Closer Acoustic Vigo - odsłuch
Działanie głośników szerokopasmowych skrywa w sobie tajemnicę... Chociaż konstrukcja jest technicznie prosta (co nie znaczy, że mało wyrafinowana), to charakterystyka jest bardzo skomplikowana – przecież niesie ze sobą wiele nierównomierności, podbić i osłabień zakresów szerszych i węższych, ograniczenie najwyższych częstotliwości, zawężenie ich rozpraszania...
Na podstawie zmierzonych charakterystyk należy się spodziewać brzmienia – na dobre i na złe – niezwykłego, improwizującego, kreatywnego, frapującego, nienaturalnego, nieczytelnego, zniekształcającego, fałszującego... Wielowątkowego, bogatego, wymagającego przyzwyczajenia. Jednak kiedy pierwszy raz usłyszałem Vigo 2 lata temu na Audio Show – wrażenie było nie tylko doskonałe, ale i niespodziewane.
Właśnie czytelność, oczywistość, prostota, komunikatywność, bliskość, natychmiastowa, bezproblemowa percepcja muzyki i emocji odsuwała na bok braki w neutralności.
Mając już na swoim koncie spotkania z głośnikami szerokopasmowymi, doświadczenie spójności nie było aż tak szokujące, ale naprawdę zastanawiało mnie, jakim sposobem nawet wysokie tony wydają się dostatecznie kompletne, wręcz optymalne.
Czytaj również: Jak należy ustawić zespoły głośnikowe względem miejsca odsłuchowego?
Widziałem przecież, czego słucham – głośnika 12-calowego... I właśnie to spotkanie z Vigo i ich konstruktorem Jackiem Grodeckim było prapoczątkiem formalnego testu, który właśnie doszedł do skutku.
Testowanie w AUDIO głośników szerokopasmowych jest przedsięwzięciem zwiększonego ryzyka. Nie da się uniknąć konfrontacji z wynikami pomiarów, co stawia pod znakiem zapytania promocyjny sens testu.
Tym bardziej, jeżeli przyjmie się założenie, iż wyniki pomiarów wpływają również na relację z odsłuchu, gdy recenzent chce uniknąć konfuzji i stara się, aby "jedno zgadzało się z drugim". Jednocześnie zawsze znajduje się pod presją, aby testowanego produktu nie skopać...
W tym przypadku nie miałem wątpliwości i nie chciałem, aby miał je producent. Nie odwołam pochwał dla brzmienia, nawet gdy zobaczę "poharatane" charakterystyki, te jednak też pokażemy, i niech ostateczne wnioski każdy Czytelnik wyciąga samodzielnie, najlepiej po osobistym spotkaniu z tym niezwykłym dźwiękiem.
Jeszcze nie poznaliśmy wszystkich zjawisk, korelacji między charakterystykami a naszą percepcją, wpływu predyspozycji, przyzwyczajeń i nastawienia, wszystkich skomplikowanych zależności, które zachodzą też z upływem czasu (a przez audiofilów są najczęściej przypisywane procesowi "wygrzewania" się urządzeń).
W tym miejscu nasze kompetencje się kończą i niektóre pytania pozostają otwarte... zwłaszcza to najbardziej prozaiczne i najważniejsze: Kupić czy nie? Czy to kolumny dla mnie?
Do testu dostarczono obydwie wersje Vigo – Classic i EX – oraz parę opcjonalnych przetworników wysokotonowych, które potraktowaliśmy jako dodatek do EX i tylko z nimi słuchaliśmy. Później dowiedzieliśmy się, że to opcja dla obydwu modeli Vigo.
Test nie jest więc stuprocentowo kompletny, skoro nie możemy zdać relacji, jak brzmią Classiki z tweeterem, ale wydaje mi się, że można to odżałować i dostatecznie dobrze przewidywać wyniki na podstawie doświadczeń z wersją EX.
I tak musieliśmy przećwiczyć wiele wariantów, bowiem wersja EX jest wyposażona w regulację siły elektromagnesu, co wpływa nie tylko na efektywność i stąd poziom głośności, ale przede wszystkim na parametry decydujące o charakterystykach (przetwarzania i impulsowej) w zakresie niskich częstotliwości.
- Zacznijmy jednak od Closer Vigo Classsic, bez żadnych dodatków i regulacji
Test odbywający się w znacznie większym pomieszczeniu pozwala na spostrzeżenie, że kolumny te wcale nie wymagają takich warunków, aby "rozwinąć skrzydła".
Czytaj również: Jaka jest optymalna odległość kolumn od ścian pomieszczenia?
Grały bardzo dobrze już w małym apartamencie hotelu Sobieski, gdy siedziałem przed nimi w odległości ok. 3 m; bas wcale nie był wtedy podbity (czego niektórzy mogliby się obawiać na widok 12 cali), a całość świetnie skupiona (co oczywiste, bo wynika z pracy pojedynczego przetwornika).
Na około 40 m², przy ustawieniu kolumn w odległości ok. 2 m od ścian brzmienie skoncentrowało się na środku pasma, basu jest mniej, ale dobre nasycenie zapewnia tworzenie dużych pozornych źródeł dźwięku, "obecności".
Closer Vigo Classic przenosi nas do innego świata, lecz nie zmusza do długiej aklimatyzacji – natychmiast czujemy się w nim dobrze i bezpiecznie. To brzmienie jednocześnie bardzo angażujące i komfortowe.
Nie jest to świat idealny, ze wszystkimi informacjami poukładanymi dokładnie według nagrania, ale wciągający w kontakt z dźwiękami przynajmniej wydającymi się bardziej naturalnymi.
Słyszałem kolumny wielodrożne o mniej osłabionych (w pomiarach) wysokich tonach, które grały ciemniej, dźwiękiem smutnym, stłumionym, przydeptanym, albo przeciwnie - krzykliwą średnicą, bez oddechu, powiewu.
Nietrudno ustalić, że wysokie tony Closer Vigo Classic kończą się wcześniej, zamykają, nie mają ani mocnego blasku, ani eteryczności, a jednak niemal natychmiast ignorujemy te ograniczenia.
Nawet doświadczony audiofil może być trochę zdezorientowany; będzie wiedział, że jego uwaga skupia się na średnicy, a wysokie tony są "podporządkowane", potrafi te zakresy i relacje nazywać, ale uchem nie namierzy już lokalnych nierównomierności.
Mniej wyedukowany słuchacz, nieobciążony nawykami analitycznego obserwowania brzmienia pod kątem ustalonych kryteriów, odbierze dźwięk spójny, harmonijny, bliski, nie przejmując się jakimikolwiek teoretycznymi niedociągnięciami. A jeżeli w ogóle, to ponarzeka raczej na bas - mniej potężny, niż zapowiadało to zastosowanie 12-calowego przetwornika.
Natomiast każdy, kto wie o technice głośnikowej choć trochę, będzie zdumiony jakąkolwiek obecnością wysokich tonów. Gdyby Closer Vigo Classic miały wyżej sięgającą charakterystykę, może by brzmiały jeszcze lepiej albo chociaż nie gorzej...
Ale nawet tak jak jest – jest przynajmniej dobrze. A nawet bardzo dobrze, gdy wziąć pod uwagę całość wrażeń, które mają też inne powody, niż tylko określony kształt charakterystyki przetwarzania. Można pochwalić czystość basu, co ma też znaczenie dla czytelności średnich częstotliwości.
Czytaj również: Jakie jest optymalne wytłumienie pomieszczenia odsłuchowego?
Oczywiście najlepiej, gdy pasmo przenoszenia jakiegokolwiek urządzenia elektroakustycznego pokrywa całe pasmo akustyczne (czyli częstotliwości słyszanych przez człowieka), kiedy jednak musi być ograniczone z powodów technicznych, najlepiej aby odbyło się na obydwu skrajach, „symetrycznie”, nawet kosztem poważniejszego zawężenia pasma przenoszenia.
Fundamentem naturalności jest (w takiej koncepcji) właściwe ustawienie "środka ciężkości", gwarantujące tak rozumiane zrównoważenie – w tym znaczeniu nie ma ono związku z wyrównaniem charakterystyki, lecz z jej "wyważeniem"; charakterystyka nawet perfekcyjnie liniowa, ale obcięta tylko z jednej strony, będzie gorzej zrównoważona niż znacznie węższa, opadająca ku obydwu skrajom, ale symetryczna. Zgodnie z tym, jeżeli zespół głośnikowy (a w szczególności głośnik szerokopasmowy) przetwarza od np. ok. 50 Hz (biorąc już pod uwagę warunki pracy w pomieszczeniu), to jego pasmo powinno się kończyć przy... 10 kHz.
Takiego "obcięcia" nie zaryzykuje jednak żaden konstruktor wielodrożnego zespołu głośnikowego, nawet małego monitora. Zresztą nic dziwnego – każdy, kto ma jakiekolwiek, nawet amatorskie doświadczenie, wie, że z reguły nie poprawi to brzmienia ocenianego przez audiofilów w "kawałkach", a nie w "całości". Zresztą nie sądzę, aby i ocena całościowa zawsze potwierdzała słuszność "obustronnego" obcinania pasma. Badania słuchu w toku...
Bas schodzi całkiem nisko, ma bogate i naturalne faktury, selektywność łączy z płynnością i spójnością, a swobodę z delikatnością. Co bardzo miłe – nie ciąży na nim żadne dudnienie, które byłoby nawet usprawiedliwione z tak dużej obudowy, lecz jej unikalny układ wewnętrzny najwyraźniej spełnia swoje zadanie również w zakresie poskramiania fal stojących.
Jak pogodzić naturalność z ograniczeniem i pofalowaniem charakterystyki częstotliwościowej – wiedzą tylko... najlepsze głośniki szerokopasmowe i zmysł słuchu.
- Closer Vigo EX wprowadza niezwykłe (dla typowych kolumn) możliwości regulowania charakteru basu, trzeba jednak wyjaśnić, że nie oznacza to otwarcia nieskończonej palety brzmień.
Wraz z niższym poziomem (całej charakterystyki) bas jednocześnie uwypukla się i mięknie, wraz z wyższym – nabiera sprężystości, potem staje się twardy i dynamiczny, bardziej wibrujący niż masujący.
Zmiany te wpływają na ogólne proporcje, a więc również na rolę i wybrzmienie średnich tonów, jednak bez względu na poziom, raczej stałą różnicą względem Closer Vigo Classic był wyraźniejszy rysunek i twardsze dźwięki średnicy.
Podbarwienia są w Vigo Classic jakimś sposobem oswojone, wkomponowane, w każdym razie Vigo Classic pozostają dla mnie głośnikiem grającym przyjemniej, cieplej i łagodniej (a mimo to żywo i blisko), podczas gdy Closer Vigo EX pozwalają usłyszeć więcej detalu.
Dodanie głośnika wysokotonowego przynosi efekty bardzo kontrowersyjne. Nie bawię się w dyplomację i słowo "kontrowersyjne" ma tutaj dosłowne znaczenie. Nie zastępuje słowa "niepożądane", lecz oznacza możliwość różnych ocen przez różnych użytkowników. Ale skąd to wiem, skoro w teście używam tylko swojego słuchu?
We wnioskach mogę też użyć wyobraźni, a ta zawsze bazuje na jakimś doświadczeniu. Zresztą chyba wielu Czytelników też już się domyśla dalszego ciągu. Dodanie wysokotonowego nie tylko uzupełnia przekaz, ale i zmienia jego koloryt; nie eksponuje wysokich tonów ponad poziom średnicy, ale odzywają się one trochę zaczepnie.
Pojawia się jednak lokalne wyostrzenie, dodatkowe podbarwienie, które przyciąga uwagę. O ile wcześniej dźwięk chwalił się doskonałą spójnością, która przekłada się na wysoką muzyczną komunikatywność, to z wysokotonowym dźwięk staje się "złożony", dostarcza więcej detalu, też ważnego...
Ale operacja doklejenia wysokich tonów nie jest tutaj tak łatwa, jak w przypadku konwencjonalnych wielodrożnych zespołów głośnikowych, gdzie dobre dostrojenie tweetera (i całej zwrotnicy) daje płynne przejście i prosty zysk lepszego rozciągnięcia charakterystyki.
Tutaj pozostaje jakaś "blizna", dźwięk nie jest już tak homogeniczny, wysokie tony grają trochę samodzielnie... Nie jest to już szlachetne, chociaż ograniczone brzmienie głośnika szerokopasmowego.
Sprawę komplikuje niejednoznaczność rekomendowanej polaryzacji podłączenia wysokotonowego, co jest dokładniej wyjaśnione w laboratorium. Nie dyskwalifikuję dodatku tweetera, jednak nie uważam go za dodatek ani konieczny, ani bezwzględnie poprawiający dźwięk.
Na pewno polecam samodzielne sprawdzenie, czy taka zmiana leży w indywidualnym guście każdego zainteresowanego, a jeżeli sprawdzian taki nie jest możliwy lub nie da pewności...
O ile koszty nie grają większej roli, to można go kupić, a potem łatwo podłączać i odłączać, mając pod ręką obydwa warianty. Sytuacja byłaby trudniejsza, gdyby powstały odrębne konstrukcje ze zintegrowanym wysokotonowym - wybór byłby zero-jedynkowy i po zakupie bylibyśmy skazani już na jedną opcję brzmienia. Moja największa sympatia i uznanie pozostaje przy podstawowej wersji Closer Vigo Classic, bez dodatków.
W teście musiałem się zmierzyć z wynikami pomiarów, które pokazują poważne niedoskonałości charakterystyki, jednak nie odwołam swoich pochwał dla brzmienia i powtórzę to, co napisałem w relacji z Audio Show – to najlepsze głośniki szerokopasmowe jakie spotkałem.
Nie słyszałem wszystkich, a co najważniejsze, nie twierdzę, że to brzmienie najlepsze w skali bezwzględnej, lecz w takim "gatunku", związanym z techniką niosącą określony zestaw zalet i wad.
Gdybym miał tworzyć kolekcję kolumn o brzmieniach z "charakterem", których chce się przynajmniej od czasu do czasu posłuchać, na pewno znalazłyby się w niej Closer Vigo Classic.