Odsłuch
KEF uczciwie zapracował sobie na reputację "konserwatysty" (ale tylko w zakresie brzmienia, technika jest oryginalna, i jeśli już nie rewolucyjna, to wciąż silnie ewoluująca), który ma swoje stałe poglądy na temat tego, co powinniśmy usłyszeć z dobrego głośnika...
Oczywiście nie chodzi o gatunek muzyki i artystę, lecz o charakterystykę samego głośnika. Modyfi kacje były w większym stopniu pochodnymi zmian w obrębie np. materiałów membran i innych udoskonaleń przetworników na gruncie "teoretycznym", niż decyzji o przeprofi lowaniu brzmienia wedle gustu i wizji projektanta czy rynkowych "trendów".
Dla KEF-a to rzecz oczywista - kolumna w jak najmniejszym stopniu powinna być "instrumentem" kreującym własne brzmienie, jej nieuniknione wpływy powinny być minimalizowane, a nie traktowane jako wskazówka, że należy je wydobywać, podkreślać i na różne sposoby "upiększać" nimi brzmienie. To stara szkoła, oparta na prostej interpretacji pojęcia hi-fi - czyli wysokiej wierności, a więc liniowości, neutralności, dokładności.
Kiedy jednak słuchamy kolumn strojonych wedle takich założeń, wciąż słyszymy między nimi różnice, i to czasami dość poważne; tym ciekawsze, że wskazujące na leżące gdzieś głębiej źródła zniekształceń mających swój wkład w cały obraz. Kiedy jednak modele pochodzą od jednego producenta, a tym bardziej z jednej serii, w której użyta jest zasadniczo ta sama technika - robi się nudno... w pewnym sensie, w samym testowaniu.
A jednak i tutaj jest wciąż szansa, jeżeli nie na olśnienie, to na niespodziankę specjalnej satysfakcji. Znam pozostałe modele serii R i napiszę prosto z mostu - najbardziej podobają mi się właśnie kolumny KEF R500, mimo że większe, droższe R700 i R900 powinny być lepsze.
Może i są, ale ich "lepszość" dociera do mnie głównie mocniejszym basem, zwiększającym potęgę brzmienia, ewentualnie wyższym maksymalnym poziomem głośności, ale już nie charakterem, barwą, harmonią decydującą o przyjemności słuchania na co dzień, a nawet podczas formalnego testu.
Tutaj muszę się trochę wycofać z twierdzenia o bezwzględnej liniowości charakterystyk KEF-a - niosą one ze sobą mniej lub bardziej wzmocnione niskie tony, jednak mniej do epatowania podbitym basem, a bardziej dostosowania kolumny do warunków, do pomieszczenia - w dużych pokojach, przy odsuniętych kolumnach od ścian, potrzebna jest pewna nadwyżka w tym zakresie, aby ostatecznie do słuchacza dotarła charakterystyka dobrze zrównoważona.
Niepozorne zatyczki mają wielką moc sprawczą - radykalnie zmieniają charakterystyki w zakresie niskich częstotliwości.
Żeby ją "uelastycznić", KEF daje w komplecie zatyczki zmieniające strojenie bas-refl eks w kierunku jego "uciszenia", jednak nie zawsze daje to najlepsze rezultaty - bas się uspokaja, ale "wysusza", brzmienie traci ciepło i soczystość.
Ponadto w praktyce innych firm, mocnym niskim tonom towarzyszy jakkolwiek wyeksponowana góra pasma, obydwa skraje się równoważą, a jednocześnie całe brzmienie nabiera rumieńców - z taką sytuacją mamy do czynienia np. w Ariach 926. Z kolei KEF-y mają górę zawsze zdyscyplinowaną, wyrównaną, w jednym szeregu ze średnicą, a nawet lekko cofniętą.
W przypadku pojawienia się mocnego basu, całe brzmienie może być lekko przyciemnione; nie ma tu rezerwy, KEF-y praktycznie nigdy nie zagrają ostro i jasno, to wybór, którego celem jest uzyskanie w optymalnych warunkach brzmienia maksymalnie neutralnego.
I tutaj na scenę wkraczają R500, których bas jest wciąż dobrze nasycony i nawet dobrze rozciągnięty, do tego sprężysty, ale już niewyeksponowany i pasuje idealnie do typowej, gładkiej, detalicznej, ale spokojnej góry. KEF R500 łapią w ten sposób nie tylko dobrą równowagę, także płynność.
W porównaniu z nimi większe R700 i R900 tworzą obraz większy, potężniejszy, ale i cięższy. Jednocześnie R500 nie brakuje gęstości i wypełnienia; nie grają tak lekko i "do przodu" jak Classiki 10 Audio Physica. KEF-y - jak zwykle - są "normalne", dobrze ułożone, niemal gładko uczesane, nie ożywiają brzmienia dodawanymi od siebie podbarwieniami, ale mają swoje rezerwy dynamiki i detaliczności. Ponadto pojawia się ładna, plastyczna, chociaż wciąż spokojna średnica.
KEF R500 wciąż brzmią ciemniej niż Classiki 10, ale jest to element w sumie prostej i oczywistej układanki, składającej się na bardzo spójny, a przy tym czytelny, elementarnie prawidłowy dźwięk, który niczym nie będzie nas uwodził i zaskakiwał, ale będzie posłuszny samemu nagraniu. Koncepcja ta, jak każda, ma swoje dni chwały (gdy włączamy bardzo dobre realizacje) i trudne chwile (zwłaszcza gdy samo nagranie ma słabą górę pasma).
Jeżeli nie do końca jesteśmy przekonani, czy chcemy wszystko słyszeć w taki właśnie sposób, dobierzmy do R500 elektronikę grającą raczej jasno i detalicznie niż twardo i sucho. To może wystarczyć, aby osiągnąć optimum i rezultat, jaki nie jest możliwy do osiągnięcia z innymi kolumnami tego testu. A jeżeli chodzi nam o coś zupełnie innego... kupmy zupełnie inne kolumny, bo elektroniką i kablami jednak nie przenicujemy brzmienia kolumn.
Pomiędzy parami zacisków znajduje się para pokręteł - przełączników zastępujących typowe zewnętrzne zwory. Bardzo wygodne, tylko jak zrobić upgrade takich zwor...?
KEF-y R500 budzą szczególną sympatię nowoczesnością i konsekwencją; zaawansowana fi rmowa technika i reguły gry zostały tutaj zastosowane w pełni, nawet w ramach konstrukcji o umiarkowanej wielkości i mocy.
To jak wytworna kolacja w najlepszej restauracji, menu z wielu dań, same dania świetne, chociaż ich "gramatura" umiarkowana, to jednak obfi tość i tak znacznie większa niż z jakiegokolwiek monitora. Świetne rozwiązanie dla tych, którzy wahają się w wyborze między podstawkowcami a wolnostojącymi i nie wiedzą, czy chcą basu dużo, czy mało... Będą to sobie mogli ustalić później.
KEF przygotował tani, prosty i skuteczny sposób regulacji charakterystyki w zakresie niskich częstotliwości. Umieszczenie w otworze bas refleks walca z gąbki (dość gęstej), poprzez zmniejszenie powierzchni otworu, przestraja układ do niższej częstotliwości granicznej (to ogólna zasada w projektowaniu bas-refleksów). Dodanie korka (prawie) zupełnie zamyka obudowę.
Zmiany charakterystyk nie są delikatne - są bardzo poważne. Teoretycznie mamy do dyspozycji w sumie nawet więcej niż trzy wymienione opcje - każdy z głośników niskotonowych pracuje we własnym systemie bas-refleks, więc każdy z nich można regulować niezależnie; aż takie kombinowanie jest jednak w praktyce niepotrzebne.
Obudowę podzielono na dwie komory przede wszystkim dla redukcji fal stojących, a taki podział wcale nie zmniejsza objętości przypadającej na jeden głośnik, więc charakterystyki nie ulegają pogorszeniu. Mówiąc inaczej, gdybyśmy z obudowy R500 usunęli przegrodę dzielącą ją na dwie komory, pozostawiając obydwa otwory na swoich miejscach, zasadnicza charakterystyka układu nie zmieniłaby się, ale zostałaby obciążona większą intensywnością fal stojących.
KEF jest w stosowaniu takiego rozwiązania dość konsekwentny, podzielone wewnątrz obudowy mamy zarówno w serii R, w serii Reference, jak i w referencyjnych Blade; nie jest to jednak koncepcja ogólnie obowiązująca, wielu innych konstruktorów woli zastosować jedną większą komorę, czyli jeden układ rezonansowy (nawet przy większej liczbie przetworników niskotonowych), aby zachować najlepszą spójność i dynamikę basu (dzięki wyeliminowaniu choćby niewielkich przesunięć fazowych, między teoretycznie identycznie zestrojonymi układami rezonansowymi), albo ze względu na z góry zaplanowane umieszczenie otworów, np. w dolnej części obudowy.
W tej kwestii nie ma ustalonego jedynego, podręcznikowo poprawnego rozwiązania, dopuszczalne są różne, a kombinacji liczby głośników, komór, otworów i ich umiejscowienia, może być przecież bardzo dużo.
Andrzej Kisiel