Skrajne oceny będą, jak zwykle, jednostronne i mało konstruktywne, nie pozwolą nam zrozumieć swoistego fenomenu firmy. Zasługuje ona na specjalną uwagę i uznanie jej ważnej pozycji na audiofilskim rynku, a umiejętność wykrzesania zadziwiająco dobrych rezultatów za pomocą relatywnie skromnych środków technicznych na pewno świadczy o wysokich kompetencjach konstruktora, chociaż zamkniętych w ramach tradycyjnych rozwiązań.
Pochopne byłoby jednak przesądzać, że Stewart Tyler, założyciel firmy (w roku 1973) i wciąż jej główny (a może jedyny) konstruktor, nie ma żadnych świeżych, a nawet rewolucyjnych pomysłów. Ale może mieć również wyczucie sytuacji od strony biznesowej - zdobył renomę i silną identyfikację właśnie takimi konstrukcjami, jakie widzieliśmy kilkadziesiąt lat temu i widzimy dzisiaj.
Nie wszystkie opinie są bałwochwalcze, ale w sumie więcej z tego korzyści niż problemów - audiofile zaakceptowali ProAca właśnie takim, jakim jest, właśnie za to, że się prawie nie zmienia... Lepsze jest wrogiem dobrego, o czym przekonało się już wiele firm próbujących się "rozwijać", chociaż drugie tyle straciło na znaczeniu właśnie dlatego, że stanęło w miejscu.
Nie ma jednej recepty na sukces, żadne "badania rynku" tu nie pomogą, jednym się udaje, innym nie. Trzeba mieć intuicję i trochę szczęścia, a szczęściu trzeba pomóc i nie robić głupot...
ProAc ich nie robi, wyciąga wnioski z tego, że skoro już tyle lat wystarczyło "robić swoje", to najmniejszym ryzykiem będzie robić to samo dalej. ProAc nie jest zresztą jedyną firmą, która pośrednio wskazuje nam, że technika głośnikowa nie zrobiła ogromnych postępów, sugerowanych przez wielu innych producentów, co chwila chwalących swoje nowe, epokowe wynalazki.
Ale znowu nie bądźmy nieostrożni, nie stańmy po jednej stronie, każdy ma tutaj trochę racji. Postęp jest, ale też wciąż najważniejsza jest umiejętność strojenia zupełnie podstawowych układów, a kto ją opanował, potrafi wykrzesać nawet z przeciętnych przetworników, prostych schematów i "zwykłych" obudów brzmienia na tyle dobre, że wychodzą obronną ręką w konfrontacji nawet z najnowocześniejszymi rozwiązaniami, w realizacji których mogło jednak zabraknąć doświadczenia, talentu i dobrego smaku - a tego ProAcowi nie można odmówić.
Studio 148 w stosunku do poprzednich Studio 140 zostały "dowartościowane" nie tylko poprzez modyfikację górnego głośnika nisko-średniotonowego, ale też zaimplementowanie bardziej stylowego gniazda, skądinąd charakterystycznego dla ProAca, ale występującego wcześniej w droższych modelach. Znowu - tradycyjnie i specyficznie dla brytyjskiej firmy - gniazdo znajduje się wysoko, na poziomie dolnego głośnika nisko-średniotonowego, bowiem bezpośrednio do gniazda montowana jest od wewnątrz obudowy zwrotnica, a to wymaga przynajmniej względnie łatwego "dojścia".
ProAc Studio 148 - głośniki
ProAc Studio 148 to następca modelu Studio 140 - już przez nas testowanego. Układ głośnikowy jest dość szczególny. W Studio 140 też siedziały dwie 18-tki w aranżacji wyglądającej na układ dwuipółdrożny, ale rozpoznaliśmy, że był to układ dwudrożny - obydwie pracowały wspólnie w całym zakresie nisko-średniotonowym.
Widoczną na pierwszy rzut oka zmianą wprowadzoną w Studio 148 jest zróżnicowanie układów drgających 18-tek (które wcześniej były jednakowe) - górna ma korektor fazy, dolna dużą nakładkę przeciwpyłową. To jeszcze mocniejsza niż wcześniej sugestia, że mamy do czynienia z układem dwuipółdrożnym.
Korektor fazy lepiej pasuje do przetwornika pracującego jako nisko-średniotonowy, nakładka przeciwpyłowa - do niskotonowego; nie przypominam sobie żadnej konstrukcji, w której tak dobrane głośniki nie byłyby właśnie tak filtrowane... No to mamy pierwszy raz - oględziny zwrotnicy ujawniają, że od strony elektrycznej to ponownie układ dwudrożny.
Obydwie 18-tki są podłączone do tego samego filtra, dolnoprzepustowego 2. rzędu, podczas gdy głośnik wysokotonowy jest podłączony przez filtr 3. rzędu. I tyle.
Wciąż może to grać dobrze, zróżnicowanie głośników przy takim ustawieniu nie wnosi problemów, a poprawa przetwarzania średnich tonów (przynajmniej taki jest cel zastosowania korektora fazy) przez głośnik ustawiony w pobliżu wysokotonowego ma swój sens...
Zostajemy tylko z dwoma wątpliwościami: czy nie byłoby jednak lepiej, gdyby dolny głośnik był filtrowany choćby odrobinę niżej, ale przyjmijmy domniemaną odpowiedź konstruktora, że tak jak jest, jest najlepiej.
Drugie pytanie ma charakter formalny: czy jest to układ jeszcze dwudrożny, czy już dwuipółdrożny? Od strony elektrycznej - dwudrożny, ale samo zróżnicowanie głośników nisko-średniotonowych oznacza ich różne charakterystyki...
Tutaj każda odpowiedź jest dobra, bo żadne definicje ani dotychczasowa praktyka nie uwzględniają takiego przypadku - ProAcowi udało się jednak wprowadzić między znane już schematy coś trochę oryginalnego.
Głośnik wysokotonowy to stosowany przez Pro-Aca już od wielu lat przetwornik z membraną kopułkowo- -pierścieniową. Na pierwszy rzut oka jest to standardowa, 25-mm kopułka, ale należy też uwzględnić pierścień pracujący na zewnątrz cewki, znacznie powiększający powierzchnię drgającą, a ponadto będący źródłem najwyższych częstotliwości (wbrew pozorom, nie jest nim wcale wierzchołek kopułki, który w tym zakresie staje się "martwy").
ProAc Studio 148 - obudowa
Obudowa jest kanonicznie firmowa, nie ma tu żadnego kombinowania, żadnych zmian i dodatków. Skrzynka ma kształt regularnego prostopadłościanu, wewnątrz nieuzbrojona w żadne wzmocnienia (wieńce), za to wygłuszona matami bitumicznymi. To kolejny przykład świadomych wyborów konstruktora, działającego trochę pod prąd obyczajom.
Według Tylera usztywnianie konstrukcji niczego nie załatwia, a co gorsza - przesuwa rezonanse ścianek od niskich do średnich częstotliwości, gdzie są bardziej słyszalne. Energię, jaką przyjęły ścianki, trzeba przynajmniej w pewnym stopniu wytłumić (maty bitumiczne), a resztę pozwolić oddać w zakresie jak najniższych częstotliwości.
Obydwa głośniki pracują więc w jednej komorze, w systemie bas-refleks, z otworem w dolnej ściance. W przypadku wyprowadzania ciśnienia dołem, mamy zwykle do czynienia z cokołem odsuniętym od obudowy na ściśle określoną odległość, zapewniającą prawidłową pracę układu rezonansowego (przykład w Ariach Focala); w Studio 148 cokół jest połączony bezpośrednio z obudową, więc i w nim jest otwór.
Skrzynka jest prosta, lecz zacnie wykończona, oklejona naturalnym fornirem. Do wyboru - jak zawsze - klon, czereśnia, mahoń i "black ash" (jesion lub dąb barwiony na czarno); żadnej egzotyki, ekstrawagancji i wysokich połysków.
Maskownica ProAca ma swoje wady i zalety. Wada estetyczna dotyczy mocowania na tradycyjnych kołkach, od których inni producenci odchodzą, zastępując je dyskretnymi magnesami; po zdjęciu maskownicy widać na froncie wyraźne uchwyty - kiedyś rzecz zwyczajna, dzisiaj już trochę szpecąca. Na szczęście, wcale nie musimy zdejmować maskownicy - jest cienka i tak wyprofilowana, że nie szkodzi charakterystyce i brzmieniu.
Kolejny ProAcowy koncept to odsunięcie wysokotonowego z osi symetrii, dzięki czemu kolumny nabierają ostatecznie firmowego szlifu. Dzisiaj mało kto decyduje się na taki manewr, chociaż kiedyś był on na porządku dziennym.
Rozważanie jego akustycznej zasadności mogłoby zająć całą stronę, więc sobie darujmy, zwróćmy tylko uwagę, że kolumny wykonane są jako lustrzane odbicia (aby stworzyć razem układ stereofonicznie symetryczny) i wedle zaleceń producenta głośniki wysokotonowe powinny znajdować się bliżej krawędzi wewnętrznych (dla kolumny lewej - z prawej strony, dla prawej - z lewej).
Nie wynika to z celowego zawężania bazy, ale z niesymetrycznych charakterystyk kierunkowych (dla pojedynczej kolumny). W takiej sytuacji, przy równoległym ustawieniu kolumn lub niepełnym skręceniu ich w stronę miejsca odsłuchowego, w kierunku słuchacza będą skierowane lepsze charakterystyki.