SONUS FABER
Lilium

Podchodząc do testu kolumn kosztujących ćwierć miliona złotych, liczę na zainteresowanie dużej części czytelników, nie tylko planujących taki zakup, ale także, a nawet bardziej, zafascynowanych techniką i highendowymi "wyczynami". Zdaję też sobie sprawę z pomruków niezadowolenia i zniesmaczenia takimi przejawami hedonizmu, więc przynajmniej chciałoby się zdobyć same szczyty i ogłosić: Oto w wyjątkowym teście naszego wyjątkowego "Audio" przedstawiamy kolumny najlepsze z najlepszych, najdroższe... Niestety, Lilium nie pobiją rekordów, znamy i testowaliśmy kolumny droższe, a wśród nich Aidę - topowy model Sonusa.

Nasza ocena

Wykonanie
Luksus, na który cię chyba nie stać, ale nie przejmuj się, mnie chyba też. Zresztą, nawet gdyby... ustawiłbyś takie cuda w salonie i pędził dzieci, żeby się nie zbliżały na odległość mniejszą niż metr? Perfekcja w każdym detalu, ale detale to tylko detale – cała konstrukcja jest wspaniała i równie wybitna technicznie, jak i estetycznie. Układ czterodrożny, wielokomorowa obudowa, bardzo firmowe przetworniki.
Laboratorium
Mistrzowskie zestrojenie konstrukcji czterodrożnej, bardzo szerokie pasmo - spadek -6 dB przy 22 Hz; dobre ogólne zrównoważenie z lekkim wzmocnieniem wysokich tonów, poziom najniższego basu regulowany. Impedancja 4 Ω, o przebiegu ułatwiającym pracę wielu wzmacniaczom, czułość 87 dB
Brzmienie
Bajeczne połączenie ekstremalnego basu, przejrzystej góry, plastycznej średnicy; potęgi i swobody z czystością oraz dokładnością, lekkością i subtelnością. Płynnie i zwinnie, mocno i delikatnie. Wysokie tony bardziej aktywne i świeże niż we wcześniejszych referencjach Sonusa, brzmienie zarazem efektowne i wyrafinowane, przyjemne od pierwszych chwil.
Artykuł pochodzi z Audio

Odsłuch

High-endowy sprzęt w ogólności, a kolumny w szczególności, to dla nas rzecz zwyczajna, zawodowo oswojona.

Nie zadzieramy nosa, mając do takich produktów dostęp łatwiejszy niż przeciętny audiofil, chociaż i to nie jest takie oczywiste - dzisiaj w całej Polsce pełno jest miejsc, w których można posłuchać sprzętu najwyższej klasy, niemalże wchodząc "z ulicy", i samemu ocenić - nawet jeżeli nie wszystkie interesujące nas modele, to przynajmniej niektóre - i wyrobić sobie własne zdanie, jaka jest nasza indywidualna wrażliwość na uroki high-endu, czy wyraźnie słyszymy różnicę między sprzętem za tysięcy kilka, kilkadziesiąt i kilkaset, czy tylko się nam wydaje, czy... odważnie (chociaż pochopnie) stwierdzamy, że to naciągana sprawa i drenowanie kieszeni najbogatszych klientów, a przy okazji wpuszczanie w kompleksy pozostałych.

Po setkach spotkań i odsłuchów high-endowych "klocków" wiem swoje, ale prędzej powiedziałbym: wiem, że nic nie wiem, niż że wiem wszystko. Nie ma jednej prostej odpowiedzi.

Problem trzeba by obserwować i analizować na wielu płaszczyznach, w wielu kontekstach, a o końcowym rezultacie, w konkretnym przypadku, decyduje w dużej mierze... przypadek. Przypadek rozumiany jako zbieg pewnych nieprzewidzianych i do końca nierozpoznanych czynników (np. akustyka pomieszczenia, albo nawet nasz nastrój danego dnia) i przypadek rozumiany jako konkretne urządzenie - generalnie udane, wartościowe, wspinające się na wyżyny albo wdzierające się do high-endu i w obszar naszych zainteresowań swoją zawyżoną ceną. Ale granica między mistrzostwem a uzurpacją też nie jest ostra.

Pieniądz może być prawdziwy lub fałszywy, lecz high-end nie daje się podporządkować żelaznej logice prawdy i fałszu. Dochodzi jeszcze przecież kwestia subiektywnej oceny, a więc przypadek konkretnego odbiorcy - dla jednego coś będzie super, a dla innego już nie. Im dalej w high-endowy las, tym więcej drzew. Nie jesteśmy w nim jednak skazani na całkowitą ślepotę i głuchotę.

Co usłyszymy, to nasze. Do odsłuchuSonus faber Lilium siadałem, jak zwykle, podszyty obawami: co usłyszę, i dlaczego, i dlaczego nie usłyszę tego, co mógłbym usłyszeć, gdyby... Tak też myślałby Stirlitz, więc Strilitz, nie myślcie tyle, tylko zapnijcie rozporek.

Czyli - trzeba posłuchać i uznać to, co usłyszymy, za prawdziwe. Innego (konstruktywnego) wyjścia nie ma. A wtedy moje wątpliwości rozwiały się jak mgła i nagroda za pokorne podejście do tematu była natychmiastowa.

W ciągu półrocza poprzedzającego ten test, opisywałem wyjątkowo dużo kolumn w cenach bliskich 100 000 zł i trochę się obawiałem, że ponad dwa razy droższe Sonusy zagrają... generalnie na podobnym poziomie.

Takie sytuacje wcale nie są w high- -endzie rzadkością. Jednak to, co przedstawił Sonus, było najpiękniejsze - i zanim przejdę do analizy elementarnych cech brzmienia wedle audiofilskiej nomenklatury, sposobu i stylu, powtórzę i podkreślę - to było piękne.

I nie jest to przejaw mojej egzaltacji, ale spokojny, przemyślany wybór jednego słowa, które najlepiej pasuje do tej sytuacji. Oczywiście, nie daje ono odpowiedzi na wiele pytań, jednak wyjaśnia, dlaczego Sonus faber Lilium mają prawo kosztować tyle, ile kosztują.

Znam recenzję z bardzo znamienitego miesięcznika, w której napisano, że Lilium nie wpisują się w profi l znany z Amati i Stradivari (kolumny jednak dwa razy tańsze).

W największym skrócie: te ostatnie mają grać subtelnie, a Lilium - potężnie. Zdecydowanie nie zgadzam się z tak zarysowaną alternatywą, nawet jeżeli z założenia ma być ona tylko przybliżeniem, to jest zwodnicza i prowadzi do grubego nieporozumienia.

Nie odmówię ani siły, ani gracji żadnej z tych trzech kolumn (a przy okazji również jeszcze większym Aidom, które też już testowaliśmy), jednak to, co mnie zaskoczyło i urzekło w Lilium, to właśnie wyjątkowa, jak na tak dużą i rozbudowaną konstrukcję, delikatność i zwinność.

Oczywiście nikt nie kupuje wielkich kolumn za ćwierć miliona para tylko po to, aby grały lekko i zwiewnie... Jasne, wspomniana delikatność jest połączona z bogatą substancją, muzyka ma do dyspozycji ogromne możliwości dynamiczne, bas sięga bardzo nisko i ostatecznie to wszystko, czego intuicyjnie spodziewamy się po dużych, high-endowych kolumnach - dostaniemy.

Sonus faber Lilium

Sonus faber Lilium

Wydaje się, a nawet jest pewne, że ta delikatność, zdolność do różnicowania, niuansowania, swobody i lekkości wcale nie jest antagonistyczna względem siły, masy, energii, jaką mamy do dyspozycji; wcale nie następuje tutaj cudowne połączenie, pogodzenie ognia i wody, nawet nie chodzi o symbiozę dwóch nurtów, lecz o kulminację doskonałych, obiektywnych parametrów, procentującą we wszystkich aspektach jakości dźwięku.

Niskie zniekształcenia wszelkiego rodzaju wyzwalają właśnie taką subtelność, zdolność do ukazania nie tyle "detalu", bo to określenie w tym kontekście wręcz zbyt ordynarne, co każdego składnika, pierwiastka, smaku, niemalże zapachu... Sonus faber Lilium otworzyły przestrzeń dosłownie i w przenośni, bo i scena jest rewelacyjna - głęboka, szeroka, a przede wszystkim przejrzysta.

Dlaczego nie potrafią tego wszystkie duże kolumny? Wcale nie przeszkadza im w tym ich wielkość, ale wciąż niedostatek prawdziwej dynamiki, czyli trudności z błyskawicznym i czystym przejściem przez różne poziomy, częstotliwości, skomplikowane dźwięki.

To, że mogą zagrać głośno, uderzyć, zagrzmieć, to nie to samo; nawet gdy mogą wytwarzać bardzo wysokie poziomy ciśnienia akustycznego, "po drodze" gubią barwę, kształty, niuanse. Jeżeli je zniekształcają - to tak, jakby je zgubiły...

Nie chodzi nam przecież o "ilość" informacji, ale o ich prawdziwość. Wywołać ostrość wysokich tonów to nic trudnego, jeżeli jeszcze do tego dołoży się wyeksponowanie charakterystyki w tym zakresie, to w ten sposób można symulować "analityczność". Dlaczego więc czasami wydaje się, że małe głośniki mają lepszą mikrodynamikę?

Bo wtedy mamy do czynienia z innymi proporcjami wszystkich aspektów, mniejsza jest skala dźwięku, często słabszy bas i detale łatwiej wychodzą na pierwszy plan, ale faktycznie wszystkiego jest mniej.

W kolumnach Sonus faber Lilium wszystkiego jest więcej: oczywiście bas, wielka scena, dynamiczny rozmach, możliwość nagłośnienia dużych pomieszczeń - to wszystko może zaimponować, ale z tym już się nieraz zetknąłem. Lilium stawia kropkę nad i, i tą kropką mnie fascynuje, to ta kropka określa owe piękno.

Imponują mi też, np. opisane w poprzednim numerze, Avantgarde Duo XD - potrafi ą w sumie wcale nie mniej (a kosztują dwa razy mniej), jednak grają zupełnie inaczej. Nie spierałbym się z nikim, kto by powiedział, że Avantgarde grają pięknie, nawet bym się ucieszył, że w ten sposób podziela moje uznanie dla tych kolumn, ale sam bym tak tego nie ujął...

Avantgarde grają zarąbiście, a pięknie to grają Lilium. Przyzwyczailiśmy się jednak do komplementowania sprzętu i dźwięku za wyraźne kontury, szybkość, artykulację, nawet za twardy bas, zostawiając miękkości i zaokrąglenia amatorom o mniej wyrobionym guście; "profesjonalny" audiofil ceni przede wszystkim dokładność, a dokładność to rysunek, a rysunek to... byle nie ostrość.

Można się w tym pogubić, z niczym nie należy przesadzać, ale Lilium wskazują, że dźwięk prawdziwy może też być przyjemny, wcale nie musi oznaczać poprzeczki zbyt wysoko ustawionej przed samym słuchaczem. Sonus faber Lilium grają wybornie i komfortowo, cały czas byłem pod wrażeniem bogactwa, naturalności, zróżnicowania, a jednocześnie łagodności, płynności i kultury każdego dźwięku.

Sonus faber Lilium.

Sonus faber Lilium.

Lilium potrafi ą zagrzmieć, zatrząść, ale takie efekty i emocje trzymają w zakresie niskotonowym (gdzie jednak też wcale nie przesadzają). W zakresie średniotonowym nie szarpią i nie iskrzą, ale też nie są szare i matowe; Lilium wysokich tonów nie żałują, mają ich więcej niż Amati czy Stradivari i z tej różnicy można by na siłę wyciągać wniosek, że starsze konstrukcje są bardziej "wytrawne"; tyle, że nic specjalnie korzystnego, w moim odbiorze, z tego dla nich nie wynika...

Czystość i wyrafinowanie wysokich tonów z Lilium pozwala, wręcz skłania do tego, aby odrobinę je wyeksponować, bez zagrożenia rozjaśnieniem, za to z uzyskaniem świeżości i oddechu; do przejaskrawienia czegokolwiek daleka droga - to dźwięk wciąż tonalnie spokojny, świetnie zrównoważony, ale już swobodny i "napowietrzony".

Spójność i plastyczność też jest frapująca - i tutaj trzeba przyznać, że małe konstrukcje mają łatwiejsze zadanie; po pierwsze, mniej jest potencjalnych problemów z częstotliwościami podziału; po drugie, wszystkie przetworniki są skupione bliżej siebie.

A Lilium to kombajn; uzyskanie takiej koherencji to odrębny wyczyn projektanta, chociaż składa się on z innymi zaletami na brzmienie nie tylko ekscytujące, ale i zupełnie... bezproblemowe; a to może komplement jeszcze większy niż "piękno", bo problemy towarzyszą nam wszędzie, a w high-endzie szczególnie.

Im lepsze kolumny, tym więcej wrażeń, emocji, podziwu... i zwykle również "ale". Znajdziemy jakieś "ale" w brzmieniu Lilium? Na pewno, lecz trzeba się bardzo postarać i pokombinować. Skoro grają delikatnie, to nie grają brutalnie.

Nawet operując dużą dynamiką, pokazując zdrowy bas, pracując na solidnych fundamentach, ale łącząc to z ujmującą plastycznością i swoistą "koronkową robotą" w zakresie wysokotonowym, Lilium nie potrafi ą być drapieżne ani przytłaczające, ani ostre.

Każde nagranie w jakimś stopniu oswajają, redukując ewentualny prymitywizm, wzbogacając i uszlachetniając. Hm... chociaż można to tak interpretować, to taka perspektywa jest "odwrócona" - Lilium niczego przecież nie tłumią, grają równo, czysto, precyzyjnie, a że "przy okazji" miękko i gładko?

To właśnie argument za, a nie przeciw, dowód ich obiektywnie bardzo niskich podbarwień. Lilium mają płynny, nasycony dolny środek, bezpiecznie połączony z basem, lecz nie będą nim grzały i ryczały, wokale nie będą dodatkowo "zmaskulinizowane", instrumenty nie będą dociążane i powiększane.

Drugie "ale" jest już prostym faktem - scena jest budowana dość wysoko (w związku z pozycją sekcji średnio-wysokotonowej), co jedni lubią, inni nie. Najlepszym sposobem na to jest odsunięcie się od kolumn na większą odległość, co chyba było przewidywane przy ich projektowaniu - nie są to przecież kolumny do małych pomieszczeń (więcej o różnicach pomiędzy charakterystykami uzyskiwanymi na różnych wysokościach - w dziale Laboratorium).

Kończę bez egzaltacji, wszystko już przecież wyjaśniłem.

Andrzej Kisiel

Specyfikacja techniczna

SONUS FABER Lilium
Moc wzmacniacza [W] 100-800
Wymiary [cm] 160 x 49 x 70
Typ obudowy br-p
Rodzaj głośników W
Efektywność [dB] 87
Impedancja (Ω) 4
Wymiary: wys./szer./gł., W przypadku urządzeń testowanych w AUDIO wartość mierzona.
Laboratorium
Rys.6. Sonus faber Lilium - charakterystyka przetwarzania w całym pasmie akustycznym, na różnych osiach.
Rys.6. Sonus faber Lilium - charakterystyka przetwarzania w całym pasmie akustycznym, na różnych osiach.
Sonus faber Lilium - laboratorium

Czterodrożna czy trzyipółdrożna - to tylko kwestia nazwy, istota została dokładnie rozpoznana i opisana w naszym laboratorium, do którego w tym przypadku szczególnie zapraszam. Lilium to konstrukcja wyjątkowa i zestrojona modelowo, może więc być inspiracją dla wielu konstruktorów- hobbystów, często myślących o tym, aby stworzyć coś wykraczającego poza standardowe układy dwudrożne, dwuipółdrożne, a nawet trójdrożne.

Komentarz do tych pomiarów napiszę więc z wnikliwością i przyjemnością, bo może być z tego specjalny pożytek. Niskie częstotliwości przetwarzają dwie sekcje - subniskotonowa (26-tka i membrana bierna) i niskotonowa (trzy 18-tki z bas-refleksem); jak się okaże, trzy grosze wtrąca nawet głośnik średniotonowy (w komorze zamkniętej).

Podział ról pomiędzy sekcją subniskotonową a niskotonową wynika po części z różnych parametrów i charakterystyk, jakie są możliwe do osiągnięcia w obudowach optymalnych dla poszczególnych przetworników, a po części z różnego filtrowania w zwrotnicy (które jednak jest tym rolom podporządkowane). Oczywiście 18-tki są filtrowane wyżej, więc to one tworzą sekcję niskotonową, a 26-tka niżej - i dlatego jest nazwana subniskotonową.

Żadna z tych sekcji, a więc chodzi przede wszystkim o niskotonową, nie jest filtrowana elektrycznie "od dołu", więc różnica między zboczami ("lewymi") obydwu sekcji odzwierciedla różnice w ich "naturalnych" możliwościach, chociaż nie do końca - niemal na pewno charakterystyka sekcji niskotonowej, na tych samych trzech 18-tkach, mogłaby zostać jeszcze lepiej rozciągnięta, gdyby zastosowano większą komorę, optymalną do takiego zadania - ale ponieważ najniższymi częstotliwościami i tak miała się zająć specjalna sekcja subniskotonowa, więc nie było takiej potrzeby.

W takiej sytuacji priorytetem powinna być dobra odpowiedź impulsowa (z sekcji niskotonowej), czemu teoretycznie najlepiej służyłaby obudowa zamknięta, jednak 18-tki pracują w bas-refleksie - ale zestrojonym tak, że charakterystyka wypadkowa opada łagodnie między 100 a 25 Hz, co też wiąże się z dobrą odpowiedzią impulsową (rys. 2; krzywa czerwona - głośnik; zielona - otwór; czarna - wypadkowa). Odciążenie na charakterystyce głośnika, przy 30 Hz, wskazuje na częstotliwość rezonansową układu (żadnych specyficznych cech systemu "Stealth" nie można na tej podstawie ustalić).

Spadek powyżej 100 Hz, dążący do 12 dB/ okt. (w oktawie 200-400 Hz) jest już skutkiem działania filtra dolnoprzepustowego w zwrotnicy. W sumie taką charakterystykę można by zaobserwować w sekcji niskotonowej typowego układu trójdrożnego.

Charakterystyki sekcji subniskotonowej (rys. 1) leżą niżej zarówno ze względu na lepsze rozciągnięcie w kierunku najniższych częstotliwości, jak i niższe strojenie. Tutaj odciążenie na głośniku (krzywa czerwona) widzimy przy 26 Hz, co wyznacza nam częstotliwość rezonansową układu, chociaż maksymalne ciśnienie z membrany biernej (krzywa zielona) leży nieco niżej - przy 22 Hz.

Typowa dla układu z membraną bierną jest bardzo duża stromość spadku poniżej częstotliwości rezonansowej (charakterystyki wypadkowej, krzywa czarna), ale spadek -6 dB względem szczytu notujemy przy 22 Hz - Lilium sięgają tak nisko, jak najlepsze subwoofery. Na marginesie dodajmy, że charakterystyka sekcji subniskotonowej prezentuje się znacznie lepiej niż w większych Aidach, gdzie pojawiał się ostry szczyt przy 45 Hz, a spadek -6 dB już przy 32 Hz.

Duże nachylenie ma też charakterystyka z drugiej strony, najwyraźniej zastosowano tu filtr wysokiego rzędu.

Nałożenie i przecięcie charakterystyk (wypadkowych) sekcji subniskotonowej (rys. 3., krzywa czarna) i niskotonowej (krzywa zielona) pokazuje, że akustyczna częstotliwość podziału wynosi 65 Hz (wg producenta - 80 Hz, ale przy tej częstotliwości subniskotonowy jest bardzo tłumiony); do tego rysunku dorzuciliśmy też głośnik średniotonowy (krzywa niebieska), co pozwoliło ustalić, że i częstotliwość podziału między sekcją niskotonową a średniotonową jest jeszcze niższa niż "oficjalnie" (170 Hz vs 250 Hz), na dodatek głośnik średniotonowy jest filtrowany (górnoprzepustowo) dość łagodnie (6 dB w oktawie 100-200 Hz), więc będzie mocno eksploatowany, zwłaszcza w kolumnie o tak dużej mocy.

Wybór konstruktora jest wręcz brawurowy, znam i rozumiem chęć do ustalania niskiej częstotliwości podziału, ale nie polecałbym takiego forsowania przeciętnego głośnika średniotonowego. Patrząc wreszcie na charakterystykę wypadkową (wciąż rys. 3., krzywa czerwona), pozostaje pogratulować - to wcale nie jest łatwe, bowiem trzeba złożyć nie tylko charakterystyki amplitudowe (pokazane), lecz również fazowe; ale dobre zgranie fazowe też możemy potwierdzić na podstawie charakterystyk amplitudowych, ponieważ dzięki temu charakterystyka wypadkowa biegnie powyżej charakterystyk składowych i dokładnie 6 dB powyżej ich przecięć (częstotliwości podziału).

Odnosi się to do rachunku wektorowego - taka sytuacja ma miejsce wówczas, gdy kąt między wektorami jest bliski zero, a np. przy kącie 90O charakterystyka wypadkowa biegłaby tylko 3 dB powyżej przecięcia; przy 120 st. przechodziłaby przez przecięcie; a przy 180O, czyli przy przeciwnych fazach, powstałaby głęboka zapadłość - "dziura". Skoordynowanie faz kilku sekcji przy tak bliskich częstotliwościach podziału, a także przy przesunięciach fazy powstających w układach rezonansowych obudów (a mamy tutaj membranę bierną, bas-refleks i obudowę zamkniętą), wymaga nie tylko wiedzy, ale i systemu pomiarowego.

Startowanie do takich projektów bez odpowiednich narzędzi nie ma sensu, bo z podobnie wyglądających charakterystyk składowych (amplitudowych), które "jakoś" dałoby się obliczyć, przy innych relacjach fazowych powstałaby fatalna charakterystyka wypadkowa. Marginalny problem widać dopiero na skraju pasma - poniżej 25 Hz charakterystyka wypadkowa biegnie nieco poniżej charakterystyki sekcji niskotonowej właśnie dlatego, że w tym zakresie "osłabia" ją charakterystyka sekcji niskotonowej, której faza najwyraźniej jest przeciwna (ale tylko w tym zakresie).

Konstruktor musiał rozwiązać jeszcze jedno równanie: ponieważ sekcja niskotonowa nie jest "od dołu" filtrowana, więc jej impedancja w zakresie niskich tonów jest determinowana przez impedancję samych głośników, a więc "ciągnie" prąd ze wzmacniacza - podobnie jak sekcja subniskotonowa. Obydwie sekcje są podłączone równolegle i wspólnie obciążają wzmacniacz. Ile prądu i mocy powinno pójść do sekcji subniskotonowej, a ile do niskotonowej? O tym zdecydują impedancje obydwu sekcji, ale trzeba to zgrać z efektywnością i czułością (a czułość rośnie wraz z obniżaniem impedancji, bo rośnie prąd), aby ich poziomy były do siebie dopasowane.

Jedna sprawa to dobrze ukształtowana charakterystyka; druga - to bezpieczna dystrybucja mocy (żeby nie przeciążyć któregoś głośnika); a trzecia - to wypadkowa impedancja, która nie powinna "zamordować" podłączonego wzmacniacza. Załatwienie sprawy drugiej i trzeciej ułatwiłoby wprowadzenie filtrowania elektrycznego sekcji niskotonowej, ale konstruktor najwyraźniej chciał uzyskać najniższy możliwy podział z sekcją subniskotonową, ponadto filtrowanie takie odbywałoby się na odcinku charakterystyki impedancji (głośników niskotonowych), na której występuje duża zmienność (rezonans systemu zamkniętego, a tym bardziej dwa rezonanse systemu bas-refleks), więc albo filtr musiałby być bardzo skomplikowany (korekcje równoległe), albo nachylenie zbocza byłoby bardzo nieregularne, a sytuacja fazowa byłaby bardzo trudna do opanowania.

Konstruktor pozostawił więc sekcję niskotonową niefiltrowaną (od dołu) i dlatego musi ona być tak mocna - składa się aż z trzech 18-tek, bowiem dopiero taka bateria ma moc odpowiednią do przyjmowania sygnału najniższych częstotliwości, we współpracy ze specjalną, subniskotonową 26-tką. A skoro tak, to trzeba było zastosować 18-tki o takiej impedancji (każda), aby ich impedancja wypadkowa (połączone są równolegle) pozwalała na przyjęcie razem odpowiedniej części mocy, a impedancja wypadkowa całego układu (wraz z głośnikiem subniskotonowym) nie była zbyt niska.

Szczegółowość (trochę wybiórcza, ale jednak) danych producenta pozwala dowiedzieć się, jaką impedancję mają poszczególne głośniki; subniskotonowy ma symbol SW26 XT-08; niskotonowe - W18 XTR-16; średniotonowy - M18 XTR-04; a wysokotonowy - H28 XTR-04. Wszystko jasne - niskotonowe są 16-omowe, więc wypadkowa impedancja tej sekcji to ok. 5,5 Ω, a impedancja subniskotonowego wynosi 8 Ω, przez co impedancja całego systemu, w zakresie najniższych częstotliwości, wynosi ok. 3 Ω - sytuacja dopuszczalna dla high-endowej kolumny, do której podłączamy zwykle wzmacniacze wytrzymujące znacznie niższe impedancje.

Warto jeszcze zwrócić uwagę, że na skutek takiej kombinacji, w zakresie najniższych częstotliwości, do sekcji niskotonowej płynie ze wzmacniacza nawet większa moc niż do sekcji subniskotonowej (nie znaczy to, że więcej najniższego basu dociera z sekcji niskotonowej), a decyzja o niefiltrowaniu sekcji niskotonowej wymusiła zastosowanie 8-omowego, zamiast 4-omowego głośnika subniskotonowego - 4-omowy zapewniłby znacznie wyższy poziom najniższego basu, ale zbytnio obniżył impedancję wypadkową - coś za coś.

Argumenty za przyjętym rozwiązaniem już przedstawiliśmy. Na tym jednak nie koniec, bowiem mamy jeszcze regulator (trójpozycyjny) poziomu najniższych częstotliwości, działający w obrębie sekcji subniskotonowej (rys. 4). Wprowadzenie efektywnej regulacji niskich częstotliwości w pasywnej konstrukcji to nieprosta sprawa, nie powinno się przecież uruchamiać tłumików rezystorowych - każda rezystancja szeregowa pogarsza współczynnik tłumienia (odpowiedź impulsową). Nie wiemy, jakie obwody są tutaj włączane/wyłączane, ale zmiany są dość poważne, zwłaszcza pozycja "plus" (krzywa czarna) daje poziom wyraźnie wyższy od pozycji "zero" (krzywa czerwona), która z kolei ma przewagę nad pozycją "minus" (krzywa zielona), ale tylko poniżej 32 Hz; natomiast powyżej charakterystyka "minus" leży nawet trochę wyżej.

Na charakterystyce impedancji całego zespołu działanie regulatora odbija się tylko niewielkimi zmianami (rys. 5), których nie trzeba brać pod uwagę pod kątem mniejszego czy większego obciążenia wzmacniacza. Najniższą wartość w całym pasmie odnotowujemy przy 40 Hz (3-3,5 Ω, w zależności od pozycji regulatora), bas-refleksowe szczyty są zawsze spłaszczone - przyczynić się do tego mogło samo podłączenie równoległe różnie strojonych sekcji (subniskotonowej i niskotonowej). Być może dodatkowo włączono korekcyjne obwody równoległe. Producent zapowiada, że "impedancja w zakresie niskich częstotliwości jest kontrolowana". Faktycznie taka sytuacja (umiarkowana zmienność) ułatwia zadanie wielu wzmacniaczom, zwłaszcza gdy muszą się zmagać z niskimi poziomami.

W sumie Lilium nie jest obciążeniem szczególnie trudnym i tutaj aż się prosi o dodatkowy komentarz. Wielu audiofilów, widząc taką superkonstrukcję, wyda wyrok, że "pociągnąć" będzie mógł ją tylko wielki piec. Owszem, pełne wykorzystanie kolumny o tak wysokiej mocy, odtworzenie dynamiki w takiej skali, jaka jest tu osiągalna, wiąże się z dostarczeniem odpowiednich porcji mocy - przynajmniej w impulsach, a więc jej rezerwę we wzmacniaczu. Nie oznacza to jednak bezwzględnej konieczności przygotowania kilowatów. Ze słabszymi wzmacniaczami Lilium po prostu nie rozwinie do końca skrzydeł. Nie należy się jednak obawiać jakichś szczególnych trudności np. z kontrolą basu - będzie ona tak dobra, jak to określają przede wszystkim charakterystyki impulsowe samej kolumny.

Nawet przeciętny, nowoczesny wzmacniacz, do którego podłączymy Lilium, nie poczuje jakiegoś szczególnego ciężaru, bowiem wzmacniacz "nie czuje" wielkości konstrukcji, ani jej przetworników, ani masy membran, ani złożoności układu, lecz tylko - i aż - charakterystykę impedancji (na której może to wszystko odbijać się mniej lub bardziej wyraźnie), a w tym przypadku charakterystyka ta nie daje żadnych powodów do obaw. Sam producent rekomenduje użycie wzmacniaczy o mocy od 100 W do 800 W (oczywiście, zapas mocy nie zaszkodzi), podając jednocześnie, że maksymalne napięcie, według normy IEC 268-5, wynosi 30 V. Odnosząc je do impedancji 3 Ω (wartość przy 40 Hz), będzie to 300 W, a do 6 Ω (wartość przy 100 Hz i średnia wartość w całym pasmie) - 150 W. Zatem w ten sposób oszacowana moc znamionowa wcale nie jest kosmiczna. Można nawet powiedzieć, znając już wszystkie tajniki strojenia skomplikowanego układu, że to konstrukcja na swój sposób filigranowa.

Charakterystyka przenoszenia dla całego pasma (największy rysunek 6), została złożona "z udziałem" charakterystyki czerwonej dla sekcji subniskotonowej, a więc przy regulatorze w pozycji zerowej - tłumaczy to relatywnie dość niski, "unormowany" poziom w zakresie niskich tonów, ale w pozycji "plus" byłby on, poniżej 60 Hz, o kilka dB wyższy. Wtedy też charakterystyka wyglądałaby tak, jak zwykle wygląda przy dużych kolumnach, przeznaczonych do ustawienia w dużych pomieszczeniach, dalej od ścian.

Z poprzednich rysunków już wiemy, że charakterystyka przechodzi płynnie przez dwie pierwsze częstotliwości podziału, wyżej biegnie równiutko (jak na standardy zespołów głośnikowych) aż do ok. 2,5 kHz. W zakresie 2-6 kHz powstają lekkie zaburzenia, które jednak warto rozpoznać. Zmienność charakterystyk w tym zakresie zależy trochę od charakterystyk kierunkowych przetwornika średniotonowego, ale przede wszystkim od relacji fazowych między nim a przetwornikiem wysokotonowym.

Zjawisko skupiania wiązki (zwężania charakterystyk kierunkowych, węższego rozpraszania) samego głośnika średniotonowego możemy śledzić patrząc na charakterystykę zmierzoną pod kątem 30 st. w płaszczyźnie poziomej - to kąt największy w naszych pomiarach, ale w płaszczyźnie poziomej zmiany relacji fazowych pomiędzy głośnikami ustawionymi w osi pionowej są najmniejsze, więc kształt charakterystyki można przypisać przede wszystkim właściwościom samych przetworników.

Należy zatem zwrócić uwagę, że charakterystyka z osi 30 st. (krzywa żółta), w zakresie 500 Hz - 2 kHz, stopniowo oddalająca się do wiązki pozostałych charakterystyk, przy 2,5 kHz "wraca" do nich, co sugeruje, że już tutaj pierwsze skrzypce gra głośnik wysokotonowy, szeroko rozpraszający. Jednak podział jest przeprowadzony za pomocą filtrów o łagodnych zboczach, co oznacza mniej lub bardziej zgodną fazowo współpracę między obydwoma głośnikami w szerokim zakresie częstotliwości i widoczne zmiany charakterystyki powyżej częstotliwości podziału (przy falach krótszych), następujące wraz ze zmianą osi w płaszczyźnie pionowej - a więc zmianą relacji fazowych między głośnikami. Pod kątem -7 st. (w dół, krzywa zielona) pojawia się wyraźne osłabienie przy 3,5 kHz, będące właśnie efektem przesunięcia fazy między obydwoma głośnikami. Natomiast najwyżej leżąca charakterystyka jest związana z osią +7O (do góry, krzywa niebieska), na tym kierunku korelacja fazowa jest więc najlepsza.

Na osi głównej (wyprowadzonej równolegle do przedniej ścianki, na wysokości 1 m) mamy minimalne osłabienie w zakresie 3-4 kHz - w zasadzie nie ma o czym mówić. Ale skojarzmy to z wysoką pozycją sekcji średnio-wysokotonowej i pochyleniem całej kolumny do tyłu... Gdyby stała pionowo, wówczas sytuacja, jaką mamy na osi +7 st., przeniosłaby się na oś główną, a ta z osi głównej - na oś -7o, więc w miejscu odsłuchowym (zakładając, że siedzącym) mielibyśmy charakterystykę trochę lepszą niż aktualnie.

W tradycji Sonusa jest pochylanie kolumn do tyłu, jednak w tym przypadku wydaje się, że nie było to potrzebne. Zwłaszcza wtedy, gdy siedzimy blisko i nisko, postarajmy się Lilium trochę "wyprostować", regulując wysunięcie kolców z przodu i z tyłu, chociaż niewielki dystans nie jest rekomendowany również z powodu wysoko ustawionej sekcji średnio-wysokotonowej.

Powyżej 4 kHz charakterystyka delikatnie podnosi się (czego nie było w Aidach), co jest efektem sposobu strojenia, zmierzającego do lekkiego wyeksponowania wysokich tonów (tendencja obserwowana w Sonusach od kilku lat) i bardzo ładnie - bez większych zafalowań - dochodzi do 20 kHz. Sam skraj pasma prezentuje się lepiej niż w Aidach, mimo że głośnik wysokotonowy wygląda na taki sam.

Czułość wynosi ok.87 dB, nie jest to wynik bardzo wysoki, ale i niekłopotliwy - tym bardziej, gdy podłączymy do Lilium wzmacniacz o "słusznej" mocy.

Testowaliśmy już kolumny o jeszcze bardziej wyrównanych i zbieżnych (dla różnych osi) charakterystykach, ale Lilium i tak zasługuje na tytuł mistrzowski, ze względu na doskonałą współpracę kilku sekcji w zakresie niskotonowym i chyba rekordowo nisko - jak na konstrukcję całkowicie pasywną - sięgającą charakterystykę. Pozostałe kwestie nie są problematyczne, ogólne zrównoważenie też jest bardzo dobre, średnie tony, do 2 kHz, tak jak i wysokie, powyżej 6kHz, wyglądają wyśmienicie, falowanie w zakresie 2-6 kHz jest umiarkowane, impedancja relatywnie łatwa (jak na high-endowe kolumny dużej mocy), czułość - przyzwoita.

Na końcu firmowej tabelki z danymi technicznymi, znajdziemy jeszcze arcyważny dopisek: "Masa w transporcie może ulegać lekkim zmianom z powodu zmian wilgotności powietrza w cyklu rocznym, co wpływa na masę drewnianych skrzyń".

SONUS FABER testy
Live Sound & Installation kwiecień - maj 2020

Live Sound & Installation

Magazyn techniki estradowej

Gitarzysta maj 2024

Gitarzysta

Magazyn fanów gitary

Perkusista styczeń 2022

Perkusista

Magazyn fanów perkusji

Estrada i Studio czerwiec 2021

Estrada i Studio

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Estrada i Studio Plus listopad 2016 - styczeń 2017

Estrada i Studio Plus

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Audio grudzień 2024

Audio

Miesięcznik audiofilski - polski przedstawiciel European Imaging and Sound Association

Domowe Studio - Przewodnik 2016

Domowe Studio - Przewodnik

Najlepsza droga do nagrywania muzyki w domu