleksem wyprowadzonym na tylnej ściance, działa układ dwudrożny z 15-cm nisko-średniotonowym z membraną MSP i 28-mm jedwabną kopułką.
Odsłuch
Czym się tu ekscytować? Zasiadałem do ich słuchania lekko ziewając, bo czego mogłem się spodziewać po n-tych podobnych do siebie monitorkach Dynaudio… Pewnie będzie dobrze, nawet bardzo dobrze, ale już trochę nudno, i trzeba będzie znowu odkrywać Amerykę, opisywać na nowo to, co już od dawna znane. Dynaudio Excite X14 nie wyznaczają nowego stylu Dynaudio, one same nie grają przecież zupełnie inaczej, więc nie o rewolucyjne zmiany tutaj chodzi.
W dziedzinie charakterystyki częstotliwościowej może nawet w ogóle nie ma zmian, którymi można by tłumaczyć ogólne wrażenie, jakie robią X14 - a jest to wrażenie doskonałe, brzmienia nie tylko zrównoważonego, spójnego i gładkiego - co było zawsze atutem Dynaudio i pozostaje wraz z X14 - ale też wyjątkowo otwartego, świeżego, wyrazistego.
Tym razem naturalność nie skłania się tylko ku grzeczności, lecz zmierza ku dokładnemu obrazowaniu; wciąż nie jest to brzmienie atakujące, precyzyjne i szafujące detalami, dominantą pozostaje koherencja, a wyczuwalnym dodatkiem odrobina ciepła. Ale jest też tempo, nie ma "cieniowania" i zmiękczania. Brzmienie jest lekkostrawne, oczywiste, bezpośrednie, nigdzie nie "zasupłane".
Dźwięk Dynaudio X14 nie jest "zbity" i zamknięty, nie jest nawet słodki, co często łączy się z zaokrągleniem najwyższych częstotliwości. Pozostaje szybki i rześki - góra pasma pyszna, łagodna i zróżnicowana, wnoszącą dużo oddechu.
Bas jest aktywny, sprężysty, dobrze rozciągnięty, "nadążający" za akcją, ale niepopędzający jej kopniakami, ma zarówno konsystencję, jak i selektywność. Nie zlewa się ani nie dudni; nie pobije żadnych rekordów; również w tym teście są monitory, które zejdą niżej albo zagrają dynamicznej.
Dynaudio słucha się jednak w komforcie, że wszystko oddane jest co najmniej dobrze. Dźwięk jest angażujący, od pierwszych taktów przestałem ziewać, po części wciągnięty przez muzykę, po części zaskoczony, że Dynaudio tak śmiało sobie poczyna.
Nie słyszałem poprzednich X12, może grały równie fajnie, może nie, więc nie potwierdzę, że jest "postęp". Ale co nas obchodzi postęp… Ważne, że tu i teraz mamy świetne monitorki.
Andrzej Kisiel